Stali obaj naprzeciw siebie. Drużyna, najwidoczniej znużona tą sprzeczką zostawiła ich i poszła do karczmy. Mores jeszcze przez krótką chwile spoglądał na twarz Sonnillona. Stwierdzając, że dalsza kłótnia nie ma najmniejszego sensu, opuścił palce przygotowane do czaru.
-Ehhhh... chyba nas zostawili... będziemy tak stać i się na siebie gapić czy wypijemy Brutherschaft? – Powiedział Sonnillon najwidoczniej tak samo znużony tą sprzeczką.
-Racja. Pierwsze wrażenie nie było zbytnio najlepsze.- Odparł Mores kierując się w stronę karczmy.- Ja stawiam!
Kiedy obrócił się w jej stronę , usłyszał odgłosy bijatyki. Najwidoczniej doszło do sprzeczki między klientami.
-Widzę że w karczmie rozpoczęła się burda. Może warto było by to sprawdzić- Interwencja była konieczna, zwłaszcza że byli też tam kompani jego nowej drużyny.
- Chmmm... w sumie? Lepiej połamać nos jakiemuś elfowi... obcemu elfowi, niż towarzyszowi. Czemu nie? Szybko bo nam zabiorą najlepsze kawałki.- odpowiedział najwidoczniej ożywiony całą tą akcją.
Droga do karczmy była tak krótka, że nawet nie zdążył opracować jakiejkolwiek taktyki. Po dojściu pod drzwi inicjatywą wykazał się Sonnillo.
- Robimy tak: wchodzę pierwszy. Trzymaj się moich pleców i osłaniaj je. Automatycznie ja będę chronił twoje tyły. Gotowy?
Taktyka dość pospolita i znana paladynowi. Jednoczesne osłanianie siebie i współpraca. Oto pierwszy egzamin w walce, który pokarze czy razem będzie się im dobrze współpracowało.
-Na trzy… TRZY! – Wparowali przez drzwi do karczmy gdzie czekało na nich… nieznane.
__________________ "Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki" Sztuka Wojny |