Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2009, 21:14   #15
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Goran poprowadził ich do karczmy, co Grimr powitał z zadowoleniem. Po podróży międzysferowej i stosunkowo szybkim tempie synchronizowania się z tym wymiarem był dość zmęczony. Stanie w słońcu na zatłoczonym ludźmi placu nie polepszało tego, a przed wyruszeniem powinien być w pełni sił. Co prawda zawsze mógł liczyć na zastrzyk energetyczny od towarzysza czekającego za miastem, wolał tego jednak unikać. Skoro mógł zregenerować siły w naturalny sposób to lepiej było nie obciążać dodatkowo i tak już mocno wyeksploatowanego organizmu. W końcu jako Pozyskiwacz miał zamiar pracować przynajmniej do czasu ukończenia studiów, a potem być może jeśli zdrowie pozwoli sam zajmie się szkoleniem kolejnych skoczków. Najpierw trzeba było jednak dożyć do tego momentu, a odpoczynek w cieniu i łyk chłodnego alkocholu mogły naprawdę w tym pomóc

Niestety, w momencie gdy dotarli do karczmy resztki twarzy Grimra ukryte pod maską skrzywiły się w zniesmaczeniu. W tym miejscu było stanowczo zbyt wiele ludzi. Zwykle dziesięć osób stanowiło już dla niego tłum. Nie było jednak wyboru i przełamując obrzydzenie wszedł za pozostałymi do zatłoczonego wnętrza. Na widok błyszczących od potu i zaczerwienionych od alkocholu twarzy robiło mu się niedobrze, jednak cóż poradzić - nie wszystkie sfery wyglądają tak schludnie i czysto jak akademia. Ciekawe kiedy ostatnio ci wszyscy ludzie brali kąpiel? Zapach, czy może raczej fetor bijący od nich świadczył, że dość dawno

Na całe szczęście udało im się znaleść wolny stolik. Nie wytrzymałby chyba konieczności przysiadania się do kogoś innego. Im szybciej wyruszą na szlak tym lepiej. Stokroć bardziej wolał spędzać noce pod gołym niebem niż w pełnych insektów pokojach karczemnych

Karczmarz uwijał się z zamówieniami, jednak zanim zdążył podejść do ich stolika w karczmie rozpoczęła się burda. Teoretycznie wiedział, że w zamroczeniu alkocholowym nadmiar agresji wyzwalał się z hominidów w podobnej formie, jednak nigdy nie podejrzewał że samemu przyjdzie mu brać w tym udział. Co prawda walka nie była dla niego nowością, jednak to wyglądało całkiem inaczej...

Najpierw, oberwał dosłownie znikąd ciałem elfa. No dobrze, widział być może jak ten obrywa jednak nie podejrzewał, że jego ciało poleci na ich stolik z taką siłą. Gdy zrzucił je z siebie kopniakiem i wstał tuż obok jego głowy przeleciała butelka, kończąc swoje istnienie po zderzeniu ze ścianą. Wyostrzone zmysły Podróżnika dały mu o sobie znać, było podobnie jak wtedy gdy zamachowiec chciał go zastrzelić z kuszy. Szósty zmysł kazał mu się uchylić, a gdy tylko to zrobił w miejscu, gdzie przed chwilą była jego głowa przeleciał talerz. Zamierzał odwrócić się i zostawić atakującemu paskudną pamiątkę na resztę życia, gdy w powstałym zamieszaniu ktoś uderzył go ręką pod żebra. Trafił pechowo w łączenia stalowych płytek, co spowodowało falę bólu.

Wszystko działo się bardzo szybko. Nie do końca był pewien, co się dzieje, ponieważ ciosy spadały dosłownie ze wszystkich stron. Używając jakiegoś nieprzytomnego elfa jak tarczy zdołał wycofać się pod ścianę. Widząc w drzwiach Sonnillona i Moresa zakrzyknął do nich

- Może kwestię przywództwa rozstrzygnijcie teraz? Będę za kandydaturą tego, który wybije dzisiaj więcej zębów

Samemu nie miał zamiaru się biernie przyglądać. Miał ochotę na zimne wino i dobrze doprawioną wieprzowinę, ale ci wszyscy walczący uniemożliwiali mu to. Odrzucił niepotrzebnego już elfa i wyciągnął lekko przez siebie dłonie. Teleportował się już wystarczająco dawno, by wszelkie niestabilności zdążyły zaniknąć, więc mocy mógł już używać bez ryzyka zapaści energetycznej. Energia zaczęła zbierać się w jego ciele, kształtowana słowami w zapomnianym języku przybrała postać zielonych płomyków, pełzających po dłoniach Grimra. Natężenie szeptów wzrastało, powodując zwiększenie płomieni. Cała inkantacja trwała około trzech sekund, jednak Grimrowi widzącemu tempo wydarzeń w karczmie wydawało się to drastycznie długim czasem.

Gdy tylko padło ostatnie ze słów wyciągnął przed siebie ręce i uwolnił moc
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline