Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2009, 20:45   #64
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Przełknęła łzy. Momentalnie. Napięcie zniknęło z jej twarzy jak starte szmatką. Został tylko chłód odległych, północnych pustkowi.

- Chodzi o mojego przyjaciela
- jej głos zniekształciły zaciśnięte zęby. - Zmęczenie nie usprawiedliwia bezczynności.

Odwróciła się do Mistrza plecami, wbiła dłonie w kieszenie kożucha i ruszyła twardo przed siebie. Jej wzrok natrafił na tom raportów o zmiennokształtnych.

"Jeśli uważasz, że kiedykolwiek napiszę coś takiego, spotka cię straszny zawód". Podniosła tom ze stołu, oparła się biodrem o regał i zaczęła wertować strony. Na stojąco. Bała się, że jeśli usiądzie, zaśnie.

Mistrz westchnÄ…Å‚ zrezygnowany:
-Niedawno straciliśmy dwoje magów. Chcesz być trzecia?
Potem postanowił się już nie odzywać, tylko spoglądał na kobietę zsunąwszy okulary na nos aby patrzeć nań bezpośrednio oczyma.
- To, czego ja chcę, nie liczy się tutaj dla nikogo... co właśnie byłeś uprzejmy mi pokazać, Robercie - odpaliła Ravna okrutnie. - Poza tym, i tak mam zginąć, i tak będę następna.

Ale pożałowała swoich słów niemal natychmiast. Mistrz wyglądał, jakby ktoś uderzył go z rozmachem w twarz.
- Przepraszam - Ravna zagapiła się na czubki swoich butów. - Nie powinnam była... Jestem zmęczona i szaleję z niepokoju. Jeżeli nie możesz mnie zawieźć, nie ma problemu, pójdę sama. Muszę być w domu... On może wrócić w nocy, a to pierwsze miejsce, gdzie będzie mnie szukał. Jeśli się nie pojawi, to... to będę wdzięczna, jeśli pomożesz mi go szukać.

"I co by tu jeszcze powiedzieć?"

- Przepraszam, nie chciałam - mruknęła jeszcze i zgnębiona, z grubym tomem pod pachą, uciekła w labirynt regałów.

Ale wiedziała, że to nie była prawda. Sama przed sobą musiała przyznać, że chciała. Chciała kogoś skrzywdzić, żeby czuł ból, żeby cierpiał. "Cirna". A Robert był niewinną ofiarą jej rodzącego się gniewu. "Jakoś mu to wynagrodzę". Przysiadła na piętach, opierając się plecami o regał. "Później". Skoncentrowała się na trzymanej w dłoni książce. Wiele spotkań, tak na ziemi, jak i Umbrze. Wertowała ją szybko, z wprawą muzyka, który obejmuje wzrokiem całe strony zapisu nutowego.

Roku 1992 grupa wysłanników Porządku Hermesa której zaszczyt miałem przewodzić została delegowana do zbadania nowego węzła. Zarzućmy zasłonę milczenia na owy węzeł i opiszmy dokładniej cóż zastaliśmy. Najprawdopodobniej trafiliśmy na Caern podczas wilkołackiego święta. Jak inaczej można tłumaczyć fakt, że oficjalnie na terenie ograniczonym przez Kaług, Moskwę i Tutalę miało przebywać piętnastu przedstawicieli i przedstawicielek zmiennego ludu a my ujrzeliśmy wedle Mistrza Dexa Franciszka sto siedmiu. Prócz szeregu brutalnych walk, parzenia się z wilkami czy tańców oraz śpiewów ujrzeliśmy przybycie kilku duchów o których z całą stanowczością mogę powiedzieć jako o Panach Umrodu.
Pedagog Mistrz Michaił Iwanowicz Iwan II
Informacje o całej wyprawie zostały skomplementowane w bibliotekach Horyzontu

Roku 2000, marmurowe tablice znalezione w Białorusi podczas przeszukania dotychczasowego miejsca pobytu spokrewnionego zamieszanego w kontakty z zmienoksztatnymi zawierały teksty:

Tablica I:
Będą i przybędą.
Drugiego pokolenia ich ojców.
Każdy za każdym czwartej pełni.

Tablica II:
Cieszmy siÄ™ bracia,
i razem radujmy,
bo i jest radość,
ile nienawiści,
lecz urodzi siÄ™ szlachetny.
Który zaprowadzi.

Tablica III:
Kto idzie w nasz dom ten przeklęty.
Idziesz? Dalej.

Zapewne ten podły złodziej już został ukarany.


Zatem przybycie Cirna było zapowiedziane. Ravna nie miała czasu rozgryzać informacji, przepisała je tylko na luźną kartkę i odłożyła opasły tom na - miała nadzieję - jego miejsce. Wyjrzała zza regałów. Robert siedział przy stole, pochylony nad książką, objęty okręgiem złotego światła lampy. Skurczył ramiona i wydawał się jakiś taki mniejszy. Ravna wiedziała, że powinna podejść, coś powiedzieć... ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Mistrz będzie musiał poczekać, aż Ravna znowu będzie w formie.

***

W kuchni nie było nikogo, tylko w zlewie piętrzyły się stosy brudnych naczyń. Ravna była szczęśliwa, że nikt nie poczuł potrzeby pogaduszek przy herbacie. Dzięki temu nikt nie zobaczył, jak szprycowała się magyą i kawą, żeby pobudzić opadające z sił ciało. W szafce znalazła termos, który przywłaszczyła sobie bezwstydnie, i napełniła go gorącą kawą, którą zamierzała się ratować po drodze.

***


"Nieciekawie".

Okutana od stóp do głów Ravna przez moment miała ochotę wrócić do ciepłych pomieszczeń fundacji. Mróz szczypał w powieki, w zasnutym śniegiem lesie panowała cisza zimy.

Po chwili przerwał je chrzęst śniegu pod butami Ravny. "Tutu turururu" podśpiewywała sobie w myślach dla otuchy, miarowo stawiając kroki.

"Nie oddychać ustami, nie siadać, pomału, ale równym tempem. Moi przodkowie wędrowali całymi kilometrami, dzień w dzień. Co to dla mnie ten kawałek?".

"Tururu tu tu". Mróz oddalił na jakiś czas otępienie, rozbudził zmęczone mięśnie, termos schowany w przepastnej kieszeni przyjemnie grzał bok.

"Pestka".
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 18-04-2009 o 21:06.
Asenat jest offline