Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2009, 23:52   #85
Miriander
 
Miriander's Avatar
 
Reputacja: 1 Miriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie coś
Tik tak, tik tak, tik tak, tik tak, tik nie tak, zupełnie nie tak.
Zasępione spojrzenie rzucone tarczy malutkiego zegara leżącego na szafeczce nocnej. I rozłożone do góry okładką "Kwiaty dla Algernona".
Prychnął, wzrokiem wracając na monitor. Chwila wklepywania znaków na klawiaturze, kilka kliknięc myszy, najazd kursora na suwak w winampie i z głośników laptopa słychac już muzykę akompaniującą szkicowaniu wykresów na ekranie. Adrian wstał, odsuwając krzesło na kółkach i wyłamując kłykcie zaczął łazic po pokoju. Pusta butelka po Pepsi koło nogi biurka, szafka z książkami i płytami, kolorowe i czarne i białe i nawet litery comic sans oznajmiają: "Der Zauberberg"*, "A Mathematical Theory of Communication", "Der Fänger im Roggen", "Über die Sprache und Weisheit der Indier", " Mario und der Zauberer", "Die Räuber" Schillera....dalej, gdzieś tam plecak, jakieś kartki, ulotka po pizzy, o, figurka Major Motoko Kusanagi i niebieskiej Tachikomy, na podłodze zrulowany plakat Radiohead i nie pamięta już czego jeszcze i tam dalej drzwi do łazienki.
Dobrze, dobrze...niedobrze, tykanie zegara dalej dobiega z pokoju, mimo, że woda lejąca się z kranu powinna go je zagłuszyc. Czas, czas, potrzebuje więcej czasu...myśl, Adrian, o czasie t=0 kiedy TO się wydarzyło.

"- A my tacy niby ludzcy jesteśmy... Co nas od zwierzat różni? kilka IQ, zestaw genów? A co jeżeli dołożylibyśmy sobie kolejne kilka IQ - zapytał po chwili milczenia - staniemy się nadludżmi?"

Respirator zrobił więcej dla Karla niż Adrian, który odpowiedział wtedy JEMU**, że różni nas zdolnośc poznawania świata i osobowośc. Nie powiedział MU wtedy, że skłamał, by znaleźc usprawiedliwienie. Męczy go, że coś, co normalni ludzie nazywają osobowością***, posiadac może...wszystko, tzn. każda rzecz, jaka nas otacza.
Telewizor gorzej odbiera podczas burzy może dlatego, że przeżywa stres: nazwiemy to zakłóceniem łączności i zniekształconym sygnałem, ale jest to po prostu reakcja związana z osobowością, jaką posiada - jeden odbiornik zareaguje lepiej, drugi gorzej na burzę. Co gorsza, osobowośc nie musi byc unikalna, może byc współdzielona przez właściwie identyczne urządzenia.
A zdolnośc poznawania świata? Pies, mucha, siec neuronowa. Chodzi o różnice w poznaniu, o posiadania przez człowieka większego potencjału, powie ktoś, ale to gówno prawda, nawet teraz, spoglądając w odbicie swojej mokrej facjaty w lustrze, wiem, że człowieka mózg może wykonac co najwyżej 10^16 operacji.

Więc co odróżnia nas, ludzi?

Gdy odwiózł mnie do domu, bestia, bałem się, będąc samemu w tamtej ciemności nocy. Bałem się też żarnika żarzącego się nad moją głową, gdy leżałem w pokoju myśląc i widząc przed oczyma połamane żebra szkieletów w Verdun. Teraz też się boję.

"Jesteśmy na miejscu. Jeżeli kiedyś odważysz się wykorzystać swój potencjał, przejść na drugą stronę lustra i zacząć realizować swoje marzenia o lepszym świecie... Wiesz gdzie mnie szukać... "

Może...
Spojrzę jeszcze raz na pokój, może przestanę się bac. Może znajdę rozwiązanie, może sam...dojdę do tego, CO jest za szybą mojego pokoju.
Zaraz, zaraz...
Tik, nietak, Tik, nietakt, Tik, czas egzekucji: wykładniczy, wielomianowy, liniowy, stały. Niezmienny. O, taki.


J
Na
J
E
biurku
E
S
leży
S
T
esej
T
E
francuskiego
E
M
noblisty
M
N
opowiada
N
I
o
I
E
kamieniu
E
W
i pracy ponad siły
S
O
odmitologizowana mitologia
K
L
i pogarda dla bogów
O
N
trzecie rozwiązanie
Ń
I
w sytuacji pełnej
C
K
absurdu
Z
I
ekstremów
O
E
ekstrementów
N
M
ekstrapolacji jaźni
Y


Muzyka, głośna.
Nie przegrałem gry.
Myśli, głośniejsze.
Nie podjąłem jej.
Kolory, linie, wektory, spirale i rekurencja samowykonujących się funkcji.
Rozpiskelowany świat.
Kurzweil pod łóżkiem.
++Za ++dużo, ++za ++dużo, --overflo.....
- Aaaaaaaaaaaaaarrrrr.....!!! - chłopak chwycił ciemną obudowę maszyny Turinga, plastik zawinął się, rozbłysł zielonkawo przed oczyma, uderzył w plecy, chcąc się zamknąc , wściekły mężczyzna pociągnął mocniej, wyrywając kabel i wziąwszy zamach, z całej siły, obracając, wyrzucił przed siebie laptopa.
Szyba wypluła na chodnik ziarenka szkła i głośny huk miażdżonych krzemowych złącz.
Ostre kawałki pokryły biurko, a pozostałe przezrocze groźnie szczerzyło się na ramach framugi. Nie powstrzymało to młodzieńca, który nie przestając krzyczec, wskoczył na biurko, rozjeżdżając nogi na szkle, podpełzając do okna i krzycząc w noc.
Krzycząc.
Wrzeszcząc słowa.
- Nie jestem Twoją zabawką! - miasto pozostawało niewzruszone, nie przymrużyło tysiąca oczu świateł w zdziwieniu - NIE JESTEM TWOJĄ ZABAWKĄ! - powtórzył, zdzierając gardło.
- Ty zabrałeś mi duszę! Jebane monstrum! - z głębi gardła, boleśnie - Ja! JA! W imieniu....w imieniu... - łapał oddech i słowa - ...tych...którzy domagali się dowodów swego obłąkania oskarżając radio o hipnotyzm i których pozostawiono z ich obłędem, rękami i zawieszonym
wyrokiem!**** W y
z
Y W am C
^ i
| ę
|
nowotworze żyjący w każdymmm....JA rozbiję lustro, tak, że zobaczysz każdą swoją osobowośc w każdym odłamku szkła - tutaj jakże drastycznie tnąc dłoń schwytanym szybko trójkątnym kawałkiem szyby, pogroził miastu, światu, Thomasowi i nieznanemu determinizmowi. Wyrzucił go zaraz i równie boleśnie ściskając palcami mocno ramy okienne, wychylił głowę, ponad latarnie, w dym miasta i duszące letnie powietrze pełne pyłu i zapalających się okien kamienicy naprzeciw - i stracisz wszystko! W końcu! W końcu będziesz wolny!
- Scheise...kto się tam... - ktoś z boku
- ...kochanie, co to... - ktoś z dołu
- ...mein Gott... - staruszka piętro wyżej
Szmer na ulicy, jakaś trójka szybko mija szczątki laptopa gapiąc się w górę, w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze był Adrian, teraz wciągający buty, skarpety i majtki do kieszeni wraz z chusteczkami. Dalej, bierze i wyciera dłoń, erm, w cokolwiek, skrawek prześcieradła się przyda, to i tak do prania, ale bunt, bunt, nie ma co go to obchodzic, może wskoczyc, o tak, na łóżko i nic z tego, zaśmiac się i zanucic hałas, który płynął wcześniej z lapka. Jest wolny, jest wolny, ma trzecie rozwiązanie, w końcu i jeszcze nie słyszy syreny policyjnej, więc wybiega na klatkę, zmartwieni lokatorzy wyszli już na nią, więc było jasne, ale on ich nie słucha, nie robi sobie nic z przerażonych, obrzydzonych i zmartwionych spojrzeń, gdy obmacują one nacięcia na jego skórze i mordę teraz zakapiora. Oj, nie, on zlatuje szczęśliwy jak kiedyś i pełen G n i e w u i pewności i adrenalina krąży w nim ale to jest piękne bo wybiega na ten chodnik, na ulicę, na chodnik i podnosi jeszcze pogięty plastik i rozbija go jeszcze o mur i jeszcze biegnie, mijając graffitti i nie męczy się, choc przebiegł już dwie ulice.
W którą stronę? Nieodmiennie wisi nade mną znaczek H+ : tak myśli.
Jeszcze 15 minut, które nie upłynęły, bo czas nie płynie i wtedy dopiero zaczął się męczyc, ale odległy odgłos syren sprawił, że znalazł się szybko dwa zakręty gdzieś indziej.
Pół godzinki później wychodził z lokalu, w którym napił się alzackiego winka - przydaje się, gdy sucho w gardle, a człowiek nie pije zwykle alkoholu a musi, bo sytuacja jest nadzwyczajna. Świta, więc może był trochę dłużej niż godzinkę, ale z butelczyną wciśniętą za jeansy musi uważac, by do niego się nie doczepiła świta z przeciwległego chodnika. Ale to pestka.
Boli go, jest zmęczony, ale nie niedołężny. Jest niezwyciężony, ale nie nieśmiertelny. Ha, wykombinował logicznie trzecią opcję, bez tego bezdusznego monstrum, Thomasa. Thomasa.
Zmierzał właśnie w kierunku karczmy Rzym...to znaczy, hotelu Regis, przepięknego budynku projektu wspaniałej Very Yanovshtchinsky i Marka Świerczyńskiego.
W końcu, na końcu.
To jeszcze masa czasu. Masa sił, trudu, potu, niebezpieczeństw i bolących przecięc.
Ale to ok. To już się zdarzyło. Teraz to tylko end loop i nadpisujemy całośc MOIM kodem i MOJĄ rekurencją. Mimo, że nie wiem, jak się to błędne koło zakończy. Ja, Adrian Hasse, nie istniejący nigdzie indziej, tylko we wspomnieniach ludzi, którzy mnie znają - każdy go innego, każdego nie ja. Więc...idę teraz w imieniu ich, jako ich wypadkowa, przeciwko temu, który bawi się ich życiem. Dla którego istnienie jest niczym, a umysł zabawką. Idę. Przeciwko absolutom 0 i 1, jako linia szumu między nimi.

Przegrałem grę? Może. Może jej jeszcze nie podjąłem. Może w niej nie uczestniczę.


* "Zdaje mi się, że ludzkość zaczyna się tam, gdzie ludzie niegenialni sądzą, że się kończy".
** ON == Thomas.
*** zespół zmiennych właściwości sterowniczych systemu autonomicznego
**** "Skowyt", naturalny dla wilków i niezadowolonych ludzi przetwarzających popkulturę w poszukiwaniu buntu przez "B". Też w biblioteczce tego maniaka.
 

Ostatnio edytowane przez Miriander : 15-04-2009 o 13:05. Powód: Kosmetyka&makijaż
Miriander jest offline