Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2009, 23:29   #45
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Młodszy barman tylko spojrzał spode łba na Gustava, nie przerywając czyszczenia kufla ( a jakże!). Początkowo słuchał ze znużeniem, jednak kiedy wojownik wspomniał o „przedniej zupie” nie wytrzymał i parsknął śmiechem, szybko zakrywając twarz szmatką i wycierając pot z czoła. Rzeczywiście w lokalu, a zwłaszcza przy kontuarze, było wyjątkowo gorąco. Na koniec podparł się rękoma pod boki i odpowiedział ironicznie:
- Wybacz o wielmożny wojaku ale tu jest tylko gospoda. Mamy jedzenie i picia oraz dewizę. Jedz, pij i jak możesz to spierdalaj! – na chwilę odwrócił się i krzyknął jakieś kobiece nazwisko. Nie zwracając na Ciebie uwagi, wrócił do swojego niekończącego się czyszczenia kufla.
Gdy Martin ruszył zamawiać poczęstunek dla reszty, jego ciekawość znowu nad nim zatriumfowała. Spróbował podsłuchać o czym dyskutują ludzie w rogu. Nie udało mu się jednak usłyszeć niczego, ponieważ dwóch facetów w skórzniach natychmiast ruszyło w jego stronę i stanęło w strategicznym miejscu. Bez ominięcia ich, nie dało rady niczego usłyszeć. Po przyjrzeniu się czarodziej zauważył, że obaj mają szpady i po dwa egzemplarze pistoletów. Niezłe wyposażenie jak na taki lokal. Martin zrezygnował i ruszył do karczmarza. Tym razem nie był on aż taki ironiczny, najwyraźniej życzenie pobłogosławienia przez bogów nastawiło go trochę przyjaźniej. Nie powstrzymał się jednak nad kolejnym parsknięciem na temat zapachu strawy. Odwrócił się gniewnie i krzyknął potężnie wcześniejsze imię. Z drzwi za kontuarem wysunęła się kobiet,a w pośpiechu zapinając jeszcze fartuch. Można było by ją uznać za ładną, ba nawet bardzo ładną… po kilkunastu kuflach krasnoludzkiego piwa. Baba miała okropny wyraz twarzy i brakowało jej kilkunastu zębów. Włosy miała nie uczesane, a jej krzywy chód świadczył o krzywych nogach. Wyglądała gdzieś na czterdzieści lat, ale po sposobie jej mowy i wigorze dalibyście jej około trzydziestu. Przyjęła wszystkie zamówienia i poprosiła żeby poczekać.
Scharm już siedział popijając powoli piwo i rozglądał się. Po kilkunastu minutach w waszą stronę podeszła kobieta z dwoma tacami wyłożonymi potrawami.
- Niestety udźca dzika nie było, ale mamy nóżkę kurczaka z kartoflami, proszę bardzo.
Przyjrzeliście się potrawom. Nic nie zapowiadało nadchodzącej klęski. Chyba tylko Meusmann nie spodziewał się jakiś kulinarnych cudów. Zupa smakowała właściwie jak woda do której wrzucona jakieś warzywa i podgrzano. Bochenkiem chleba wkrótce będzie można walczyć, ale jest w miarę zjadliwy. Pieczyste to też za dużo powiedziane. Mnóstwo skóry i tłuszczu i mało mięsa. Podsumowując jedyne co było naprawdę dobrze to nóżka kurczaka, którą nawet elf by się nie najadł oraz piwo. Nie był to jednak smak słynnego ciemnego piwa krasnoludzkiego, ale i tak nie było tak źle.

Dookoła wrzały rozmowy, transakcje i gry hazardowe: kości oraz karty. Wśród grupy w rogu rozgorzała dosyć ostra i gorąca dyskusja, ponieważ słyszeliście ich podniesione głosy i uderzenia w stół. Nie mogliście jednak rozpoznać słów. W gospodzie panował względny spokój i nikt nie przeszkadzał wam w prowadzeniu rozmów i uzupełnianiu sił. W pewnym momencie stolik, przy którym grano w karty przewrócił się, a jeden z grających złapał drugiego za rękę i wyciągnął z rękawa kartę. Z okrzykiem „oszust” wyszarpnął miecz i przyłożył mu do gardła. Rozległo się głośne uderzenie od strony kontuaru. Wszyscy spojrzeliście w tamtą stronę. W szeroko otwartych drzwiach stał, tak się wam wydawało, właściciel gospody z potężną rusznicą w dłoniach. Wszystko ucichło i w powietrzu można było wyczuć oczekiwanie, na nieodwracalne.
- Znacie zasady panowie. Wszelkie spory załatwiamy na zewnątrz. Wypierdalajcie zatem albo posmakujecie mojego ołowiu! – krzyknął. Pierwszy raz widzieliście, żeby argumenty karczmarza tak podziałały. Sprawcy zamieszania potulnie wyszli na zewnątrz żeby rozwiązać swoje sprawy, a w środku wszystko wróciło do normy. Jesteście pewni, że wcześniej stało się podobnie.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline