Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2009, 11:34   #5
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Jadąc do miasta Mesto zastanawiał się nad tym, czy nie ukryć ich jeńca pod jakimś kocem, czy płachtą, tak aby po pierwsze nie zwracać uwagi na fakt, że to oni go przywieźli, a po drugie to jeśli ktoś chciałby podszywać się pod tego pajaca to lepiej, aby Ogniste Noże nie wiedziały, ze ktoś wwiózł go do miasta związanego i zawiózł do siedziby straży. Uznał jednak, że tym razem niech reszta wykaże się sprytem.

Do miasta wjechał, ubrany w białą lnianą koszulę, na niej miał ciemno zieloną pelerynę, miał także miękkie skórzane spodnie w odcieniach ciemnej zielni, buty jeździeckie i brązowe rękawice. Przy boku miał rapier, a na plecach skórzany plecak. Wielu mieszczan odwracało za nim głowy, wszak niecodziennie mogli widywać takiego człowieka. de'Estevaro mierzył około 190 centymetrów wzrostu, był zbudowany wręcz pomnikowo, nie był może jakimś olbrzymem, ale miał wszystkie mięśnie na swoim miejscu.Jego ciemna karnacja i błękitne oczy, zawróciły w głowie nie jednej już kobiecie. Twarz miał szlachecką, wprost idealną do bicia na monetach, jak czasem odważali się zażartować zazdrośni, mówili o nim, że jest za przystojny na awanturnika. Nosił długie czarne lekko kręcone włosy, i delikatny zarost, precyzyjnie przycinany. Ci co go znali, wiedzieli, że posturę zawdzięcza długim latom na statku, a twarz swemu pochodzeniu, o którym mówił mało, wręcz bardzo mało.

Kiedy wjechali, do miasta i do garnizonu straży, a reszta powiedział już swoje, uznał że to duży błąd z jego strony, że pozwolił im działać zamiast samemu przejąć dowodzenie. Gdy jeszcze mówił Gordron, Mesto naciągnął kaptur płaszcza na głowę, a kiedy wszyscy skończyli mówić, sam dodał ściszonym głosem.
- Jak bardzo ufasz swoim ludziom? Moi towarzysze, jak się właśnie okazało nie grzeszą rozumem, i na środku ulicy w mieście, na siedzibę które obrały sobie Ogniste ostrza, chwalą się, że pojmali jednego z nich. Wejdźmy do środka, porozmawiamy o pieniądzach, i tam też sprawdzisz kogo przywieźliśmy. - Zrobił przerwę, a następnie lekko zeskoczył z konia, podał wodze jednemu ze strażników mówiąc - To cenny koń, więc go pilnuj. - Do drugiego natomiast powiedział - Załatw kogoś kto zabierze do środka tego pajaca z wozu. - Ponownie odwrócił się do dowódcy, ruszając do wejścia do strażnicy. - Prowadź. - Wszystko mówił, tonem nie tyle nawykłym do wydawania rozkazów, co do tego, że rozkazy które wydają będą wykonane bez chwili wahania. To efekt, bycia prawą ręką i jednocześnie przybranym synem kapitana pirackiego statku.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 15-04-2009 o 19:12.
deMaus jest offline