Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2009, 21:38   #48
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
"Ach tak... uroki północy" - pomyślał, wspominając zachowanie młodszego barmana i dzieciaka z ulicy. Nie miał zamiaru psuć sobie jednak tym dobrego humoru. W życiu spotkał już wielu mieszkańców północnego Imperium i wiedział, że pod gburowatym obliczem kryli się hardzi i lojalni towarzysze. Trochę szkoda było, że tutejsze kobiety przypominały ich męskich odpowiedników ale cóż poradzić... Nie wszędzie Sigmar obdarza niewiasty tak hojnie jak na rodzimym, żyznym południu.

Z zapałem opróżnił pierwszy kufel, konsumując między łykami łychy zamówionej zupy. Może i dla przeciętnego mieszczucha nie były to wyjątkowe frykasy, jednak dla niego, który ostatnie dwa tygodnie żywił się resztkami, podgrzanymi na ognisku, była to niemal królewska uczta. Ciepła strawa gaszona piwem, przyjemnie wypełniała żołądek i wprowadzała go w nastrój błogości. Towarzyszący mu ludzie nagle wydali się dużo przyjaźniejsi. Nawet szczegóły, które do tej pory irytowały go w reszcie drużyny przestały mieć znaczenie. Po paru następnych łykach zaczął postrzegać każdego, jako przedniego druha.

Propozycja Gottfryda była kusząca. Jednak, nie wiedzieć czemu, Gustav czuł się niekomfortowo myśląc o tym, że mógłby stawiać pieniądze, na które jeszcze nie zapracował. Ranald mu zazwyczaj sprzyjał ale lepiej było nie kusić licha.

- Towarzystwo tu strasznie bitne - wskazał ruchem głowy burdę przy stole karciarzy - Żadna przyjemność w grze z takimi nerwusami.

Gdy przyniesiono mięsiwo, poluzował pas do granic możliwości i rozpoczął konwersacje z resztą drużyny, krojąc jednocześnie strawę szpikulcem i nożem.

- Co mam zamiar uczynić? Przednie pytanie - zadeklarował wstępnie, umieszczając w ustach plaster mięsa - Ludzie gaworzą, że to może jeszcze nie koniec wojny i wróg jedynie skrył się w górach, czekając na lepszy moment do bitki.

- Tak sobie dumam, że chyba ostanę w grodzie i poczekam. Pewnikiem, któryś z wielmoży będzie chciał sformować własny oddział zbrojnych. Jeśli nie, by bić się regularnie z wrogiem, to przynajmniej do oczyszczenia lasów z plugastwa - Przerwał na chwilę, by polać strawę tłuszczem z misy - Zawsze jakaś moneta wpadnie do sakwy...

Po opróżnieniu następnego kufla i konsumpcji mięsiwa, kontynuował:

- Myślę, że jeśli szukać zarobku, to właśnie tutaj, w Mieście Wilka. Wszak wszyscy zamożni z całej okolicy skryli się w obrębie jego murów - stwierdził, wywijając szpikulcem fantazyjnie w dłoni - Tak sobie przy okazji dumam, że może nie musimy wcale daleko szukać, wszak mamy jednego z nich we własnej kompanii - skierował narzędzie bezceremonialnie w kierunku Martina.

- Jaśniepan Martin albo jego rodzina nie mają może jakiegoś zlecenia dla przedniej, sprawdzonej w boju kompanii? A może towarzysze, czarownicy zechcieliby zatrudnić paru zbrojnych?

Po skończeniu piwa i strawy, stwierdził podsumowując rozmowę:

- Tak czy siak winniśmy wrócić na noc do magazynu. Choćby z przyzwoitości. Wszak żołdak wypuścił nas, ryzykując głową, byśmy mogli zarobić tę małą fortunkę - ścisnął wymownie wiszący u pasa pękaty mieszek - Możliwe też, że lista ta przyda się, gdy będziemy szukać tu zatrudnienia. Więc lepiej mieć to od razu za sobą.

Poczekał jeszcze chwilę, aż inni dojedzą i dopiją i zaproponował:

- Pewnikiem niektórzy z was już myślą o tym, by się rozejść. Proponuję jednak nie chodzić grupami mniejszymi od trzech person. Wszak w tym biednym mieście rzucamy się w oczy i wielu hultajów z pewnością chciałoby położyć brudne łapy na naszym orężu. Ja udam się teraz do magazynu i każdego chętnego z radością przyłącze do kompanii.

Gdy zebrała się już odpowiednia grupa, podszedł z szerokim uśmiechem do ponurego barmana i zapłacił mu odpowiednia kwotę. Po uregulowaniu rachunku, ruszył lekko chwiejnym krokiem w miasto.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 14-04-2009 o 23:30.
Tadeus jest offline