Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Warsztaty Pisarskie Last Inn
Zarejestruj się Użytkownicy

Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego.


Zamknięty Temat
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2009, 23:02   #71
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Monarcha przełknął ślinę.
Co ja mam powiedzieć?
Błagalnie spojrzał na maga jednak ten nie zauważył spojrzenia. Rozejrzał się. Nikt nie dostrzegał konieczności wsparcia go. Szczególnie ta kobieta. Coś w jej spojrzeniu niepokoiło go. Zdobył się na coś co w założeniu miało być uśmiechem.
Udał się tam gdzie będzie mógł przemówić.


Tłum mieszkańców miasta wypełnił pole przed zamkiem. Przed bramą warowni stały trzy osoby pod strażą żołnierzy. Nowy władca w pięknym stroju, mag ubrany w swą starą szatę i najwyższy kapłan Piotrogrodu.
-Co ja mam im powiedzieć?
-Cokolwiek. Jesteś ich królem, czego byś nie powiedział nie będzie im to przeszkadzać.
Czarodziej odparł spokojnie i pogrążył się w rozmyślaniach na temat eksplozji. Gdyby tylko miał przyrządy używane w magicznej akademii zanim świat zaczął się walić.
-Mieszkańcy Piotrogrodu!-Głos odmówił mu posłuszeństwa w idealnym momencie.- Moi wierni poddani! Wszystkie znaki na ziemi i na niebie odczytane przez arcymaga Baltazara i naszego umiłowanego kapłana wskazują, że już czas.-Krótkie chrząknięcie z strony kapłana wskazywało na czas zawieszenia głosu.- Od nas zależy bieg dziejów. Zrzuciliśmy jarzmo orków, jednak przybędą kolejni. Wieść o naszym sukcesie dotarły do wszystkich zniewolonych i wolnych państw ludzi jak i do naszych wrogów. Nie mini wiele czasu nim z stepów na południowy wschód od naszych sojuszników Olegariańczyków nadciągnie kolejna horda. Jednak teraz wygramy.
Dobył broni. Słoneczne światło zdawało się tańczyć na ciemnej powierzchni ostrza.
-Na ten miecz. Broń która zabiła demona, która położyła niezliczoną liczbę wrogów, którą władał pierwszy władca ludzi. Klnę się. Tym razem nasz będzie sukces. Niech każdy mężczyzna w sile wieku znajdzie broń i zasili szeregi wojska. Nadszedł czas by obalić znienawidzonych wrogów!
Tłum wciąż podekscytowany powstaniem wiwatował na cześć swego władcy. Władca i jego nowi doradcy zawrócili i udali się na zamkowy dziedziniec. Na samym dziedzińcu nowi rycerze czyli elf i krasnolud zawzięcie ćwiczyli wraz z Sawinem walkę. Popis ich umiejętności w porównaniu do legendarnego wojownika wydawał się żałosny. Władca zastanowił się czy ktokolwiek nie wyglądałby żałośnie w walce z demonobójcom.
-Mistrzu Baltazarze, czy jak grzecznościowo się do ciebie zwracać. Podołałem?
Aririela uważała wprost, że tak złej przemowy nie słyszała. Jednak tłum wiwatował.
-Taka forma jest formą tradycyjną. Co do przemowy. Słyszałem lepsze, jednak zawarłeś w niej cenne informacje. Ludzie będą pozbawieni szoku. Gdy ogłosisz pewne rozporządzenia. Jednak wypada nam omówić obecną sytuacje. -Wskazał stół na którym rozłożona była mapa.-Kapitanie, proszę meldować.
Kapitan zamkowej straży obecnie najwyższy stopniem oficer armii zasalutował. Następnie zaczął omawiać sytuację w jakiej się znajdowali.
-Mój panie. Na dzień dzisiejszy kontrolujemy dwie trzecie kraju. Wszystkie ziemie poza południowych graniczących z Olegerianem. Stan naszych wojsk to na dzień dzisiejszy koło pięciu tysięcy ludzi. Porównując to do szesnastu z przed wojny to wynik bardzo słaby, zważywszy na porażkę w chwili gdy udało nam się zaciągnąć trzydzieści tysięcy. Raporty donoszą nam o ośmiu tysiącach orków na naszych ziemiach. Widzę tu potrzebę pełnej mobilizacji. To pozwoliłoby nam osiągnąć liczbę osiemnastu może nawet dwudziestu tysięcy. Jednak byłoby to wojsko...
Artur zdekoncentrował się. Coś, ktoś nie pozwalał mu się skupić. Bóg świadkiem chciał, jednak nie mógł. Co chwile odwracał głowę, przestawał myśleć o tym kawałku metalu na głowie. To wszystko przez tą kobietę.
Będzie trzeba ją wygnać, tu chodzi o dobro państwa. Nie! Dlaczego nie? Dobro państwa... Nie, bo nie!”
-Mistrzu Baltazarze, masz doświadczenie jako dowódca. Upoważniam cię do podjęcia kroków mających na celu nasze zwycięstwo w nadchodzącym konflikcie. Ja zamierzam porozmawiać z naszymi towarzyszami buntownikami.
Odszedł zostawiając plany i wszystko związane z wojną.
Trzeba sprawdzić źródło swego niepokoju.”
 
Matyjasz jest offline  
Stary 16-04-2009, 12:20   #72
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Klindor musiał przyznać, że Sawin, pomimo swojej wiekowości, jest wspaniałym szermierzem. Nie było to trudne zważywszy na okaleczoną dłoń krasnoluda, ale gdy paladyn stanął do walki z elfem… To było wspaniałe. Nawet dumny Dinendal musiał mu to przyznać.
Obserwowała ich Aririela. Krasnolud nie mógł wyjść z podziwu jak ubiór, kilka godzin snu, kąpiel i ciepłe jedzenie może odmienić tą kobietę. Wydawała mu się weselsza, jakby z jej ramion zdjęto ciężar. W prostej ciemnoniebieskiej sukni z dobrego materiału wyglądała niczym jakaś szlachcianka.
Tylko jej mina pozostała niezmienna. Miała ją za każdym razem, gdy spoglądała w stronę ich przyszłego władcy, którego przemowa, mówiąc krótko, była bardzo słaba. Ale czego się spodziewać po człowieku, który z dnia na dzień stał się przywódcą? Który porzucił swój skromny dom, spakował wszystko, co miał i ruszył za nieznanymi sobie przybyszami…
Odsuwanie planów wojennych i zlecanie je Balthazarowi wydało mu się właściwym posunięciem, choć Aririelę widocznie oburzyło. Wiedział, że będzie chciała porozmawiać z krasnoludem na osobności. Jednakże musiała poczekać. Dlatego krążyła wokół dziedzińca niczym sęp.
Właśnie po raz kolejny przechadzała się górnym krużgankiem, gdy zatrzymał ją Artur, prowadzący małego chłopca. Na oko siedmioletniego. Aririela z podobieństwa miedzy nimi domyślała się, że to syn ich przyszłego władcy. Skłoniła się lekko i już chciała iść, gdy Artur dotknął jej ramienia. Spojrzała na niego tak ostro, że biedaczek prawie się skulił.
Krasnolud nie miał jednak zbyt dobrych uszu i nie wiedział o czym rozmawiają. Obserwował ich tylko, zastanawiając się o co może chodzić. Niespodziewanie na jego ramieniu spoczęła czyjaś ręka. Odwrócił się zaskoczony. Sawina już nie było, został tylko Dinendal, który powiódł wzrokiem za spojrzeniem Klindora.
- O czym rozmawiają? – spytał, wiedząc, że elf ma lepszy słuch od niego.
Elf westchnął cicho i uśmiechnął się subtelnie.
- O uczuciach – stwierdził. – O przyszłości.
Po chwili posmutniał lekko.
- Ona go nie chce. W każdym razie nie teraz - elf zamilkł na chwilę. - Czuję, że ona nim pogardza.
Klindor prychnął cicho. Aririela chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielki wpływ mogła mieć na Artura. Teraz to on będzie musiał z nią porozmawiać. Poważnie porozmawiać.


Okazja nadarzyła się bardzo szybko, jeszcze tego samego dnia, po naradzie wojennej. Złapał wychodzącą kobietę za łokieć i gestem pokazał jej, że chce porozmawiać.
- Przejdźmy się – stwierdziła tylko, poprawiają mankiety koszuli. Ruszyli szerokim korytarzem. – Wydaje mi się, że sprowadziłeś nam niewłaściwego człowieka, Klindorze.
Krasnolud zasępił się.
- To miecz wybrał swojego pana – stwierdził naburmuszony. – Ja tylko go doprowadziłem do niego. Pamiętasz co stało się z twoją ręką, gdy chciałaś go użyć.
- Pamiętam – stwierdziła, spoglądając na ślad po oparzeniu na ręce. – Boleśnie odczuwam tą ranę. Są dni, gdy nie mogę chwycić zarówno za miecz, jak i za grzebień. Jednak to jest nic w porównaniu z bólem jaki zadaje mi nasz władca. On nic nie potrafi, Klindorze! Nie ma pojęcia jak prowadzić armię ani jak mówić do swojego ludu! Jest tylko kołodziejem.
- Ale to jego wskazał miecz. Pomóż mu więc – stwierdził, uśmiechając się rad, że może odwrócić słowa kobiety przeciw niej. – On darzy cię uczuciem. Pokieruj nim, naucz go tego, co sama wiesz. Jesteś silną i dzielną kobietą. On potrzebuje kogoś takiego jak ty. Przestań nim pogardzać, a zacznij działać.
Kobieta przystanęła, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Po chwili wybuchła śmiechem.
- Odwracasz kota ogonem, Klindorze… ale masz słuszność. On potrzebuje pomocy, bo inaczej magowie zaczną nim manipulować. Stanie się marionetką w ich rękach.
Krasnolud spojrzał na nią podejrzliwie.
- Co masz na myśli?
- Nie insynuuje niczego, mój drogi – uspokoiła go. – Ale w historii wiele razy tak bywało. Niektórzy magowie nie potrafią stać w cieniu. Szczególnie…
Kobieta urwała i spojrzała ponad ramieniem Klindora. Ten odwrócił się. W ich stronę zmierzał uśmiechnięty od ucha do ucha Dinendal.
- Szykujcie się. Jutro o świcie wyruszamy na spotkanie z Olidrinem – oznajmił im swoim śpiewnym głosem.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 20-04-2009, 16:33   #73
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
-Gdzie mamy się z nim spotkać? - dopytał krasnolud.
-Będzie na nas czekał w sąsiednim mieście. Ma nam przekazać ważne informacje. Zatem do jutra! - elf skłonił się i odszedł. Aririela powiodła za nim wzrokiem i przez chwilę stała w milczeniu.
-Szczególnie? - krasnolud wrócił do rozmowy.
-Co? - zdziwiła się kobieta i dopiero po chwili zrozumiała pytanie – Ach tak. Szczególnie gdy okazja ku wychyleniu się jest wyraźna. Zaś biorąc pod uwagę charyzmę naszego króla, okazja ta wydaje się taką, której nie można przepuścić. Sam zresztą widzisz: jak na razie większość naszego wojska jest pod zwierzchnictwem magów i to oni mają dostęp do informacji.
-Przesadzasz moja droga. Artur przecież dopiero uzyskał władzę. To, że Olidrin dowodzi siłami buntowników nie czyni z niego zagrożenia dla króla.
-Zobaczymy niebawem, jak to się wszystko potoczy. Jedno jest pewne. Jeśli moje obawy są słuszne, to na pewno nie ułatwię magom dyrygowania Arturem i mam nadzieję, że ty też tak myślisz.
- Aririela poklepała krasnoluda po ramieniu po czym odeszła.

***

Miejsce spotkania nie było odległe, dlatego też dotarli tego samego dnia, jeszcze przed południem.. W mieście było widać ślady walki z orkami: stosy trupów i zgliszcza.
„Wolność ma swą cenę, jak wszystko w tym świecie” Myślał Klindor rozglądając się wokół. Ludzie tutaj nie byli nastawieni tak jak mieszkańcy Piotrogrodu – o ile wiwatowali na przyjazd króla, o tyle było widocznym, że owa cena wolności była dla nich zbyt wysoka. Dlatego też na wszelki wypadek król i jego świta szli pod eskortą miejscowej straży.

Olidrin czekał na nich na zamku. Przywitał się ze wszystkimi, poświęcając nieco więcej czasu dla Sawina i Baltazara. Następnie zaprowadził ich do sali biesiadnej, gdzie ustawiony był stół z ucztą, oraz stosem zwojów.
-Usiądźcie. Zjedzcie, zanim przejdziemy do naszych spraw. - Olidrin zaprosił ich do stołu.

Podczas uczty rozmawiali na tematy niezwiązane z wojną. Choć na chwilę chcieli odpocząć od obowiązków, do których przeszli później.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P
Prabar_Hellimin jest offline  
Stary 26-04-2009, 15:20   #74
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Stoły ustawione były w tradycyjną podkowę. U szczytu zasiadł Artur mający po lewicy Baltazara, Oldrina i Sawina, a po prawicy Klindora, Dinendala oraz Aririelę, która była jedyną kobietą na sali. Reszta gości zasiadła w porządku przysługującym im czy to z urodzenia czy to z urzędu.
Stoły zasłane białym obrusem, obramowanym girlandą kwiatów haftowanych złotą nicią, uginały się wręcz od różnorakich potraw. Były ciepłe i gęste zupy, zimne i gorące mięsa przyrządzone na różne sposoby. Do wszystkich dań dodane były grzyby – wielka chluba tutejszych lasów.
Były także słodkie, polane miodem ciastka, placki z kruszonką i owocami. Z piwnic wytoczono beczki najlepszych win, pienistego ciemnego piwa. Na porcelanowych półmiskach piętrzyły się sezonowe owce – jesienne jabłka o pomarszczonej skórce, suszone południowe figi i daktyle.
W krótkim czasie salę wypełnił gwar wielu głosów. Rozmawiano na różne tematy od polityki zacząwszy a skończywszy na tutejszych plotkach.
Klindor jednym uchem przysłuchiwał się rozmowie Baltazara z Arturem o stanie gospodarki na terenach zajętych przez wojska buntowników, a drugim słuchał jak Dinendal i Aririela wymieniają się wrażeniami z pobytu w ojczystym kraju elfa. Widocznie kobieta w podróży spędziła połowę swojego życia. Ile mogła mieć lat? Nie wiedział, gdyż troski i trudy postarzały ją tak bardzo, że jego krasnoludzki wzrok nie potrafił rozgryźć tej zagadki.
Obiad przebiegłby do końca w spokoju gdyby nie jedno, małe możliwe, że nic nie znaczące zdarzenie. Klindor był akurat w trakcie konsumowania trzeciego kawałka wyśmienitego placka z owocami, gdy do sali wbiegł młody chłopak, bardzo czymś zaaferowany. Przebiegł przez całą długość stołu i zatrzymał się przed Arturem i Baltazarem. Skłonił się dwornie i postąpił krok do przodu. Baltazar pochylił się do niego, a ten wyszeptał mu kilka słów do ucha, po czym jak najprędzej wybiegł. Młody władca spojrzał na swojego doradcę z ciekawością i zdumieniem w oczach. Mag wstał i wyszeptał do Artura kilka słów, z których krasnolud wyłapał tylko dwa: Thayr i car. Cokolwiek by to nie było musiało tak zaskoczyć przyszłego króla, że poprosił o powtórzenie wiadomości. Mag machnął tylko ręką i wyszedł z sali biesiadnej.
Aririela wychyliła się nieznacznie spoglądając pytająco na Klindora. Ten poruszył bezgłośnie wargami w nadziei, że kobieta odczyta wiadomość. Chyba dotarła do niej, bo chwilę później ręką strąciła kielich z winem wprost na swoje kolana brudząc jasną suknię. Kobieta poderwała się z miejsca i przepraszając opuściła salę. Klindor odczekał kilka minut po czym udał się za nią wymawiając się potrzebą opróżnienia pęcherza.
Kobieta czekała na niego zaraz za zakrętem. Razem udali się na poszukiwania Baltazara.
Nie szukali długo. Jego głos roznosił się donośnym echem po szerokim korytarzu pałacu. Dobiegał za jasnych jesionowych drzwi gabinetu. Aririela i Klindor przyczaili się po obu stronach drzwi. Słyszeli stąd każde słowo.
- Ten niewydarzony magik nie mógł tego zrobić! – syknął Baltazar, krążąc po gabinecie. – Jak mógł podejść tak blisko cara!?
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 28-04-2009, 21:05   #75
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Więc generale. Linia cara wygasła i potrzebny jest nowy władca. Silny i zdecydowany, a ty się na takiego nadajesz.
Mimo, że człek mówił w swym języku sędziwy ork go doskonale, mówić a rozumieć to różne kwestie. Uważnie patrzył na człowieka. Czemu miałby walczyć o tytuł cara skoro pod jego władzą znajdowało się wiele ludzkich państw?

-Jest to konieczne z wszystkich potencjalnych kandydatów tylko ty masz dość siły by uchronić państwo od upadku. Jednak nie długo. Wieści z północy są wielce niepokojące, ludzie znów powstają. Bez wsparcia z kraju nie masz dość wojsk by się tu utrzymać. Dlatego jedynym wyjściem dla nas jest marsz na południowy wschód do starej stolicy.
-Lordzie Tyhar, jesteś człowiekiem. Dlaczego stoisz przeciw swej rasie?-Odpowiedział w swym języku.
Człowiek szeroko się uśmiechnął. Za uśmiechem doskonale kryła się ironia.

-Tylko silni zasługują na to by im służyć a orkowie są silni. O wiele silniejsi niż ludzcy władcy.
-Ponoć wiesz jak poległ nasz władca, mów człeczyno.
Twarz czarownika przybrała pełen smutku wyraz oraz to uczucie było wykrywalne w jego głosie.
-Zdrada, zdrada. I to popełniona przez najbardziej zaufanego z orków. Nadworny czarnoksiężnik chciał sięgnąć po władze. Swoją plugawą magią zabił cara. Wiem, że moją dusze czeka potępienie za bycie magiem jednak starałem się mu przeszkodzić. Zawiodłem, nie zdążyłem choć dałem radę poważnie go zranić. Wtedy musiałem uciec. Przybyłem do ciebie, bo tylko w tobie widze nadzieje dla orków. To moja druga rada, rozwiązać zgromadzenie czarowników.
Do sali wszedł posłaniec z nowymi wieściami z północy, generał kazał Tyharowi milczeć i słuchał raportu. Po wyjściu swojego podkomendnego długo milczał.
-Masz racje człowieku, mam za mało wojsk i czarownicy mieli za duże wpływy. Dziś wyśle rozkazy by opuścić te ziemie i udać się do domu zaprowadzić porządek. I rozkazuje uwięzić wszystkich czarowników. Możesz odejść.


Lord Tyhar siedział w przydzielonej mu komnacie zadowolony z przebiegu wydarzeń. Choć kosztowało go to wiele osiągnął sukces większy niż którykolwiek z magów. Udało mu się opanować różne dziedziny magii, oraz co ważniejsze zwyciężył orków i pozbył się ich czarowników. Do pełnego sukcesu wymagane jest tylko rozbicie głównych wojsk gdy te się zbiorą. Pozbawione magicznego wsparcia będą łatwym celem. Lata polowań na uzdolnionych magicznie ludzi przekonały orków do braku ludzkich magów, nie będą czujni. I tu pojawiał się kłopot, sam Tyhar nie miał dość mocy by zniszczyć całą armię. Na szczęście ludzie tacy jak mistrz Baltazar znów wyszli na światło dnia, jednak kontakt z nimi będąc uznanym za zdrajce jest utrudniony. Jednak innego wyjścia nie ma, choćby miał to życiem przypłacić musi udać się na dwór Artura i przekazać wieści. Usiadł przy stoliku i napisał wiadomość na wypadek gdyby nie dano mu nic powiedzieć. Włoży ją za pas i ruszył przygotować rytuał teleportacyjny.


W środku nocy magiczny krąg był gotowy. Przez długi czas zbierał moc z otoczenia. Zdrajca ludzi i orków stał w jego środku. Otworzył umysł na przepływ energii i nadał jej formę. Ból wywołany nadmiarem mocy przepełniał każdą część jego ciała. Mimo tego nie przestał inkantować zaklęcia, konsekwencje mogłyby być gorsze niż śmierć. Ostatnia sylaba zawisła w powietrzu, wymówił nazwę zamku gdzie miał przebywać stary mistrz magii i poczuł ogromną siłę pchająca go na przód. Widział ciemność która po chwili odeszła ukazując ciemny korytarz jakiegoś zamku. Tyhar upadł na kolana i zwymiotował, gdzieś musiał się pomylić. Dźwięk biegnącej w jego strony osoby zakończył rozważania na temat pomyłki w zaklęciu.


Obudzony minuty wcześniej Baltazar gnał przez zamkowe korytarzami, przez sen wyczuł silne zakłócenie przepływu magii, tuż obok niego biegł jego stary uczeń. Dobiegli na miejsce z którego dobiegało zakłócenie. Stary mag wyciągając dłoń w górę rozproszył mrok. Stojąca na czworaka i machająca przed sobą kartą papieru postać nie wydała się mu znajoma. Olidrin rozpoznał ją natychmiast.
-Lord Tyhar!
Wykrzyczał w złości i cisnął w niego zaklęciem. Nie broniącym się przeciwnikiem cisnęło jak szmacianą laką. Uderzył w ścianę i zwinął się w kłębek podłoga pod nim powoli barwiła się na czerwono.
-List!
Wykrzyczał wskazując na leżącą obok czarodziei kartę papieru i pozwolił by jego umysł ogarnęła ciemność.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 29-04-2009, 09:27   #76
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
Thyar obudził się w celi, przykuty to ściany, ubrany w szmaty. Gdy tylko się poruszył strażnik, który go pilnował, pobiegł wzdłuż korytarza i zniknął za rogiem. Po chwili wrócił wraz z magami i kilkoma innymi osobami. Strażnik otworzył drzwi celi i rozkuł Thyara.

-Mów, co to ma znaczyć?! - zaczął Olidrin
-Że... że orkowie są bezbronni – odpowiedział z trudem Thyar
-Dlaczego uważasz, że Ci uwierzymy? Po tym, jak uwięziłeś mnie, chciałeś mnie stracić, rozesłałeś za mną list gończy, pozbawiłeś palców i znów uwięziłeś? - mówił Klindor
-Bo... to nie był ten czas.
-Nie pierdol! Mów do rzeczy, carski psie!
-A ty? Jak uważasz... dlaczego za drugim razem zesłałem Cię w głąb kraju, zamiast stracić na miejscu? Dlaczego pozbawiłem Cię jedynie palców, a nie głowy?
-Rzesz kurwa! Coś w tym jest!
-Ale to nas nie przekonuje, by mu zaufać
– przerwał Baltazar
-Ile czasu tu jestem?
-Trzy dni.
-Orkowie powinni byli zaatakować...
-I zaatakowali. Ale w zupełnie innej części kraju. Na szczęście zdołaliśmy ich przegonić tam, skąd przybyli.
-Jak to możliwe? Ach! Musieli mnie przejrzeć! Ale, powiedzcie. Nie mieli czarnoksiężników? Liczba wojsk się zgadzała? Powiedzcie!
-Tu miałeś rację. Ale mimo to posiedzisz tu jeszcze.


Baltazar skończył rozmowę, po czym strażnik ponownie przykuł Thyara i zamknął celę.

-I co? - Artur dopytywał Baltazara.
-Twierdzi, że orkowie musieli go przejrzeć. Nie wierzę mu.
-Ale nie zgadzało się tylko miejsce.
-Może to było w jego planach. By zdobyć nasze zaufanie i zaciągnąć nasze siły w pułapkę.
-Czy wtedy również nie zgadzałoby się miejsce ataku?
-Nie wiem królu, ale nie możemy mu zaufać. On działał razem z orkami. Jeden list nie czyni go naszym sojusznikiem.
-Skoro tak uważasz. Ale powinniśmy wysłać zwiad. Może jednak mówi prawdę.
-Dobrze, postaram się o to.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P
Prabar_Hellimin jest offline  
Stary 05-05-2009, 23:57   #77
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Mistrzu Baltazarze...
-Młody człowieku, czy nie uczyli cię etykiety? Nie jestem już mistrzem, oddałem swój tytuł i tylko czekam aż to wszystko się skończy. Jestem stary i zmęczony. Najpierw zwróć się do jego wysokości następnie do swojego zwierzchnika, oraz nie zapomnij o szanownej pani. Doprawdy Olidrinie miałeś przejąć zwierzchnictwo nad nauczaniem sztuk tajemnych, ale kto widział maga który nie umie się zachować.
Młody człowiek zmieszanym głosem zdołał tylko wyszeptać
-Przepraszam mistrz... Przepraszam.-By następnie trochę mocniejszym głosem przemówić- Wasza wysokość, arcymagu, szanowna pani. Przychodzę zrelacjonować to co widziałem. Wieści doniesione przez Tyhara są prawdziwe. O ile orkowa armia nie wycofała się, to jest pozbawiona magicznego wsparcia.
-Możesz odejść szanowny mistrzu.-Krótko odpowiedział Olidrin

Wciąż przestraszony i speszony człowiek wyszedł z sali jak najszybciej. Gdy zamknęły się za nim drzwi stary mag nie mogąc wytrzymać z gniewem w głosie przemówił.
-Mistrzu!? On w jego wieku? Jak człowiek mający nie więcej niż dwadzieścia pięć lat może być zwierzchnikiem jednej z szkół magii? Tu nie chodzi o potęgę magiczną, tylko o doświadczenie życiowe, a ono przychodzi tylko i wyłącznie z wiekiem.
-Kogo miałem mianować na to stanowisko? Jeden na dziesięć tysięcy ludzi ma dar magii, po ostatniej wojnie została nas ledwie garstka. A ilu magów piątego stopnia przeżyło? Wiem o pięciu, w tym on i my dwaj.
-Zdziwiłbyś się młody człowieku...
-Panowie o czym wy mówicie?-Głos króla przerwał wszelką dyskusje.- Jestem władcą od niedawna więc nie wiem kto to jest mag piątego stopnia. Przez całe moje życie mag to było potencjalne zagrożenie niezależnie od jego mocy.
-Jako aktualny arcymag wyjaśnię. Proces szkolenia czarodzieja jest podzielony na pięć etapów, między każdym jest egzamin. Człowiek który przeszedł podstawowe szkolenie będzie magiem pierwszego stopnia, czyli wciąż będzie uczniem. Pełnoprawnym magiem jest mag trzeciego stopnia. By dać wgląd na nasze możliwości lord Tyhar przed wojną był magiem trzeciego stopnia, jednak jego ostatnie czyny wskazują na rozwój jego zdolności. Teraz byłby magiem czwartego stopnia...
-Dobrze czarodzieju, niezagłębiając się w to zagadnienie. Orkowie są wystawieni na cios, nie mają jak się obronić.
-Tak, ale..
-Ale nie mamy dość ludzi by ich zniszczyć. Więc Olidrinie, ilu magów i którego stopnia musielibyśmy mieć?
-Przypuszczam, że koło pięciu.- Baltazar odpowiedział na pytanie nim jego uczeń zdążył.
-Więc w czym problem. Powiedziałeś, że znasz pięciu takowych magów.
Olidrin głęboko westchnął niem odpowiedział.
-Konkretnie znam pięciu ludzi o talencie dość silnym by zyskać tytuł arcymaga. Jednak dość umiejętności mają tylko dwaj. Ja i Baltazar.
-Jesteś młody a oko masz gorsze od mojego starego. Nie tak łatwo pozbyć się maga, i większość mistrzów przeżyła. Są dość dziwni ale są. Tamte pokryte mchem kamienie przy wejściu to stary mistrz ziemi, gdzieś za oknem lata mistrz powietrza myślący, że jest ptakiem. A w tamtej beczce z wodą chowa się mistrz żywioły wody. Także zapomniałeś o dwójce może nawet trójce mających potencjał zostać czarodziejami szóstego stopnia.
-O czym ty mówisz? Od setek lat nie urodził się nikt mogący nauczyć się władania wszystkimi żywiołami na raz, nie mówiąc o łączeniu ich w wysoką magie.
-Ty masz dość talentu, choć nie było czasu by przekazać ci dość wiedzy może kiedyś. Sawin dzięki łasce boskiej nad nim ciążącej oraz może, choć trudno mi w to uwierzyć, Klindor na tej samej zasadzie co Sawin. Choć ponoć krasnoludy nie potrafią używać magii, to od każdej reguły są wyjątki.
Olidrin zamilkł z otworzonymi ustami nie mogą wydać żadnego dźwięku. Niezważając na to stary mag wstał i wyszedł na środek pomieszczenia.
-Bracia magowie! Jesteśmy reprezentami najstarszej znanej ludziom magii. Cywilizowanej magii, więc odrzućcie swe szaleńcze ukrycia i przyjdźcie do starego przyjaciela.
Pierwszy zareagował mur pokazując wpierw parę oczu by w odgłosie przypominającym lawinę wyrzucić z siebie ubranego w ciemną zieleń porośniętego mchem starca. Beczka przewróciła się wylewając wodę na całą podłogę. Krople powoli zbierały się w jednym miejscu by oddać zarys człowieka który wstał z ziemi, jak i jego poprzednika dotknął go czas. Intrygowały jego oczy, nie przypominały oczu żadnego stworzenia, były niczym więcej jak kolami wypełnionymi falującą morską wodą. Ostatni pojawił się ubrany w szarość mistrz powietrza, zmaterializował się w pomieszczeniu pokazując swoją porośniętą ptasim pierzem skórę.
-Wezwałeś nas...-Przemówił mag wody głosem przypominającym szum morskich fal.
-Dlaczego?-Zapytał się inny mówiący tonem wichru podczas burzy.
-Wiem jak pokonać orków. Kiedy wy zatraciliście się w badaniu sztuk czarnoksięskich ja czekałem i teraz czas zakończyć czekanie. Orkowie są pozbawieni magicznego wsparcia są wrażliwi na atak, jednak by zniszczyć całą armie potrzebuje dość mocy którą można ukierunkować. Wy ją macie.
-Kto przeprowadzi rytuał?-Rozległ się dźwięk pośród odgłosu spadających kamieni.
-Wasz stan dowodzi waszego braku rozsądku, kierując się wytycznymi wasze ciała nie mogły by być wystawione na tak chaotyczny przepływ magii by dokonać takich zmian.
-Staliśmy się jednością z żywiołami świata. Dołącz do nas, niech pochłonie cię płomień twego ducha.
-Nie. Dlatego żaden z was. Olidrin nie ma dość doświadczenia, oraz nie mogę ryzykować jego śmierci, także żaden z obecnych mistrzów go nie ma. To będę ja.
Wynaturzeńcy zbliżyli się do siebie i wspólnie ich głosy zlały się w normalny głos ludzkiego staruszka.
-Zgadzamy się. Jednak mamy warunek.
-Jaki?
-Chcemy stać się jednością z magią, prawdziwą magią będącą połączeniem czterech jej aspektów. Ty Baltazarze jesteś czwarty. Dołącz do nas.
-To szaleństwo! Mistrzu! Stracisz swoją osobowość, przestaniesz istnieć nie tylko twe ciało ale i duch!
Stary mag stał z zamkniętymi oczami. Po wydającej mu się wiecznością chwili zlany zimnym potem przemówił grobowym głosem.

-Jeżeli taki jest wasza cena w zamian za pomoc to zgadzam się.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 08-05-2009, 20:40   #78
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Wszyscy magowie zebrali się w komnacie na szczycie wieży. Było to kamienne pomieszczenie, w którym znajdował się tylko okrąg nakreślony przez samego mistrza Baltazara. Czarodzieje przygotowywali się do ostatecznego rytuału, który zmiecie z powierzchni ziemi carski zamek w stolicy państwa orków, a tym samy rozwiąże problem z zielonoskórymi przeciwnikami.
- Żegnaj ogniomistrzu Baltazarze. Ja jako król przyrzekam ci, że uczynię wszystko by bohaterski czyn magów nigdy nie został zapomniany. A Olidrin, który zostanie Wielkim Mistrzem Magii na pewno postara się o nowych uczniów by magia nie wyginęła. – Przemówił koronowany już Król Artur.
Wraz z nim na ostatnie pożegnanie z magami przybyli Sawin i Klindor, ale obaj milczeli zatkani smutkiem i podziwem dla ludzi, którzy zdecydowali poświęcić swój żywot dla innych.
- Żegnaj królu. Wierze, że będziesz władać tą krainą mądrze i pod twoim berłem prości ludzie nigdy nie będą narzekać. Idźcie już. Za chwilę zaczniemy rytuał, łącząc się z wiatrami magii po wszeczasy. – Sapnął Baltazar.


Cała piątka zebrała się wokół magicznego kręgu. Wszyscy ubrani w najbardziej odświętne szaty, jakie mogli przywdziać. Stanęli przed liniami wytyczonymi złotym pyłem tak by ich nie zmazać, ale stać najbliżej nich jak to było możliwe. Ogniomistrz Baltazar skinieniem głowy dał pozostałym znak do rozpoczęcia rytuału. Wziął opasłą, skórzaną księgę i otworzył ją na stronie z zaklęciem. hydromistrz, aeromistrz i geomistrz zrobili to samo.
Baltazar zaczął odśpiewywać kolejne wersy czaru, intonując go głośno i wyraźnie po każdej linijce robiąc wyraźną przerwę, a reszta powtarzała za nim. Głos mistrzów rozchodził się po komnacie przyczyniając się do powstania złowieszczego nastroju.
- Meledictum apois Baltazar magicum distruzione! – Recytował ogniomistrz, a reszta powtórzyła, następnie każdy wygłaszał swoją kwestie.
Hydromistrz: Invia il nostro sacrificio delle acque
Aeromistrz: Invia il nostro sacrificio di vento
Geomistrz: Invia il nostro sacrificio della terra
Ogniomistrz: e il fuoco
Każdy z magów został otoczony magiczną poświatą. Ziemia pod stopami zaczęła trząść się. Z oddali można było usłyszeć krzyki ludzi, którzy byli przerażeni wizją trzęsienia ziemi. Poświaty wokół magów zaczęły spajać się ze sobą otaczając okrąg i czarodziei magiczną barierą. Każdy z uczestników rytuału czuł w sobie wielką, niszczycielską moc. Moc która napierała na ciała coraz mocniej i mocniej. Aż w końcu magiczna energia została wypuszczona na zewnątrz. Wraz z poświatami wystrzeliła w górę by rozerwać na strzępy dach. Wielka kolumna mocy mknęła po niebie w stronę orków, którzy mieli wybrać nowego cara.

W komnacie rytuału jeszcze przez chwilę nad magicznym kręgiem stało pięć postaci. Jednak gdy zaklęcie zostało rzucone stała się rzecz niebywała. Ciała magów padły na ziemie zamieniając się w złoty pył taki jak w okręgu. Ale duszę mistrzów połączyły się na zawsze z mistycznymi mocami.
 
Lotar jest offline  
Stary 18-05-2009, 19:16   #79
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Coś się działo, czuł gromadzącą się w okolicy magię, czyżby mu uwierzyli?
Kroki sporej grupy ludzi odbijały się echem od mokrych i porośniętych ścian lochu. Wychudzona postać nazywająca się niegdyś lordem Tyharem wstała i podeszła do kraty.
Może mnie ułaskawią? Albo choć dadzą kromkę chleba?
Z drugiej strony słyszał znajomy odgłos kroków więziennego strażnika.


Kilku uzbrojonych ludzi stało pod jego celą, w mroku nie mógł dostrzec ich twarzy, nic nie mówili. Jeden z nich skrywający swe oblicze pod ciężką czarną szatą przemówił gdy strażnik podszedł do nich.
-Zabieramy więźnia na przesłuchanie.-Głos był pozbawiony wyrazu, emocji. Nic nie pozwalało go zidentyfikować.
Serce podeszło mu do gardła. Wiedział czym jest przesłuchanie, tyle razy był na nim obecny. Źrenice rozszerzyły się ponad wszelką naturalną możliwość.
-Ufam, że panowie mają stosowny dokument.
-Oczywiście.
Zakapturzony skinął głową. Korytarz wypełnił metaliczny dźwięk dobywanej broni. Strażnik odskoczył i wyciągnął swój miecz. Ostrze napastnika przecięło powietrze. Śmierć przyszła błyskawicznie. Bez refleksji zerwał z niedowierzającego w własną śmierć ciała klucze do celi.
Drzwi się otworzyły do środka wszedł zakapturzony i kazał je za sobą zamknąć. Wyciągnął dłoń, wyszeptał parę słów, poskręcane kraty uderzyły w przeciwległą ścianę.
-Witaj mistrzu. Szkoda nam cię łapać podczas próby ucieczki, ale cóż...
Urwał ściągając kaptur. Wynaturzenie człowieczeństwa. Twarz tak zdeformowana, że nie dało się precyzyjnie umiejscowić oczu, nosa i ust. Całość pokryta ropnymi naroślami. Tyhar cofnął się w kąt odrażony widokiem swego ucznia, tego co potrafi z człowiekiem praktykowanie magi czarowników. Dzięki niemu zmienił strony konfliktu.
-Choć i tak dziwie się, że udało ci się złamać zaklęcia na twych kajdanach. Jednak to już nie ma znaczenia.
Cios w tył głowy pozbawił go przytomności.


Obudził się, ruszył rękami jednak te ani drgnęły. Rozejrzał się. Był przykuty do krzesła, z tymi durnymi kajdanami na rękach. Skoncentrował wolę. Ból przeszył jego ramiona. Wszedł jego były uczeń wraz z swoimi pomocnikami. Poznał wszystkich, byli skuteczni, bardzo skuteczni. Od każdego wyciągali przyznanie się do winy.
-Może masz jakieś pytania nim zaczniemy?
-Król was tu przysłał?
-Artur? Nie ośmieszaj się. Dobry władca nie uciekłby się do naszych metod.
-Baltazar?
-Nie żyje. Jego uczeń też nas nie przysłał, nawet nie wie o tym co się tu dzieje. Jednak wszystko jest zgodnie z prawem.-Coś w rodzaju uśmiechu pojawiło się na twarzy tego czegoś.- Mówiąc krótko wiesz o nas za dużo. Dlatego przyznasz się o wszystkich zbrodni, oraz poprosisz o śmierć przez powieszenie. Wiesz co będziemy robić, tak będzie łatwiej dla wszystkich.
Oczy gorączkowo przeczesywały pomieszczenie w poszukiwaniu czegoś co go uratuje. Strach napędzał determinacje, przebił się przez krępujące go zaklęcie. Kajdany zatrzeszczały.
Zadany stalową rękawicą cios w twarz przerwał koncentracje.
-Nie próbuj tego więcej.
-Przyznam się do wszystkiego!-Chciał wykrzyczeć, jednak zdołał tylko wycharczeć.
-Oszukujesz mnie mistrzu. My chcemy SZCZEREGO wyznania. A uwierz mi będzie szczere. Od czego zwykliśmy zaczynać. Od paznokci mam racje? Łatwo wyrwać a jaką atmosferę prawdomówności wprowadzają. I to na samym początku.
Tyhar szaleńczo rzucał się w krześle.
-Wiesz jak to będzie wyglądać. Choć nie wiesz o moich postępach. Z dumą informuje cię, że opracowałem zaklęcia które są niezrównane w zadawaniu bólu, ale to zostawmy na koniec.
-Arcymag Olidrin jest moim zwierzchnikiem i to on powinien mnie sądzić!
-Więc on wydawał ci polecenia? Może go też przepytamy, gdy wszystko nam powiesz. Nie martw się zajmiemy się nim, w naszej świętej misji nadanej nam przez ciebie. Lecz teraz powiedz nam, kto wie o nas?
-Nikt.
-Kto?
-Nikt, przysięgam.- Mag niemal płakał z strachu.
-Uważam, że kłamiesz. Mistrzu, zaczynajcie.
Skinął głową na jednego z osiłków. Proces rozpoczął się.


-Arcymagu. Gdzie jest lord Tyhar?
-Wasza wysokość wybaczy, ale nie wiem. Próbował uciec z więzienia, jednak został schwytany i zabrany na przesłuchanie. Jednak gdzie dokładnie to nie wiem. Na pewno jest to gdzieś odnotowane.
-Nie wydaje ci się to dziwne? Kajdany miały tłumić magie, a jednak kraty zostały zniszczone zaklęciem.
-Możliwe. Nie zwróciłem na to uwagi od czasu ofiary Baltazara nie mogę się skupić. Jednak sprawdzę to. Niedługo powianiem wrócić.
-Uważaj na siebie coś tu jest nie tak. Weź z sobą kilku strażników.
Czarodziej roześmiał się odchodząc.
-Straż ma ciebie pilnować, ja sam sobie poradzę. Nawet gdyby założyli mi kajdany Tyhara, to sam je stworzyłem i potrafię je otworzyć beż żadnych problemów.
Król patrzył jak odchodzi. Coś mu tutaj nie pasowało. Jednak jeżeli stwierdził, że sobie poradzi to chyba wie co mówił. W końcu został uznany przez Baltazara za najpotężniejszego maga swych czasów. Ale poczucie niepokoju nie mogło go opuścić.
-Panie, czas przygotować się na spotkanie z władcami innych królestw.
-Tak, tak już idę.
Rozmyślania musiały zostać przerwane. Polityka. Westchnął ciężko i ruszył przygotować się. Orkowie byli pokonanie, teraz tylko doprowadzić do przywrócenia statusu z przed wojny.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 25-05-2009, 20:29   #80
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Orcza Strona Medalu

- A więc musimy wybrać nowego cara. – Głos Najwyższego Szamana zabrzmiał w sali tronowej.
Wokół okrągłego, kamiennego stołu zebrała się całe grono osób, które w Caracie Orków znaczyły wiele. Wśród szlachetnie urodzonych, kapłanów Gorgara, szamanów był też główny zwierzchnik wojsk Caratu – Generał Horsh. Wysoki na 2 metry, silnie umięśniony, opancerzony w ciężką, czarną zbroję płytową.
Okuta w stał pięść trzasnęła w kamienny stół. Generał musiał zwrócić uwagę zgromadzonych na jego osobę.
- Bracia z Zielonej Krainy! Przybyliśmy tutaj by wybrać nowego władcę spośród najznamienitszych orków. Rad jestem, że jesteśmy tutaj w tak znamienitym gronie.
Kiedy Horsh miał już za sobą przymusowe uprzejmości mógł przejść do sedna.
- Wybierzcie mnie, a poprowadzę naszą armię do zwycięstwa nad ludźmi. Za mojego panowania ci, którzy wyrwali się z naszej niewoli będą żyć jeszcze gorzej niż za rządów Tagursha. Wybierzcie mnie a czaszek, człeczyn wystarczy żeby wybrukować cały Szary Trakt.
Generał poczekał chwilę by do słuchających dotarła groza i terror, jakie zawarł w swoich słowach. Podniósł teatralnie głowę by przybrać pozę wodza. Przy okazji zobaczył piękne błękitne niebo, lekko przysłonięte białymi obłoczkami. Jednak nagle zauważył inny, wyróżniający się na tle nieba kolor niebieskiego. Był to raczej granatowy. Granatowy promień. Zanim zdążył rozdziawić pysk i wskazać palcem na niebie, a towarzystwo zebrane w sali mogło jakoś zareagować promień zmienił się. Jakieś dwadzieścia metrów od zamku zatrzymał się i przeformował w kulę. Wielką i zmieniającą kolory kulę.
W komnacie zapanowało poruszenie. Wszystkie osoby zaczęły bacznie przyglądać się magicznemu zjawisku. Horsh miał już zapytać się Najwyższego Szamana, co o tym sądzi, ale kula znowu zadziwiła. W jednej chwili wydawało się, że zajęła się ogniem, który sama wytworzyła i spłonęła. Przemieniła się w małe słońce, którego oślepiające płomienie oświetliły całe miasto. Ze słońca zaczęły wyskakiwać jak iskry z ogniska mniejsze ogniste kule i zmierzały prosto w zamek. Generał obserwował jedną z kul, ta opadła na dół tak, że Horsh nie mógł ją znaleźć. Na pytanie, co się z nią stało odpowiedział mu wielki huk. Podłoga i ściany zaczęły drżeć jakby nastąpiło trzęsienie ziemi. Zjawisko było na tyle silne żeby przepołowić kamienny stół! Wieża zaczęła się niebezpiecznie chwiać to w lewo, to w prawo. Orkowie szybko zaczęli uciekać z pomieszczenia, próbując otworzyć zamknięte na czas wyborów drzwi. Horsh zdążył zobaczyć kontem oka, iż jedna z wielu kul ognia kieruje się w stronę okna, przez które jeszcze przed chwilą obserwowali rozwój zdarzeń. Generałowi nie pozostało inne rozwiązanie jak skorzystać z szybszego sposobu wydostanie się z kamiennej pułapki. Rozejrzał się i zobaczył drugie okno. Szybko zerwał się do biegu. Szarżował jak mógłby tylko dobiec do przeklętego okna. Gdy był już blisko rzucił się niczym drapieżny kot. Już znalazł się poza wieżą lecąc w dół z zawrotną szybkością. Wiatr kuł go w oczy, a adrenalina w krwi szalała jak nigdy. Spojrzał w dół by zobaczyć rząd porcelanowych dachówek jakiejś stajni czy kuźni. Nadstawił lewe ramie by okuta w pancerz część jego ciała przyjęła impet uderzenia. Gruchnął o dach, łamiąc kilka dachówek. Leżał może przez chwilę, ale dla niego była to wieczność. Nie chciało mu się wstawać, lecz wiedział, co go czeka, gdy zostanie i poleniuchuje sobie dalej.
- Dalej! Dasz radę! – Krzyknął podnosząc się, a ostatnie słowa były przepełnione bólem. Poczuł wówczas skutki upadku. Ramie stłuczone czy złamane nie miało to wielkiego znaczenia. Ważne, że czuł ból, kiedy próbował cokolwiek zrobić. Przypomniał sobie o orkach, których zostawił w wieży. W tej chwili usłyszał więcej uderzeń podobnych do wcześniejszego. Wieże trawił ogień, wszystko, co było w zasięgu jego wzroku zostało lub zaraz zostanie trafione przez kulę i spłonię. Horsh zobaczył jak poszczególne cegiełki zaczynają wyślizgiwać się z konstrukcji wieży, a ona chwieje się niczym stare drzewo. I to w jego stronę. Poderwał się raz jeszcze i zeskoczył z dachu na wybrukowany dziedziniec zamkowy. Chwilę potem usłyszał wielkie TRACH i kilka ceramicznych dachówek oraz glinianych cegiełek spadło mu na łeb. Horsh czuł, że trochę zaszumiało mu w głowie, ale teraz miał większe problemy na głowie niż kilka pustaków.
- Zemszczę się na tych głupich ludziach. To oni to zrobili! – Wybałuszył kły na wierzch warcząc ze wściekłości.
Biegnąc przez spalone uliczki i zdewastowane domy rozmyślał na ile sposobów można zabić przeklętego Króla Artura aż dotarł do nienaruszonej chaty. Kopniakiem wyważył drewniane drzwi i począł krzyczeć:
- Toora! Toora kurwa gdzie jesteś?
Z głębi ciemnej komnaty odpowiedział mu piskliwy głos w którym można było wyczuć zmęczenie :
- Co chcesz Horsh? Straciłam sporo mocy by moje pole wytrzymało taki nawał energii.
- Ale musisz mnie przenieść do kraju ludzi, blisko Króla Artura bym mógł ukatrupić tego człeka.
- Wiesz, że Tyhar dostał się do niewoli?
- Co mnie obchodzi ten człek? – Sapnął, Horsh zniecierpliwiony.
- Zabił cara dzięki czemu ty możesz zostać władcą.
- Nie jestem mu nic dłużny!
- Uwolnij go a nie będziesz tam musiał iść na piechotę!
Horsh musiał zgodzić się na taki obrót sprawy. Postanowił pomóc Tyharowi więc syknął przez zęby:
- Zgoda!
Jeden pstryk palcami i Generał ujrzał szare mury lochu. Gdzieś w oddali usłyszał krzyki człowieka…
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 25-05-2009 o 22:19.
Lotar jest offline  
Zamknięty Temat



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172