Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2009, 00:19   #21
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Raphael Reiss

Schwarz nie spojrzał na Ciebie, gapiąc się głównie na swój talerz lub okolicznych gości. Ocierając twarz chustką, powiedział spokojnym głosem, patrząc na jakiś gobelin naprzeciwko:

- Tak długo jak pozwolą nam zobaczyć się z Królem Graelingów.

Więc to tak. Twój logiczny umysł podpowiada Ci, iż Schwarz chce zyskać znaczne poważanie u Jarla Finnsvik. Zwiększa to szanse spotkania się z królem plemienia Norsemenów, którzy władają tymi ziemiami.

Pytanie tylko, dlaczego chce się z nim spotkać? Odpowiedzi już na myśl nasuwa Ci się wiele, ale poszlak ku nim żadnych...

Raphael/Franz Kudlich/Hans Hochenzolllern

Biesiada trwa w najlepsze. W końcu jadło zaczęło się kończyć. Thrallowie zabrali puste naczynia. Zostało jedynie nieco przekąsek oraz trunki.

Jarl powstał, unosząc lekko kielich i chcąc już coś powiedzieć, kiedy nagle wrota do Długiego Domu otwarły się z hukiem. Mroźny wiatr i przypływ nerwów momentalnie orzeźwiły wasze zmysły.

Do środka wszedł, zataczając się i powłócząc nogami, młody krasnolud z futrem na ramionach i okrwawionym toporem za pasem.

Upadł na twarz, głucho uderzając w drewnianą podłogę. Był cały pokryty okropnymi ranami.

Ku niemu w mig skoczyło kilku strażników. Thrallowie przybiegli z wodą i opatrunkami.

Przy was znalazł się Halldor.

- To goniec z krasnoludzkiej siedziby w górach. Zamiast niego miała przybyć delegacja tamtejszego Thane'a... Musiało się wydarzyć coś bardzo złego.

Schwarz, rycerze i wasi towarzysze nie komentują sytuacji, patrząc jedynie po sobie i po was.

Konrad von Altmarkt

Minęło już sporo godzin od zakotwiczenia w jednym z małych, skalistych fiordów Zatoki Ostrzy. Czas płynie tutaj powoli i leniwie. Wody są płytkie i niezmącone. Na statku prace wszelkie wykonane, większość załogi korzysta z okazji i odpoczywa lub spotyka się ze sobą pod pokładem.

Jest wieczór. Tu na północy szybko zapada zmrok, a przeraźliwie mroźne wichry wieją z wielu stron: z gór, z północy i od strony morza.

Niebo jest wyjątkowo czyste i klarowne. Właśnie pojawiła się na nim olbrzymia, pofałdowana i dobrze widoczna zorza polarna w kolorze zieleni, ze złotym "pasem" u dołu.

Mimo mrozu, przebywasz na pokładzie by spoglądać na nieboskłon. Oprócz Ciebie, jest jeszcze nawigator i mistrz żeglugi - Albrecht z Kaarlstaad, dokonujący jakichś pomiarów i wyliczeń, jego uczeń - będący jednocześnie jednym z matów, oraz kilkunastu żeglarzy i żołnierzy okrętowych pełniących wartę.

Wyrywając się na chwilę z zadumy, zastanawiasz się jak zabić czas... a może dalej kontynuować obserwację? Czy też iść odpocząć w kajucie?
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 15-04-2009, 22:36   #22
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Masz zbadać wpływ bogów chaosu na kulturę norsmenów.
Wytyczna z kolegium brzmiała jak żart. Obecnie mag mógł badać społeczność dorszy zatoki ostrzy. Ponury uśmiech wstąpił na jego twarz.
Choć muszę przyznać, ładne są te fiordy.
Z drugiej strony dwa razy miał okazje zetknąć się z kulturą mieszkańców północy. Jak przepływali w tej swej łódce i na zgliszczach wioski której nazwy nie potrafił zapamiętać. Wydawali się normalni. Brak macek na głowach czy sierści. Jednak braku sierści nie był pewien. Wytłumaczeniem było z zrzucenie tego na brak higieny.
To było tylko takie wrażenie.
Spotkanie na morzu dodało szacunku w oczach Konrada. Nie tylko zdołał uniknąć walki ale i odnieść sukces handlowy.
Handlem bardziej przejąłby się wysłannik kolegium złota. Raphael chyba się nazywał. Persona nie zachęcająca do zawarcia znajomości. Tak jak on czarodziej, jednak oczy. Słyszał o czymś takim, nie przygotowało go to na spotkanie takiej osoby. To było nienaturalne. Lata szkolenia, a nie mógł być w pełni spokojny w towarzystwie złotego.
Ciekawe czy oni wszyscy są tacy dziwni?
Reszty załogi nie kojarzył zbyt dobrze. Kto chciał się zadawać z magiem? W towarzystwie na statku znajdował się niejako w próżni. Uwagę przyciągnął jeszcze elf, ale nie zdołał z nim dłużej porozmawiać.
Szansą na dołączenie do towarzystwa była gra w kości. Przez pięć rund. To nie była jego wina, że niemal zawsze wiedział jakie kości wypadną! To wina mistrzów w kolegium! Na jego szczęście nie grał na pieniądze bo jego podróż mogłaby zakończyć się przedwcześnie.
Ogółem na statku było nudno. Na początku spytano się go czy mógłby pomóc z wiatrem, jednak kapłani spisali się lepiej. Przez niemal całą podróż bawił się w nawigatora wykorzystując swą wiedzę astronomiczną. Ktoś na statku się mylił. Według obliczeń Konrada okrętowy nawigator mylił się o pół mili na każde przepłynięte dziesięć. Gorzej było przy ustalaniu pozycji na podstawie pomiaru prędkości. Tu błąd zdawał się wynosić całą mile morską. Na szczęście nawigator korygował to, a jego błędy były mało znaczące. Mimo bezcelowości badań pomagało to zabić czas.
Tak dotarł do tej zimnej zatoki gdzie siedział na pokładzie i nudził się licząc odległe szczyty.
Jedna góra, druga, trzecia, czwarta, która to była? Jedna, druga...
Zmrok przyniósł ukojenie. Wydobył wszystko co było potrzebne do pisania i notował spostrzeżenie dotyczące północnego nieba. Najciekawsza była zorza, niewystępujące na południu zjawisko postanowił obejrzeć zarówno swym normalnym wzrokiem jak i tym widzącym wiatry magii. Wszystko postanowił krótko opisać.
Nikt nie powie, że nic nie robie.
Najbardziej ciekawą osobą obecnie przebywająca na pokładzie była pierwsza oficer. Po przypadkowym zasłyszeniu marynarskich zdań na jej temat stwierdził, że jest żywym paradoksem. Wilki morskie uparcie twierdziły, że kobieta nie podała wyzwaniu i przynosi pecha. A jednak panował spokój i podróż nie obfitowała w pechowe zdarzenia.
Ludzie widzą więcej niż jest naprawdę. Dlatego wszyscy magowie służą bogom chaosu.
Pomimo bycia ciekawą osobistością jej też nie miał okazji zbytnio poznać. Bo i jak? Na statku ciągle było coś do zrobienia a dla niego komenda „Lewego szota foka wybrać” brzmiała jak dla normalnego człowieka kolegialna rozprawa na temat badania przyszłości na podstawie ruchu nieboskłonu.
Gdy stwierdził, że zanotował wszystko zmarźnięty udał się do swej kajuty.
Jedyna pozytywna sprawa nieufności do magów, mimo malej ilości miejsca śpię osobno.
Kolejny powód do cynicznego uśmiechu przed położeniem się w koi.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 18-04-2009, 19:28   #23
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Oparł głowę na otwartej dłoni i chyba pierwszy raz wyglądał jak najprawdziwszy człowiek. Westchnął cicho, widocznie niezbyt zadowolony z otrzymanej odpowiedzi. Gdzieś głęboko w jego głowie, umysł płodził coraz to bardziej złożone i skomplikowane scenariusze. Wolał je jednak całkowicie zignorować. Nie wiedział co zamierza ich dowódca. Mogło więc wydarzyć się wszystko. Skoro znalazł się w sytuacji, w której nawet pomimo długich rozmyślań, mógł chybić. Ewentualnie gdyby dopisało mu szczęście i zdołałby trafić. Nadal byłby to jeden sukces wobec nieskończenie wielu porażek. Wszystko sprowadzało się więc do jednego. Do straty czasu, której nie potrafił tolerować.

Pewien był tylko tego, że w całej tej wyprawie jest aż za wiele polityki. Ulubieniec Imperatora z osobistym pozwoleniem? Teraz jeszcze to rycerstwo. Miał wrażenie, że choć niezbyt mu się to podobało. Zmienia się w trybik maszyny, której co gorsza nie rozumie choćby w najmniejszej części. Wolał nie myśleć, że ktoś wysłał go tu zupełnie świadomie. Poczuł to dziwne uczucie, którego jak do tej pory doświadczał tylko w parze z rozczarowaniem. Przychodzącym wraz z niepowodzeniem w trakcie badań. Gniew, tak właśnie to czuł w tej chwili.

Szybko jednak nad sobą zapanował. Nie miewał z tym problemów. Nie pozwoliłby sobie na kłótnie. W tej chwili to zdecydowanie by mu nie pomogło. Wręcz przeciwnie, mogłoby wpędzić go w znacznie gorszą sytuację. On zaś nie zależał do tych, którzy rzucają proch w ogień, choćby i z czystej ciekawości. Na wszystko patrzył przez pryzmat świata, który znał najlepiej. Tego samego, który ograniczały ściany laboratorium. Nawet emocje traktował więc jak substancję, które należy dawkować w należytej proporcji. Lecz co ważniejsze, zachowując całkowitą świadomość.

Wziął większy wdech, a jego kąciki ust uniosły się, choć zaledwie o kilka milimetrów. Grymas, który przyozdobił jego twarz, był więc niemal całkowicie niezauważalny. Mróz zerwał go jednak z twarzy członka Kolegium Złota w mgnieniu oka. Zlustrował uważnie całe pomieszczenie, zwracając szczególną uwagę na swoich towarzyszy oraz Jarla. Podobnie Halldor, który zatrzymał się przy nich. Spodziewał się jego obecności. Widać za bardzo wziął sobie do serca rolę przewodnika. Choć kto wie, może chodziło tu o to co dla niego zrobili. Nadal jednak trudno było mu uwierzyć, że bitewny szał i Mroczne Potęgi mogą iść w parze z tym co na wagę złota nawet na ziemiach Imperium, z honorem.

Nieoczekiwany gość nie zainteresował go ani trochę. Z pewnością zyskał już jakże uwielbiane przez niemal wszystkich zainteresowanie własną osobą. Nie miał zamiaru przedzierać się przez tłum, w ogóle nie miał zamiaru zwracać na siebie uwagi w tych okolicznościach.

Tym co naprawdę zwróciło jego uwagę była reakcja obecnych na sali mieszkańców Imperium. Rycerze czy ich dowódca, każdy przybył tu po to by zyskać sobie szacunek i zaufanie okolicznych władców. Gdzie więc deklaracje, gdzie współczucie, gdzie zainteresowanie z pewnością wymagającą tego sytuacją? Doprawdy wyglądali zupełnie tak, jakby choć część z nich doskonale wiedziała co właśnie tu zaszło. Nie zdziwiłoby go to ani trochę.

Wyciszył się całkowicie. Stłumił panoszące się w jego głowie myśli. Zamknął oczy i wziął większy wdech. Potrzebował danych, informacji, surowych faktów. Nie widział w tej chwili innego wyjścia, jak tylko całkowicie się na nie otworzyć. Tym samym czekał, na to co ma nadejść. Starał się zapamiętać wszystko co istotne. Szepty, reakcje, mimikę, gesty, każde zdanie, które zasłyszy, a które nie będzie tylko pijackim lub zabobonnym bełkotem. Żałował, że nie jest pewien swojej reakcji. Trudno byłoby przyjąć mu myśl o konieczność ścigania sprawców czynu, który z taką skutecznością skupiał uwagę obecnych. Tylko czy miał inne wyjście?
 
Rusty jest offline  
Stary 22-04-2009, 21:39   #24
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Konrad

Po zakończeniu swych prac na pokładzie, zanurzyłeś się w ciasne czeluści galeonu i odnalazłeś swą kajutę.

Po wykonaniu kilku czynności, leżałeś już na swojej pryczy. Szybko zasnąłeś.

Miałeś podczas spoczynku dziwny sen. Widziałeś grupę ludzi i elfa. Wszyscy mieli broń i pancerze. Było ich sześciu łącznie.

Przed nimi rozpościerały się wojenne ścieżki. Trzy były, a każda z nich przyniosła inny los. W jednej zginęło dwóch, a symbolizowała ona bitwę czterech kolorów, z czego dwa były do siebie podobne, a dwa były ze sobą połączone. Wokół kolorów unosiły się aury mroku lub jasności. Na drugiej ścieżce zginął jeden, a jeden przeżył by osiągnąć równowagę. A wydarzyło się to wśród brązowych słupów z zielonymi dachami i na białym puchu który spienił się od czerwieni. Na trzeciej nikt nie zginął, gdyż góry stały po stronie obrońców, a gór śmiertelna ręka nie może ruszyć.

Wszystkie trzy ścieżki prowadziły do korony otoczonej przez tarcze i topory. A potem, ujrzałeś błękit... i sen się zakończył. Za oknem widać pierwsze promienie słońca. Nastał poranek kolejnego dnia.

Pozostali

Krasnoluda opatrzono na miejscu i wyniesiono do innego domostwa. Część ludzi ruszyła za nim.

Pozostali, w tym wy, rycerze i Jarl z Bondsmanami zasiedliście ponownie przy ławie. Tym razem jednak, nie było gwaru i opilstwa, a jedynie podekscytowane szepty.

Głos zabrał Jarl Finnsvik:

- Szanowni bracia, poddani i goście. Nie znam szczegółów ostatnich niepokojących wydarzeń, jednakże mogę stwierdzić jedno z całą pewnością. Wojna wisi nad nami. Wyznawcy bogów biją się między sobą w delcie rzeki. Ktoś napadł na krasnoludzkiego gońca... i zapewne także na ich górskie siedliszcze. Wszyscy wiemy też, że kilka dni temu plugawi zwierzoludzie i renegaci spod znaku Przeciwnych Bożków spustoszyli leśną wioskę Trikann. Dzięki bogom, że zwrócili mi syna na ten czas. Jego umiejętności przydadzą się nam wszystkim. Trzeba będzie wysłać kogoś do krasnoludzkiego fortu... oraz dokonać zemsty na bestiach z lasu.

Bondsmani zaczęli pohukiwać i pokrzykiwać, stukają też kielichami o blat stołu. Chcą się bić z wrogami Finnsvik. Widać to w ich oczach. Przeszywa to nawet ich zamroczenie z powodu jadła i alkoholu.

Głos zabrał Templariusz Białego Wilka.

- Wybaczcie, czcigodny Jarlu Finnsvik, jednakże moi bracia zakonni oraz towarzysze Pantery zmuszeni są ruszyć w deltę rzeki. Nasza święta krucjata ma na celu zgładzenie naszych wrogów - wyznawców Tchara i Neiglena. Kiedy tylko będziemy mogli, wspomożemy was po rozprawie z tymi łachmytami. Na razie, niech was Ulryk błogosławi i doda wam siły by zgnieść waszych przeciwników.

Jarl pokiwał jedynie głową i spojrzał na... was. Kastor wstał.

- Podzielę moją drużynę na trzy pary i każda obierze inny kierunek.

Schwarz odwrócił się do was i dokonał szybkiej decyzji. Rand i Rudolf od razu zgłosili się do pomocy w krucjacie Ulrykan, zaś Falandar i Hans postanowili odwiedzić tutejsze lasy u boku wojów z Finnsvik. Wam przypadło udać się w tutejsze góry by dowiedzieć się, co stało się z krasnoludami.

- Zatem, decyzje podjęte. Ludzie z Imperium wspomogą brać Norsemeńską w walce ze wspólnym wrogiem.

Jarl pokiwał głową w szacunku i zakończył Thing do czasu uzyskania informacji od krasnoludzkiego gońca. Zostaliście odesłani do nowego miejsca noclegowego. Jest to mały, acz porządny dom diametralnie różniący się od waszego tymczasowego miejsca postoju. Jest późna noc, byliście zmęczeni wrażeniami oraz szumiącym wam w głowach alkoholem.

Przespaliście się z waszymi problemami do następnego dnia. Herold zbudził was rankiem i przekazał wieści. Krasnoludzka twierdza jest atakowana przez łupieżczą bandę sługusów Niepodzielnego Chaosu będącą jednymi z resztek armii Archaona, oraz pokaźne zbiorowisko wszelakich zielonoskórych. Będą wam towarzyszyć doświadczeni Norsemeni w wyprawie, która ma rozeznać się w sytuacji krasnoludów. Na tą wyprawę ruszą między innymi: Halldor, Ertar, Raphael i Franz.

Kastor Joachim Schwarz zostaje z tyłu by dokonać, jak to sam określił, "zakulisowych negocjacji" z Jarlem.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 26-04-2009, 21:24   #25
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Franz spojrzał podejrzliwie na Kastora kiedy ten zawiadomił drużynę o rozdzieleniu się. Choć rozumiał, że gospodarz niejako wymusił ich pomoc to nie uważał decyzji Schwarza była najlepsza z możliwych. Tak czy inaczej skinął głową, nie wyrażając otwarcie swego sprzeciwu. Rozsądny czy nie rozkaz pozostaje rozkazem.

Sarkając pod nosem mężczyzna wraz z resztą towarzyszy udał się do wydzielonej chaty. Nie zważając na nikogo uwalił się w jednym z rogów, gdzie zdawało się być odrobinę cieplej, po czym założywszy ręce za głową wbił oczy w powałę starając się jak najszybciej zasnąć.
Jednak mimo zmęczenia i szczerych chęci sen nie nadchodził. Wkrótce w pomieszczeniu zapadał cisza a Franz nadal leżał z na wpół przymkniętymi oczyma, wpatrzony w sobie tylko znany punkt. Dzień był długi i dał mężczyźnie wiele do myślenia. Dowiedział się trochę o swych kompanach oraz o samych Norsmenach. Tutejsi mieszkańcy żyli jak cywilizowani, normalni ludzi, choć z pozoru wydawali się nieco szorstcy i grubiańscy. Takie chłodne obchodzenie się z obcymi zrzucić trzeba było na karb miejsca w jakim żyją. Nawet przebywając tu tak krótko Franz był w stanie powiedzieć, że okolica jest niebezpieczna i dzika. Tutaj wyznawcy Chaosu działali o wiele bardziej otwarcie, prawdopodobnie dlatego, bo nie było komu ukrócić ich ohydnych praktyk.
Franz w zamyśleniu odbiegł myślami na moment od spraw doczesnych wracając do pierwszych lat swego życia. Miłe wspomnienia przywołały na jego usta uśmiech, który po chwili zniknął starty kolejnym wspomnieniem. Mężczyzna z irytacją pokręcił lekko głową odpędzając jakby nieprzyjemne myśli. Przez chwilę jeszcze leżał bez ruchu, po czym wreszcie pogrążył się w głębokim śnie.

Ranek przyniósł ze sobą nieprzyjemną pobudkę i wychłodzone ciało. Humor niezbyt mu dopisywał toteż na oświadczenie, ze krasnoludzka twierdza została zaatakowana skrzywił się wyraźnie i mruknął coś pod nosem. Przygotowania nie zajęły mu zbyt wiele czasu. Poprosił tylko Halldora o cokolwiek do wypchania butów. Czego jak czego ale swoich stóp nie miał zamiaru tracić z powodu odmrożeń, więc ścinki skór pozostałe z szycia ubrań przyjął z niejaką wdzięcznością.
Bezwietrzny poranek w opinii Franza był co najmniej paskudny, a największym z jego mankamentów był lekki choć irytujący ból głowy związany zapewne z wczorajszą ucztą. Wieść, ze Schwarz zostaje na miejscu by negocjować coś z Jarlem nie wywołała u niego większego zdziwienia. Można by wręcz powiedzieć, że spodziewał się czegoś podobnego i decyzję tą przyjął ze wzruszeniem ramion. W milczeniu czekał na wymarsz.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 27-04-2009, 18:32   #26
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Ciężkie uderzenie przerwało sen maga. Ból pleców choć bardzo słaby był irytujący.
Sen!
Myśl zdawała się krzyczeć odbijając się w jego czaszce. Jak najszybciej mógł rzucił się do improwizowanego biurka i zaczął notować. Spisany tekst wydawał nie mieć krzty sensu. Konrad przeszedł do działania polecanego przez wykładowców.
Zapytać się mistrza lub przejrzeć księgi.
Mistrza nigdzie nie było, księga była jedna. Kartkował swój tom w poszukiwaniu informacji. Znalazł własne zapiski na temat symboliki snów.
Sigmarze! Czemu nie byłem pilniejszym uczniem?
Traktowanie teorii po macoszemu odbijało się na biednym adepcie.
Wizja, prawdziwa wizja!
Wizja pokazuje przyszłość, ten który chce zmienić świat jest skazany na porażkę.”
Cytat z kolegium uderzył niczym grom. Przypadkowo przerzucona karta rozwijała wątpliwości.
Obraz z wizji jest jedną z możliwych, acz dość prawdopodobnych przyszłości.”
To dawało wybór. Postanowił działać. Wczytał się w zapis snu. Notując z boku karty.
Charakterystyczne elementy... Elf, na statku nie był chyba tylko jeden i udał się na ląd. Kapitan, nie nie widziałem go. Ilu z nim się udało. Sześciu naszych? Nie raczej nie, najprostsze rozwiązanie nie może być prawdziwe. Ale jeżeli jest? Czy mogę pozwolić sobie na przemilczenie tego?
Ścieżki... Wybór losu? Jednak los jest przypieczętowany, walka. Zaraz, każda ścieżka to inna para osób. Więc to będą ich losy, nie wybór.
Skreślił fragment o wyborze.
Pierwsza dwójka poległa, to trzeba powiedzieć w bitwie. Cztery kolory po dwa takie same. Sojusz, dwa stronnictwa. Biel i czerń, dobro i zło.
Spojrzał za okno.
Norksa, kraj czcicieli chaosu. Chaos i ład. Nastąpi bitwa. Druga grupa, śmierć i osiągnięcie równowagi. Jakiej równowagi, co to znaczy? Doskonałość? Do przemyślenia później, jednak musze skupić się na miejscu.
Sala z drewnianymi filarami, strop pomalowany na zielono i biała podłoga. Podłoga nie pasuje. Śnieg, drzewa, drzew korony! Czyżby mieli wpaść w zasadzkę?
Ostatni szlak, najbardziej niezrozumiały. Jednak dobry nikt nie zginie, może kapitan będzie wstanie rzucić na to trochę światła?
Wstał z postanowieniem zejścia na ląd. Zmienił kolejność założonego stroju, oficjalna szata kolegium znajdowała się na wierzchu a pod nią grube futro chroniąc przed zimnem. Pobiegł do okrętowej mesy. Przez chwil kilka szukał kucharza będącego tutaj gospodarzem.
-Panie kucharzu, miałbym do pana prośbę. Potrzebuje wątroby jakiejś ryby, obojętnie. Sprawa ważna.
Pokornie zaczekał na odpowiedź pana i władcy kuchni, jeżeli jest to konieczne motywując go brzęczącą monetą. Uzbrojony w przedmiot konieczny do wróżenia udał się w spokojne miejsce by przeprowadzić swoistego gusła.
Oby wiatry magii były mi przychylne.
Jednak nie ograniczył się do pokornej prośby, czasem losowi trzeba pomóc. W tym przypadku dodatkowo splótł błękitny wiatr by wspomóc moc wróżby. Grzebiąc w wątrobie dorsza czy innej żyjącej tu ryby spoglądał na układ wiatrów magii mający odpowiedzieć na pytanie.
-Czy wizja była prawdziwa, czy tylko urojeniem?
Wróżba dała odpowiedź, prawdziwą lub nie. Choć sam mag nie przewidywał możliwości fałszywego proroctwa. To była wizja. Resztki wątroby ryby złożył w ofierze bogu mórz i zaczął szukać pierwszego oficera.
Musi gdzieś tu być inaczej na pokładzie zapanowałby chaos.
Osobę na stanowisku dowódczym nie było trudno znaleźć. Ludzie narzekający na konieczność zrobienia czegoś odchodzili w większości z jednego kierunku. Także pokład wielki nie był, znaczy jak na statek to był jednak porównując do gmachu kolegium był mały.
-Pani O'Caillan –uprzejmie lekko się skłonił- Musze prosić o wydanie mi zgody zejścia na ląd, oraz przydzielenia mi kogoś kto zna miejscowy język. Posiadam informacje które mogą być niezwykle ważne dla tych którzy zeszli na ląd. My czarodzieje kolegium niebios miewamy czasem wizje, tej nocy miałem taką a poczynione prze zemnie badanie potwierdzają ten fakt. Dlatego proszę o to.
Stał oczekując na odpowiedź.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 08-05-2009, 21:02   #27
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Konrad

Wróżba z ryby potwierdziła słuszność sennej wizji i w dodatku rozjaśniła coś, co było przedtem spowite mrokiem - podczas wyprawy w góry umrze osoba, którą oplata złoty wiatr.

Dość szybko rankiem znalazłeś Eillin O'Caillan - kobietę na stanowisku pierwszego oficera tego statku.

Zdziwiła się nieco, słuchając Twoich słów, lecz szybko się zamyśliła nad nimi i odpowiedziała:

- To jest naruszenie rozkazu kapitana odnośnie tego, iż nikt ma nie opuszczać pokładu pod jego nieobecność... Ale wydaje się, że okoliczności są wyjątkowe. Nie znam się na waszej magii, panie Altmarkt... ale jeśli ta wasza "wizja" okaże się stratą czasu, odpowie pan za złamanie rozkazu.

Najwidoczniej ma zły dzień. Albo może TEN dzień?

Odwróciła się i zawołała jakiegoś mata. Ten pozostawił swoje obowiązki i podbiegł szybko. To młodzieniec w wieku może osiemnastu lat. Ma krótko ścięte blond włosy, kwadratową szczękę i spokojne, bladoniebieskie oczy. Jest także całkiem wysoki i chudy. Nosi na sobie nieco lepszej jakości marynarskie ubranie. Za pasem ma kord i puginał.

- Tak, pani oficer?

- Znacie język Norse, Baltazar, umiecie machać żelazem, więc będziecie eskortować i służyć za tłumacza obecnemu tu Magowi Niebios, Konradowi von Altmarkt. -tu łypnęła na Ciebie wzrokiem- Macie dotrzeć do Kapitana Schwarza w Finnsvik, gdzie Astromanta przekaże mu ważne informacje. Do roboty. Szalupa zostanie opuszczona natychmiast.

Skończywszy tyradę, podeszła do kilku innych żeglarzy i nakazała im opuścić łódź, wiosła i liny. Młody Baltazar chciał coś powiedzieć do rudowłosej pani oficer, lecz ta zgromiła go wzrokiem. Mat podszedł do Ciebie i głosem wyrażającym niechęć powiedział:

- Proszę za mną do łodzi.

Nie czekając na nic, zeszliście do łodzi i wypłynęliście w szybki i krótki rejs po wodach Zatoki Ostrzy. Ledwo w kilkanaście minut później wasza łódź przybiła do właściwego brzegu Norski, zaraz obok pozostawionej tu szalupy Kapitana Schwarza i jego ludzi.

Po śladach na piasku i w trawach, oraz oglądając słupki dymu z kominów w oddali, szybko odnaleźliście miasto Finnsvik.

Po krótkiej rozmowie z odźwiernymi strażnikami oraz heroldem tutejszego Jarla, zaprowadzono was do jednej z chat, która służy za mieszkanie dla drużyny południowców. W środku zastaliście samego Schwarza, który zdziwiony wpatruje się w was. Nigdzie nie widać jego drużynników.

- A wy skąd tutaj? Mieliście siedzieć na pokładzie "Vasta"! Wyjaśnić mi to, natychmiast!

Mat skurczył się w sobie i odsunął pod ścianę, kierując wzrok i dłoń na Ciebie. Na zewnątrz słońce stoi wciąż dość nisko na niebie; nie minęła godzina od opuszczenia statku.

Franz

Wyszliście z chaty i skierowaliście się razem z Halldorem i Schwarzem na lokalny główny plac miejski. Tutaj czekali już ludzie Jarla. Część z nich, doświadczeni łowcy i przewodnicy pod wodzą Ertara, mieli ruszyć z Tobą, Halldorem i Raphaelem w góry. Otrzymaliście zapasy na drogę i zjedliście wspólne śniadanie razem z resztą: Schwarzem, Rudolfem, Hansem, Falandarem i Randem. Wkrótce potem, Schwarz was opuścił, udając się z powrotem do chaty, zaś pozostali poszukiwacze przygód się rozdzielili. Rudolf i udali się z zapoznanymi wczorajszej nocy rycerzami poza Finnsvik, do obozowiska krzyżowców. Falandar i Hans ruszyli zaś do koszar wojów przy Długim Domu, gdzie zbierały się siły mające stawić czoła bestio-ludziom w lesie.

Wy opuściliście mury Finnsvik i udaliście się na północny wschód.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=LK6_5rdTdao&feature=related[/MEDIA]

Po godzinie szybkiego marszu, równie szybko przeprawiliście się Drakkarem użyczonym przez Jarla na drugą stronę ujścia rzeki Uts i zagłębiliście się w gęste lasy iglaste pod koniec dnia.

Zmierzcha już. Zaczyna być całkiem zimno. Nawet Norsemeni odczuli chłód, gdyż zarządzono postój na większość nocy. Wczesnym rankiem macie ruszyć ponownie i przeprawić się przez las, by wejść w skaliste góry.

Ludzie Ertara nazbierali chrustu i kamieni na ognisko. Wyciągnięto namioty, koce i plandeki, poczyniono proste szałasy i schronienia. Kilku łowców upolowało trzy zające i jedną sarnę, którą właśnie opiekacie na ruszcie.

Siedzicie wokół ogniska, oczekując na strawę. Norsemeni rozmawiają przyciszonymi głosami, Halldor wpatruje się w ognisko. Raphael siedzi gdzieś z tyłu w ciemnościach i medytuje. Trzech Norsów kręci się w pobliżu, patrolując teren.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 08-05-2009 o 21:28.
Micas jest offline  
Stary 10-05-2009, 22:46   #28
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Serce biło szybciej na wieść o postawieniu stopy na gruncie. Nie zwracał uwagi na to co działo się od uzyskania zgody do postawienia stopy na lądzie. Uczucie było znajome, ale nie tego się spodziewał. Świat chwiał się na boki. Lekko chwiejąc się ruszył za przewodnikiem.
Jak pierwszego dnia rejsu. Widać się przyzwyczaiłem do falowania i stały grunt działa na mnie jak niegdyś okręt.
Uśmiechnął się do tej myśli. Zaskoczenia o ile nie za wielkie zawsze jest miłym przeżyciem.
Miasto Finnsvik. Należało do tych zaskoczeń za dużych.
Duża wieś a nie miasto. Miasto to kamienice i bruk na głównych drogach, a nie to.
Z wyższością spojrzał na architektoniczny wytwór miejscowych i nie mając wyboru ruszył za przewodnikiem.
Przez całą drogę robił dwie rzeczy. Przede wszystkim przysłuchiwał się językowi miejscowych. Coś nawet rozumiejąc, jednak płynna komunikacja byłaby niemożliwa. Jednak dość długie przebywanie w ich środowisku nauczy ich mowy.
Tak nauczy się ich mowy, za kilka tygodni, miesięcy lub może nawet lat.

Poboczną czynnością było wykonywanie zlecenia od kolegium. Badanie zepsucia chaosem. Jak na naród wyznający bogów chaosu wydawali się normalni. Społeczeństwo funkcjonowało, może nawet było tu spokojniej niż w Altdorfie. Oraz nie widział żadnych śladów mutacji.
Po dość długim szukani jak na tej wielkości osadę dotarli przed oblicze kapitana. Na jego widok czarodziej zasalutował. I Natychmiast zaczął się tłumaczyć.
-Panie kapitanie, jestem świadom pańskich rozkazów jednak sytuacja wymaga bym był tutaj. Ponieważ marynarz ze mnie marny przypuszczam, że jestem tu dla innych celów. Między innymi jako wsparcie magiczne.
Odwracając wzrok od przełożonego nogą wyrysował na ziemi dużą literę „Y”.
-Czas przypomina wyrysowany znak, dolna linia to to co było, teraźniejszość to punkt spotkania się wszystkich a dwa ramiona to możliwe zdarzenia.
Pogrubił jedno z ramion i wskazał nie.
-Niezgłębiając się w teorie my którzy potrafimy władać magią niebios mamy wizje. Urywki przyszłości. Jednak rysunek przedstawia dwa rozgałęzienia, jedno jest grubsze. Właśnie to grubsze widzimy jeżeli wizja była prawdziwa, z różnych możliwości ta ma największe szanse za spełnienie się.
Przynajmniej tak przypuszczam, lecz kapitan nie musi o tym wiedzieć.-Dodał w myślach.
-Otóż miałem wizje, szczęściu ludzi. Jeżeli nie mylę się byli to ludzie towarzyszący panu. Grozi im niebezpieczeństwo. Zostali podzieleni na trzy grupy. Pierwsza jak przypuszczam weźmie udział w bitwie gdzie będą walczyć cztery plemiona, kraje w dwóch sojuszach jeden sprzyjający chaosowi a drugi mu wrogi, obaj wysłani tam polegli. Inna dwójka miała udać się do jakiegoś lasu gdzie los dopełnij jeden z nich. Trzecia grupa wyruszyła w góry, obaj przeżyli. Tego fragmentu nie potrafiłem zrozumieć może pana wiedza coś podpowie. Wydawało się, że same góry stanęły po stronie obrońców.
Przerwał na chwilę patrząc na reakcje przełożonego.
-Oczywiście nie zdałem się tylko na wizje. Użyłem także wróżb których moje kolegium naucza od dawna. Ku mojemu smutkowi potwierdziły moje przypuszczenia. Oraz zdradziły kolejny smutny fakt, czarodziej kolegium złota polegnie. Nie pamiętam tego dokładnie ale maił się on udać chyba w góry.
Ponownie wskazał na powoli znikającym w padającym śniegu literę „Y”
-Jednak jak pan widzi niemal zawsze są alternatywne ścieżki losu, a ja mogę się mylić. Dlatego tu jestem. Proszę pana kapitana by podjął pan działania mające zapobiec losowi jaki ujrzałem.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 14-05-2009, 00:24   #29
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Krótkie zebranie wszystkich na placu i zdawkowe pożegnania były ostatnimi rzeczami, które czekały ich przed wyruszeniem w drogę.
Zaraz po wyjściu poza obręb miasta Norsmeni od razu narzucili ostre marszowe tempo. Tak jak sądził Franz ci ludzi nie lubili tracić czasu i nie uciekali od walki.

Po niecałej godzinie mogli już zobaczyć wody rzeki. Kudlich z odrobiną zaciekawienia w oczach spojrzał na ciemną taflę wody.
- Co to za rzeka? - spojrzał pytająco na Halldora
- Ust, ale nie masz co się martwić za tamtym wzgórzem jest piaszczysta łacha, gdzie powinien czekać na nas drakkar, którym zabierzemy się na drugą stronę. -
Rozmowa zakończyła się równie prędko jak się zaczęła. Norsem ruszył na czoło kolumny, by rozmówić się z jakimś wojownikiem.

Po paru minutach Franz rzeczywiście dostrzegł ciemną sylwetkę łodzi. Przeprawa nie zajęła wiele czasu toteż jeszcze tego wieczoru weszli pomiędzy potężne sosny i świerki rosnące na drugim brzegu. Zwalniając tylko odrobinę posuwali się do przodu dopóki narastający mrok nie dał im znaku o nadchodzącej nocy.

Praca przy rozbijaniu obozu nie była wydzielona toteż nie było osób, które tylko przyglądały się innym. Każdy otrzymał jakieś zadanie i w stosunkowo krótkim czasie pośród drzew pojawiły się pierwsze schronienia. W każdym znajdowało się miejsce dla kilku osób, by nie rozpraszać się za bardzo oraz dla ciepła.

Czekanie na swoją porcję było nudne a całodzienna podróż męcząca, toteż nie dziwne, że Franz popadł w lekka drzemkę otulony w grube futro. Śnił mu się dziwny ogród, gdzie wszystko zrobione było z lodu. Choć przechadzał się ścieżkami jedynie z spodniach i letniej koszuli, nie czuł chłodu. Z ciekawością spojrzał na kwiaty o ostrych niczym brzytwa płatkach, kiedy coś szturchnęło go w ramię. Z zaskoczeniem spojrzał na intruza i dostrzegł brodatą, niezbyt przystojną twarz. Norsmen wcisnął mu w dłoń niewielką miskę z kawałkiem pieczystego, po czym ruszył dalej rozdzielać mięso pomiędzy uczestników wyprawy.

Kudlich szybko skończył ze swoją porcją, po czym przysiadł się w pobliże Halldora, który nawet nie tknął swojego kawałka.
- Możesz mi coś powiedzieć o miejscu, do którego zmierzamy? Wolałbym wiedzieć z kim i czym mogę mieć tam do czynienia. -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 17-05-2009, 23:06   #30
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Konrad

Schwarz spojrzał na Twój rysunek i zastanowił się. Jego pewność siebie, widoczna jeszcze chwilę temu, znikła prawie całkiem. Przeniósł w końcu wzrok na Ciebie.

- Jeśli tutejsi pozwolą mi wypożyczyć swych ludzi ponownie, puszczę gońców za dwoma drużynami. Wy jednak musicie mi pomóc z trzecią. Kierują się w góry, poprzez rzekę Uts i położony za nią las. Mają sprawdzić, co się dzieje z oblężonym przez wrogów siedliszczu krasnoludów. W większości są to Norsemeni pod wodzą syna tutejszego Jarla - Halldora Fridrikssona. Oprócz nich są tam także nasi dwaj pobratymcy - Wędrowny Czarodziej Kolegium Złota, Raphael Reiss oraz najemny Zwadźca, Franz Kudlich. Ruszajcie za nimi, dam wam jakiegoś tutejszego przewodnika. Czekajcie przy bramie głównej.

Wyszliście z domostwa. Mat nie jest zadowolony z obrotu spraw, ale siedzi cicho. Nie czekaliście za to zbyt długo pod bramą. Wkrótce dano wam świeże wierzchowce oraz Norsemeńskiego Łowcę który poprowadzi was w tej podróży.

Ruszyliście z kopyta, kierując się na północny wschód. Po dużo mniej niż godzinie końskiego galopu, dotarliście do brzegów szerokiej, wartkiej rzeki Uts. Z tego co mówi Łowca, Jarl Finnsvik wypożyczył chwilowo pewien statek, jeden z Drakkarów, eskapadzie w góry. Najwidoczniej zdążyli się już przeprawić, a statek odpłynął. Wezwanie go ponownie zajmie zbyt wiele czasu.

Może uda ci się przetransportować siebie i swój dobytek na drugi brzeg za pomocą Magii Niebios... ale wtedy będziesz musiał kontynuować pościg za eskapadą samemu na piechotę. Łowca mówi też coś o w miarę niedalekiej przeprawie, jednakże eskapada wtedy zyska nad wami dużą przewagę w odległości i czasie.

Franz

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=i-6IDbTQJVQ&feature=PlayList&p=49E56CDCBD026E2E&inde x=0[/MEDIA]

Zapadł całkowity zmrok. Gęste chmury osiadły na nieboskłonie, przysłaniając światło księżyca i gwiazd. Jedynie ognisko oraz okoliczne pochodnie dają jakiekolwiek światło.

Norsemeni niespiesznie jedli swe porcje, zagryzając zupę czerstwym chlebem. Po posiłku, większość postanowiła iść spać. Inni rozmawiają szeptem. Ertar jest wpatrzony w las. Bardziej wygląda to na podziwianie otoczenia, niż wypatrywanie zagrożeń - tym bardziej, iż od tego są wystawione warty i patrole.

A jest co podziwiać. Las jest mieszany, z przewagą drzew iglastych - jednak dużo jest także drzew liściastych. Szczególnie potężnych, starodawnych dębów które swe korzenie zapuszczają wśród ziemnych nasypów i omszałych głazów. Powietrze jest chłodne, ale nie wieje wiatr. Jest jakby... zastygłe w bezruchu.

Halldor przyciszonym głosem na twe słowa:

- Dzikie, niebezpieczne zwierzęta to główny problem. Szczególnie wielkie niedźwiedzie. Poza tym... banici. Tak, nawet u nas znajdą się czarne owce których dziwnym trafem nie zabijamy. Oprócz tego oszalałe łaki - zmiennokształtni ludzie-zwierzęta oraz podobni do nich Ulfwerenar. To menażeria z lasów.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172