Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2009, 11:08   #190
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Walka zdawała się być jedną z tych prostszych. Ot stał przed nim rycerzyk zakuty w blachy. Ot wymachiwał sobie długim patykiem zakończonym śmiesznym kawałkiem żelaza... Normalka! Nie raz orkowi przychodziło stawać do podobnych pojedynków. Z pewną nostalgią wspominał czasy utarczek z lancknechtami w Dotrojd. To były czasy jego młodości, czasy gdy jako wykidajło w bordelu Mamy Lu zarabiał na chleb, a jego życie płynęło spokojnie. Nie było obciążone żadną odpowiedzialnością. Ot, po prostu sobie leciało.

Od tamtego czasu upłynęło naprawdę wiele wody. A ten tu przeciwnik zdecydowanie nie mógł być określony mianem tępego lancknechta. Już po pierwszym zwarciu, Barbak zrozumiał, że ma do czynienia z przeciwnikiem, który do tej pory jedynie sobie z nim pogrywał. Uzjel był niezwykle szybki, niezwykle silny. Coś było nie w porządku. Ork zdawał sobie sprawę, że jego oponenta musi wspomagać jakaś magia... i to potężna. Nie był w stanie jej rozpoznać. Jego zmysły (z racji wieku, ale i nie tylko) były przytępione. dawnymi czasy może i byłby w stanie rozpoznać aurę roztaczającą się wokoło Uzjela... teraz jednak niestety nie miał takiej możliwości.
A skoro nie było takiej możliwości, nie warto było tym sobie zaprzątać głowy.

Zaatakował. Po raz kolejny. I jeszcze raz. Tańczyli w koło nie mogąc wyjść z impasu, do chwili gdy ork popełnił błąd. Wychylił się za mocno, wyprowadził za jasno opisane uderzenie. Efekt tego był taki, że uderzony tym patykiem, z którego jeszcze przed kilkoma chwilami się nabijał, wyleciał z bronionego kręgu. Upadł. Zawył. Bardziej ze złości niż z bólu.

Poderwał się na klęczki i obrócił do przeciwnika. Uzjel wraz z Flafi starał się wypchnąć z kręgu Drow'a. Hebanowy Lembas był teraz jedynym obrońcom kręgu. Palladine!
- Światło Najukochańsze. Spraw proszę, aby me oko mnie nie zawiodło, aby ma ręka była pewna. Dopomóż mi w tej walce.
Podniósł wzrok. Spojrzał w zbroję przeciwnika. W miejsce gdzie winien był ujrzeć jego oczy. Te płonęły blaskiem, dziwnym blaskiem. Znajomym, jednak nie rozpoznawalnym.

- Trzeba było mnie zabić! Było jedynym co ork chrapliwie z siebie wydobył.

Zaatakował! Nie wściekle, a metodycznie, zimno, bez serca, bez żalu. Śmiertelnie!
Młot wypuszczony z jego ręki zafurkotał pędząc w kierunku celu. Pędząc z całą siłą, na jaką było stać jego właściciela.
Barbak nie patrzył czy trafił. Ujął dłońmi stylisko topora, tak aby broń była za jego plecami na wysokości krzyża.

***

Emanuel miał inne zadania. On miał mieć oko na Bestię. Na Flafi. Gdy ta, myśląc że Barbak jest już pokonany zaczęła niebezpiecznie szybko zbliżać się do Dorw'a, pchła zareagowała tak jak powinna. Zastąpiła drogę przeciwnikowi. Chwiała niech będzie Palladine, że wraz z nią drogę zastąpił jeszcze Fufi. Pająk był jedynym, który mógł sprawnie zastępować drogę. Emanuel.. cóż. Był jednak tylko pchłą. Fakt, że udało mi się podstawić nogę T-rex'owi nie oznaczał, że będzie w stanie to powtórzyć. Obiecywał sobie jednak w duchu, że następny T-rex, którego przewróci na Uzjela, będzie padał nań skuteczniej.

Rad z towarzystwa wdrapał się szybko na pająka. Zajął kuszetkę na samej głowie pająka. Miał dzięki temu miejsce w pierwszym rzędzie.
- No cześć Laska! Zagaił niewinnie do maszkarona na przeciw Pobawimy się w doktora?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline