Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2009, 15:52   #37
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Kiedy wreszcie mogła opuścić komnatę jadalną, nie od razu rozpoznała uczucie, które nią zawładnęło. Zdążyła zapomnieć jakiej lekkości dodaje krokom uśmiech na ustach. Bo w tę noc krwawych wydarzeń Jana czuła radość. Słyszała tylko urywki dotyczącej jej rozmowy. Ale liczyło się, że wyjedzie z zamczyska Diabła. Nareszcie.

Nic jej tu nie trzymało. Nawet narcystyczna ambicja pięknej Rzemieślniczki nie czerpała natchnienia z kompletnie obcej jej estetyce rywalizacji z Krystyną. Dla Jany, ładem i porządkiem, absolutem, niezmiennym kierunkiem wszystkiego, było piękno. Dwie nieszczęsne służące, słodkie dziewczęta, które przybyły na ten okrutny dwór razem ze swą panią, ze swymi pulchnymi buziami, krągłymi kształtami i regularnymi rysami były kiedyś owego porządku wyrazem. Teraz pod postacią Krystyny wyciągał po nie ręce chaos. Wprawdzie Jana chaosu unikała, ale nie mogła się przed nim cofać.

- Wrócicie do domu. Skoro świt. W Mostovie nie nocujcie w karczmie, tylko u młynarza. Niech któryś z jego synów zawiadomi Koteasa. Pan wyśle po Was powóz. – Mówiła pieczętując list do swego ojca.
„Jeśli umrą, umrze wszystko co nas łączyło” – tak go podpisała i nie skłamała. Na dworze Petra odkryła, że jej zdolność do kompromisów jest ograniczonym zbiorem. Niewiele w nim zostało.

Były tylko ludźmi, obie razem mniej warte niż naszyjnik, który zaginął Janie, gdy tylko przybyła do Starachowa, mniej warte niż zniszczone sukienki. O rzeczach bezwartościowych Jana nie ośmieliłaby się rozmawiać z Diabłem.
Ale nie miała oporów by rozmawiać z jego ochmistrzem.
- Chciałabym by powóz dowiózł je w ciągu dnia do karczmy w Mostovie. – Jakość życia Rzemieślniczki na strachovickim dworze kilkakrotnie ratowało zauroczenie tego ponurego mężczyzny. – Znam Twoją wierność i oddanie. Wiem, że wyświadczysz mi tę przysługę z radością. Dziękuję. - Jej ciało i spojrzenie składało fałszywą obietnicę. Patrzyła jak wargi mężczyzny łapczywie przywarły do jej dłoni, wytrzymała długie sekundy mokrego dotyku ust, gorącego wydechu z nozdrzy. Wytrzymała namacalne pragnienia, odór żądzy. Brzydki człowiek o żółtych zębach, jeśli spełni polecenie Jany najprawdopodobniej zapłaci za to wysoką cenę. Ale jego zły los był dla Kainitki ceną do przyjęcia.

A gdy chwilę później zaciągnęła się rześkim nocnym powietrzem a w stajni zarżały konie, wydawało jej się, że to ruszył zaprząg Wielkiej Niedźwiedzicy. Zmiana - siostra Piękna wyciągała do Jany swe ręce. W rytm zaprzęgu w głowie Rzemieślniczki stukotało postanowienie. Nie wrócę tu.

Widziała Eliasa, który zniósł już te nędzne przedmioty, które jeszcze posiadała. Służący usadowił się na koźle i bacznie rozglądał wokół, jego bystremu spojrzeniu niewiele rzeczy uchodziło. Horst gładził swego konia po szyi i dociskał popręg, ale wiedziała, że obserwował rozmowę, którą toczyła wcześniej, bacząc by upokorzenie jego Pani nie miało innych świadków. Anna i Viera ukryte na tyłach zamkowej kuchni próbowały przetrwać tę noc.
Podeszła do swego jasnowłosego rycerza. Koń zarżał, gdy się zbliżyła, ale niecierpliwym gestem nadstawił łeb do głaskania. Horst zaczerwienił się na tą zwierzęcą empatię a Jana przez chwilę miała ochotę się roześmiać. Wymienili kilka zdawkowych zdań.

Potem zobaczyła Rzemieślnika.
- Książę – ukłoniła się von Zaborsky’emu. – Mogę zapytać, co o moim losie uradziłeś z wojewodą?
Nie rozmawiali od wydarzeń w sali jadalnej więc pewnie powinna coś powiedzieć o śmierci Szarlatanki. Ale myśli Jany pochłaniały teraz całkiem inne problemy. I była zbyt dumna by kłamiąc udawać wrażliwszą niż jest. Choć zdawała sobie sprawę, że inny Rzemieślnik mógł bardziej osobiście doświadczyć tego unicestwienia.
- Tak - uśmiechnął się gorzko - uradziłeś. Wielkie słowo, pani, jakbym ja miał cokolwiek do powiedzenia - mówił, a raczej wyrzucał poszczególne wyrazy potrząsając głową. - Wojewoda! On jest tu panem i możemy tylko dziękować losowi, że mimo wszystko nie jest takim szalonym okrutnikiem, jak większość z jego klanu. Co doskonale, zresztą widać, po wojewodziance. Ale wracając. Jego wspaniała łaskawość złożył mi propozycje nie do odrzucenia, żebym jechał na tą wyprawę wraz z jego synem i służbą. Zaproponowałem, żebyś także ty, pani, wybrała się z nami. Zdecydowanie to bezpieczniej, niż w pobliży łagodniutkiej niczym owieczka Krystyny. I tu mnie Peter chwycił wyrażając zgodę, ale jednocześnie czyniąc odpowiedzialnym za twoje bezpieczeństwo. Co więcej i chyba najważniejsze: stwierdził, że jeżeli wyprawa się powiedzie odda mi ciebie i moja sprawa, co z owym prezentem zrobię. Rozumiesz, pani, dlaczego ci to mówię? - dodał wpatrując się w jej piękne oczy, w których można było odnaleźć odbicie nieboskłonu.
- Rozumiem. I dziękuję. – na chwilę zamilkła szukając właściwych słów.
- Dziękuję też książę, że tu nadal jesteś. W Starachovie. - Bez ciebie bym tu nie przetrwała - pomyślała, ale nie dodała tych zbyt oczywistych słów.
Ukłoniła się ponownie i pocałowała dłoń Edwarda von Zborsky. Wasal wobec suzerena.
Widziała, jak był zaskoczony, wręcz wstrząśnięty. Przez moment zgubił swój klasyczny, uprzejmy wyraz twarzy i niepewny jak postąpić aż otworzył usta. Ale to trwało tylko moment. Póki się nie opanował i
- Pani, proszę, nie rób tego. Nie jestem już księciem, a nawet gdybym był, to nie kobiety składają pocałunki na męskich dłoniach, ale mężczyźni na kobiecych, tak smukłych i pięknych, jak pani - to było delikatne, jak uderzenie skrzydeł motyla, a jednocześnie znacznie dłuższe, kiedy pochylił się ku jej ręce i jego wargi musnęły delikatną skórę dziewczęcej dłoni. Musnęły i zostały tam nieco dłużej niż powinny, ale tylko nieco. Tak, że nie dał jej powodu do obrazy, a jednocześnie pokazał, że to było coś więcej, niż tylko proste wypełnienie zasad etykiety.
Policzki Jany pokrył rumieniec wstydu.
- Mam nadzieję książę, że wkrótce odzyskasz swoją domenę.
- Gdzie miałbym być? - dodał cicho. - Zdaje się jednak, ze nie do końca jasno się wyraziłem. Wojewoda planuje cię oddać mnie, a to znaczy, ze nie masz już dla niego takiej wagi, jako zakładniczka. Inaczej nigdy by tego nie zaproponował. Póki co ów status chronił cię przed łagodna Krysią, teraz, z jakiegoś powodu, Petrowi przestało na tym zależeć. Albo, to kolejna możliwość, nie ma zamiaru cię przekazać, lecz zabić mnie. Tylko po co, skoro mógł to zrobić w zamku? Dlatego osobiście radzę uciekać stąd, bo inaczej marnie widzę nasze szanse. A co do domeny, wiesz, pani, księciem zostałem zupełnie z przypadku, jako jedyny syn swojej matki po jej odejściu. Naturalny następca, na którego zgodzili się wszyscy na całe trzy noce, bowiem tyle panowałem. Nie mam zamiaru niczego odzyskiwać ani nigdzie wracać. Chciałbym zapomnieć o tym mieście i znaleźć gdzieś indziej ostoję.
Słuchała księcia w skupieniu, oddychała, jej skóra zaróżowiła się od niskiej temperatury. Wyglądała bardzo ludzko. I była zupełnie spokojna. Jakby rozmowa dotyczyła spraw nieistotnych.
- Widzisz książę plan tam gdzie ja dostrzegam tylko kaprys. Dostałeś mnie, bo wojewoda chciał cię książę rozgniewać, sądzę, że nie implikuje to w żaden sposób mego statusu na tym zamku.
- Książę mówisz bardzo otwarcie –dodała jeszcze - czy jesteś pewien, że nikt nas nie słucha? Żadne szczurze czy ludzkie uszy? Ja nie dysponuję nadwrażliwością, co czasem tutaj jest wręcz błogosławieństwem.
Nie komentowała stosunku Rzemieślnika do swojej domeny. Dla niej władza była problemem mężczyzn. Być może kiedyś ta ostrzyhomska dziewczyna dzieląca rzeczy na męskie i żeńskie w niej umrze, bo zdawała sobie sprawę, że w świecie Kainitów takie podziały traciły ostrość. Z pewnością jednak nie miało to nastąpić szybko.
- Alboż on o tym nie wie? Chyba, bo to całkiem też możliwe, że umyślnie daje nam właśnie szansę ucieczki. Doskonale wiedząc, iż chcemy opuścić to miejsce. Ale dlaczego? Może to próba dla jego synalka? Zresztą, cokolwiek to jest, trzeba się będzie bardzo dobrze zastanowić nad tym, co zrobić, żeby przetrwać. Chyba powoli będziemy musieli ruszać. Zapraszam - wskazał pięknej kobiecie czarną karetę.
- Póki wiedza opiera się na wierze nie na dowodach można nią manipulować. Nie powiesz mi książę, czy zauważyłbyś podsłuchującego nas Nosferatu?
- Byłoby nadzwyczaj dziwne, pani, gdybym go nie dojrzał. Chyba, że jest niewidzialny i ma tą umiejętność bardzo zaawansowaną. Taką, jaka przedstawiciele rodziny często ćwiczą przez kilkadziesiąt, czy kilkaset lat. A dlaczego pytasz?
Nie zrozumiała ostatniego pytania. Popatrzyła przez chwilę von Zborsky'emu w oczy z dziwnym wrażeniem, że z niej żartuje.

Po czym posłusznie wsiadła do powozu.
Nie zaprosiła księcia do środka. Gdy zdała sobie sprawę ze swego faux pas ten oddalił się już do stajni.
Jana zamknęła oczy i oparła głowę o aksamit oparcia. Dopiero teraz pozwoliła, by na jej twarzy odmalowała się nadzieja.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 16-04-2009 o 20:52.
Hellian jest offline