Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2009, 16:51   #148
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Paciorki. Paciorki przeżyć Michała Kiełczyka grzechotały jak kości na srebrnej żyłce jego życia, kiedy niewidzialne dłonie jego awatara złączyły jego końce. Stało się.

***
Pot lał się strugami po twarzy Michała, narastał wielkimi plamami pod jego pachami. Czekolada z batonu poplamiła mu ręce.



Słońce paliło niemiłosiernie, jakby za cel obrało sobie Michała, na patelni klasztornego dziedzińca. Chłodne mury kusiły.

Du bist mir...


Szept. Z murów? Z wnętrza własnej, rozpalonej głowy?

Ich bin dir

Szelest sukni. I pisk zawiasów.

Michał odwrócił się pomału. Drzwi, które przed chwilą przekroczył, wypełniała mgła. Przełknął ślinę i wszedł w nią. Wyszedł w tym samym miejscu. Zaschło mu w ustach. Drżącymi palcami wydobył komórkę. Brak sieci. To samo z laptopem.

- Ha.. halo?

Jego własny głos zadźwięczał obco w wilgotnych, wiekowych murach.

- Du bist mir, ich bin dir - kobiecy głos, targany szlochem.

Terese. Mam ducha - zrozumiał Michał. - I co z nim, cholera jasna, zrobię?

- Ekhm... Fraulein Terese?

Cisza. Szepty. Kroki. Męskie kroki, gdzieś na piętrze, szybkie i zdecydowane, stukot kobiecych obcasów i tupot szybkich kroków dzieci.

- Hier! - nieśmiałe, przywołujące.

Własne ciało nigdy nie chciało słuchać Michała. Teraz też nogi plątały mu się żałośnie, wysiłek dobywał z piersi rzężący oddech. Klasztor był pusty, wypełniał go tylko odgłos nierzeczywistych kroków i równie nierzeczywisty płacz.


Obejmowała dłońmi kolana, ciemne włosy zakrywały twarz, jej ramionami wstrząsał szloch. Michał nigdy nie radził sobie z kobietami, i teraz też nie za bardzo wiedział, co ma zrobić. Postąpił krok w kierunku kobiety, układał już w myślach słowa pocieszenia, kiedy brutalnie szarpnięto go za ramię.


- Głupcze! Uciekaj! Uciekaj! - mężczyzna w staromodnym garniturze zionął mu w twarz dobrym tytoniem i zepsutą krwią. Pchnął go silnie.

Michał zmusił oporne nogi do biegu. Ale zanim wypadł z podcienia, zdążył się odwrócić i zobaczyć, jak Terese podniosła twarz.


- Du bist mir - ścigał go jej rozedrgany głos.
- A wal się, zdziro - zdążył wydyszeć Michał, zanim potknął się i padł w głównym holu na twarz. Kiedy się podniósł, otaczali go szczelnie kręgiem. Odziani w staromodne ubiory, fraki i suknie, niektórzy w kaftanach bezpieczeństwa, z ogolonymi głowami. Patrzyli z głodem w oczach. Mężczyzna, który go ostrzegł, ukrył twarz za rękawem marynarki. Jakby nie chciał patrzeć. Michał drżącymi dłońmi wydobył laptop, wdusił guzik.

- Szybciej, szybciej - nigdy nie otwierał się tak długo.

Suchość w ustach, szaleńcze bicie serca. Kroki na piętrze, powolne. Jakby drapieżnik podchodził ofiarę.

Ekran zamigotał, ale zamiast znajomego pulpitu przedstawiał wnętrze holu. Tuż pod schodami ciemną plamą odznaczał się awatar Michała. Wyciągnął rękę.

- Jeśli to cokolwiek dla ciebie znaczy, przykro mi.

- Nie! Powstrzymać go! - dobiegło z góry po niemiecku.

Pierwsza skoczyła Terese, ale jej dłonie z piskiem paznokci ześlizgnęły się tuż obok twarzy Michała jak po szkle. Michał wrzasnął, ale z jego gardła nie wydobył się żaden głos. Chciał wklepać komendę, ale dłonie go nie posłuchały. Leżał. Serce z wysiłkiem uderzyło po raz ostatni.


To już? To teraz? Jak szybko. Jak głupio...

***
Halinka Głodniok wydobyła z szuflady zdjęcie i uśmiechnęła się do niego umalowanymi błyszczykiem ustami. Michał wiedział, że zdjęcie przedstawia jego. I miał ochotę wyć jak pies nad straconymi bezpowrotnie szansami.

- Jeszcze tu jesteś? - warknął do awatara. Rozjuszony. I bezradny.
Awatar skinął głową.
- Dopóki nie odejdziesz.
- Co tam było?
- Orcus. Miejsce duchów. Zło rosło latami, a teraz wybuchnie.
- Wiedziałeś, że zginę, skurwysynu!
- Tak - przyznał spokojnie awatar. - Ale nie bezowocnie. Twoje życie było bezcelowe. Dopiero twoja śmierć miała jakąkolwiek wartość. Teraz inni będą mieli szansę. Powiedz jej.
- Ona mnie nie słyszy!
- Za słabo się starasz. Jak zwykle.
Michał próbował wdusić klawisze klawiatury, ale niematerialne palce przechodziły przez nią na wylot.
Halinka z uśmiechem kota gładziła zdjęcie. Wyciągnęła z kieszeni spodni błyszczyk i wolno przejechała szpatułką po ustach.
- Hala! - ryknął Michał i struchlał.
Zdjęcie wypadło z drobnej dłoni dziewczyny, opadło na podłogę, gdzie upuszczona szpatułka poznaczyła je krwawymi plamami. Hala skamieniała.
- O kurwa.
Szarpnęła kołami wózka, przysunęła się bliżej biurka, jej palce zatańczyły po klawiaturze.
Odchodzący Michał widział jeszcze rozwijające się w wirtualnej przestrzeni elektryczne skrzydła. Słyszał jej głos, wołający jego imię, ale stamtąd, dokąd szedł, nie mogła go już przywołać.

***
- Spotkacie się.
- E?
- Powiedziałem, że się spotkacie. Jaki sens miałoby cokolwiek, co ludzie robią w życiu, gdyby tych, których kochają, tracili na zawsze?
- Nie wiem, nie jestem, kurwa, myślicielem. Słuchaj...
- Zawsze słucham.
- Możesz zrobić tak, żebym wrócił. Żywy?
- Odrodził się? To się zdarza. Ale nie poznasz jej. Do tego trzeba silnej woli, a tobie zawsze jej brakowało.
- Mimo wszystko zaryzykuję.
- Jak chcesz.
- Chcę. Ona mnie pozna.

 
Asenat jest offline