Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2009, 12:52   #39
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Andreasa nie uradowały nowiny przyniesione przez myśliwego. Właściwie, to go kurewsko zaniepokoiły. Wprawdzie zielonoskórzy byli wpisani w krajobraz tego zakątka Imperium jak górskie przełęcze i strumyki, ale czas kiedy się pojawili, ich liczba no i przede wszystkim pewność, że w bandzie są czarne orki nie napawała go optymizmem.

Siarczyście przeklął, wspominał coś o rzyciach ruchanych kozią pytą, starych przechódkach i o innych zarazach. Ale jako, że z informacji Martina watach nie kierowała się na faktorię nie widział powodu do odprawiania szopek w stylu walenia młotem w gong. Ot dla ostrożności zawarli wrota i posłał „Rudego”, żeby kopsnął się po faktorii i dał znać innym, co i jak. Ten niezbyt śpiesznym krokiem skierował się w stronę sklepu Paula.

- Powiem Grubemu i tak idę do gospody. Rzucił mu na odchodne barczysty mężczyzna. Martin miał zarośniętą gębę, ciemne gęste włosy i bystre niebieskie oczy. Tropiciel przetarł ręką zmęczoną twarz. Widać było po niej, że wysiłek ostatnich kilku godzin poważnie dał mu w kość. Skinął Andresowi i zostawił go samego przy wrotach.


******

Kurt nie widząc wyraźnych oznak sprzeciwu usiadł do stołu. Po chwili gospodarz stając na wysokości zadania postawił na stoliku garniec grzanego piwa mocno zaprawionego korzeniami można by rzec za mocno, ale cóż. Zamiast smrodu czosnku i cebuli przy ich stoliku rozchodził się miły zapach przypraw i miodu zmieszanego z piwem. Tuż obok pojawiła się micha dymiącej kiełbasy z cebulę i bochen chleba.

Najemnik skinął mu w podzięce i zachęcająco do częstowania skinął na resztę.

- Wybaczcie mi konfidencję, ale spytam bez ogródek. Zamierzacie się pakować w tą całą kabałę ze skarbem? Nie czekając odpowiedzi kontynuował. Bo mnie to się wcale nie uśmiecha – ganiać po górach i jaskiniach z jakimś szalonym krasnoludem. Mając zielonych lub inne plugastwo za sobą czekające tylko jak się dobrać do d..., No właśnie. A za coś zimą trzeba przeżyć, bo podobno na przejście do cywilizacji o tej porze roku to są marne szanse.

- Samemu to nawet nie ma, co myśleć o próbie wydostania się z tej przeklętej dziury, ale jakby było więcej chętnych, którym zbrzydło to miejsce. Można by było rozmawiać…


W tym momencie drzwi karczmy otworzyły się a wraz z chłodem i wiatrem do środka wszedł barczysty mężczyzna. Już na pierwszy rzut oka wyglądający na jakiegoś myśliwego czy trapera. Odziany był w kaftan ze skóry łosia, wytarte spodnie również z jakiegoś zwierzaka i miękkie buty do połowy łydki. W ręku trzymał łuk z kołczanem wypełnionym strzałami i toporek na krótkim stylisku. Za pasem miał zatknięty wielki nóż i jakieś sakiewki.

Przywitał się z kilkoma osobami skinieniem głowy i skierował się w stroną szynkwasu. Widać było, iż musi być w dobrej komitywie z Grubym Kurtem bo nim zdążył do niego podejść już czekał kufel mocnego piwa.

Po krótkiej wymianie zdań z karczmarzem usiadł w kącie na jakimś zydlu w oczekiwaniu na posiłek. Widać było, iż to co powiedział rozmówcy znacząco wpłynęło na pogorszenie nastroju tego drugiego.

Oberżysta zaczął się krzątać po gospodzie, coś poburkiwać i pohukiwać na pomocnika.

Nim Martin otrzymał swój posiłek do gospody wpadł niczym berserker z Norski Snogar z szaleństwem w oczach. Jak tylko odnalazł wzrokiem tropiciela wykrzyknął

- Podobno widziałeś te zielone dupodajce? Gdzie oni kurwa leźli? Jesteś pewien, że na wilczy bród? W tym czasie tropiciel nie zdążył nawet kiwnąć głową na potwierdzenie. Kurwa jego mać, przecież tam idzie Grob ze swoją karawaną!

W gospodzie zaległa cisza…
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 27-04-2009 o 20:45.
baltazar jest offline