Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2009, 01:32   #36
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Z kamienną twarzą obserwowała poczynania wojewodzica. Na słowa skierowane w swoją stronę skinęła tylko milcząco głową. Nie uważała, aby do niej należało uświadamianie jasnego Stepana, że owce do zwierząt nieczystych nigdy się nie zaliczały. Jako śmiertelniczka wielce lubiła młodą jagnięcinę. Jako nieumarła gustowała w posiłkach obdarzonych przez Boga większym rozumem... lub większą drapieżnością.

Nikły ślad jakiejkolwiek emocji - ciekawości - przemknął jak strzęp mgły po jej poznaczonej twarzy dopiero na widok noża. Jak większość jej braci, Kamyk poświęcała broni wiele uwagi. A wojewodzic trzymał w ręku piękną sztukę stali, która niewątpliwie zasługiwała na uznanie i budziła chęć bliższego obejrzenia. Kamyk szacowała już w myślach, czy dałoby się nią celnie rzucić.

Raczej nie... Za słabo wyważony.... A wojewodzic wygląda na takiego, który woli być blisko ofiary. Czuć krew i słyszeć trzask ciętej skóry.

Wojewodzic ciągnął bluźnierczy rytuał, któremu Kamyk przypatrywała się z zimną obojętnością. Wiedziała już, że wojewodzic może ją osądzić i skazać na podstawie jednego słowa wyszeptanego z dna studni, ale z tym zdążyła się już oswoić i pogodzić. Słuchanie wróżb i składanie duchom ofiar było niewątpliwie występkiem przeciwko Bogu... ale młody Diabeł i tak stał jedną, jeśli nie obiema nogami w piekle. Dla jego duszy nie było ratunku, zresztą Kamyk nie miała nigdy zapędów misjonarskich i nie zamierzała jej ratować. Nie dbała o splugawioną duszę Stepana. Bardziej interesował ją jego umysł, bo od woli i słów wojewodzica w dużej mierze zależał jej los. A najbardziej obchodziła ją nienaruszalność jego nieumarłego ciała - aby dotrwało względnie sprawne i w miarę w jednym kawałku do takiego czy innego końca jej służby. Jego śmierć czy kalectwo zostawiłyby Kamyk samą z wojewodą i jego okrutną córką.

Zignorowała szepty dobiegające ze studni. Podniosła głowę dopiero, gdy wojewodzic odpowiedział zmorze. Jeszcze nie przebrzmiały słowa ostatniego rozkazu Stepana, a Kamyk odchyliła rękojeść szabli, oparła dłoń na ocembrowaniu studni i z demonstracyjnym posłuszeństwem zajrzała w mrok. Jasny warkocz zsunął się z pleców i zakołysał w pustce.

Niech zmora widzi, może słowa łatwiej napłyną jej do ust.


Otchłań cuchnęła, i Kamyk wbrew sobie poczuła ukucie współczucia dla uwięzionej istoty. Myślała o własnej, ciemnej celi, do której doprowadziło ją jej nieposłuszeństwo, o wilgotnych ścianach, bezczasie i plączącym myśli szaleństwie, zrodzonym z samotności i gorączki od jątrzących się ran, z których drżącymi palcami wybierała sobie trupie robaki.

Mnie nikt nie oszukiwał, że kiedyś odzyskam wolność... Ale znaczyłam zbyt mało.

Drzwi celi dla Kamyk otwarły się po roku. Ale nie miała wątpliwości, że dla istoty w bezdennej czeluści studni nie otworzą się nigdy. Bo znaczy więcej niż krnąbrna niewolnica.

Nieproszone wspomnienia wdarły się przemocą w duszę. Kroki i pisk otwieranych drzwi, oślepiające światło i głos tego, który stał się jej bratem.
- Zgaście pochodnie! Oślepicie ją!
Wtedy z jej gardła odwykłego od mówienia dobył się gardłowy, bełkotliwy szloch, bo uznała, że wysłali tego, który jej bronił, aby pchnął ją nożem.
- Złap mnie za szyję, wyniosę cię, nie otwieraj oczu. Będziesz wolna, tylko przeżyj.
Zanim Umar obwinął jej twarz chustą, podniósł wychudzone na wiór ciało i wyszedł celi, szepcząc uspokajające i pozbawione głębszego sensu słowa, zdążyła zobaczyć jego twarz. Pierwszy obraz po wyjściu z ciemności, pierwszy jako człowiek cieszący się wolnością.

 
Asenat jest offline