Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2009, 22:36   #22
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Masz zbadać wpływ bogów chaosu na kulturę norsmenów.
Wytyczna z kolegium brzmiała jak żart. Obecnie mag mógł badać społeczność dorszy zatoki ostrzy. Ponury uśmiech wstąpił na jego twarz.
Choć muszę przyznać, ładne są te fiordy.
Z drugiej strony dwa razy miał okazje zetknąć się z kulturą mieszkańców północy. Jak przepływali w tej swej łódce i na zgliszczach wioski której nazwy nie potrafił zapamiętać. Wydawali się normalni. Brak macek na głowach czy sierści. Jednak braku sierści nie był pewien. Wytłumaczeniem było z zrzucenie tego na brak higieny.
To było tylko takie wrażenie.
Spotkanie na morzu dodało szacunku w oczach Konrada. Nie tylko zdołał uniknąć walki ale i odnieść sukces handlowy.
Handlem bardziej przejąłby się wysłannik kolegium złota. Raphael chyba się nazywał. Persona nie zachęcająca do zawarcia znajomości. Tak jak on czarodziej, jednak oczy. Słyszał o czymś takim, nie przygotowało go to na spotkanie takiej osoby. To było nienaturalne. Lata szkolenia, a nie mógł być w pełni spokojny w towarzystwie złotego.
Ciekawe czy oni wszyscy są tacy dziwni?
Reszty załogi nie kojarzył zbyt dobrze. Kto chciał się zadawać z magiem? W towarzystwie na statku znajdował się niejako w próżni. Uwagę przyciągnął jeszcze elf, ale nie zdołał z nim dłużej porozmawiać.
Szansą na dołączenie do towarzystwa była gra w kości. Przez pięć rund. To nie była jego wina, że niemal zawsze wiedział jakie kości wypadną! To wina mistrzów w kolegium! Na jego szczęście nie grał na pieniądze bo jego podróż mogłaby zakończyć się przedwcześnie.
Ogółem na statku było nudno. Na początku spytano się go czy mógłby pomóc z wiatrem, jednak kapłani spisali się lepiej. Przez niemal całą podróż bawił się w nawigatora wykorzystując swą wiedzę astronomiczną. Ktoś na statku się mylił. Według obliczeń Konrada okrętowy nawigator mylił się o pół mili na każde przepłynięte dziesięć. Gorzej było przy ustalaniu pozycji na podstawie pomiaru prędkości. Tu błąd zdawał się wynosić całą mile morską. Na szczęście nawigator korygował to, a jego błędy były mało znaczące. Mimo bezcelowości badań pomagało to zabić czas.
Tak dotarł do tej zimnej zatoki gdzie siedział na pokładzie i nudził się licząc odległe szczyty.
Jedna góra, druga, trzecia, czwarta, która to była? Jedna, druga...
Zmrok przyniósł ukojenie. Wydobył wszystko co było potrzebne do pisania i notował spostrzeżenie dotyczące północnego nieba. Najciekawsza była zorza, niewystępujące na południu zjawisko postanowił obejrzeć zarówno swym normalnym wzrokiem jak i tym widzącym wiatry magii. Wszystko postanowił krótko opisać.
Nikt nie powie, że nic nie robie.
Najbardziej ciekawą osobą obecnie przebywająca na pokładzie była pierwsza oficer. Po przypadkowym zasłyszeniu marynarskich zdań na jej temat stwierdził, że jest żywym paradoksem. Wilki morskie uparcie twierdziły, że kobieta nie podała wyzwaniu i przynosi pecha. A jednak panował spokój i podróż nie obfitowała w pechowe zdarzenia.
Ludzie widzą więcej niż jest naprawdę. Dlatego wszyscy magowie służą bogom chaosu.
Pomimo bycia ciekawą osobistością jej też nie miał okazji zbytnio poznać. Bo i jak? Na statku ciągle było coś do zrobienia a dla niego komenda „Lewego szota foka wybrać” brzmiała jak dla normalnego człowieka kolegialna rozprawa na temat badania przyszłości na podstawie ruchu nieboskłonu.
Gdy stwierdził, że zanotował wszystko zmarźnięty udał się do swej kajuty.
Jedyna pozytywna sprawa nieufności do magów, mimo malej ilości miejsca śpię osobno.
Kolejny powód do cynicznego uśmiechu przed położeniem się w koi.
 
Matyjasz jest offline