Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2009, 19:04   #39
Solis
 
Reputacja: 1 Solis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemu
Pomysł noclegu nie był głupi, kolacja oraz pokrzepiająca cisza wynikająca z chwilowej utraty kontroli nad emisją dźwięków przez młodocianą trajkotkę, w końcu pozwoliły odpocząć.
Filip począł planować i dociekać co dalej. Słusznie. Ktoś w końcu musi podjąć decyzję co dalej. Sama byłą zdania, że smok niekoniecznie musi być główną atrakcją jej dalszych przygód. Skoro jednakoż ktoś wmanewrował ją w ta rozgrywkę, to nie będzie pionkiem, ni nawet Laufrem. Wszak jest królewskiej krwi, więc ma prawo odczuwać swe powołanie do rzeczy wzniosłych z pełną mocą.
Chcą smoka, może być smok. Oczyma wyobraźni widziała już stado kaletników szykujących jej galanterię rozmaitą ze smoczej skóry.
Dowiedziała się kiedyś z mądrej księgi, że istnieją różne kategorie wojowników. Analogia może niepełna, lecz morał pokrzepiający był. Otóz istnieją wedle tej księgi wojowie zwyczajni, specjaliści od walki co wyćwiczeni są przednio, mistrzowie i wielcy mistrzowie kładący pokotem rzesze wrogów dzięki woli nieugiętej, ćiwczeniom, technice i hartowi ducha. Istnieje też jednak kategoria jeszcze wyższa niźli wielcy mistrzowie - arcymistrzowie walk, którzy na pozór mogą nie błyszczeć doświadczeniem, siłami, techniką - a wygrywają bo są do tego stworzeni przez Bogi wszelakie.
Snieżka to podejrzewała, a Krwinka wiedziała. Nigdy nie zazna porażki, bo czuła się stworzona do wiktorii na każdym polu.
Oczywiście nie miało związku zupełnie żadnego to, że jej samopoczucie poprawiło się po szykiej, lecz odprężającej kąpieli w strumyku, kiedy to wszelkie samce rozpełzły się po lesie szukając chrustu. A potem...
Duża szklana flasza, która spadła z nieba zdumiała ją nieco. Głośny plusk przeraził ją nieco. Repeta pluszczącego dźwięku znów ją zaskoczyła... Do strumienia po butli wpadła ciżemka. Zwyczajna, z metalową sprzączką. Niezbyt znoszona, męska o zwyczajnym rozmiarze.

Cóż, cuda się zdarzają. Lepiej że rzucają w nią butami, niż strzelają z fuzji.
Mgliste wspomnienie kogoś kto nosił wyspiarskie nazwisko Macmillan... ech było minęło.

Kiedy wszyscy wrócili , nakarmili żarłoczny żywioł, który rozkosznie pochłaniał polana, gałęzie i szczapy, dając przy tym niezwykle odprężające ciepełko i miły oczom blask. Podjedli niezgorzej, jak na biwak w dziczy.

Snieżka dopiero po pytaniu Filipa przypomniała sobie o Latającej Ciżemce. Po dłuższym wahaniu Krwinka dodała do opowieści Lotne Winko.
Oczy zmrużyły się nerwowo, kiedy przekazała do obiegu połowę butelki niezłego, choć cięzkiego burgunda.

Słuchając gulgoczących odgłosów konsumpcji streściła zdarzenie bombardowania fantami.

- Po mojemu smoczysko lata. W dodatku właśnie końćzy zjadać to co przyczepione było do tego bucika. Skoro leci z dorosłym mężem w pazurach, w dodatku obładowanym towarami - jest wielki skurczybyk.

Zamarła z uśmiechem kiedy butelka zatoczywszy braterski krąg wróciła do niej. Uśmiech zmalał, kiedy poczuła jaj nikły cięzar. Dopiła do końca, ostrym języczkiem oblizałą kształtne, karmazynowe wargi. Czuła ciężar ciszy, nastałej po jej rewelacjach.

- Smok daleko nie uniesie dorosłego człowieka. Mieszka gdzieś w pobliżu. Możemy wyznaczyć kierunek w jakim mieści się jego leże. To proste, bowiem butelka i ciżma to punkty, przez które przeprowadziwszy linię, wyznaczymy w prosty sposób kierunek lotu bestii.

Uśmiechnęłą się, bo zajęcia z geometrii przesypiała, jednak czujnie jak widać.

- Filipie, Philu, Szewcze i Zwierzu. Budźmy katarzynkę i ruszajmy. Stawiam na tamten łańcuch wzgórz, bestia musi w ziemi mieć norę, a jaskinia tej wielkości wymaga niezłego wzgórza. O świcie będziemy na miejscu. Jaszczur po zeżarciu mięsiwa spać będzie. "De Draconis - czyli smocze opisanie" imć komtura Wolfganga Brzuchatego, znanego smokobójcy mówi, że cechą smoczą jest pokrewieństwo wężowi. Ten zaś , jak się ożre dobrze, to w letargu zastyga i trawi, zasem i tydzień czasu. My tygodnia nie mamy.

Długa tyrada wywołała poruszenie, zagadkowe grymasy, błyski w oczach... Widziała, że trafiła w sedno. Planowanie szczegółów zostawiła Filipowi, w końcu trudno by białogłowa nadawała mężowi rycerskiemu plany.
 
Solis jest offline