Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2009, 22:59   #556
Lyssea
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Nie spodziewała się, że Nathiel pójdzie za nią bez żadnych protestów. Być może wcale nie jest, aż tak głupi jak myślała.
Od razu po wejściu przeszła do przeszukiwania pomieszczenia, a z każdą przerzuconą księgą traciła jakąkolwiek nadzieję na znalezienie czegoś interesującego w stercie tych bezużytecznych rupieci. W głębi serca chciała krzyczeć i rozrywać wszystko na strzępy, lecz nie mogła sobie pozwolić na okazanie utraty cierpliwości i wystraszenie czy zaniepokojenie swojego towarzysza.
Jednak nie rozumiała dlaczego wszyscy oprócz niej znajdą coś dla siebie na tej nędznej wyspie. Fosht'ka przygarnia co jakiś czas jakąś ofiarę losu, Anzelm interesuje się chyba każdą religią (oprócz drowiej, albo woli nic o niej nie wiedzieć), a Nathielowi wystarczy kilka zaostrzonych błyskotek. Nawet ten tchórzliwy nic nie wart głupkowaty nędznik Bast znalazł to co było dla niego ważne - chwilowe zainteresowanie kobiet, z resztą pewnie i tak teraz już nie żyje... A Maureen wystarczył kawałek ziemi... którą teraz gryzie od spodu.
Tylko, ona, Phaere na każdym kroku znajdowała świątynie. Czasami zdawało jej się, że cała ta wyspa jest jedną wielką świątynią. Lecz cóż to za bogini, która pozwala plugawić swoją ziemię nieumarłym.

-Nie do wiary. --mruknęła pod nosem, a do jej oczu powrócił blask, z jakim wchodziła do vallen. Zaklaskała głucho kilka razy, gdyż rękawiczki na jej dłoniach stłumiły ten dźwięk. Odwróciła się gwałtownie w stronę drowa :
- Wybacz, że musiałeś czekać... Ale nie od razu Rangaard zbudowano. - uśmiechnęła się chytrze, bo wróżenie z misy miało w sobie coś uzależniającego. Jeśli spróbujesz raz, to nic cię nie powstrzyma od powtórzenia tego doświadczenia.
- Właściwie nie jesteśmy tu przypadkiem. Mam dla ciebie propozycję wprost nie do odrzucenia. - powiedziała zachęcająco. - Mam nadzieję, że mimo twego długoletniego pobytu w krainach oświetlanych Słońcem nie zdążyłeś nabrać się na życzliwe uśmiechy ludzi. Wierz mi lub nie, ale oni nigdy nie będą traktować cię na równi z sobą. Przecież jesteś silnym i utalentowanym wojownikiem, a przy tym żadna z tych jasnych istot nie dorówna naszej zwinności. Nie akceptują nas, bo jesteśmy silniejsi i inteligentniejsi od nich, co budzi w nich nienawiść i agresję wobec nas. Jak myślisz, dlaczego Fosht'ka zabrała ze sobą kapłana ? Raczej nie był to przypadek. Myślę, że jako drowy, jak również najsilniejsze jednostki w drużynie, bo nie będę udawać, że nie mam doświadczenia w dziedzinie magii, powinniśmy trzymać się razem. Wiem, że zostałeś wychowany w nienawiści do drowek, ale czy gdybym była taka jak one to nie siedziałabym teraz na wygodnym tronie w świątyni, zamiast przemierzać nieznane krainy ? Wierz mi, że doznałam z ich strony równie dużo upokorzeń, co ty.Więc mimo, że nigdy nie zapomnę, że chciałeś mnie zabić, proponuję ci sojusz. Przynajmniej na czas, kiedy nie odnajdziemy drogi do domu. - zakończyła swoją pełną pasji wypowiedź. Miała tylko nadzieję, że przyzwyczajony do krótkich komend wojownik zrozumiał o co jej chodzi i nie okaże się skończonym kretynem, odrzucając taką propozycję. Poza tym, będzie potrzebny ktoś, kto zadba o jej bezpieczeństwo podczas wróżenia z misy.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline