Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2009, 23:02   #71
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Monarcha przełknął ślinę.
Co ja mam powiedzieć?
Błagalnie spojrzał na maga jednak ten nie zauważył spojrzenia. Rozejrzał się. Nikt nie dostrzegał konieczności wsparcia go. Szczególnie ta kobieta. Coś w jej spojrzeniu niepokoiło go. Zdobył się na coś co w założeniu miało być uśmiechem.
Udał się tam gdzie będzie mógł przemówić.


Tłum mieszkańców miasta wypełnił pole przed zamkiem. Przed bramą warowni stały trzy osoby pod strażą żołnierzy. Nowy władca w pięknym stroju, mag ubrany w swą starą szatę i najwyższy kapłan Piotrogrodu.
-Co ja mam im powiedzieć?
-Cokolwiek. Jesteś ich królem, czego byś nie powiedział nie będzie im to przeszkadzać.
Czarodziej odparł spokojnie i pogrążył się w rozmyślaniach na temat eksplozji. Gdyby tylko miał przyrządy używane w magicznej akademii zanim świat zaczął się walić.
-Mieszkańcy Piotrogrodu!-Głos odmówił mu posłuszeństwa w idealnym momencie.- Moi wierni poddani! Wszystkie znaki na ziemi i na niebie odczytane przez arcymaga Baltazara i naszego umiłowanego kapłana wskazują, że już czas.-Krótkie chrząknięcie z strony kapłana wskazywało na czas zawieszenia głosu.- Od nas zależy bieg dziejów. Zrzuciliśmy jarzmo orków, jednak przybędą kolejni. Wieść o naszym sukcesie dotarły do wszystkich zniewolonych i wolnych państw ludzi jak i do naszych wrogów. Nie mini wiele czasu nim z stepów na południowy wschód od naszych sojuszników Olegariańczyków nadciągnie kolejna horda. Jednak teraz wygramy.
Dobył broni. Słoneczne światło zdawało się tańczyć na ciemnej powierzchni ostrza.
-Na ten miecz. Broń która zabiła demona, która położyła niezliczoną liczbę wrogów, którą władał pierwszy władca ludzi. Klnę się. Tym razem nasz będzie sukces. Niech każdy mężczyzna w sile wieku znajdzie broń i zasili szeregi wojska. Nadszedł czas by obalić znienawidzonych wrogów!
Tłum wciąż podekscytowany powstaniem wiwatował na cześć swego władcy. Władca i jego nowi doradcy zawrócili i udali się na zamkowy dziedziniec. Na samym dziedzińcu nowi rycerze czyli elf i krasnolud zawzięcie ćwiczyli wraz z Sawinem walkę. Popis ich umiejętności w porównaniu do legendarnego wojownika wydawał się żałosny. Władca zastanowił się czy ktokolwiek nie wyglądałby żałośnie w walce z demonobójcom.
-Mistrzu Baltazarze, czy jak grzecznościowo się do ciebie zwracać. Podołałem?
Aririela uważała wprost, że tak złej przemowy nie słyszała. Jednak tłum wiwatował.
-Taka forma jest formą tradycyjną. Co do przemowy. Słyszałem lepsze, jednak zawarłeś w niej cenne informacje. Ludzie będą pozbawieni szoku. Gdy ogłosisz pewne rozporządzenia. Jednak wypada nam omówić obecną sytuacje. -Wskazał stół na którym rozłożona była mapa.-Kapitanie, proszę meldować.
Kapitan zamkowej straży obecnie najwyższy stopniem oficer armii zasalutował. Następnie zaczął omawiać sytuację w jakiej się znajdowali.
-Mój panie. Na dzień dzisiejszy kontrolujemy dwie trzecie kraju. Wszystkie ziemie poza południowych graniczących z Olegerianem. Stan naszych wojsk to na dzień dzisiejszy koło pięciu tysięcy ludzi. Porównując to do szesnastu z przed wojny to wynik bardzo słaby, zważywszy na porażkę w chwili gdy udało nam się zaciągnąć trzydzieści tysięcy. Raporty donoszą nam o ośmiu tysiącach orków na naszych ziemiach. Widzę tu potrzebę pełnej mobilizacji. To pozwoliłoby nam osiągnąć liczbę osiemnastu może nawet dwudziestu tysięcy. Jednak byłoby to wojsko...
Artur zdekoncentrował się. Coś, ktoś nie pozwalał mu się skupić. Bóg świadkiem chciał, jednak nie mógł. Co chwile odwracał głowę, przestawał myśleć o tym kawałku metalu na głowie. To wszystko przez tą kobietę.
Będzie trzeba ją wygnać, tu chodzi o dobro państwa. Nie! Dlaczego nie? Dobro państwa... Nie, bo nie!”
-Mistrzu Baltazarze, masz doświadczenie jako dowódca. Upoważniam cię do podjęcia kroków mających na celu nasze zwycięstwo w nadchodzącym konflikcie. Ja zamierzam porozmawiać z naszymi towarzyszami buntownikami.
Odszedł zostawiając plany i wszystko związane z wojną.
Trzeba sprawdzić źródło swego niepokoju.”
 
Matyjasz jest offline