Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2009, 23:01   #181
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Uzjela zaczynały powoli nudzić te gierki, w które najwyraźniej bawił się Szamil. Jeśli chciał czegoś od niego, to powinien powiedzieć to wprost. Halabarda zdawała się łaknąć krwi, a Uzjel odczuwał przyjemną satysfakcję z tego powodu, że już wkrótce dojdzie do walki. Zdrajca na pewno będzie na łódce, więc to właśnie własność Charona stanie się polem ostatecznej bitwy. Zbliżający się powoli atak armii nieumarłych nie wywierał na nim żadnego wrażenia. Nawet gdyby mu wyznaczono rolę tego, którego zadaniem będzie ją spowolnić i tak byłby usatysfakcjonowany. Upragniony koniec już się zbliżał, a przeprowadzenie Błysku przez ostatni już etap misji nie powinno być zbyt trudne. Gdy zdrajca zostanie zlokalizowany i zlikwidowany na drodze nie zostaną już żadne, poważniejsze problemy. Jedynym problemem pozostawało pytanie: kiedy?

Dawniej, wiedząc że zbliża się walka stawał się nerwowy. I choć w boju nie okazywał strachu często obawiał się o swoje życie. Nie był typem zakutołbego bohatera który poświęca się za innych. Nikt przecież nie był ważniejszy od niego - każdy tak uważa, jednak tylko niewielu potrafi się do tego przyznać. Nawet jeśli czynimy coś dla innych i tak naprawdę robimy to dla siebie, niezależnie czy oczekując wdzięczności czy uspokajając własne sumienie. Także tutaj Uzjel działał w swoim własnym interesie. Zdobycie szabli będzie dla niego testem, który jeśli tylko dane mu będzie zdać przyniesie mu prawdziwą siłę. Nikt wtedy nie ośmieli się nazywać ich rodziny wyklętymi!

Honor, uczciwa walka... To także były tylko słowa, wykorzystywane by zmniejszyć przewagę liczebności lub zaskoczenia. Jednak gdy tylko przewaga była po stronie ,,honorowych" nie wahali się z niej korzystać, przez co usiłujący grać honorowo kończył z kilkoma bełtami w plecach. Cóż, takie życie - zawsze można się potem było wytłumaczyć nazywając przeciwnika ,,złem". I sumienie spokojne i inni głupcy nie spytają o prawdziwą przyczynę. Tak jakby różnice światopoglądowe wyjaśniały wszystko. Ludzie potrafili urządzać masakry tylko dlatego, że ,,ci drudzy" myśleli odrobinę inaczej. Najgorsze były spory o wiarę - te rodziły najdłuższe i najkrwawsze wojny, bez żadnych szans na kompromis. Tyle różnych powodów zostało wynalezionych, ilu było ludzi. I to wszystko po to, by zamaskować przed samym sobą prosty fakt: wszystko to rodziło się z prymitywnej rządzy krwi, jakiej podlegały wszystkie rasy. Żadna z walczących stron nie mogła powiedzieć o sobie, że odniosła zwycięstwo moralne, bo tam gdzie zaczyna się przemoc kończy się wszelka moralność. Pierwotne instynkty biorą górę, zabijając wszelką finezję. W końcowym rozrachunku liczy się tylko to, kto przeżył, a nie w jaki sposób tego dokonał. Historię tworzyli zwycięzcy

A przez to wszystko niewiele osób potrafiło wciąż odbierać życie w elegancki sposób. Była to jedna z umiejętności które musiał posiąść, zanim będzie mógł aspirować do zainteresowania demona

Skoro Szamilowi tak zależało, by wsiadł na łódkę sam postanowił ułatwić mu nieco zadanie. Surowym wzrokiem zmusił Flafie do pozostania na brzegu, podczas gdy sam wsiadł za elfem na łódkę. Przysiadł się tuż obok niego, opierając halabardę o burtę. Miał tylko nadzieję, że ci na brzegu nie zafundują im kąpieli. Odwrócił głowę tak, by jednocześnie mieć w polu widzenia zarówno Błysk jak i Szamila
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 12-04-2009 o 23:06.
Blacker jest offline  
Stary 14-04-2009, 12:29   #182
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
"Czy oni chcą mnie do reszty wykończyć?!"
Wiedział że tak. Wiedział że zbliża się koniec. Powiew tylko mógł odwlec o kilka minut jego śmierć. Nie więcej.
Ten mag chyba nie był taki spokojny na jakiego wyglądał. Walnął go porządnie. Czarem. Stracił chwilowo przytomność.

Sprzeczali się o coś. Cała trójka. Więc jednak chcą złożyć Isa w ofierze!

Był cały skrępowany, jednak... nie czuł bólu. Nie czuł nic. Był... wyleczony?! Czy ci obcy zachowali w sobie chociaż nutkę człowieczeństwa? Spojrzał na nich. Stali dookoła niego. Kocica z bronią w ręku. Blondasek z dziwnym wyrazem na twarzy. Mag znowu patrząc na elfa obojętnie. Oj, nie zapowiadało się dobrze!
"Dobrze! Dobrze teraz wyglądasz z tą szramą na pysku, ty psi pomiocie!"
"Psi pomiot" zaczął coś mówić. Jakby jakiś rytuał odprawiał. Jego głos był metalicznie zimny, taki... nieludzki. Ględził tak i ględził. Is go nie słuchał. Prawie. zrozumiał dokładnie ttylko jedno zdanie:
- Proszę przyjmij tę skromną ofiarę! Używaj jej tak jak zechcesz dla chwały Chaosu i dla ratunku dusz naszych!
A więc miał rację! Chcą z niego złożyć ofiarę! Nagle usłyszał głos. Głos nie pasujący do całej tej kompozycji obrazu w jakim się znalazł. Głos który dał mu tyle nadziei i radości.
- IS!!!
Szczekanie...
"Elir?!"
Kocica nie wytrzymała. Nie widział jej wyrazu twarzy. Nie wiedział czy była zdziwiona, przestraszona czy też speszona. Zadała cios.
Is wydobył z siebie bezdźwięczny krzyk. Oczy otworzyły mu się najszerzej jak tylko mogły.
Co się dzieje z bestią jak właściciel umiera? Czy... umiera razem z nim? Czy odchodzi tak szybko jak przychodzi?
Nie wiedział czy to prawda. Usłyszał tylko pisk Elira...

***

Zakaszlał. Czuł jak nadal leży na tym bagnistym podłożu.
"Co się stało? Przecież wbiła mi broń prawie po rękojeść!"
Z odpowiedzią przyszli mu oprawcy. Konkretnie mag.
"Więc ofiara się nie udała, bo... bo nie jestem drowem?!"
Elir znowu skoczył do boju.
"Dzielny Elir! Mój kochany i najlepszy Elir!"
W powietrzu coś się pojawiło. Coś co ogromnie przestraszyło całą trójkę oprawców. Coś czego już nie zdążył zauważyć. Zemdlał.

***

Była przy nim. Stała obok niego. Pomogła mu. Nizzre. Przecięła niewidzialne więzy jakie go krępowały. Była... była...
- Nie powstrzymamy tej armii. Nie próbujmy!!! Musimy uciekać!- powiedziała.
"Co?! Jakiej armii?"
Rozejrzał się. Oh my god. Oh my god! OH MY GOD!!!
Zgadzał się z nią w całości. Należy uciekać! Wezwał szybko Elira by biegł za nimi i ruszyli. Biegł za Nizz ile sił w nogach. Zdążył ją dogonić. Spojrzał na nią. Miał rację! Miał stuprocentową rację!
-Szamil miał rację, wiesz. Jesteś aniołem. Szkoda tylko... że nie Skrzydlatym!
Znalazła broń. Rzuciła mu włócznie a sama wzięła miecz. O, nie! Nie ma łuku. Odwrócił się i spojrzał na Elira. W pysku miał... jego łuk^^ Kołczan był na szczęście na plecach.
Biegł szybko za Nizz.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 14-04-2009, 13:49   #183
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Próba ujeżdżenia Błysku wykonana przez niego i Jędrzeja zakończyła się farsą. Obaj wylądowali Paladine wie gdzie. Obaj najwyraźniej się poobijali. Barbak na pewno na jakiś czas stracił przytomność.... może nie stracił, ale na pewno stracił zdolność trzeźwej oceny sytuacji. Przywiązywanie przyjaciela do drzewa nie było tym, co zamierzał uczynić ork... przynajmniej jeszcze nie teraz.

Jak przez mgłę pamiętał swój upadek. Potem przez tę mgłę widział zielonooką elfkę, która dosiadając jaszczura zabrała jego, Męczyworanina i Emanuela. Razem dotarli nad brzeg jeziora, dotarli do łodzi, do przewoźnika. W tej oto właśnie chwili ork po pierwsze odzyskał względną trzeźwość umysłu, po drugie miał okazję stanąć oko w oko z resztą "drużyny". Ta nie była w komplecie. Brakowało elfickiego łowcy. Jego los został bardzo szybko wyjaśniony w czasie kłótni Samalea i Elfki. Barbak zdawał sobie sprawę jak kłótliwym narodem były elfy. Wobec zadania jakie przed nimi stało, oni tera debatowali na tematy takie a nie inne. Ork postanowił ich zignorować. Gdy zasypywali się argumentami, wymieniali co celniejsze uwagi, Barbak podszedł to przewoźnika i poprosił go na chwilę na stronę.

Gdy ponownie znalazł się wśród swych przyjaciół kłótnia trwała dalej w najlepsze. To pozwoliło mu przez kilka chwil przyjrzeć się Uzjelowi. Wojownik zdawał się nie zmieniać. Jednak czy aby na pewno? Nie to nie było możliwe! Zganił sam siebie Barbak posądzając się o paranoję!

W końcu elfka pobiegła w las na ratunek elfa (typowe!), za nią pobiegł karzeł (zastanawiające?!). Natomiast reszta drużyny postanowiła w końcu zakończyć kwestię zadania. Uzjel wraz z Samaelem wpakowali się na łódkę. Orkowi przypadła natomiast w zaszczycie rola pełnienia tylnej straży. Krótko mówiąc miał się dać zabić aby drużyna mogła zrealizować swoje zadanie.

-Barbaku, przyjacielu popilnujesz, żeby nieumarlaki nie wyrzuciły drowa z koła? Dasz sobie rade z tymi alternatywnie żywymi. Postaramy się obrócić jak najszybciej. Jakby co tu nie można umrzeć zawsze się odradzasz. Wiem to. Ork uśmiechną się gorzko i skinął do Synka. Nie miał najmniejszych wątpliwości jak Samael się zachowa...
Gdy synek się oddalał rzucił mu cichutko... tak aby tylko on słuszał.
- Paladine mi świadkiem. Jeśli skrewisz, STANĘ SIĘ NIEPRZYJEMNY! To rzekłszy, ork sugestywnie pogłaskał stylisko topora
Gdy Synek wsiadł na łódkę i zniósł do góry rękę w geście zwycięstwa, ork odpowiedział mu unosząc swoją i pokazując jak bardzo bolał go łokieć. Skwitował to dodatkowo tym samym gorzkim uśmiechem.
Wrzuta.pl
Przykucnął koło Drow'a. Ułożył na ziemi topór i młot. Wziął w ręce odrobinę ziemi i wtarł ją w dłonie.
- Czyż to nie ironią? Zwrócił się do nieprzytomnego. Zobacz jak bardzo świat jest nieprzewidywalny. Dawnymi czasy mało się nie pozabijaliśmy... Czy może należało by stwierdzić, że się pozabijaliśmy. A teraz mamy walczyć razem. Czy może raczej mam walczyć w Twojej obronie. Paladine! Nie pozwól, aby żądza odwetu zaćmiła mi rozum. Pozwól, abym pewnie stał na ziemi i mógł mężnie bronić tego, który w tej chwili pomocy potrzebuje! Barbak przeniósł wzrok na ciemnego elfa. Szkoda, że nie mam przy sobie MALEŃSTWA. Przydało by się. Leż tu i niczego się nie obawiaj. Tak długo jak długo będę w stanie ustać, nie dostaną Cię. Potem... Paladine zadecyduje. A nasze stare sprawy wyjaśnimy jeszcze... w tym lub kolejnym żywocie.

- Emanuelu, chowaj się pod pancerz! Wiesz co robić! Nie zawiedź mnie proszę! Pchła jak na komendę znikła!
- Yeh!!!! Ork klęcząc wydał z siebie zwierzęcy okrzyk. Okrzyk jakim jedynie jego rasa potrafiła wprowadzić się w bitewny szał. Jakim orki zawsze witały swych nieprzyjaciół. Jaki znany był wszystkim inteligentnym bytom, jaki w tych bytach nieodzownie wywoływał dreszcz przestrachu!
.... THEN IT'S TIME I DISAPERA!!! Ork poderwał się z klęczek, chwycił pewnie broń. Stanął na brzegu kręgu, którego to miał bronić. Czekał cały czas podnosząc poziom swej wściekłości. Cały czas rozgrzewając w sobie krew, cały czas młynkując raz to młotem, raz toporem.
- Come get some! LOOPTAAR!!!!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 15-04-2009, 18:17   #184
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Czy to lampart?
Czy to niedźwiedź?
Czy to ...
... Karzeł?
!?
Biegł ile sił. Biegł nie patrząc po czym stąpa. Ścigał się z czasem.
Nogami przebierał całkiem zwinnie i szybko. Co go gnało? Chęć, nie odparta chęć zmierzenia się z kimś. Biegł zastanawiając się ile można zaufać Szamilowi. Nie wiedział kim był. Ale nie był elfem. Tak przynajmniej uważał Kall'eh. Czy miał rację? Biegł. Wyruszając za Nizzre, elfką o dziwnych motywacjach, chciał walki. Nie z czymś czego nie można trafić. Chciał równej walki. On na troje przeciwników. Może czworo.

Biegł

Szamil podczas niedawnej rozmowy był wielce miły.
- Szamilu czy roczysz opowiedziać co się działo? Ło co choci z tymi panami i duszami? - Kall'eh zerknął na Szamila, który wrócił z rozmowy z Nizzre.
- Chodzi o drugą grupę? Gdy wcześniej zniknąłem,poszedłem szukać naszej śpiącej królewny niestety złapała mnie druga grupa. Dzięki mojemu urokowi osobistemu i ognistemu temperamentowi udało mi się uciec, parząc dotkliwie jednego z nich maga z tatuażem w kształcie pająka. Potem podczas polowania na Błysk poszliśmy z Isem sprawdzić czy nie czają się w okolice. Czaili się rycerz i kotka, ogłuszyli mnie duszą a potem zniknęli z Isem. To chyba wszystko, jakby co to pytaj.
- ogłuszyli duszom? Że jak, trzepnełli Cie w dyńke? - zapytał wskazując na potylice - ło tu?
Karzeł stał i drapał się po brodzie rozmyślając.
- Nie ruzmimim za wile, ale dusze majom? Ile ich bydzie, tych dusz i ile we tej drugiej grupie łobuzóf? - spojrzał na resztę, która jeszcze się ostałą. - Bo łu nas wile gemb do wykarmienia.
- Duszą, zrobiło się jasno i straciłem przytomność. Wiem o czterech i bestii. Rycerz, kocica, mag i stary łowca, rycerz ma bestie sowę, która ponoć zabija jednym uderzeniem. – rzekł Szamil
- Eh... A masz muże cuś gorzałki? Zsechło w gardle straszliwie. - złapał się za gardło i pomasował lekko. - Albo ni wiesz ktu muże miać?
- Niestety też dałbym wiele za dobre wino ale nie martw się, skończymy to i wrócimy do karczmy, tam się napijemy.

Tak, to wyjaśniało trochę. Lecz nie wszystko. Dobrze wiedział, że mógłby się go pytać i pytać. Lecz czas gonił. Z tym, że czas miał długie nogi. Karzeł nie, co utrudniało sprawę. Biegł wspominając tą rozmowę i zastanawiał się, czemu ich wszystkich nie zwerbował do działania. Tam były dusze do zebrania. Ta dusza, od Błysku Kłów, mogła poczekać. Tak myślał, nie wiedząc nawet jak bardzo się mylił. Jak bardzo był w błędzie.

Biegł

Miał w głowie, poukładany plan. Dogoni Długouchą. Znajdą Isa. Odbiorą dusze. Powrócą do reszty. Opowiedzą co się działo, pośmieją się. I zajmą się błyskiem kłów. Tak myślał, nie wiedząc nawet jak bardzo się mylił. Jak bardzo był w błędzie.

Biegł

Wszystko skomplikowało się bardzo. Wręcz nie wyobrażalnie. Odgłosy bulgotania, sapania, mlaskania, pluskania zaczęły dochodzić do uszu krasnoluda. Nie wiedział jeszcze co to może być. Wycie, zgrzytanie, łupanie i im podobne były coraz wyraźniejsze. Nie podobało się to karłowi. Zanim do oczy doszedł przerażający obraz nogi już ciągnęły go w powrotną drogę do brzegu. Spoglądnięcie w stronę zgrai umarlaków było tylko chwilowe. Zajęło mu to ledwo sekundę. Lecz dojrzał dokładnie przerażonych uciekinierów. Nie widział z nimi Nizzre i Isa. Może już przepadli? Niedobrze, niedobrze. Równi towarzysze z nich byli. Ta chwila wystarczyła tez by zrozumieć gdzie ta cała ferajna zmierza. Do kręgu. Nim pomyślał o tym nogi już ciągneły go w drugą stronę.

Biegł

Barbak, mógłby widzieć wyłaniającą się zza wzgórza postać. Biegnącego maratończyka. Krótkie nogi musiały naprawdę szybko przebierać żeby utrzymać tempo. Maratończyk sunął po zboczu nie patrząc gdzie stąpa. Nie oglądając się za siebie. Ścigał się z czasem.

Podbiegając do Barbaka, utytłany błotem, spocony, śmierdzący zaczął mówić mu szybko wyjaśniać co widział. Ukląkł obok Barbaka i zaczął przeglądać asortyment. Kusza - z doświadczenia wiedział, że nie na wiele się przyda do walki z umarlakam. Zastanowił się, czy wszyscy bogowie świata mają w trupach upodobanie, że przez cały czas się na nich natyka. Topór. Piękny i groźny przyjaciel. Sztylety. Czasami się przydają. Bywaja ostanią deską ratunku.

Spojrzał na koło i na umiejscowionego tam mroczengo elfa. Nie miał ducha w sobie ten wojownik. Lepsze historie o nich słyszał. I sam lepszego znał. Może jednak wcale nie są tacy groźni, tacy niebezpieczni. Może to bajka dla niedobrych karłowych dzieci? Spojrzał dalej za łodzią. Nie wróżyło to nic dobrego. Ich tylko dwuch przeciwko setkom, może tysiącom. Zastanawiał się czy Barbak da se radę.

- Nu, to ty bierzesz prawom stronę, ja lewom. - Spojrzał się rozpormieniony na Barbaka. - Ktu mniej ubije śmierdzielców stawia kulejną flaszke.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 15-04-2009, 21:59   #185
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Szamil, Jędrzej;

Wrzuta.pl - Nigthwish - The Siren

Charon wiosłuje powoli, łódź jednak gładko sunie po ciemnej tafli wody, jakby napędzała ją zupełnie inna siła, niż chuderlawe, kościste ręce poruszające bezgłośnie wiosłem. Woda kłębi się od miliardów malutkich, czarnych obłych kształtów.
http://www.woodlandenchantments.com/...DarkWaters.jpg
Pijawki przyczepiają się do burt i próbują wspiąć się po nich wyżej, ale spadają. Obserwujecie je jednak z niepokojem. Błysk grzecznie siedzi w łodzi, poruszając lekko ogonem i rozglądając się ciekawsko.



Gdzie ten drugi brzeg?! Nie widać go!!!



Uzjel siedzi grzecznie, obserwując niemrawo brzeg. Szamil ma go cały czas na czujnym, elifckim oku! Zauważacie, że po obu stronach, na brzegach rzeki coś się... porusza! Coś mrocznego, jakby opary... mgły...? Gdzieniegdzie w ciemności błyszczą żółte ślepia!
Undead Big Head by *ScottPurdy on deviantART
- WRRRiiIIIIJ-KJJjjah!...
A to co?! Drgnęliście, spoglądając w górę. Ponad wami śmignęło ogromne fruwadło!
Nazgul by ~CG-Warrior on deviantART
Na szczęście, zniknęło w mroku! Pechowo – w mroku przed wami!
- Armie tych ziem są naprawdę rozwścieczone! – zląkł się Charon. – Co mogło nałożyć klątwę na ten czas i to miejsce?!

Barbak;

Obserwujesz odpływającą łódź. Zniknęła w mroku i bagiennych oparach. Już jakiś czas temu. Czy już dotarli na drugi brzeg...? Życie jest full of zasadzkas i czasami kopas w chlebuś. Przypadła ci rola drowiego strażnika i nie znaczy to wcale, że jesteś drowem i stróżujesz. Rodriges zajął posterunek. Broń przyjemnie zaciążyła w twoich rękach. Wszystko na miejscu. Zwarci i gotowi!
Światło, Paladine i mroczni bogowie sprzyjają Ci dzisiaj! Kiedy bowiem szykujesz się na starcie z nadciągającą armią nieumarłych, wykonujesz kilka popisowych młyńców bronią [być może ostatnich w swoim życiu jak sądzisz, dlatego bierzesz naprawdę solidny zamach] i... nagle...!
BONK! - He?!?!
Radośnie wymachując młotem zupełnie przypadkowo, za sprawą wspomnianego błogosławieństwa sił wyższych, musnąłeś obuchem coś, co odpowiedziało głuchym, metalicznym brzdękiem! Absolutnie zdezorientowany, obejrzałeś się błyskawicznie, by sprawdzić o co też mogłeś zawadzić młotem! [brzmiało jak stal!] Ku twemu paraliżującemu zdumieniu ujrzałeś... Uzjela?!
Heee?! Przecież...?! Łódź...?! Uzjel...?! Szamil...?! Z nim... popłynął...?!
Najwyraźniej jednak nie!!! Lekkie uderzenie młota o zbroję rycerza było namacalnie i słyszalnie prawdziwe! TEN Uzjel nie jest iluzją!!!
I właśnie stoi przy kręgu, jakby lada moment chciał schylić się i dźwignąć nieprzytomnego Ray`giego na ręce! Obaj zastygliście na kilka sekund w bezruchu. Sprawa wyglądała bardzo jednoznacznie!!!

Chrup...! - Flafie odgryzła głośno kawałek lizaka.

Uzjel; Niech to wszystkie Paladiny wezmą!!! Że też ork musiał wymachiwać tym młotem! A byłeś tak blisko!!! Pech, wirujący obuch trącił twój naramiennik, delikatnie, był to zwykły szturchaniec, niestety, głośny szturchaniec! Teraz już Barbak wie, że tu jesteś, wie też, dlaczego tu jesteś. Ork zaczął sugestywnie krążyć po obwodzie koła, którego broni. Czujesz, że kolejny szturchaniec tym młotem będzie silniejszy od poprzedniego...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-04-2009, 10:17   #186
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Powietrze zdecydowanie nie jest tym co wydaje metaliczne dźwięki. Nawet jeśli zetknie się ono z młotem, czy toporem. Tym większe było zdziwienie orka, gdy powietrze za jego plecami, wydało właśnie taki dźwięk.

Barbaka zdecydowanie nie można było określić mianem nowicjusza. Gdy dźwięk dobiegł jego uszu, pancerna zielona postać z gracją i zaskakującą prędkością obróciła się i stanęła na przeciw domniemanego przeciwnika. Stał cały czas w kręgu, przeciwnik w nim nie stał... przeciwnikiem był Uzjel!?
Ten sam, który jeszcze przed kilkoma chwilami wsiadał do łodzi. O co chodzi?
Ork miał w swym życiu do czynienia z personą przenoszącą się z miejsca na miejsce, pojawiającą się zawsze w mało oczekiwanym momencie i zdecydowanie perfekcyjnie wyczuwającą momenty dramatyczne, wręcz wykorzystującą takie. To co zrobił przed kilkoma chwilami Uzjel było bardzo do tego podobne. Aż za bardzo... ale to na szczęście nie było możliwe.

- You are full of suprisess Mr Lightfist! Rzekł Barbak. Ork znajdował się w niebezpiecznym nastroju. Za jego plecami szarżowała cała horda nieumarłych, a Uzjel właśnie postanowił zabawiać się w kotka i myszkę. Mogło to świadczyć o wielu, sprawach. Mógł dla przykładu jego pancerny przyjaciel, odczuć nieodpartą potrzebę udania się w krzaki, mógł dostać niestrawności po którejś libacji... mógł być również Twórcą tego Miejsca.
Wrzuta.pl - Linkin Park - Numb
//turn the volume to max //

Szał w jaki ork sam się wprowadzał od pewnego czasu, szał krwi, szał jego jestestwa, dziedzictwo jego ojców, szał ten domagał się krwi, mordu. Dla każdego orka w takim stanie na ogół nie liczyło się czyje głowy za chwil parę polecą. Ważnym było aby nasycić się krzykami mordowanych, aby unurzać swe ostrze we wrażej posoce. Aby zabijać lub dać się zabić.
Barbak był jednym z tych, którzy nauczyli się ten szał kontrolować. Ork nauczył się korzystać z zalet walki w takim transie, potrafił też z niego sprawnie się oswobodzić. Potrafił oczyścić umysł i zmusić się do logicznego myślenia. Na tyle logicznego oczywiście na ile logicznie mogła myśleć istota będąca chaotyczną mutacją innej.
( Wrzuta.pl - Linkin Park - Numb )
Barbak jednak tym razem nie wyprowadził się z szału. Stanął na ugiętych nogach przyjmując pozycję wyczekującą. Jego prawica z młotem uniosła się na chwilę do góry, tak że zaciśnięta na broni pięść, znalazła się na chwilę odrobinę poniżej oczu. Następnie młot powędrował na prawo od orkowego kolana. Oddany w ten sposób salut był preludium do walki, która jak mniemał Barbak będzie musiała się za chwilę odbyć. Ubolewał nad tym. Szczerze ubolewał.
Wyraz swego ubolewania oddał na iście orkowską modłę. Wydał podobny okrzyk do tych jakie kierował względem nieumarłych. Dramatyzmu dodała jedna z błyskawic rozświetlających za orkiem niebo.
WOW fanart: Orc Death Knight by ~dwinbotp on deviantART

- Może zamierzasz się wytłumaczyć? Barbak uśmiechnął się dokładnie tak jak onegdaj uśmiechał się jego demoniczny kompan z drużyny. W oczach zapłonęło mu dokładnie to, z czego był znany wśród mrocznych Bogiń.
- Sheal we dance? Zapytał retorycznie i nie czekając na odpowiedź zaczął szeptać pod nosem. Nie zaatakował jednak! Czekał!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 16-04-2009, 17:28   #187
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Walka towarzyszy nam wszystkim przez całe życie. Rozpoczynamy ją gdy wraz z chwilą narodzin i kończymy zwykle w momencie śmierci (niewielu jest takich, którzy walczą nawet po niej). Nie chodzi tu bynajmniej o walkę twarzą w twarz z jasno określonym przeciwnikiem, w której decydującym czynnikiem jest stal. Bardzo często walczymy we własnym umyśle, z własnymi słabościami. Każdy nowy dzień jest walką o przeżycie, walką z codziennością. Dopiero gdy w takiej walce potrafimy odnosić zwycięstwa gotowi jesteśmy stawać do walki prawdziwej. Jak to mawiają, cios może zadać tylko ten, kto sam jest gotów go otrzymać. Walki istniało tyle rodzajów, ile istot żywych.

Uzjel jednak porzucił swój dawny styl walki na rzecz nowego. Wraz z chwilą zawarcia kontraktu otrzymał nową siłę, która dopiero teraz rozkwitała w pełni. Wiedział, że jest otoczony przez przeciwników. Musiał współdziałać z nimi tak, by się nie zdradzić. Jego misją było działać przeciwko nim, doprowadzając ich do klęski. Wiedział, że ten który podarował mu kontrakt również zaczynał swoją drogę od zdrady. Ciekawe było, czy Uzjelowi uda się zajść choć w części tak daleko, jak daleko zaszedł Astaroth

Wiedział o swoim demonicznym przełożonym dużo. On także był podwładnym innego demona, Ritha. Różnica była taka, że Rith był głupcem, który lekceważył sobie innych. Astaroth nie mógł pozwolić sobie na taki błąd, uważnie dobierając swoich kontraktorów. Uzjel nie wiedział jeszcze, w jakim celu demon tworzył swoje sługi, jednak był pewien że dowie się w stosownym czasie. Tak samo jak On zwodził i mamił innych i podobnie przychodziło mu to zakończyć w walce z jednym z tych, przeciw którym współpracował. Astaroth swoją walkę w grocie życia przegrał. Jak będzie z nim?

Wcześniej wszystko szło gładko. Jednemu z drużyny zdradził fakt bycia twórcą. Nie czynił tego z dobrego serca - wiedział, że osoba tak poinformowana będzie starała się go mieć na oku, nieświadomie tworząc mu możliość skrytego ataku. Jak zaplanował tak się stało - Szamil poprosił go, by wraz z nim płynął łódką. Założenie było dobre, gdyż w normalnych okolicznościach Uzjel byłby w ten sposób wyłączony z gry. W rzeczywistości jednak zbytnia pewność siebie zostawiła Uzjelowi możliwość skrytego zaatakowania. Próba zakończyłaby się w tym momencie, gdyby nie Barbak, który rozgrzewając się przed walką zawadził młotem w jego naramiennik. W ten sposób cały plan ukrytych podchodów i bezkrwawego zwycięstwa wziął w łeb

- You are full of suprisess Mr Lightfist!
- So are you, my friend
- Może zamierzasz się wytłumaczyć?
- Czy tłumaczenie naprawdę jest potrzebne? Jestem stwórcą tego miejsca i jestem tutaj, by to zakończyć. Czas się zabawić, jeśli się nie mylę?


Uzjel chwycił pewniej halabardę, przygotowując się do walki. Skinął lekko przeciwnikowi głową, by oddać mu szacunek. Tak naprawdę nie byli wrogami. Zaszła po prostu chwilowa rozbieżność interesów. Nic poważnego, po prostu mieli zamiar nazwajem się pozabijać. Nic poważniejszego nie powinno było z tego wyniknąć. Uzjel odczekał, aż Barbak skończy szeptać po czym ruszył w jego stronę, opuszczając lekko halabardę. Nie było na co czekać, nadszedł czas by rozstrzygnąć tę zabawę. Nawet jeśli przegra to mógł być pewien, że przynajmniej czeka go dobra walka. Flafie miała się nie wtrącać, ten pojedynek był tylko i wyłącznie jego
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 16-04-2009, 20:49   #188
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Barbak, Uzjel; Nadszedł czas walki w cztery oczy. Stwórca zaatakował w iście demonicznym stylu i wybrał przyzwoicie dramatyczny moment by uderzyć – właściwie daliście mu ku temu znakomitą okazję, rozdzielając się na trzy grupy. Uzjel był utalentowanym przeciwnikiem i jak się zdawało, miał znakomitą wprawę w zdradzieckich chwytach i sztuczkach. Wyczucie czasu, słabości, odpowiednie pole walki zwrócone przeciwko wrogom, odważne, zdecydowane uderzenie... i wszystko zaprzepaszczone przez jednego orka i pechowy zamach młotem. Szczęście powróciło jednak do Uzjela, nie tracił zimnej krwi. Ork równie odważnie i z dumą przyjął wyzwanie, wiedząc już, jak groźnego przeciwnika ma przed sobą.

Wrzuta.pl - Spirit: Bryan Adams - You Can't Take me

Zaatakowali. Bardzo szybko wyszła na jaw bolesna prawda - Uzjelowi przybyło nie tylko dziwnego błysku w oczach. Jego szybkość, zwinność i siła niewyobrażalnie wzrosły! Czy wtedy udawał...? Wtedy, kiedy oddał walkowerem pojedynek...? Wtedy kiedy poskromił węża...? Czy ten wąż... wiedział...?

Walka trwała. Ostatecznie młot w potężnym zamachu świsnął przed piersią rycerza; ten w zwinnym uniku powrócił, by natrzeć z boku, uderzyć na orka drzewcem halabardy trzymanym poziomo, oburącz. Siła i impet uderzenia odepchnęły orka od kręgu, wytrąciły go z równowagi i powaliły na ziemię. Ork nie był ranny, ale chwilowo Stwórca osiągnął swój cel – pozbył się strażnika z okolicy kręgu!
Flafie czekała tylko na ten sygnał. W momencie gdy Barbak upadł, rzuciła się na nieprzytomnego drowa. Zatrzymała się jednak, warcząc z niechęcią, kiedy na drodze stanął jej... tak!!! Emanuel Rodriges Maol Ep Diffirin Kellach! I Fufi!!! Pająk, który wkurzył się, że ktoś napastuje tego kogoś opalonego, jakiego Pani kazała mu chronić!

Uzjel; Za dużo ich...! Musisz pozbyć się któregoś na dobre. Z jednej strony Barbak, z drugiej dwie Bestie przeciwko Flafie. Siły wyrównane, póki co jesteś górą. Wystarczy jeszcze tylko...

Barbak, Uzjel; Chlupot, jęki, charczenie! Plask, plask... Kroki... Mnóstwo kroków! Zdyszane oddechy, ktoś biegnie... coś pełznie... Dużo ich...! W mroku mgieł jaśnieją światła...!
World of Warcraft Undead Trio by =morganagod on deviantART
O-oł...!
Undead by ~Valus on deviantART
Macie towarzystwo – właśnie pierwsi wyłażą z okolicznych krzaczków i powoli, niespiesznie wloką się ku wam!
...Kiedy naraz na polanę wpadają Nizzre, Kall`eh, Is i Elir, zdyszani i zmordowani! Wita ich radosny Fufi!

Nizzre, Isendir; Zdołaliście przedrzeć się przez kordony armii, poszło w miarę gładko, gdyż armia dopiero wygrzebywała się z bagien i zajęta była bardziej wygrzebywaniem się niż atakowaniem i zbieraniem się w zwarte szeregi niż ściganiem was. Teraz hordy nieumarłych parły na przód, zalewając bagna i las swym tłumem! Zastajecie Barbaka, Flafie i Fufiego... Nie ma łodzi! Odpłynęli!... Zaraz... drow leży w kręgu... Barbak ma młot w dłoniach... Flafie bojowo odłożyła lizaczek...?! Co jest grane?! Nie mieliście czasu się zastanowić. Właśnie kilku nieumarłych gości wylazło z krzaków nieopodal!
Undead Warrior by ~Elder-Of-The-Earth on deviantART - takich 5 [-2...]

Pechowo, dwa wspomniane szkieleciki szybko przemieniły się w mączkę kostną... rozdeptane wielką łapą...!
Undead Demon Dinosaur by ~Ricardo-Guimaraes on deviantART
Najwyraźniej Błysk Kłów też umiera!!! Macie na karku nieumarłego gada i 3 szkieleciki!

Kall`eh; Zdyszany niemiłosiernie dotarłeś w końcu do brzegu! Uzjel?! Co on wyprawia?! Walczy z orkiem?! Wielki włochaty pająk agresywnie stroszy się na Flafie! O w mordę. Leją się jak nic! Lepiej zejść im z drogi niż pakować topór między nich! Tym bardziej, że macie towarzystwo! Wielki nieumarły gad i szkieleciki!

Nizzre; Jakby mało było towarzystwa i jakby było małe [nieumarły Błysk kłów potrafi dokonać równie wielkiego spustoszenia co żywy...], zauważasz na gałęzi okolicznego drzewa znajomego drowa i jego kotowatą Bestię!!! Najwyraźniej on także uchodzi przed zbudzoną armią i próbował odstać się do łodzi Charona! Ze zdumieniem zauważasz, że drow patrzy w waszą stronę, ale nie na was, nie na nieumarły Błysk Kłów, na... drowa leżącego w kręgu.
- Ray`gi Terayatechi! – szepnął, usłyszałaś, mimo deszczu, odległych jęków trupów i ryku Błysku Kłów.
Drow zeskoczył z gałęzi i ruszył bojowo w waszym kierunku, ignorując wszystko co działo się wokół, z determinacją omijając łukiem Błysk Kłów stojący tyłem do niego!
- Zexen'uma rath, uk zhah usst!!! – wydarł się zaciekle, kiedy wyszłaś krok na przód.
Nie zatrzymał się!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-04-2009, 21:20   #189
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Szamil miał rację, wiesz. Jesteś aniołem.
Rozbawiona, uśmiechnęła się do elfa. Mrugnęłaby, ale mrugania jednym okiem podczas szalonej ucieczki przed nieumarłymi mógł nawet nie zauważyć.
- Szkoda tylko... że nie Skrzydlatym!
Uśmiechnęła się, dziwnie jakoś, strasznie wręcz.
- Oh my, but I am, darling... – odparła tajemniczo. – I am...!
„Tak naprawdę jest zły w duchu. Każdy elf byłby zły gdyby musiał oglądać akcję ratunkową w wykonaniu baby z pozycji jeńca rozciągniętego na ziemi. Trudno, Is. Nie miałam zamiaru pozwalać ci umrzeć tylko po to, żebyś zrozumiał, że niezależnie od rasy i płci każdy ma wzloty i upadki”.
* * *
Dotarli nad brzeg. Dyszała ciężko, zmachana biegiem w jedną stronę, walką i biegiem w drogę powrotną. Spojrzała na ciemną rzekę pogrążoną w deszczu, łodzi nie było. Nie było też Błysku Kłów. Odpłynęli. To dobrze. Nad brzegiem stał tylko Barbak. O, czyli ork pilnuje krę... Zamrugała, z niedowierzaniem przetarła zielone oko. Drow. Drow... pilnował kręgu!? Czy raczej.. leżał w nim, nieprzytomny jak zawsze! Nizzre zachłysnęła się aż, zdumieniem, rozpaczą i wściekłością. Barbarzyńcy!!! Rozejrzała się zaciekle w poszukiwaniu kowadła (skąd ten pomysł?!), ale żadnego pod ręką akurat nie było.
„Wiedziałam, od początku nie lubił tego drowa!!! Fufi, jak się spisałeś?!”
Ruszyła bojowo by wygarnąć barbakowi to i owo, gdy nagle dotarło do niej co jest grane. Na brzegu została też Flafie, Bestia Uzjela. Fufi był tu, pilnował drowa. Stroszył się na Flafie i zagradzał jej drogę. Barbak nie od parad miał broń w ręku...
„Święte licho. Rozróba! Stwórca uderzył!!!”
Ale... gdzie on jest!? Kto jest Stwórcą!?
„Przecież nie Flafie! To tylko Bestia! Uzjel...!? Zostawił Bestię by zabiła drowa, a sam popłynął, by próbować zabić Błysk Kłów!!! Kanalia!!!”

Rozważanie elfki przerwał gromki ryk. Z lasu wyłonił się wielki gad... Na tych bagnach mogła być tylko jedna rzecz gorsza od wściekłego Błysku kłów! Nieumarły wściekły Błysk Kłów!!!

Nizzre tuliła do siebie elfickie uszy, wyglądała teraz jak biedna, zmoknięta kura.
„No to święty klops!!! Światło miej nas w opiece!”
- Zexen'uma rath, uk zhah usst!!!
- He!? – Nizzre ze zgrozą obejrzała się na znajomego drowa.
Wyłonił się z deszczu i lasu jak zmora. Zbliżał się! Zbliżał się poprzez deszcz i mrok, nadchodził w jednym tylko celu. Zabić.
„Odejdź, on jest mój!”
- Naut ji qee!!! – odkrzyknęła elfka.
Jej bransolety zajaśniały białym blaskiem, metalowe szpony wysunęły się magicznie.
- Dos orn naut jivviim ukta 'zil verve 'zil Usstan tlun pholor ussta kyorl ghil!!! – ostrzegła zaciekle.
Ostro zaznaczyła, po czyjej jest stronie. Drow odpowiedział, krzyżując przed sobą ramiona. Jego bransolety zajaśniały, sześć metalowych pazurów wysunęło się. Drow uniósł trzy z nich na wysokość swojej twarzy, spoglądając poprzez pazury na Nizzre lewym okiem. Zrozumiała.
- Nie, póki on oddycha, póki żyje, nie tkniesz go!!! – warknęła.
Wyszła drowowi naprzeciw. Zrobi wszystko żeby utrzymać go z dala od reszty drużyny i od drowa w kręgu.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 17-04-2009, 11:08   #190
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Walka zdawała się być jedną z tych prostszych. Ot stał przed nim rycerzyk zakuty w blachy. Ot wymachiwał sobie długim patykiem zakończonym śmiesznym kawałkiem żelaza... Normalka! Nie raz orkowi przychodziło stawać do podobnych pojedynków. Z pewną nostalgią wspominał czasy utarczek z lancknechtami w Dotrojd. To były czasy jego młodości, czasy gdy jako wykidajło w bordelu Mamy Lu zarabiał na chleb, a jego życie płynęło spokojnie. Nie było obciążone żadną odpowiedzialnością. Ot, po prostu sobie leciało.

Od tamtego czasu upłynęło naprawdę wiele wody. A ten tu przeciwnik zdecydowanie nie mógł być określony mianem tępego lancknechta. Już po pierwszym zwarciu, Barbak zrozumiał, że ma do czynienia z przeciwnikiem, który do tej pory jedynie sobie z nim pogrywał. Uzjel był niezwykle szybki, niezwykle silny. Coś było nie w porządku. Ork zdawał sobie sprawę, że jego oponenta musi wspomagać jakaś magia... i to potężna. Nie był w stanie jej rozpoznać. Jego zmysły (z racji wieku, ale i nie tylko) były przytępione. dawnymi czasy może i byłby w stanie rozpoznać aurę roztaczającą się wokoło Uzjela... teraz jednak niestety nie miał takiej możliwości.
A skoro nie było takiej możliwości, nie warto było tym sobie zaprzątać głowy.

Zaatakował. Po raz kolejny. I jeszcze raz. Tańczyli w koło nie mogąc wyjść z impasu, do chwili gdy ork popełnił błąd. Wychylił się za mocno, wyprowadził za jasno opisane uderzenie. Efekt tego był taki, że uderzony tym patykiem, z którego jeszcze przed kilkoma chwilami się nabijał, wyleciał z bronionego kręgu. Upadł. Zawył. Bardziej ze złości niż z bólu.

Poderwał się na klęczki i obrócił do przeciwnika. Uzjel wraz z Flafi starał się wypchnąć z kręgu Drow'a. Hebanowy Lembas był teraz jedynym obrońcom kręgu. Palladine!
- Światło Najukochańsze. Spraw proszę, aby me oko mnie nie zawiodło, aby ma ręka była pewna. Dopomóż mi w tej walce.
Podniósł wzrok. Spojrzał w zbroję przeciwnika. W miejsce gdzie winien był ujrzeć jego oczy. Te płonęły blaskiem, dziwnym blaskiem. Znajomym, jednak nie rozpoznawalnym.

- Trzeba było mnie zabić! Było jedynym co ork chrapliwie z siebie wydobył.

Zaatakował! Nie wściekle, a metodycznie, zimno, bez serca, bez żalu. Śmiertelnie!
Młot wypuszczony z jego ręki zafurkotał pędząc w kierunku celu. Pędząc z całą siłą, na jaką było stać jego właściciela.
Barbak nie patrzył czy trafił. Ujął dłońmi stylisko topora, tak aby broń była za jego plecami na wysokości krzyża.

***

Emanuel miał inne zadania. On miał mieć oko na Bestię. Na Flafi. Gdy ta, myśląc że Barbak jest już pokonany zaczęła niebezpiecznie szybko zbliżać się do Dorw'a, pchła zareagowała tak jak powinna. Zastąpiła drogę przeciwnikowi. Chwiała niech będzie Palladine, że wraz z nią drogę zastąpił jeszcze Fufi. Pająk był jedynym, który mógł sprawnie zastępować drogę. Emanuel.. cóż. Był jednak tylko pchłą. Fakt, że udało mi się podstawić nogę T-rex'owi nie oznaczał, że będzie w stanie to powtórzyć. Obiecywał sobie jednak w duchu, że następny T-rex, którego przewróci na Uzjela, będzie padał nań skuteczniej.

Rad z towarzystwa wdrapał się szybko na pająka. Zajął kuszetkę na samej głowie pająka. Miał dzięki temu miejsce w pierwszym rzędzie.
- No cześć Laska! Zagaił niewinnie do maszkarona na przeciw Pobawimy się w doktora?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172