De Varrejo stał przez chwilę nieruchomo w głównej nawie katedry. Rozglądał się bacznie, próbując ogarnąć wzrokiem możliwie jak najwięcej. Choć dotąd jedynie raz miał okazję odwiedzić katedrę, widział już ten styl w dzieciństwie. Jego oszczędność zaskakująco kontrastowała z użytecznością – ściany świątyni wręcz przeładowane były rodiańskim pismem, jak gdyby miast w katedrze Kordyjczyk znajdował się w starożytnej bibliotece.
„Ciekawe, co księża zostawią po sobie potomnym?” – pomyślał de Varrejo. W kościołach i katedrach Dominium aż roiło się od figuratywnych przedstawień Proroka i świętych, lecz próżno byłoby szukać tam zaklętej w obrazach wiedzy.
„Jakby nie było – czas na mnie” – pomyślał jeszcze Kordyjczyk. Odwrócił się na pięcie do pogrążonego w studiach mnicha. Odchrząknął, by zwrócić na siebie uwagę. W ciszy katedry rozbrzmiała mowa mieszkańców cesarstwa.
- Witaj Ojcze Lucjuszu. Jestem Kapitan Gerhard de Varrejo. Z rozkazu generała Alvensleben przybywam do Saldgardu by prowadzić śledztwo w sprawie morderstwa duchownego i by ukarać winnych, jeśli będzie to możliwe. Oto pismo w tej sprawie.
To mówiąc sięgnął de Varrejo do czarnej sakwy kurierskiej, którą przewieszoną miał przez prawe ramię. Wydobył z niej pismo z rozkazem i pełnomocnictwami od generała. Podczas, gdy mnich przebiegał po nim wzrokiem Kordyjczyk dodał:
- Wiem, że kapitan Neumann darzy cię Ojcze respektem i Tobie powierzył swe śledztwo. Ja również mam nadzieję, że Twa wiedza rzuci nieco światła na okoliczności tej ponurej zbrodni. Wierz mi; masz we mnie w tej sprawie sojusznika.
To rzekłszy czekał kapitan na odpowiedź duchownego.
__________________ Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi? |