Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2009, 21:00   #110
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko stwór skoczył na krasnoludów, a dokładniej na stojącego w pozycji obronnej Tatra, Vanya rzuciła w niego z całej siły jabłkiem. Bezbłędnie.

Owoc odbił się od głowy wilkołaka ze sporą mocą, jednak ten nie raczył tego zauważyć, tak jak nie zauważył bełtu. W tym samym czasie swoje zaklęcie uaktywnił Dantlan wykonujący dotąd dziwne ruchy.

Niewidzialny „grot” tlenu i wypełniony wodorem wbił się prosto w pierś przeciwnika hamując jego skok w końcowej jego fazie. Tak jak przewidywał czarodziej, pocisk wbił się na kilka cali i uwolniony wodór wybuchł.

Eksplozja była jednak mniejsza niż teoretycznie być powinna. Wypaliła wilkołakowi co prawda dziurę w klatce piersiowej, jednak była ona głęboka najwyżej na dwa palce.

Kiedy wróg się zatoczył lekko do tyłu w wyniku wybuchu, Keith puścił spust kuszy i ognisty bełt pomknął do celu, którym był tył głowy wilkołaka. Pocisk wbił się głęboko zapalając rude futro, zaś ogień szybko się rozprzestrzeniał na całe ciało.

Jednak, tak jak w przypadku wcześniej wystrzelonego bełtu, wróg nie zauważył ataku. Zaś płonące futro… zdawało się mu pomagać – nie dawał żadnych oznak że go parzy, zaś płonące szpony wyglądały o wiele bardziej niebezpiecznie niż zwykłe szpony.

Mimo potencjalnej użyteczności ognia, wilkołak zawył w stronę sufitu, a płomienie na jego ciele natychmiast zniknęły, a na spalonej i śmierdzącej skórze po chwili wyrosła nowa, ruda sierść.

Wycie wilkołaka przerwał Vaelen, który cisnął w niego wcześniej przygotowanym czarem. Lecz… coś poszło nie tak. Różnokolorowa kula, zamiast trafić prosto w przeciwnika, musnęła go tylko i uderzyła o ścianę, na której się rozproszyła.

W następnej chwili pojawił się Honogurai. Dosłownie się pojawił – przeteleportował się za plecy wilkołaka, gdzie zamierzał dźgnąć go mieczami. Na swoje nieszczęście nie zauważył małego przedmiotu leżącego teraz tuż obok jego stóp. Zielone jabłko.

Kiedy zabójca wyprowadzał atak, poślizgnął się o owoc i stracił równowagę. Żeby uniknąć upadku, musiał upuścić broń i rękami odbić się od ziemi. W rezultacie udało mu się nie wylądować znów na podłodze, jednak nie miał broni i stał twarzą w twarz z wilkołakiem.

Stwór uderzył go łapą nie biorąc nawet zamachu – Honogurai poleciał kilka jardów do tyłu lądując na plecach pod ścianą. Próbował oddychać… bolało. Prawdopodobnie miał złamane żebro, zaś krew w ustach zdawała się to potwierdzać.

Kiedy jeszcze wilkołak kończył atak, do akcji wkroczył Feliks ze swoją najnowszą bronią – zaostrzoną nogą od stołu. Wydzierając się, Wróbel natarł na wilkołaka prawdopodobnie chcąc go nadziać. Udałoby się, gdyby stwór nie chwycił „dzidy” i nie machnął nią wokół siebie pociągając Feliksa razem z nią, puszczając ją na końcu i posyłając pijaczynę na regał z książkami.

Zderzenie z nim nie było aż tak bolesne, jak cios zadany Honoguraiowi – Wróbel nie miał nic złamanego. Tylko rzyć go bolała od uderzenia.

Uderzenie serca później wilkołak się skrzywił z powodu miecza, który przebił mu pachę i przeszedł na wylot przez ramię. Równocześnie z mieczem uderzył młot bojowy Tatra mierzący w rzepkę kolanową, zaś Halg znalazł wreszcie spust swojego pistoletu i strzelił, zaś Lenard, który czaił się za plecami stwora, ciął mocno mieczami w miejscu łopatek.

Coś w kolanie stwora chrupnęło, zaś wielka żelazna kula trafiła w głowę przekrzywiając ją do tyłu, a z pleców obficie zaczęła płynąć krew. Zanim jednak wilkołak zdołał cokolwiek przedsięwziąć, z jego uszu trysnęła krew i wszyscy usłyszeli… wibrujący dźwięk.

Okazało się to zasługą Dantlana, który przy pomocy wysoko-decybelowego odgłosu rozsadził bębenki stwora, zaś echo dźwięku było słyszalne dla wszystkich.

W następnej chwili, jak na zawołanie, oczy wilkołaka zostały skute lodem w wyniku zaklęcia Keitha, a Lis – robiąc spektakularne ruchy – dokończył dzieła kulą ognia wystrzeloną z kostura.

Wilkołak upadł. Jego ciało było tak zmasakrowane, że było pewnym że nie żyje. Że to już koniec walki.

Jednak nie był to koniec walki. Po niespełna kilku sekundach – kiedy Honogurai i Feliks zdążyli wstać, wilkołak podniósł się raptownie z ziemi – nie przeszkadzała mu krwawiąca rana w ramieniu, ani zmrożone oczy, ani wypalona dziura w klatce, ani dziwnie przekrzywiona szyja, ani zmiażdżone kolano, ani bełt wystający z tyłu głowy, ani krwawiące uszy, ani futro przypalone przez ognistą kulę, ani paskudne i teoretycznie śmiertelne rany na plecach.

Stał pewnie, a po sekundzie równie pewnie skoczył stając na rękach i robiąc swoisty obrót wokół siebie – jego nogi wystrzeliły na zewnątrz, niechybnie zwalając z nóg wszystkich w zasięgu. Czyli wszystkich w pomieszczeniu.

Wszyscy upadliście i usłyszeliście kolejne wycie wilkołaka. Przeciągłe, potępieńcze wycie, w trakcie którego wilkołak wracał do normalności – dziura w klatce piersiowej się zrosła, kolano i szyja były jak należy, bełt z tyłu głowy spadł na ziemię, uszy przestały krwawić a rany w ramieniu i na plecach zniknęły.

Kiedy wstaliście, wilkołak był jak przed walką. Jednak nie tylko on się zmienił. Zauważyliście że dywan... zmienił kolor. Dokładniej połowa dywanu - ta bliżej drzwi wyjściowych nadal była czerwona, zaś ta bliżej pomarańczowej ściany już biała.
- Ty – wilkołak znów przemówił chrapliwym głosem zwracając się do Dantlana, jednocześnie szykując się do skoku. – Ty zginiesz pierwszy.

Skoczył. Czarodziej miał znikome szanse na obronę – widok ostrych kłów i szponów lecących z zawrotną szybkością zmroziłby wiele, bardzo wiele osób.

Jednak te kły i pazury nie dosięgły Lisa. Obiły się od trójkątnej tarczy. Tatro stanął pewnie przed czarodziejem przyjmując na siebie impet ciosu wilkołaka. W rezultacie krasnolud wrzasnął z bólu i opuścił tarczę, zaś stwór chwycił go za ramię i rzucił o ścianę robiąc pełen obrót.

Krasnolud poleciał i wyrżnął w ścianę plecami, lub głową – uderzył tak szybko, że nie byliście pewni. Upadł na ziemię, nie ruszał się.
Na pewno nieprzytomny.
Prawdopodobnie martwy.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 26-04-2009 o 14:03.
Gettor jest offline