Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2009, 22:49   #165
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Ambu przymknął oczy przyjmując pieszczotę. Kąciki jego ust lekko się uniosły. Tak, teraz już nie było odwrotu. Wysunął się przed Asmoda, ocierając się o jego ramię, jakby przypadkiem.

Zsunął kilka koralików z brody. Kolorami błyszcząc się w świetle lamp, wyeksponował je na dłoni, po czym złożył ręce i skupił się. Czuł na spoconych dłoniach ostre krawędzie oszlifowanych szklanych koralików. Wdmuchując powietrze między palce, wyobraził sobie jak każdy z osobna powiększa się, staje się delikatny, zmienia kształt. Coraz mniej regularne, energia Ambu z duszy, z płuc przepływa w nowe istnienia - a te ożywają. Ich malutkie serduszka zaczynają bić, oddychają, rozkładają skrzydełka, aby polecieć. A Ambu im pozwala. Rozkłada dłonie a z nich ulatuje kilka tęczowych motyli. Błyskają skrzydełkami, aby unieść się wysoko. Z gracją i radością pokonują przestworze dla nich tak oszałamiająco wielkie.

Ambu klasnął w dłonie, a ogień w lampach nagle strzelił do góry. Motyle spłoszyły się. Anioł klasnął ponownie, a te jak bański mydlane rozprysnęły się. Na ziemię opadły drobne kamienie szlachetne połyskujące kusząco. Ponowne klaśnięcie i wszystkie klejnoty pomykając po posadzce wróciły do jego stóp, jakby ktoś tam ustawił magnez.

Upadły schylił się i postukał w ziemię palcem. Kamyki zaczęły łączyć się razem. Pasowały do siebie jak ulał i po chwili na ziemi stał mały posążek sikorki. Światło przygasło, co dawało iluzję poruszania skrzydłami. Chociaż nie. Ptak poprawił kilka szklanych piórek, rozejrzał się ciekawie po otoczeniu i podskoczył kilka kroków. Wydał z siebie świergot.

Światło latarni stało się bardzo słabe. Morf ożywił się widząc sikorkę. Ambu klasnął dwukrotnie. Zamknął oczy, odchylił głowę do tyłu i rozłożył ręce. Cienie koło kota zaczęły gęstnieć. Płomienie latarni stawały się coraz wyższe, ostro zarysowując kontury. Morf zdawał się rosnąć. Małe, giętkie ciało zdawało się chłonąć budulec z cienia, powiększać, migać i zmieniać. Po chwili w stronę sikorki zmierzała czarna pantera. Ptak rozłożył szklane skrzydełka i chciał uciec unosząc się w górę. Skierował się w stronę faraona.

Pot zrosił czoło Ambu. Czuł się jak po wielogodzinnym biegu. Światło wewnątrz paliło i pulsowało wypełniając go. Mięśnie szalały. Klejnot od Asmoda świecił jasnym blaskiem.

Morf zrobił kilka leniwych kroków. Następnie rzucił się na sikorkę i rozgryzł ją w locie i ponownie jako zwykły czarny kot wylądował tuż przed stopami władcy. Prychnął niezadowolony rozgryzając jeden z koralików. Nie tak powinien smakować ptak.

Ambu łapał chciwie powietrze w płuca, jego ciało przeszedł dreszcz. Serce powoli zwalniało. Pytanie, czy to wystarczy?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline