Problem leżał w tym, że nie była głodna. Jak rzadko. Naprawdę nie chciało jej się jeść. Wypiła dwa łyki z miski, przegryzła rozmoczonym sucharem i resztę oddała Volcie. Przynajmniej ta była zadowolona. Chiara poszła nad strumień omyć stopy. Wytarła je i zawiązała porządnie buty, które już nie pamiętały wczorajszej kąpieli. Pojawiła się z powrotem przy ognisku, zaplatając warkocz, kiedy Sir William kończył mówić. - Terenu nie znamy, e' vero to prawda. Ale wydawało mi się, że jeszcze nie dotarliśmy do ostatniej wiadomej lokalizacji zaginionego. Nie widzę przeszkód, aby dalej prowadzić nasze poszukiwania. - odrzuciła gruby kasztanowy warkocz do tyłu i szybko zwinęła bandaż przed chwilą zdjęty z głowy. - I tak kiedyś musielibyśmy iść pieszo. - wzruszyła ramionami.
Westchnęła. Nie, nie tak powinna powiedzieć.
- Chodzi mi o to, abyśmy określili kierunek ku ostatniej lokalizacji Livingstone'a i biorąc to, czego potrzebujemy ruszyli w tamtym kierunku. - Machnęła ręką. - Dobrze, tutaj - wskazała palcem na czoło - brzmiało to mądrzej. Już się nie odzywam.
Uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać gary po śniadaniu.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein |