Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2009, 00:01   #89
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Siedział w niezbyt wygodnym fotelu opierając nogi o stolik. Światła były zgaszone, dzięki temu mógł obserwować ulicę. Miał sporo rzeczy do przemyślenia. Podniósł trzymany w lewej dłoni drink i wychylił szklanicę w niemym toaście. Był martwy i wolny. Agencja go zabiła, nie mieli powodu dłużej go szukać. Mógł wyjechać z Niemiec i osiąść gdzieś daleko. Poza miastem, poza całym tym światem, który zwalił się niedawno na jego głowę. Mógł uciec i nigdy więcej nie słyszeć o Kurtcie Steinie i wszystkim co z nim związane. Nikt już więcej by go nie znalazł ... mógłby polecieć do Argentyny, mimo wszystko lubił Amerykę Południową, a przepastne połacie ziemi i brak cywilizacji ... i wszystkiego co na niej żeruje miało swoje piękne strony.

Z drugiej strony była sprawa jego osobowości. Nie lubił zostawiać niedokończonych spraw. Nie lubił zostawiać niedokończonych spraw i czy tak naprawdę przestałby myśleć, o tych wszystkich istotach, które istniały poza kurtyną rzucaną na ich oczy? Być może oszalał, ale jeżeli tak było, to już teraz nie miał nic do stracenia. Był w tym za głęboko ... przekroczył już linię bez powrotu.

Nie był bohaterem, nigdy nie chciał być policjantem ... ale przecież nawet pracując w CIA, chronił ludzi ... jasne tylko pewnych, ale robił to. Również jako detektyw pomagał innym. Czy mógłby narazić innych na takie niebezpieczeństwo?

Musiał założyć, że wszystko było prawdą. Dla swojego zdrowia, dla przeżycia ... było to kluczowe. Nie był wariatem, mógł racjonalnie myśleć, mógł podejmować racjonalne decyzje. Czas było coś zrobić ... odłożył pustą szklankę na stół i zasunął zasłony. Czas pokazać złemu, że ma nowego wroga ... drżyjcie gdyż oto nadchodzę. Co prawda nie zdecydował, kto jest jeszcze zły, a kto nie, ale tym razem nikt nie podejmie za niego decyzji. Jeżeli lord narkotykowy zasługiwał na śmierć, to jakiś inny potwór sprowadzający śmierć i zniszczenie tym bardziej. Indywidualne przypadki i własny osąd. Może niezbyt demokratyczne, ale będzie cholernie skutecznie ... od jutra. Zasnął i pierwszy raz od kilku dni ... spał snem sprawiedliwego.

********
Rano podniósł swój telefon i wybrał numer Kurta. Nie wiedział co o nim sądzić, ale wydawał się ... prawy? O ile można było go tak określić. Nie był zły ... jasne był skurwysynem, ale zdeprawowany? Bestią? Nie chyba nie nazwałby go tak ... co prawda nie lubił go, ale cóż.

Komórka zadzwoniła i w końcu usłyszał jego głos.
- Halo? - z początku krew w nim zawrzała. Zmełł w ustach przekleństwo i przywołał na twarz najbardziej słodki uśmiech na jaki mógł sobie pozwolić. Rozmówca nie mógł go widzieć, ale pomagała to mu w zachowaniu spokoju głosu

-Dzień dobry, nazywam się David Mallory i jestem dziennikarzem czy mam przyjemność z panem Kurtem Steinem? - mówił z idealnym południowoafrykańskim akcentem. Miał talent do języków i z pewnością talent do odtwarzania takich akcentów. Nauczył się tego jeszcze na Uniwersytecie, chociaż wtedy używał tego do podrywania dziewczyn. Cóż do "reinkarnacji" również się przydawało.

- Tak, w czym mogę pomóc? -


-Panie Stein czy moglibyśmy się spotkać. Porozmawiać? -
nie chciał tej rozmowy przedłużać. Proste pytanie ...

- W jakiej sprawie? Jestem dość zajęty... -

-Prowadzę dziennikarskie śledztwo, nie ukrywam, że dość ciekawe, ale wydaje się na tyle interesujące, że z pewnymi zmianami mogłoby wylądować w mojej książce ... zresztą, nie ważne. Proszę pana, chciałbym porozmawiać o probie zabójstwa niejakiego Wilhelmie Ledeara - ton głosu, przerwy miały wskazywać, na spokojnego dziennikarza/pisarza szukającego jakiegoś materiału. Jeżeli ktoś podsłuchiwał rozmowy Kurta, nie powinien zobaczyć nic dziwnego.

- Nie jestem upoważniony do rozmowy na temat jakiegokolwiek prowadzonego przez mój wydział śledztwa... jeżeli chce pan uzyskać jakieś informacje proszę skontaktować się z biurem prasowym komendy policji pod numerem telefonu 3654478880 lub końcówka 81. - formułka wygląda na wyuczoną od lat na takie okazje. A jednocześnie okazywało się, że Stein był policjantem. I to dość wysoko postawionym. Ciekawe, cholernie ciekawe. I tyle pieniędzy. Pieprzone fryce używali ich świadomie?

-Proszę się jednak zastanowić. Czasami kontakt z dziennikarzami, może okazać się pomocny. Czasami niektóre rzepy, mogą się wtedy odczepić ... próbuje się z panem skontaktować od paru dni, ale leciał pan gdzieś ... chyba nie do Wraith town? - głupie pytanie, ale miało nakierować go na jego prawdziwą tożsamość.

- Chce się pan bliżej zapoznać z paragrafem 128. Utrudnianie śledztwa? Czasami 48 godzin w celi bardzo pomaga się odczepić... Wyrażam się dosyć jasno? Czy powiedzieć to bez ogródek? -


-Mój znajomy, który podał pański numer, zostawił też coś dla pana - Mam te cholerne dokumenty dla ciebie ... które pewnie nie są warte funta kłaków, bo już byś mi je odebrał ... albo nie otrzymałbym ich nigdy. Pieprzony manipulator.

- Wzruszające... - Davida prawie zalała krew słysząc ten jego ton. Miał ochotę go udusić. Wziął głęboki oddech aby się uspokoić i kontynuował.

-Są to dokumenty -

- A pan jest dziennikarzem, który przypadkiem trafił na trop czegoś dużego i na dodatek ma te dokumenty... Panie Mallory, nie urodziłem się wczoraj... -

-To prawda, ze nie urodził się pan wczoraj- złośliwa odpowiedź? Być może, ale on też chciał mieć jakąś satysfakcję z tego.

- i? - głos był wyraźnie znudzony.

-Czy zna pan mała Irlandzka restauracje w Essen? Green Clover, podobno dają tam dobre colcannon-

- To ma coś do rzeczy? Cokolwiek? Ja mówiłem jestem zajęty...-

-A Jakub? Albo Kasandra? - miał dość tego zbywania jego osoby. Miał tego naprawdę serdecznie dość ... a sporo wiedział.

- Albo przejdzie pan do rzeczy, albo wpiszę pana na listę osób, które nigdy mnie nie zastają. Ma pan 30 sekund. - Spróbuj i przekonasz się, że naprawdę nie jest się mnie łatwo pozbyć, pomyślał Mallory i uśmiechnął się szczerze ...

-Przechodząc do rzeczy spotkaliśmy się już kiedyś - podłap temat, daję ci szansę ...

- i? 21 sekund-

-I wtedy dowiedziałem się od ciebie o "1" i Jakubie! Inne życie-
Tutaj już prawie nie wytrzymał. Nie znalazł się w tym wszystkim na własną prośbę. Chciał pomocy od kogoś, ale ten nie był chętny mu jej udzielić. Może myślał, że będzie musiał go niańczyć? Debil ...

- Woli pan wersję z lukrem czy bez?-

-bez-

- Czas minął. żegnam. -
rozmowę rozłączono. I nie było sensu ponownie wybierać tego numeru. Uruchomił jednak internet i sprawdził Kurta na stronie Policji. Był szefem komisariatu III ... pięknie, pięknie ... mam cię ty cholerny szczurze. Spakował swoje rzeczy i ruszył do nowego samochodu. Czas powrócić do Essen i odbyć szczerą rozmowę z Kurtem. Wszystko się wyjaśni albo uzyska pomoc, albo poradzi sobie sam i biada każdemu, kto spróbuje go powstrzymać!

Zatrzymał się przed restauracją "Alte Burg", Stein akurat wychodził z niej. Szybko wyskoczył z samochodu i zrównał się z nim krokiem.

-Dzień dobry David Mallory - powiedział głośno i uśmiechnął się kącikiem ust

- Mam paść w ramion czy na zawał?- Kurt nadal był tym słodziakiem, którego tak "pokochał"

-Nie rozumiem? - odpowiedział zdziwiony

- Nazwisko jest tak mało istotnym elementem, że nie tracę czasu na jego zapamiętywanie. To po czym poznaję istoty jest znacznie bardziej niezmienne... Czego jeszcze chcesz? Ktoś chciał, abyś przeżył, ktoś załatwił, że twoja kochana i durna agencja dostała trupa... Coś jeszcze możemy za Ciebie załatwić? - Jakbyś ty to załatwił? Jasne już to widzę ... Powstrzymał się jednak przed wygłuszeniem głośno tej opinii.

-Poznajesz ludzi, nie musisz mnie nazywać istotą. Ja jestem normalnym człowiekiem, w przeciwieństwie do ciebie ... bez obrazy. Mam dla ciebie dokumenty, poza tym chce nad tym popracować. Mam doświadczenie, mogę pomóc-
I to będzie jedna z ostatnich ofert ... bierz albo zostaw.

- Bez obrazy... jak sam twierdzisz jesteś człowiekiem.-


-A co mam twierdzić innego? W przeciwieństwie do was czy kolesia z Kolumbii ... mnie nie uratują jakieś czary, mary ... mimo wszystko, swoje wiem i mogę być przydatny-

- Póki co nie widzę w czym mógłbyś być przydatny...-

-Dowiedziałem się o tobie, odnalazłem gang, znalazłem Ledera, czy to nic nie znaczy?- Miał naprawdę niskie mniemanie o zwykłych ludziach. Ciekawego za kogo się sam uważał? Pół boga ?

- Bo Ci wszystko powiedziałem, o gangu nic nie wiesz. To co znalazłeś było przykrywką. Czubkiem góry lodowej... A Leder jest moim kolejnym problemem... Póki co nie mam czasu na kolejne przedszkole...-

-Wy i te wasze nadnaturalne gierki. Traktujecie nas ludzi, jak jakieś śmieci - miał go serdecznie dość i musiał mu to powiedzieć. Tak to widział ...

- Jakbym traktował Cię jak śmiecia to miałbyś z mózgu galaretkę, nie wiedział jak się sam nazywa, tym bardziej kim ja jestem... przestań pierdolić z łaski swojej o rzeczach o których nie masz pojęcia...-


-Jak chcesz, żebym się zachowywał. Do nie dawna, nie moglem mieć pewności, wszystko mogło być wytworem wyobraźni, podejrzeniami ... a teraz. Za dużo, tego ... ten świat ... świat, który miał być pewny okazał się ułudą. Jak chcesz żebym się zachowywał! Bo za przeproszeniem ja już ci mówiłem, jestem zwykłym człowiekiem, którego rzucono w coś dużo większego ... jeżeli czymś się nie zajmę, to chyba oszaleje, a ty jesteś jedyna kotwica, jaka mnie trzyma z ta sprawa ... - powiedział to ... albo raczej wyrzucił z siebie ... oczywiście, że poradzi sobie sam ... ale z kimś było łatwiej, nawet jeżeli ten ktoś, był dupkiem.

- To czymś się zajmij i idź do psychoanalityka... Szok pourazowy, stres wojenny, na tysiąc sposobów można sobie coś wmówić... Ludzie wierzą w zielone ludziki, duchy i co tam jeszcze... może ty też? Jak masz problem teraz... to twój mózg nie wytrzyma nic więcej... Zdrowiej dla Ciebie będzie jak sobie coś wmówisz... Alternatywą jest psychiatryk... Jak sądzisz ilu tam jest takich, którzy widzieli to co ty i chcieli więcej? -


-Nie wiem Stein, nie obchodzi mnie to. Wiedza czasami bywa niebezpieczna, ale lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolonach- w jego głosie pojawiła się nowa twardość ... oto zaczynał nabierać pewności, co będzie trzeba zrobić. Oto zaczynał się spełniać legenda o amerykańskim dzikim zachodzie ... samotny ranger walczący przeciwko złu, tego świata. O ironio! To był dopiero piękny żart losu.

- To niech zacznie cie obchodzić. Bo na razie to wydaje ci się, ze stoisz... Tyle, ze twój mózg wywraca się na drugą stronę..-.

-A czym jest druga strona Stein? Są rzeczy na niebie i ziemi, które nie śniły się waszym filozofom i cholera miał rację skurczybyk jeden. Mówisz o szpitalach dla psychicznych, dla tych, którzy nie wytrzymali ... cholera jasna Stein, oni tylko przejrzeli na oczy, ze to wszystko jest gra. "Cały świat jest scena ..." czyż nie tak?-


- Przejrzeli na oczy i ich to zabiło... Ty też przestajesz logicznie myśleć... Czepiasz się pierwszej myśli bez oceny sytuacji... Uważasz, ze to najlepsze wyjście? Proste doświadczenie. Zastrzel mnie. -

-Tutaj?- Ta prośba zaskoczyła go, ale nie była normalna. Cholera jasna, był tak zdziwiony, że nie wiedział co ma zrobić?

-Skoro jestem nadnaturalny i wg Twojej wiadomości posługuję się jakimiś czarami marami to nie powinienem umrzeć... Tak tutaj.-


-Jak se życzysz - po tych słowach wyciągnął pistolet z kabury. Kości zostały rzucone ...

- A jeżeli nie jestem nadnaturalny, tylko zastosowałem psychologiczny trik?-

-To znaczy, że jestem wariatem - powiedział zatrzymując pistolet. Część jego osobowości była pewna ... pamięć gatunku? Ta, która od zawsze widziała, jak wygląda ten świat? Gdzieś tam jednak racjonalny człowiek, próbował przekrzyczeć ten głosik. "Nie rób tego!".

- A... wahanie... -


-Wiesz, ze gdybyśmy nie byli w tłumie ludzi zrobiłbym to ... co powiesz, na poświęconą kule?-
"Jak tutaj strzelę, zaraz zleci się cały tłum gapiów" przeleciało mu przez głowę. Może o to zresztą Kurtowi chodziło?

-Czyżby jednak psychiatryk? Strzelić nie strzelić? Naturalny czy nie?
jaki tłum ludzi? -
zdziwienie w głosie - Rozejrzy się. Jesteśmy tu sami... Nie ma nikogo na ulicy...

David rozejrzał się ... nikogo ... ale przecież, przed chwilą tutaj byli. Przełknął ślinę i popatrzył na swojego rozmówcę. Po czym, bez słowa wystrzelił w jego nogę ... coś się tutaj działo i nie miało tak naprawdę znaczenie co.

- Kretyn - syknął przez zęby. Krwawa plama na nodze zaczęła się powiększać. Po chwili Stein zaczął profesjonalnie opatrywać swoją nogę.

Mallory schował pistolet, po czym wybuchnął głośnym, acz krótkotrwałym śmiechem -Niezłe przedstawienie Stein- pochwalił go

- Dobrze że nie w głowę... Ale dziennikarze kiepsko strzelają...Przedstawienie?-
nie wyglądał jakby go bolało.

-Dostałeś z dużego kalibru, w nogę, nie skrzywiłeś, się tylko powiedziałeś kretyn, po czym zacząłeś się opatrywać. To już nie ma znaczenia Stein, chociaż pod pewnymi względami masz racje ... - Wytłumaczył mu swoje rozumowanie, jak nauczyciel ulubionemu uczniowi, po czym wzruszył ramionami.

-Nie będę się ciebie prosił, wejdę w to swoim tempem, bo jak do tej pory niczego nie odpuściłem. Do zobaczenia Kurt -
Powiedział na pożegnanie dziennikarz i odwrócił się na pięcie nucąc na cały głos motyw z "Pogromców Duchów" był cholernie z siebie zadowolony i mógł wrócić do motelu ...

"Jakiego motelu?" przebiegło mu przez myśl gdy stał w miejskim parku ... jakim znowu parku? Zapytał siebie po raz kolejny patrząc na otaczającą go dżunglę. To zdarzenie z tym facetem, tak go zestresowało. Władował w niego 8 kul, które powinny powalić każdego. Jasne, mógł mieć jakąś kamizelkę. Tylko kurwa z czego? Bo żaden znany mu stop, nie potrafił z 5 metrów zatrzymać takich kul. Gość powinien być sitem, a nie uśmiechać się i jeszcze szykować do ataku. To bombardowanie uratowało mu życie. A teraz czas ruszyć na LZ i zabrać się helikopterem.

A w prawdziwym świecie nieświadomy niczego ruszył w stronę zaparkowanego samochodu i wsiadł do niego. Odpalił go i włączył się do ruchu.

W helikopterze nie odzywał się do nikogo. Jeden ze strzelców obsługujących Kaem słuchał jakiegoś rocka z przenośnego radia. Cholerny brak profesjonalizmu. Na pewno nie miał zamiaru się przed tymi ludźmi otwierać i mówić co zrobił. Niedługo będzie w bazie i tam zda pełen raport.

Wysiadł z samochodu przed motelem, w którym zatrzymał się kilka dni temu. Bez słowa minął recepcję, wynajął ten sam pokój ... a potem rozmawiał z lustrem.

Nie rozmawiał z marines przy bramie, wpisując jeden z wielu aliasów. Ten nie zwrócił na to uwagi, pewnie domyślał się, że jest nieprawdziwy, ale przecież to nie jego sprawa. Wpisał kod wchodząc do kwatery głównej. Czekało na niego całe szefostwo. Dość szybko i bez zbędnych opóźnień zdał cały raport ...

I obudził się w motelu? Co on tu do cholery robił? Pamiętał całą rozmowę ze Steinem, potem jednak była dziura. Jak on się tu znalazł? Popatrzył na zegarek ... stracił godzinę, ze swojego życia? Jak? Przetarł oczy. To nie mogła być jego wina. Miał rację i ten cholerny Stein rzucił na niego jakieś czary mary! Chciał go złamać. Twoje niedoczekanie. Mallory ... był twardy i nie miał zamiaru się poddać. Miał nowy cel, który miał napędzać jego życie i nadać mu całkowity sens. Jasne potrzebował jeszcze trochę pomocy, ale tym razem postanowił zwrócić się do innej instytucji. Widział, że niedaleko znajdował się katolicki kościół. Spacerkiem ruszył w tamtą stronę, potrzebował duchowej porady, a może nawet profesjonalnej? W końcu wydaje się, że oni powinni znać prawdę ... przynajmniej niektórzy.

W kościele było kilka osób, a stary ksiądz siedział w konfesjonale. David podszedł do niego, przeżegnał się i wymówił odpowiednią formułkę po łacinie. Pierwsze objawy paranoi? Być może ... ale nie myślał teraz o tym

-Proszę księdza potrzebuje pomocy- mówił cały czas w języku, który czysto teoretycznie powinien być martwy.

- Często przychodzimy do Boga po pomoc...-
odezwał się ksiądz w tym samym języku.

-Nie z takim problemem, w Biblii napisano, ze nie wolno czarować ... po co zakazywać czegoś co nie istnieje ... prawda ? Uważamy dzisiaj Biblie za metaforę, a co się dzieje, kiedy okazuje się, ze tak nie jest ... Bowiem wiary w czary jest tak głęboko zakorzeniona ... Malleus Maleficarum- nie należało to do jednej z najbardziej składnych wypowiedzi, jednak jeszcze nie ułożył sobie wszystkiego w głowie i nie wiedział jak ma zacząć taką rozmowę.

- Biblia jest nauką metaforyczną... Pamiętać przede wszystkim należy, ze Chrystus kierował swoje słowa do prostych ludzi, dla których wiele pojęć mogło być niezrozumiałych.Dlatego też język biblii to język metafor i przypowieści... Nie można interpretować go wprost. Tutaj spotykamy się z takim problemem...-

-Czyli nie ma czegoś takiego jak diabeł?. - proste acz konkretne pytanie. Przecież jakiś musiał być ... po tym wszystkim co łazi po tej pięknej ziemi, on też wydawał się prawdopodobny.

- Diabeł jest metaforą zła. Proszę zauważyć, ze ilekroć Biblia mówi o... -
zaczął ksiądz, ale dziennikarz nie dał mu dokończyć tej wypowiedzi

-Zresztą ... chcę rozmawiać z egzorcystą - ksiądz wydawał się raczej zwykłym facetem. Nie wiedział o tym wszystkim, ale osoba która walczyła ze złym na każdym kroku. Oj tak, ona mogła być pomocna.

- Z jakiegoś konkretnego powodu? -
dało się słyszeć wyraźną troskę w głosie starszego księdza.

-Czy mógłby ojciec mnie do jednego pokierować, ja ... -tutaj głos mu się lekko załamał ... a przynajmniej tak to miało wyglądać - nie chciałbym urazić księdza, ale ja naprawdę potrzebuje pomocy, a czułbym się pewniej rozmawiając z taką osoba ... proszę -
W jego głosie brzmiała troska ... zawsze był dobrym aktorem.

- W Essen egzorcyści rezydują w klasztorze przy katedrze Kosmy i Damiana... Jednak, egzorcyzmy są bardzo rzadko stosowaną metodą. Często nadużywa się tego sposobu...-

-Proszę ojca, moja sprawa, nie jest taka, z którą mogę się zwrócić do kogoś zwykłego. Chcę z kimś porozmawiać .. proszę ojca, jeżeli zna ksiądz, kogokolwiek z księży w Essen, tory mógłby mi pomoc ... będę wdzięczny-


- Zakon Jezuitów przy Katedrze zajmuje się wszelakiego rodzaju sprawami niezwykłymi... Choć to zależy co rozumie pan przez sprawę niezwykła?-

-Nie uwierzy mi ojciec, ja sam w to nie chce wierzyć ... uzna mnie ksiądz za wariata lub uzna, że próbuję się z niego nabijać - w jego słowach brzmiał pewien smutek. Niestety gdyby nie wiedział lepiej sam nie chciałby w to uwierzyć ... zresztą przecież walczył ze sobą?

- Spotykają nas w życiu różne sprawy i z wieloma nie dajemy sobie rady sami... -


-Proszę ojca, w ciągu ostatniego czasu radykalnie zmieniłem opinie o Inkwizycji -
znów nie dał mu dokończyć, ale zbyt dobrze znał te wszystkie standardowe formułki. I nie potrzebował ich teraz.

- To znaczy?-


-Obawiam się, że mieli racje -


- Nawet Kościół uznał Inkwizycję za pomyłkę... Uczyniła ona wiele złego, choć jej umocowanie było dobre. Niestety metody...

-A cel? - zapytał bez ogródek. Chciał konkretnych odpowiedzi a nie długiej dyskusji.

- Cel. A co tak naprawę było celem inkwizycji?-

-Uznali, ze istoty nadnaturalne, magowie, wampiry, wilkołaki, duchy istnieją ... Zresztą jak ojciec widzi ta rozmowa do niczego nie prowadzi ... proszę, niech mi ojciec wskaże eksperta, z którym mógłbym porozmawiać- odpowiedział pewny siebie.

- To uznali, ale przecież celem nie było samo uznanie. Prawda? -


-Oczywiście, ze nie, ale to do tego się w tym momencie sprowadza, mamy racjonalny świat -

- Staram się poznać pana tok rozumowania, a pan uważa, ze go znam... Mówi pan o inkwizycji w kontekście czego? Tego, że usiłowała zniszczyć coś czego sama nie była w stanie zdefiniować? -
zapytał wyraźnie zaciekawiony rozmową ksiądz.

-Dlaczego nie byli w stanie tego zdefiniować?- zapytał go David

- Co określa, że człowiek jest człowiekiem? -
odpowiedział pytaniem na pytanie ksiądz

-Nie wiem, uczciwie powiedziawszy nie znam odpowiedzi na to pytanie ... w wielu wypadkach człowiek jest potworem ... na przykład Hitler -
odpowiedział po chwili zastanowienia dziennikarz. To był chyba dość trafny przykład, a odpowiedź była całkowicie szczera. Nawet wczoraj nie doszedł do tego. Wiedział, że zakwalifikowanie do jakieś "rasy", nie czyni kogoś od razu złym ... wszystko zależało od jego czynów ... prawda?

- Uznajmy, jak inkwizycja, że istnieją wampiry i wilkołaki. jak je odróżnić od ludzi? Hitler... To dobry przykład. Czy był człowiekiem? Czy może dla nas ludzi, Niemców zwłaszcza, łatwiej byłoby przyjąć, że był nieczłowiekiem i tym samym oczyścić siebie z zarzutów? -


-Czasami ciężko, to wszystko stwierdzić ... mimo wszystko Hitler był taki jak ja czy pan ... czytał pan raporty Hiszpańskiej Inkwizycji?
rozmowa toczyła się dziwnym tempem ... ale ostatnio wszystko takie było.

- To najprostsze działanie. Ja człowiek jestem dobry. Złe nie jest ludzkie... To takie tworzenie substytutów... Diabłów... Na wykładach z prawa kanonicznego i historii kościoła... Zapewne wie pan, ze żaden z 1683 ostatnich procesów nie był przeprowadzony poprawnie?-


-To jest naprawdę pasjonująca dyskusja, zwłaszcza, ze nie często zdarza się ją prowadzić po łacinie ... ale czy ksiądz zna jakiegoś eksperta? - mimo wszystko miał już dość tej rozmowy. Może w innych okolicznościach, ale teraz potrzebował konkretów. Musiał działać.

- Kościół, rękami Inkwizycji skazał na śmierć 1683 osoby. Eksperta od czego? Bardzo się cieszę, ze po łacinie... to piękny język...
-

-Eksperta od tego gdy metafora przestaje być tylko pojęciem, a staje się realna, gdy coś nie ludzkiego staje przed nami. Wiem, ze to co mowie, wydaje się wariackie, ale przecież ojciec nie ma nic do stracenia prawda? Jezuici i egzorcyści ... przecież nie zajmują się jakimiś metaforami, prawda?-
być może trochę za bardzo naciskał, postępował zbyt szybko. Nie dawał czasu na wytchnienie, ale on sam nie miał tego luksusu.

- Jezuici są zakonem badaczy... Z tego co wiem jest również w Essen jeden z biblistów. Emerytowany profesor... Niestety nie pamiętam jego adresu...

-A jakieś nazwisko kapłana kościoła katolickiego? -



- Niestety z pamięci ciężko mi podać..-

-A mógłby to ojciec dla mnie sprawdzić?-


- Jeżeli to pilna sprawa proponuję udać się do klasztoru i zapytać...-
I była to chyba najlepsza rada jaką mógł dzisiaj dostać i prawdziwa. Mallory szybko się przeżegnał i zaczął się podnosić z miejsca.

-Dziękuje, niech Bóg pana błogosławi ... - zwrócił się do księdza.

- Szczęść Boże. -

-I proszę ojca byłbym wdzięczny, gdyby ta rozmowa została miedzy nami ... rozumie pan -
to był akurat nawyk ze starej rozmowy. Taki odruch Pawłowa ...

- Zostałem wyświęcony na księdza...- Przez chwilę obserwował go po czym odetchnął głęboko. Uspokoiło go to stwierdzenie ... A ta rozmowa przyniosła przynajmniej jakieś konkrety. Pozwoliła się czegoś chwycić.


-Dziękuje-
rzucił na odchodne i ruszył w stronę wyjścia. Jego kroki echem rozbrzmiewały w kościele i była to jak najpiękniejsza muzyka. Cieszył się, gdyż miał szanse dowiedzieć się czegoś więcej ... może niedługo będzie w stanie wpływać na ten świat ... niedługo ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline