Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2009, 15:28   #203
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Błysk, teleport, łąka, wieczór. Koniec walki, koniec morza nieumarłych. Koniec zadania. Wygrana Uzjela. Jego porażka.
Barbak wziął bardzo głęboki oddech, potem drugi. Uspokajał się. Robił to czego większość jego plemienia zrobić nie potrafiła. Wyciszał demony swej duszy. Uspokajał się. Raz za razem wciągał do swych płuc hektolitry powietrza. W końcu ukląkł. Nie bacząc na towarzyszy, nie przejmując się docinkami, spływającym z jego ciała błotem, smrodem i wszystkim tym, czym teraz był on sam. Ukląkł i pogrążył się w modlitwie:

Sacrament of Wilderness
Naked in midwinter magic
Lies an angel in the snow
The frozen figure crossed by tracks of wolves
An encounter symbolic yet truthful
With a hungry choir of wood
An agreement immemorial to be born

Dulcet elvenharps from a dryad forest
Accompany wall the charming tunes
Of a sacrament by a campfire
A promise between the tameless
And the one with a tool
Tonight the journey from a cave begins

I want to hunt with the tameless heart
I want to learn the wisdom of mountains afar
We will honor the angel in the snow
We will make the streams for our children flow

Wrapped in furs beneath the northern lights
From my cave I watch the land untamed
And wonder if some becoming season
Will make the angel melt in shame


Powstał.
Z dużo lżejszym sercem. Z wolnym umysłem. Wolny od wszystkich trosk, pewien swego kolejnego celu. Pewien tego gdzie skieruje swe kroki. Pewien tego co zrobi, gdy kolejny dzień przyniesie kolejne wyzwania. Pewien tego w co wierzy. Pewien, że światło zawsze wyznaczy mu właściwą drogę.

Palladine. Jeśli mnie słyszysz... nie proszę o wiele.
Nie o jakieś światłe towarzystwo, bo to, jak nic innego pasuje do mego chamskiego bytu.
Nie proszę o bogactwa, ani sławę.
Spraw jeno tylko, aby me ścieżki prowadziły mnie tam, gdzie mogę nieść chwałę Światła....
... i ześlij mi MALEŃSTWO! Bardzo mi go brakuje.


Spojrzał na Uzjela. Kiwnął mu głowę, uderzył pancerną pięścią w swe opancerzone serce. Nie miał żalu. Teraz gdy wyszedł już z szału bitewnego nie miał pretensji. Uzjel zrobił to co powinien był uczynić. Zrobił to co pewnego dnia ork będzie musiał zrobić samemu. Barbak nie osądzał, bowiem pewnego dnia nie chciał zostać osądzony.

W karczmie znaleźli się zanim jeszcze ork zdążył powiedzieć cokolwiek. Jacyś ludzie patrzyli na orka spode łbów, Barbak nie był pewien czy czegoś chcieli. Był jeszcze jednak nie dość pijany aby wszczynać awanturę. Miał jednak nadzieję że szybko uda mu się to zmienić.
Karzeł zamówił sporą ilość wina... Wina? Ork spojrzał nań z dezaprobatą.
- Rozumiem, przyjacielu że za browar trza tu płacić. Ale żeby winem niszczyć swe delikatne podniebienie? BARBAN! Gorzały!
- Barbak pilnuj lepiej swego ptaka! Samael odezwał siê gdzieś nieopodal.
Ork złapał pierwsze z przyniesionych naczyń, powąchał, uśmiechnął się, przechylił... osuszył, zagryzł.
- Mocne! Karczmarzu z czego to pędzicie? Ze sznurówek czy rudych myszy? Synek gdzie ty jesteś? A! Jesteś. Nie obawiaj się o mnie. Dam sobie rade. Nie mam inklinacji do pozbywania się części swego ciała.
-Słuchajcie ferajna, ta cała Vari gra w przeciwnej drużynie, trza przejąć ten przedmiot. No ale ja mam zamiar się wykąpać, Wy w tym czasie kombinujcie.
Barbak spojrzał na Samaela jak co najmniej na trędowatego... KĄPAĆ Siê??!!??!!?? Przecież już się kąpał w tym tygodniu! Dziwni byli ci elfowie. Jedynym rozumiejącym jego zmieszanie był karzeł. Barbak usiadł koło brodacza i nadstawił kolejne naczynie wznosząc toast.
- Za tych, którzy w halach Reorxa znaleźli wieczny odpoczynek!
Kolejne naczynie zostało osuszone.
Przygotuj mi kąpiel do pokoju dwu osobowego włącznie z posiłkiem dla jednej osoby i kieliszkiem czerwonego wina. Uważaj by woda z wanny cudownie nie znalazła się w winie. A co do pokoju to weźmiemy dwu osobowy z Barbakiem, tym orkiem. Nie przeszkadzają Ci głośne krzyki? Barbak w nocy czasem zachowuje się nieznośnie głośno.
Samael przybrał dziwną minę. Starał się w niej wyrazić coś pomiędzy drwiną i potrzebą wyżycia się fizycznego... i jeszcze czegoś. Ork nie wiedział do końca czego. Synek wyglądał komicznie, zatem ork zdecydował się prowadzić tę grę.
Spojrzał na karczmarza, na Samaela, na karczmarza, Samaela. Po czym przybrał wyraz twarzy zawstydzonej dziewicy.
- OCh! Przestań! Ork w pełnym pancerzy płytowym zatrzepotał rzęsami. Jego prawa dłoń z chrzęstem zbroi płytowej powędrowała do pozy "czajniczek", podczas gdy lewa pozostała w pozie "imbryczek".
-A jakbyś chciał do nas dołączyć... Samael perorował dalej. Gdy twarz orka się zmieniła.
- Przestań! Głos Orka stał się narazi zimny. ON JEST MÓJ! stwierdził, po czym karczmę wypełniło głośnie [plask]. Wbrew pozorom celem ataku nie była twarz Karczmarza, a siedzenie elfa. Ork pomiział potem elfa za uchem i coś mu szepnął. Następnie szczerze ubawiony sytuacją i własnymi żartami dodał:
- Leć no Synek na górę i przygotuj się jak trzeba, a Tatuś Barbak posiedzi tu z Panem Karłem i opróżni jeszcze z kilka głębszych. Barbak zasiadł w najlepsze za stołem zabierając się za co większy kawałek dziczyzny. Był głodny. Topór wraz z młotem pozostały gdzieś w zasięgu ręki. Nie ważnym było której... były i to było najważniejsze.
- Smacznego! Głośne odgłosy ćmakania wypełniły karczmę.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline