Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2009, 21:49   #13
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
W końcu wszyscy zainteresowani wykonaniem zadania, zleconego przez władze kopalni, pozałatwiali swoje sprawy i przygotowali ekwipunek, ze szczególną troskliwością przygotowując się na spotkanie z czymś dużym, włochatym i ziejącym ogniem. Choć zachodzili w głowę, zupełnie nie byli sobie w stanie wyobrazić z czym właściwie przyjdzie im się zmierzyć. Pierwszy raz słyszeli o takim stworzeniu. Może był to jakiś niepowtarzalny okaz fauny, żyjący tylko na tym terenie? A może po prostu opis Edwina był wymysłem jednocześnie przerażonego i upośledzonego umysłu? O tym mogli się przekonać w tylko jeden sposób: Zobaczyć wszystko na własne oczy.

Zastępca zarządcy kopalni wręczył im przed wyruszeniem dokumenty zezwalające na wejście do kopalni i pismo do sztygara.

Idąc w kierunku górnej bramy osady nasi bohaterowie mijali jej najuboższą dzielnicę. Może kopalnia Talagbar była największym w okolicy źródłem dochodu, ale nie pozostawały one z całą pewnością w rękach tych, którzy własnym potem i ciężką codzienną pracą, w trudnych warunkach wydzierali ziemi jej skarby. Domy ludzkich górników były w zasadzie małymi lepiankami, a krasnoludźcy mieszkali w wieloosobowych drewnianych barakach. Pewnie z powodu bardzo ograniczonej przestrzeni wewnątrz chatek, główna część życia tutaj skupiała się bezpośrednio na ulicy. Dzieci biegały wesoło baraszkując w kałużach, pozostałych po ostatnich opadach, a kobiety siedząc przed wejściem do chat oddawały się swym codziennym zajęciom.
Wszyscy jednak przerywali swe zajęcia by z uwagą obserwować malowniczą grupę kroczącą pewnym krokiem środkiem ulicy. W takich małych społecznościach wieści rozchodziły się szybko, a ludzie znali się dobrze. Widok grupki obcych, wśród których z całą pewnością wyróżniał się kolorowo ubrany młody mag i złotowłosy śniadoskóry elf, mających zlikwidować niebezpieczeństwo czające się w głębi kopalni, wywołał więc spore zaciekawienie.

Jedno w dzieci, mała, umorusana, może sześcioletnia dziewczynka, podbiegła do idącego raźnym krokiem Eliota i wskazując na niego brudnym paluszkiem stwierdziła zdziwiona:
- Jakie dziwne włosy, czerwone jak krew z tego zająca, co go tatko upolował wczoraj! - Potem zawstydzona pewnie swym zachowaniem wobec strojnego pana, uciekła w popłochu, chowając się za fartuchem stojącej przy wielkiej balii z praniem, młodej kobiety. Ta pogładziła małą po jasnych włoskach i uśmiechnęła się z czułością i rozbawieniem, kiedy woda z jej rąk pozostawiła brudne ślady na twarzyczce dziewuszki.
Inna kobieta, przez chwilę jakby się wahała, potem jednak podjęła decyzję, bo zrównawszy się z grupą zagadnęła:
- Wybieracie się do kopalni? Chcecie sprawdzić to zawalone przejście? Oby wam się udało pokonać to, co się tam czai. To coś zabiło mojego Mgnusa, a chłop był jak dąb! Każdego w osadzie na rękę powalił i zawsze był pierwszy do pomocy przy wypadkach czy zawałach... - Popatrzyła na was błagalnie – Jakbyście trafili na jego ciało... miał przy sobie pierścień... pamiątkę rodzinną, byłabym bardzo wdzięczna... gdybyście... Ja... - To zdanie zburzyło całkowicie jej opanowanie, bo łzy pociekły po jej twarzy. Zwiesiła głowę, zasłoniła twarz dłońmi i odbiegła zupełnie najwyraźniej załamana.
- Ich zaślubiny były pół roku temu, jak się dowiedziała o tym co się stało, straciła dziecko, które nosiła... - Wyjaśniła ze smutkiem kobieta przy balii, widząc zaskoczenie na twarzy poszukiwaczy.

Nie wiadomo jakie myśli przewijały się przez głowy naszych bohaterów, gdy podjęli dalej swą wędrówkę. Wkrótce minęli bramę osady, i tak jak opisał Olle ruszyli drogą prowadzącą pod górę. Była ona szeroka i wydeptana przez setki stóp pokonujących ją codziennie tam i z powrotem, więc jej pokonanie nie stanowiło wielkiego wyzwania, nawet dla osób nie nawykłych do pieszych, górskich wspinaczek. Po około godzinie dotarli do płaskiej, kilkumetrowej półki skalnej, na zakończeniu której znajdowało się wejście do kopalni Talagbar. Oznajmiał to duży napis nad wejściem, który dodatkowo ostrzegał o tym, że nikt bez upoważnienia nie ma prawa wchodzić do kopalni. Przed wejściem kilku strażników zabijało czas pomiędzy kontrolą górników wchodzących i wychodzących z kopalni, grą w kości. Widząc obcych intruzów poderwali się jednak szybko i pochwycili swą broń, kierując ją w ich stronę. Jeden, wyglądający wyraźnie na dowódcę zawołał:
- Stać! Ani kroku dalej, kim jesteście i po co tu przyszliście?
 
Eleanor jest offline