Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2009, 21:57   #36
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Przez całą rozmowę Galina nadstawiała uszu i przekrzywiała dziwacznie głowę jakby niedosłyszała o czym gadka się toczy. Na pytanie Winchestera odpowiedziała jednak bez chwili wahania. Pytał w końcu o tych dwóch klechów, a Galina wiedziała wszystko co w trawie piszczy, a dokładniej, w karawanie. Nos przecież wściubiła w każdy wóz, podsłuchała każdą możliwą rozmowę, ba! nawet niektórym bagaże przetrząsnąć zdążyła. Wiedziała kto z kim sypia, kto z kim koty drze i jaki klecha z którym sztamę trzyma. Taka już była Galiny wścibska starcza natura, z którą walczyć bynajmniej nie zamierzała bo i przecie po co?

Przez całą rozmowę stara była dość nietypowo jak na siebie zamyślona. Przez chwilę wyglądała nawet jakby zasnęła w trakcie wywodów Winchestera bo przymkęła powieki i głowa lekko opadła jej na piersi.

Yabeza… - powtarzała w myślach raz po raz. - Brzmiało zgoła egzotycznie, ale kulka zastosowanie mogła mieć wszelakie. Wiedźma aż dreszczy dostała gdy Winchester o niej opowiadał.

Yabeza… - wciąż kołatało jej się w głowie to dziwaczne imię. Tak imię, jakby kula była bardziej „kimś” niż „czymś”.
W końcu nie nazywa się przedmiotów Yabeza – pomyślała przewrotnie. - Nawet artefaktów. To jak dżin z butelki spełniający życzenia. Czytałam kiedyś jakiś manuskrypt heretycki, który o tym prawił. To chyba jakieś arabskie demony czy inny pierun. Tak, Yabeza to imię doskonałe dla dżina, ale już nie dla kawałka szkła, nawet jeśli jest potężnym artefaktem.

Bądź co bądź wieszczka miała kiedyś kilka przedmiotów mocy, parę lat temu, gdy los był dla niej łaskawszy. Ale na szklaną kulę wołała wtedy po prostu „szkiełko”, na swoją księgę - „ przeklęte tomiszcze”, a na kostur - „kostur”. Ale Galinie finezja była obca. Przynajmniej od kiedy 140 wiosen jej śmignęło przed garbatym nosem. Zresztą, kota też wołała Szelma. Żeby go nazwać takim „Yabeza”... To przez łepetynę by jej nawet nie przemknęło. Tak, Galina źle to sobie wykombinowała. Winchester wołał na kulkę Yabeza, co ją niejako zaintrygowało, ale pewnie gdyby w łapy staruchy się artefakt dostał wołałaby na niego po prostu „ czerwona okrągła zaraza”, a to by już brzmiało całkiem zwyczajnie. Może kulka to tylko kulka? Pożyteczna, aczkolwiek nie myśląca samodzielnie. Na starość we łbie jej się pląta. Skąd jej w ogóle ten dżin do głowy przyszedł? Aż dziw, że w swojej sklerozie przypomniała sobie o takim plugastwie. Toć europejskie, prawie rodzime demony, to co innego niż to zagraniczne orientalne tałatajstwo. A tfu! Porządny czarownik nawet o tym nie czyta, a jeśli czyta to chociaż się nie przyznaje przy znajomych po fachu. Kosmopolityzm jest przecie niemodny, szczególnie w mateczce Rosiji.

- Hę, co biadolił ten Wyspiarz? – starucha otworzyła wreszcie oczy i zagadnęła karzełka. - Przygłucha jestem, ani jednego słowa nie słyszałam…
- Tyle co musisz babciu wiedzieć to, że na Brocken jedziemy – odpowiedział pobłażliwie Sebastiano i klepnął ją w ramię.
- Aaaa – Galina zamyśliła się i wywróciła oczami. – To dobrze. Chyba. Mam wrażenie, że tam właśnie udać się miałam, choć… jak się dłużej nad tym zastanowię to już taka pewna nie jestem. Wiesz synku, starość jest jak stara kurwa. Prędzej czy później zaliczy każde łóżko, jakkolwiek się zapieramy że my nie z tych co z ladacznicami sypiają…. Pamięć mi szwankuje na całej linii. Chcę ja li do Brocken iść?
- Tak babciu, z tego co wcześniej gadałaś to na Brocken ci było nawet śpieszno.
- Ha! – starucha zaskrzeczała plugawym śmiechem – Wiedziałam, że z tym Brocken to coś jest na rzeczy. Zdaje się, że tam na sabaty chadzałam…No to w drogę!

Splunęła dwa razy i podpierając się na sękatej lasce ruszyła przed siebie.
- Babuniu, nie w tę stronę – krzyknął za nią Sebastiano.
- Aaaa, nie w tę…. – wiedźma rozejrzała się zdezorientowana wokoło siebie. – No pewnie, że nie w tę. Tylko kości chciałam spacerkiem rozprostować. Ty mi młodziku nie wmawiaj, że Galina nie wie gdzie leźć ma. Ja na Brocken to i z zamkniętymi gałami trafię!

Przycupnęła wtem przy kocie i pogłaskała go po lśniącym futrze. Ton głosu jej się w mig zmienił. Wydała się teraz nie tyle przygłupawą starowinką co podstępną staruchą.
- Szelma, niebawem na Brocken zawitamy. Zobaczysz jakie tam się wariactwa wyprawia. Oby ci kocie serducho nie stanęło na te niecne widoki. Tam taka Sodoma i Gomora, że i ty pewnie sobie poużywasz. A i ja może? – zaśmiała się gardłowo i podeszła z biegu do dwóch klechów.

- A cóż to? Na czółkach czarcie znaki się wam pojawiły? Boście pewnie grzesznicy, ot co! – zmarszczyła brwi i znów się okropnie zaśmiała. Na dźwięk takiego śmiechu bogobojnym ludziom włos się zazwyczaj jeżył na karkach.
- Tobie – wskazała na Siennickiego – to na pewno za obżarstwo piętno się należy. Kałdun taki wyhodować, wielkie nieba… Nawet przez sen świńskie udźce obgryzasz? – kilka razy stuknęła mnicha laską w brzuszysko, a to się zatrzęsło niby galareta.
- A ty… - zerknęła na zakonnika - Pewnie za cudzołóstwo. Źle ci z oczu patrzy łachudro. Habit się nosi a łajdaczy się na prawo i lewo, co? Tfu, nieładnie. Tak czy siak miło was w naszej zacnej kompaniji powitać. Skoroście grzeszne nędzniki to dobrze trafiliście. I pogratulować fantazji. Nic lepiej czarciego pomagiera nie chroni niż boży habit, że też sama na ten pomysł wcześniej nie wpadłam… - zagryzła wargę, podrapała się po zrytej zmarszczkami brodzie i poczęła wdrapywać się na wóz, gotowa do dalszej wędrówki.
- No dalej tłuściochu – znów zamachała kosturem przed nosem Siennickiego – pomóż staruszce się dostać na furę. Nie mata poszanowania dla starszych, nie mata... Na czorta, jakich czasów parszywych przyszło Galinie dożyć!
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 17-04-2009 o 22:41.
liliel jest offline