Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2009, 14:53   #114
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wszyscy:

-Powiedz mi gdzie się podziewałeś jak my zostaliśmy pojmani?-zapytał Dlamara, Oreas.
-Wszędzie, gdzie można uniknąć pojmania w tym przeklętym mieście-odpadł, rozglądając się.

Postanowiliście pójść do statku, jak gdyby nigdy nic, co było bardzo śmiałym posunięciem. Wchodzenie od tak sobie, na statek wroga graniczyło z głupotą, lecz jednak poszliście.
Szliście po kamienistej, nierównej ścieżce i dopiero w odległości stu metrów od statku zostaliście zauważeni.
Wzbudziliście bardzo dużo zainteresowania i równie dużo wrogich spojrzeń. Nie mniej jednak podążaliście przed siebie, a chwilę później znaleźliście się na trapie.
Marynarze niemal przerwali swoje prace, patrząc na was, gdy usłyszeliście krzyk:
-Nie ociągać się pieprzone śmiecie żlebowe! Ruchy, bo wam nogi z rzyci powyrywam!-głos brzmiał jakoś mało... ludzko... Rzyć, śmiecie żlebowe... czyżby to był? Nie, niemożliwe, przecież oni nie wchodzą na statki kiedy nie muszą...
Ku waszemu zdumieniu, na statku stał... Krasnolud! Miał około metra sześćdziesięciu wysokości i ponad metra szerokości, zaś jego broda sięgała mu do kolan.
Miał na sobie koszulkę kolczą, zaś na plecach miał wielki, obosieczny, dwuręczny topór.
-Czego tu?!-warknął.
-Witaj, powiem wprost bo czas goni, a wy chyba też zaraz ruszacie. Potrzebuję z moimi towarzyszami transportu, dlatego zapytam ile nas to będzie kosztować? I proszę niemów, że nie bierzecie pasażerów, po prostu odpowiedz ile, nie mam czasu aby się targować. Gdzie w ogóle płyniecie?
-Do Generała ze swoimi zawszonymi problemami! O, właśnie idzie... Te! Generale! Pozwól tu pan!-krzyknął, machając ręką, zaś waszym oczom ukazał się ten sam człowiek, który siedział na wozie i ten sam, który przyszedł do was do celi.
Obok niego stał jakiś oficer, którego również rozpoznawaliście, gdyż siedział na wozie obok Generała.
-No proszę, a jednak się wydostaliście... Przykro mi, że została tylko wasza dwójka-zaraz... jaka dwójka?
Kiedy rozejrzeliście się, zobaczyliście, iż Faurina, Cienia, Atholi, Seebo ani Dalamara nie było z wami. Zostaliście sami.
-Zabrać ich do mojego gabinetu!-wydał rozkaz, zaś zarówno marynarze jak i żołnierze, znaleźli się zaraz wokół was.
Teraz nie było innego wyjścia jak podążyć schodami w dół, pod pokład.

Schody były wąskie, lecz nie nastręczały problemów podczas schodzenia.
W miarę, jak znajdowaliście się coraz niżej, waszym oczom ukazywał się korytarz pod pokładem, który miał w sobie coś magicznego. Na ścianach był szlak jakiejś Gnomiej substancji, która świeciła sama z siebie.
Żołnierze skierowali was korytarzem na lewo, zagradzając drogę w korytarz na prawo. Przejście, na całej długości, miało siedem par drzwi po obu stronach, zaś na samym końcu ukazały się jeszcze jedne. Kiedy do niego weszliście, zobaczyliście średniej wielkości kajutę z koją po prawej stronie oraz biurkiem i fotelem po prawej.
Na podłodze leżał dywan, zaś na ścianach były dwa obrazy, natomiast naprzeciwko was znajdowało się małe okno, choć i tak sporych jak na okrętowe okno.
Drzwi do kajuty nie zdążyły się dobrze zamknąć, gdy ponownie się otworzyły, zaś pojawiło się w nich dwóch marynarzy z dwoma krzesłami.
Wyszli szybko, gdyż wszedł do środka Generał.
-Usiądźcie-rzekł, sam zasiadając przy biurku. Nastąpiła chwila milczenia.
-Trzeba mieć wielką odwagę lub być bardzo głupim, by przyjść na statek nieprzyjaciela, który was zamknął w celi. Żeby było zabawniej, wcale nic bym nie wiedział o waszej ucieczce, gdybyście się tu nie zjawili...-nagle statkiem szarpnęło.
-Właśnie ruszyliśmy. Cóż, nie macie teraz innego wyjścia, jak płynąć z nami. Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania, to kierujcie się do mnie-rzekł, po czym usiadł przy biurku, wyciągając dokument polecający Caramona...

Eroy:

Obudziłeś się na czymś twardym... Co to mogło być? Zapewne było to niezwykle interesujące, ale powieki były tak ciężkie, a głowa bolała.
Ostatnie, co pamiętasz to to, że jakiś człowiek w błyszczącej zbroi upuścił swoją sakiewkę, która była całkiem ciężka.
Chwilę przed tym, jak zamierzałeś mu ją oddać, gdy zauważyłeś interesujący błysk przed oczami i ból z tyłu głowy.
Potem wszystko zniknęło, a teraz leżałeś na... właśnie... na czym?
Otworzyłeś oczy i stwierdziłeś, że leżysz na deskach, za kratami. Swoją drogą, dziwnym było to, iż zawsze, te dziwne pomieszczenia zamykali na klucz.
To naprawdę dziwne! Czyżby wszyscy ludzie mieli taki odruch? W każdym razie ty nie miałeś zamiaru czynić im z tego powodu jakichkolwiek problemów, gdyż otworzenie takich drzwi było niezwykle proste.
Rozejrzałeś się i stwierdziłeś, że w celi znajduje się jeszcze prycza oraz wiadro z brudną wodą, a także kromka chleba obok.
Zobaczyłeś również, że w celi obok leży jakiś człowiek w czarno-szarym płaszczu.
Swoją drogą muszą być bardzo gościnni skoro przyjmują śpiących i znużonych, zapewne niezwykle interesującą podróżą.
Zaraz... Tylko czemu tak trzęsie? Ah! To musi być statek!
Ten człowiek w zbroi musi być tak wdzięczny, że zafundował podróż!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 21-04-2009 o 15:19.
Alaron Elessedil jest offline