Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2009, 22:47   #552
Lyssea
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

-A nie mówiłam, żebyśmy się śpieszyli, bo impreza nas ominie?- powiedziała przed pełnym wkroczeniem do miasta, podpierając się rękami o boki.
'O, Bogini, z tymi ludźmi jest jak z dziećmi'- pomyślała patrząc na swoją drużynę żwawo rozglądającą się po mieście i rozdzielającą się po tych śmiesznych drzewach.
'Phi, za grosz elegancji'.
Sama wkroczyła do niego z wysoko uniesioną głową i dumą jaka przystoi co najmniej najwyższej kapłance. Cóż, jej przedstawienie mogły oglądać tylko leśne duchy czy wiewiórki skaczące po gałęziach. Nawet jej drużyna nie zwróciła na to większej uwagi. Lecz dla drowki nie liczyło się to. Było bez znaczenia czy w mieście panuje gwar czy głucha cisza, obowiązkiem szlachcianki jest godnie reprezentować swoją rasę, a jak nie, to na pole paść rothe ! Ech, te stare przyzwyczajenia.
Z opustoszałym miastem nie widzi się po raz pierwszy, gdyż była już tu w swojej wizji, więc nie przezywała tego widowiska jak reszta drużyny. Miała tylko nadzieję, że gdzieś tam między drzewami hasa sobie nieświadoma tei'ner, którą czeka okropna śmierć z rąk nieumarłych, jeśli nie zdążą jej uratować. Chociaż z zachowania swoich kompanów podróży nie wynika, żeby dały im coś do myslenia jej wypociny przy ognisku. A później jest płacz i zgrzytanie zębami, albo wielka żałoba, bo ktoś przez czyjąś głupotę stracił życie.

Cóż, ta ruda ludzka dziwka już podzieliła grupę, na szczęście drowce podobał się ten podział, gdyż do niej został przydzielony wojownik. Prawdopodobnie silniejszy od kapłana.
Co prawda jej wojownik nie zamierzał na nią czekać i był już ledwo widoczny, więc Phaere podbiegła do niego. Aby się nie zgubił sam w lesie, oczywiście! Oby tylko nie zrzędził znowu, bo to jej działka! A drowki nie lubią konkurencji...

Nathiel właśnie oglądal swoje znalezisko - pięknie wykonaną broń, która robiła wrażenie nawet na czarodziejce.
- Och Nathielu, cóż za cudowne znalezisko, myślę, że ten miecz idealnie podkreśli blask twoich oczu !- wtrąciła się nagle zza pleców drowa przerywając ciąg jego myśli.
- Wejdźmy do jakiegoś drzewka i poszukajmy jeszcze czegoś równie ciekawego. - powiedziała ciągnąc go z ramię w stronę vallen bardziej oddalonego od kamienia zaznaczającego, jak przypuszczała, centrum miasta.
-Największe skarby zawsze znajdziesz na obrzeżach, wierz mi na słowo, mam w tym doświadczenie. - czarodziejka wróciła myślami do cudownych wspomnień, kiedy to z żadnej ludzkiej budowli, gdzie mogła liczyć na starego maga zauroczonego jej egzotycznym wyglądem, który nie zauważyłby nawet kiedy wyniosłaby mu misę do wróżenia. Ludzie byli wprost bajecznie naiwni. -A poza tym, nie bój się, Tiloup nas obroni przed wszelkim złem !

Teraz nawet nie musiała się przejmować, że właściciel przyłapie ją, czy będzie miał coś przeciwko, jeśli zechce poszperać w jego rzeczach. Poza tym być może okaże się, że magia nie jest tak obca tej wyspie jak twierdził Sylvan.

- Wspominałam już, że widziałam to miasto w swojej wizji, zanim wbiegliście tu jak stado dzikich rothe ?- zapytała Phaere jakby nie było to zbyt ważną informacją.
Zdaję się, że zgodnie z tym co widziała, gdzieś powinny trwać prace budowlane... Najwyraźniej jest to kawałek drogi stąd, bo nie słychać odgłosów towarzyszących ciężkiej pracy.

Przejechała palcami po dziwnych napisach na korze drzewa :
- Bla,bla,bla... Zapraszamy.- udała, że przeczytała napis.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline