Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2009, 15:02   #22
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Piękne miejsce, nie ma co. Przejrzysta, krystaliczna wręcz woda, drzewa nachylające się nad rzeką i dające, niewielką bo niewielką, ale zawsze, ochronę przed palącym słońcem. Podczas, gdy wszyscy podziwiali wspaniałość ziemskiej przyrody, Ruda przyklęknęła nad brzegiem i obmyła sobie twarz. Kurt również zbliżył się do rzeki, gdy na ramieniu Asael wylądował ptak- przewodnik. Gdy Skrzydlaty podszedł bliżej, zauważył, że dziewczyna próbuje złapać coś pod wodą. Był to wielki wąż. No, może nie taki wielki, ale na pewno dłuższy niż dłoń Kurta. Czyli wielki. Ruda próbowała go złapać, jednak wyślizgnął jej się. Nie zrobił jej jednak krzywdy, musiał być więc roślinożerny. Nie było się czego obawiać. Zresztą, Kurt nie bał się węży, o nie. On po prostu nie lubił tych pieprzonych, wstrętnych gadów. Nie miał z nimi zbytnio do czynienia na górze, i wolałby, żeby tak zostało. A poza tym, był już dorosłym 23 letnim facetem, prawdziwym twardzielem, skopie im te ich chude tyłki bez problemu, jeśli będzie trzeba! Z rozmyślań wyrwał go plusk, dość porządny plusk. To Achrol skoczył do wody...
"Skoczył do wody? A węże? Nie wie, że tam są węże?!"
Ale Śpiewak wyraźnie zwrócił uwagę na pływające w rzece węgorze, jednak nie poświęcił im zbyt wiele czasu. Spojrzał na resztę stojącą na brzegu, spojrzał na Kurta. Spojrzał jakoś dziwnie, jakby... wyzywająco! Tak, Kurt teraz widział to bardzo wyraźnie, to tak, jakby chciał mu powiedzieć "No i co, koleś, boisz się węży? Najpierw pierwszy, który zaczął się wypytywać o wodę, a teraz nie wejdziesz, bo boisz się węży? Taki z ciebie chojrak?"
"O nie, nie ma mowy, nie dam z siebie zrobić pośmiewiska! I nie boję się węży!"
Kiedy Kurt zdejmował ubranie, Achrol jeszcze coś powiedział, coś o Asael, ale mężczyzna dokładnie nie słuchał. Jego myśli zaprzątnięte były walką z wężami, które tylko czekały, aż wejdzie do wody. Ale on się nie bał, o nie. Zmotywowany spojrzeniem Achrola wbiegł do wody, gdy tylko odrzucił na bok spodnie. Na szczęście pamiętał o ranie na plecach i nie skoczył do wody, jak jego poprzednik. Ustawił się od strony ujścia rzeki, tak by krew nie płynęła w stronę Achrola, i powoli zanurzył się cały w wodzie. Początkowo widział tylko coś na podobiznę czerwonej mgły unoszącej się pod wodą. Lekko dotykał zaschniętej krwi na nosie i plecach, by ich nie podrażnić. Kilkukrotnie wynurzał się i zanurzał z powrotem, aż wreszcie nie ciągnął się od niego krwawy ślad na wodzie. Wcześniej ignorował resztę, był za bardzo skupiony na zachowaniu spokoju. Węgorze cały czas kręciły się wokół niego. Krew trzymała ich an dystans, ale cały czas czół na sobie ich zajadłe spojrzenie. Teraz, gdy już całkowicie się wynurzył, zobaczył, że... Achrol właśnie przygotowywał się do ochlapania reszty. Nabrał wody w dłonie i chlup, zmoczył wszystkich po trochu przejrzystą wodą... Ruda Zaczęła panikować, machać rękoma i coś krzyczeć, ale po kilku kolejnych chlupnięciach zdjęła buty i również wskoczyła do wody. Teraz było trzech na trzech.
"Hm, nie wyglądają na rozzłoszczonych, raczej na zaskoczonych. Może..."
Asael, Kurt i Achrol wymienili krótkie spojrzenia i po chwili, z uśmiechami na ustach, zaczęli chlapać "szczury lądowe" przyglądające im się z brzegu. To nie był zły pomysł. Odrobina szaleństwa, by nie zwariować. W takiej sytuacji, w jakiej znalazła się szóstka skazańców nie mogli wpaść w marazm, musieli się rozerwać i zabawić, żeby móc łatwiej zaakceptować swój los. Kurt miał nadzieję, że reszta również uzna to za zabawę i nikt się nie obrazi. Gdy jedna osoba wpadnie w depresję, łatwo może zarazić nią resztę...

Gdy już wyszaleli się i Kurt zdążył "wyprać" pokrwawioną koszulę, usiadł na trawie, wystawiony na słońce. Ruda, która leżała nieopodal zwróciła na siebie uwagę reszty i zaczęła coś pokazywać. Dłoń, palce? A potem... To było dziwne. Złapała się za serce, zrobiła dziwną minę, i upadła, zamykając oczy. Leżała tak chwilę bez ruchu, po czym wstała i wskazała ręką w stronę lasu.
- To na końcu wyglądało, jakbyś umierała. Ktoś kogoś zabił? Tam, w głębi lasu? A dłoń? To... chodzi Ci o liczbę? Pięć? Pięć trupów?
Zdecydowanie nie było dobrze. Czyżby faktycznie ludzkość była aż tak zepsuta, że morderstwo jest u nich na porządku dziennym?
"Cholera, mało mamy kłopotów na głowie, jeszcze martwi ludzie w okolicy."
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 13-04-2009 o 15:40.
Baczy jest offline