„Woda! Nareszcie! Przyjemnie chłodna, orzeźwiająca woda.” Zanurzyła najpierw dłonie, chwilę potem ochlapała twarz. „Jak dobrze… Wchodzę” – podjęła decyzję. Nie zdążyła jednak nawet ściągnąć butów, gdy Achrol, który już wcześniej zdążył się rozebrać i wskoczyć do rzeki – wynurzył się i z nienacka ochlapał wszystkich znajdujących się jeszcze na brzegu. Kurt szybko się do niego przyłączył.
- Oż Wy! - krzyknęła z uśmiechem wśród pisków Asaeli i bez namysłu – ściągający tylko buty - wskoczyła do wody chlapiąc chłopaków. Diriael i Asael też się przyłączyli. Zabawa zaczęła się na całego – chlapali się jak małe dzieci.
- Dawno się tak nie ubawiłam – rzekła, gdy już na nikim nie było suchej nitki. Wycisnęła wodę z włosów i usiadła sobie na słońcu. Zamknęła oczy – promienie tak przyjemnie głaskały jej twarz. Tymczasem Diriael przybrał postać strażnika wywołując powszechne zdziwienie. „Temu to dobrze” – pomyślała Ebriel zazdrośnie spoglądając na skrzydła, a on wzbił się w powietrze. To ja – powiedział nieswoim głosem rozpromieniony, jakby to wszystko miało wyjaśnić. „Ehh, gdybym nie wiedziała, że to on, w życiu bym go przecież nie poznała” Diriael fruwał sobie ponad ich głowami. Lekko, bez wysiłku…
Nagle Asael wstała czymś poruszona zwracając na siebie uwagę. „Znowu będą kalambury” – uśmiechnęła się Ebriel. Dziewczyna pokazała najpierw całą dłoń, następnie runęła na ziemię jakby raniona strzałą w serce. - To na końcu wyglądało, jakbyś umierała. Ktoś kogoś zabił? Tam, w głębi lasu? A dłoń? To... chodzi Ci o liczbę? Pięć? Pięć trupów?
Espello wzniósł się wyżej, rozejrzał i rzekł:
- Nie widzę nic, o co konkretnie mogłoby chodzić… Ale tam, gdzie Asael pokazuje, jest droga, czy duża ścieżka… To o nią chodzi, Asael?
- Wszyscy martwi? – Ebriel skierowała się do dziewczyny jednocześnie wkładając buty, poczym do wszystkich rzekła:
- Chodźmy tam – może znajdziemy jakąś broń, ubrania, cokolwiek. Warto się rozejrzeć. Ja w każdym razie idę.
Spojrzała czy ktoś jeszcze się z nią wybiera i ruszyła we wskazanym przez Asael kierunku. |