Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2009, 23:21   #25
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Bartel stał, przyglądał się każdemu z osobna. Nie należał do żadnych heretyków, husytów, czy bajarzy. Nawet do tych najgorszych, protestantów. Nie był także zdrajca. Przynajmniej nie miał się za takiego. On tylko podążał za przeznaczeniem, za uczuciem.
Spojrzał na zachód. Czy to tam ma się udać? Kierunek dobry jak każdy. Wystawił jeszcze na chwilę twarz na słońce i ruszył się z zamiarem udania się za zachodzącym słońcem. Jednak kobieta w rudych włosach, którą któryś z tutaj zebranych nazwał Asael, poszła wolnym krokiem na wschód. Kierunek dobry jak każdy. Bartel spojrzał w niebo raz kolejny, ptak, zapewne sokół, zataczał obszerne koła. "No to idziemy."

Szli spokojnie. Beztrosko, można by rzec. Upajając się promieniami słońca i sielankową atmosferą. Bartel najprawdopodobniej był jedyną osobą w tym szeregu, która miała jakiekolwiek pojęcie o ziemi. Wiedział jak sytuacja, pogoda, nurt rzeki, może stać się raptem odmienny i mniej sielankowy.

King rzekę poznał po szumie, dopiero potem ją ujrzał. Tam na górze co prawda nie mają prawie nic podobnego. Rury i kanały. No jeden prawie naturalny wodospadzik. Ot dwu metrowe maleństwo. Lecz szum rzeki słyszał już kilka krotnie. Prawdziwej rzeki. Podszedł ostrożnie. Ukucnął i mocząc dłonie rozejrzał się. Po obmyciu twarzy i ułożeniu włosów, zaczął szukać wzrokiem czegoś co można by, przy odrobienie szczęścia, zmienić w oszczep. Nie zdążył. Koleś zwący siebie Achrol najnormalniej w świecie wskoczył nagi do rzeki. A co się będzie krępował. Zna go ktoś?

Całą sytuację King oglądał z brzegu. Stojąc i rozglądając się. Kapitan Natanael mówił zawsze, że jeśli nie wiesz gdzie jesteś to jest więcej niż pewne, że jesteś w niebezpieczeństwie. W gadaniu był dobry. I miał często rację. Spojrzał w niebo. Zachód słońca się zbliżał powolnymi krokami. A trzeba dotrzeć przed zmrokiem do jakiegoś schronienia. Całość rozważań przerwała struga wody lądująca na jego twarzy. Mokra koszulka od razu oblepiła tors. Spojrzał niegniewnie na osobę powodującą to niepotrzebne zamieszanie. Może powiedziałby co o tym myśli lecz rudowłosa exszkrzydlata ruszyła w tany rozrzucając po drodze buty. Jeden mało nie trafił Bartela.

Sprawa nabrała błędnego koła gdy do całej zabawy dołączył się Kurt. Wcześniej chyba próbował zwabić węgorze na własną krew. Przemoczony prawie do suchej nitki, Bartel, zwiększył dystans od rzeki. Na wypadek chęci wciągnięcia go do tego cyrku.

Usiadł nieopodal i czekał aż wszystko się uspokoi. Jak i się stało, pozornie. Bo po chwili usłyszał śmiech. A gdy spojrzał w kierunku z którego dochodził zobaczył gwardzistę. Bartel w pozycji przykucniętej próbował zrozumieć jak ten gwardzista się tu znalazł. Szybki rzut oka na okolice. Brak eskorty. Brak innego skrzydlatego. Czyli głupi gwardzista. Wiedział, że wystarczy mu chwila i ....

- To ja – zapewnił cudzym głosem.

"Kto znaczy?" - pomyślał. Kogoś brakuje? Tak tego co z damulką się kłócił a potem tańczył. Czyli to jego sztuczka. Uspokoiło go to trochę. Nieznacznie ale zawsze. Tym bardziej z ulgą zobaczył jak wzbija się w powietrze.
Asael, wskazała kierunek, w którym się coś działo. Na jej twarzy nie widniało zadowolenie, co to, to nie. Dwa razy nie trzeba było Kingowi powtarzać. Zdążył usłyszeć to co sam by powiedział.
- Chodźmy tam – może znajdziemy jakąś broń, ubrania, cokolwiek. Warto się rozejrzeć. Ja w każdym razie idę.
Przesadził susa przez rzekę, podniósł jakąś gałąź, w razie czego, i pobiegł we wskazanym kierunku.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline