Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2009, 19:35   #100
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
- Idziecie? – usłyszała obok siebie głos Keitha. Uniosła głowę wyrwana z własnych ponurych myśli, po czym skinęła lekko głową. Keith najwyraźniej szedł za rudym kotem, który zapraszająco machał swoją puszystą kitą. Uśmiechnęła się lekko i zrównała się z nim.
- Jak on to zrobił? – spytała zdziwiona, gdy kot przeszedł przez drzwi. Kot poprowadził ich dalej do podobnego pokoju, gdzie znajdowała się reszta grupy. Vanya stanęła trochę z boku opierając się o ścianę i zakładając ręce na piersi. Z niejakim zdziwieniem obserwowała poczynania Dantlana. Jabłko odbite od ściany poturlało się pod jej nogi. Pochyliła się i podniosła je, pocierając o rękaw koszuli.
„Dlaczego rzuca jedzeniem?” – pomyślała, obracając jabłko w dłoni. – „Nie rozumiem tych istot. Nie zachowują się racjonalnie w wielu sytuacjach.”
- Czy to ma jakiś sens? – spytał jeden z pozostałych, nieprzedstawionych jej, ludzi. Vanya spojrzała na niego, a w jej wzroku można było odczytać coś na kształt wdzięczności. Dałaby sobie rękę uciąć, że jeśli ona by zapytała to reszta ludzi naskoczyłaby na nią i znów wybuchłaby kłótnia. Której chciała uniknąć.
- Nie wiem – przyznała szczerze, wzruszając ramionami. – Najwyraźniej on myśli, że ma. Pozwólmy mu robić to na co akurat ma ochotę. Może coś z tego wyniknie?
Sceptycznie podchodziła do magów. Zwykle ich mądrość opierała się tylko na książkach, niewiele wiedzieli o prawdziwym życiu. Dotyczyło to zarówno elfów jak i ludzi, i krasnoludów. Jednakże Dantlan jako jedyny próbował wyciągnąć do niej przyjazną dłoń. W każdym razie tak to wyglądało w jej oczach. To sprawiało, że czuła się rozdarta między dwoma skrajnymi uczuciami – niechęci i sympatii.
Nagle ściana zrobiła się pomarańczowa. Vanya nie wiedziała, co Dantlan zrobił, ale jednak jakiś efekt uzyskał. I nagle zrobił się straszny raban. Z tego co zrozumiała mag wzywał wszystkich do broni.
Vanya w instynktownie upuściła jabłko i chwyciła za rękojeść miecza, szukając jednocześnie w głowie odpowiedniego zaklęcia. Jednakże nie czuła w sobie ani krzty mocy. Syknęła cicho, po czym dotarło do niej, co wzbudziło w Dantlanie taką panikę. Omal nie wybuchnęła śmiechem na samą myśl o atakowaniu kota. Odeszła tylko kilka kroków w bok, by mieć dobrą widoczność na to, co się działo. Zielone jabłko znów znalazło się w jej rękach. Była głodna, ale gdyby zaczęła teraz je jeść to ludzie pewnie by się obrazili za taką ignorancję.
Czuła, że stąpa po wąskiej i krętej ścieżce. Nie rozumiała kultury ludzi, nigdy nie przypuszczała, że znajdzie się w ich kraju. Nigdy nie przypuszczała, że zawędruje tak daleko od rodzinnych stron.
Pocieszała się tylko tym, że jeśli któryś z nich kiedykolwiek znajdzie się na terytorium elfów także pogubi się w zawiłościach ich kultury.
Jeden z ludzi rzucił w kota bananem. Uniosła lekko brwi w wyrazie niemego zdziwienia i przewróciła oczyma. Jak tak można? Jednakże przełożyła jabłko do lewej ręki by móc szybko wyciągnąć miecz w razie potrzeby.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline