Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2009, 21:33   #555
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post

Phaere, radosna jak skowronek ruszasz wgłąb miasta. Nareszcie nikt nie patrzy na Ciebie podejrzliwie, nikt nie wyciąga miecza albo przynajmniej krytykuje za podjęte działania. Możesz myszkować, szperać czy plądrować ile dusza zapragnie - w tym wymarłym miejscu nie ma nikogo, kto by Cię powstrzymał.

Teraz, drepcząc za maszerującym po mieście Nathielem masz okazję dokładnie przyjrzeć się miastu, które - tego jesteś już pewna - widziałaś w swojej wizji w Rangaard. Część drzew ma pomieszczenia, które znajdują się na poziomie gruntu, widzisz więc, że mijacie gospodę, spiżarnię i winiarnię. Mijacie również jeden z nielicznych nie-drzewnych budynków - stajnie. Nie będziecie mieć jednak możliwości zmienić koni - liczne boksy stoją puste, a zarówno ściany jak i głęboko zryta kopytami ziemia pokryte są czarnym kurzem. Najwyraźniej i konie nie zostały oszczędzone przez napastników. Przeszło Ci przez myśl, że dysponując mocą zdolną zmieść z powierzchni ziemi wszelkie żywe stworzenia w mieście nie musiałabyś uciekać ze swojego domu. Szybko jednak odganiasz tę myśl - co się stało to się nie odstanie, natomiast nikt nie powiedział, że moc ta jest poza Twoim zasięgiem...

Miasto wydaje się nie mieć końca a Ciebie zaczyna już nużyć przebieranie nogami i bezowocne rozglądanie się wokoło. Brak wyraźnej magicznej emanacji - a raczej ciągłe, delikatne, niezogniskowane pulsowanie mocy dobiegające z każdego skrawka miasta zaczyna Cię delikatnie irytować. Nie tracisz jednak dobrego humoru: bliższe spotkanie z dobytkiem tei'ner czas zacząć! Bla,bla,bla... Zapraszamy! - ogłaszasz radośnie, po czym wchodzisz do wielkiego vallen o idealnie okrągłym pniu i parterowej komnacie, oznaczonego symbolami:



Świątynia. Gorzej nie mogłaś trafić - ten nawiedzony świat składa się chyba tylko i wyłącznie ze świątyń. Gdzie są skarbce? Wieże szalonych naukowców? Pracownie magów? Alchemików chociaż! Cokolwiek!? Nie... tylko puste jak beczka alkoholika modlitewne sale wypełnione rysunkami - i to nie tortur, orgii czy choćby rytualnych ofiar, a DRZEW. A jak nie drzew to wizerunków Zivilyn. Jak nie Zivilyn to znów drzew... Oszaleć można. Zrezygnowana ruszasz wgłąb komnaty w stronę prezbiterium - może uda się chociaż znaleźć jakieś święte (a więc i cenne lub potężne) przedmioty. Oczywiście spotyka Cię rozczarowanie - w komnacie nie ma żadnych zamkniętych skrzyń czy szaf. Jedynie na prostym, drewnianym stole leży niewielka, bogato zdobiona skrzynka z pachnącego drewna. Na miękkim, pluszowym materiale leży zestaw trzech idealnie okrągłych błękitnych kulek poprzecinanych ciemniejszymi żyłami, kamienny dzbanek w tym samym kolorze oraz dziwny, zakrzywiony nóż o cienkim, wąskim ostrzu.



Kulki błyskają do Ciebie sympatycznie, lecz Twoją uwagę przyciąga coś innego: z poprzecznej ściany (żywej, drewnianej ściany!) na wprost Ciebie wytryska niewielki wodospad, wpadając do drewnianej, rzeźbionej misy i znikając w jej wnętrzu. Podchodząc bliżej widzisz, że woda kłębi się srebrzyście, a na jej powierzchni unosi się owalny, znany Ci już klejnot.




Przypominasz sobie, że Sylvan wspominał o kilku miejscach mocy w lesie tei'ner. Najwyraźniej trafiłaś na jedno z nich.

***

Rangaard. Piętnaście dni wcześniej...

Po opuszczeniu Świątyni przez przybyszów z innego świata, Sylvan skupił się na opanowaniu chaosu powstałego po znalezieniu Dereka. Szybko spacyfikował kilku wrzeszczących szlachciców, kierując w nich dyskretnie swoją uspokajającą moc, po czym zabrał się do pracy. Już wieczorem w wielkiej świątynnej komnacie zebrała się rada miasta, a gryfi posłańcy już od kilku godzin przemierzali niebo kierując się w stronę gór Terenbo i zachodnich siedlisk tei'ner oraz lilendów. Shalarini, zaalarmowani już wcześniej pojawieniem się upiornej zjawy nad portem, zostali powiadomieni w pierwszej kolejności, a przedstawiciele ich Rady zasiedli na szerokich ławach po lewej stronie sali. Wkrótce też przybyli dowódcy poszczególnych jednostek wojska i straży Rangaard. Gdy, jako ostatnia, do sali wkroczyła Aria, dowódca szwadronu gryfów bojowych, rozpoczęło się spotkanie.

Krótko i bez zbędnych wstępów Sylvan przedstawił zebranym ostatnie wydarzenia: upiorną zjawę nad portem, przybycie śmiertelnie rannego ochroniarza oraz enigmatyczną, złowieszczą wizję Phaere. W świecie, gdzie przejawy boskich interwencji były widoczne na każdym kroku nikt nie lekceważył potęgi profetyzmu, toteż słowa kapłana stały się początkiem żywej dyskusji na temat znaczenia wizji oraz miejsc, których mogła dotyczyć. Początkowo dyskretnie omijano temat gór Imil, jednak Sylvan nie pozwolił na to zbyt długo.

Nie możemy chować głów w piasek i udawać, że rany Dereka i wizja Phaere to przypadek - rzekł stanowczo kapłan, tłumiąc kaszel i opierając dłonie na dębowym stole. - Zbocza Imil znów ożyły, a my nie możemy popełnić błędu naszych przodków lekceważąc zagrożenie. Trzeba działać natychmiast.

Nikt nie protestował. Sylvan był urodzonym przywódcą i wiele osób uważało, że gdyby nie wybrał drogi kapłaństwa mógłby kiedyś zająć miejsce zarządcy miasta. To, że przejął teraz dowództwo uznano za naturalne, a szacunek dla jego pozycji najwyższego kapłana powstrzymywał głosy malkontentów. Nawet jeśli co po niektórzy sądzili, że kapłan przesadza, a bariery wschodniego pasma nie zostały naruszone w tak znacznym stopniu, jak się tu przedstawia, zachowali te myśli dla siebie. Ostatecznie niezaprzeczalnym faktem było, że tei'ner - potężni tei'ner, "gniew Matki", strażnicy Imil - nie pojawiali się w miastach innych ras już od dłuższego czasu...

Resztę nocy spędzono na studiowaniu historycznych ksiąg, starych map i szczegółowym planowaniu dalszych kroków. Rano zaś każdy ruszył do wyznaczonych mu zadań, a kurierskie gryfy znów rozwinęły wilgotne od rosy skrzydła, kierując się na północ i zachód.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 20-04-2009 o 21:59.
Sayane jest offline