Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2009, 18:09   #427
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Łowczyni wstała z ziemi.
- Do akademii tędy- wskazała ręką w głąb uliczki i ruszyła na przód.
- A ty dokąd?! - oburzyła się dwarfka.
- Pokażę mu jak tam dojść - odparła jakby nigdy nic.
- Czyli że smok lata po mieście, a ty szlajasz się z drowem?!
- Nie wiem czy zauważyłaś, jestem zakładniczką!
- Zauważyłam, że nie zamierzasz z tym nic zrobić!
- Lubię drowy! A ten świetnie walczy!
- Daruj sobie! Tam jest smok!
- Więc albo będę podziwiać go w akcji - uśmiechnęła się do Diritha - albo upoluję smoka. Co w tym złego?
- Tatuś się wścieknie jak się dowie! - westchnęła.
- To mu nie mów!!! - pisnęła błagalnie łowczyni. - Wiesz jak zareagował na ostatniego drowa!
- Tak, wydarł się "z murzynem?!"
- I miał zawał, nie zapominaj o tym.
- Dobra. Zabieraj drowa i idziemy na smoka!
- My idziemy, to ty stoisz i marudzisz!
- Dobra, heh!
Dwarfka ruszyła czujnie za Dirithem i łowczynią.
- Piękny, zabieraj od niej te łapy zanim ci je utnę! - warczała raz po raz. - No już, zabieraj!
- Nie słuchaj jej - protestowała zadowolona łowczyni. - Masz takie silne, męskie... włochate łapy...!
- Bogowie chrońcie nas! - westcheła dwarfka.

Dirith, Ulfger, Kiti;
Dotarliście na miejsce, łowczyni zaprowadziła was boczną drogą pod akademię. Boczną, gdzie nie było uciekającym, wrzeszczących ludzi, spłoszonych koni biegających po ulicach, fruwających wszędzie kur i gęsi zbiegłych z targowiska ani strażników ciskających włóczniami i kamieniami w nadlatującego raz po raz smoka, który krążył wokół wieży, zionąc na nią ogniem, co jakiś czas jednak, rozdrażniony obijaniem się bełtów i strzał od jego łusek, zawracał na miasto, nurkował, składając wielkie skrzydła, i uderzeniem łap czy ogona zmiatał oddziały strzelców, chwytał w szpony armaty i zrzucał je z murów, po czym zawracał do wieży. Akademia magii płonęła, gaszona rozpaczliwie od wewnątrz poprzez lodowate powiewy magicznego wiatru. Na smoka jednak nie było siły, strumień jego ognia był tak potężny że czary rzucane przez magów chroniących się [czy raczej uwięzionych wewnątrz] nie nadążały z gaszeniem i osłanianiem akademii. Smok wyraźnie uparł się nacierać na najwyższą wieżę i gdy cała już płonęła wylądował na niej, wbijając pazury w mur, miażdżąc dach łapą, miażdżąc samą wieżę owiniętym wokół niej ogonem. Płonąca wieża runęła niczym domek z kart, spadając na plac akademii. Smok z rykiem zionął ogniem do wnętrza akademii przez powstały komin. Magowie jednak bronili się zaciekle. Założyli osłony i wciąż gasili pożar, pierwsza błyskawica uderzyła w smoka, zwierzę zasłoniło się jednak tarczą ze swych ogromnych skrzydeł i kontynuowało dzieło zniszczenia.

Blacker;
Próbowałeś zaatakować smoka, ale gigantyczny gad był poza twoim zasięgiem! Fruwał wysoko, ciągle kręcił się wokół wieży, uderzając potężnymi skrzydłami błyskawicznie się przemieszczał. Początkowo biegłeś ulicami, krążąc za nim, próbując go dogonić, ale wkrótce dyszałeś ciężko, z wywieszonym jęzorem obserwując śmigającego w górze smoka. Kiedy powrócił do niszczenia wieży uznałeś że może uda ci się go dopaść, przynajmniej był w jednym miejscu, tyle że wysoko w górze!
Dobiegłeś na plac akademii, pod wieżę. Smok szalał w górze. Co teraz...?!
Poczułeś nagle nieokiełznaną agresję. Siłę, jakiej nie mogłeś powstrzymać! Czystą zwierzęcą wściekłość!
Zdezorientowany, odbiegłeś kawałek od atakowanego przez smoka budynku. Ogień i gryzący dym kazały ci trzymać się z dala. Szukałeś kryjówki przed ogniem, czułeś, ze ogień... ogień jest... ogień jest darem Pana...! Jest... da... jest darem od...! Jest śmiercią! Uciekać! Instynkt mówił jasno. Uciekać!
Zatrzymałeś się. Wilk. Obcy wilk!!!

Ulfger; Biegłeś za resztą "na smoka", kiedy płonąca wieża akademii zwaliła się z łomotem na plac przed budynkiem. Byliście na tyle blisko, ze poczuliście bardzo wyraźnie trzęsienie ziemi i kłęby dymu jakie buchnęły wokół dosięgły was na moment. Kiedy opadły, ujrzałeś Blackera. Czarnego wilka... czarnego, nastroszonego wrogo wilka, z napuszonym ogonem uniesionym do góry w akcie agresji. Bla...!
Wilk zaszczekał agresywnie i rzucił się pędem ku tobie!
Dobra stary... dość tych żartów...! Ej?!
Wilk ujadając zaciekle skoczył na ciebie i zacisnął zęby na trzonie twojego topora, zaciekle gryząc i szarpiąc!

Dirith; Osłupiałeś na widok Blackera. Blackera... który zaatakował!
Automatycznie, gdy zaatakował, tobie także instynktownie skoczył poziom agresji. Nie rzucił się na ciebie, ale nastroszyłeś się cały... i nagle... zdałeś sobie sprawę... ze ta elfka... ta wilczyca... że od dłuższego czasu cię wkurza... że masz jej serdecznie... dosyć!!! Nagle stałą się całkiem obca. Obcy, cuchnący kundel, nie te łapy, nie te pazury, nie to spojrzenie, nie ten zapach, nie kot, nie swoja...! Porażony czystą wściekłością ruchem łapy odepchnąłeś od siebie przeszkodę w postaci łowczyni i z rykiem rzuciłeś się na Kiti!

Kiti; Blacker z niewyjaśnionych powodów przybiegł pędem by... pogryźć Ulfgera?! Początkowo sądziłaś, że to przyjacielskie droczenie się, być może, ale wyglądało to zbyt prawdziwie, a już w kolejnej sekundzie ujadający wściekle wilk wbił się zębami w trzon topora jakim dwarf się zasłonił! Jak na komendę, Dirith, zjeżony, z wyciągniętymi do chwytu łapami z uszami położonymi po sobie, z rykiem skoczył na ciebie, tak jak tygrys skacze na ofiarę!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline