Towarzysze Gusina przedstawili się, i wyszło im to znacznie lepiej niż krasnoludowi, nie licząc Mesto. Ten okazał brak szacunku dowódcy, wręcz rozkazując mu i mniej lub bardziej otwarcie wyzywając od amatora.
Wojownik zastrzygł wąsami, gdy sytuacja z winy czarodzieja stała się gęsta. Nie chciał walczyć, choć do tego wydarzenia doprowadził jeden z jego towarzyszy. Najchętniej powiedziałby mu słówko na osobności, ale nie było ku temu okazji. Na razie.
Następnie Gusin udał się za resztą ludzi do budynku, na zaproszenie samego dowódcy.
W środku Mesto znowu zaczął wygłaszanie tyrady swym władczym tonem. Był jak rozwydrzony szczeniak, królewicz przyzwyczajony do tego, że inni słuchają jego słów. Krasnolud miał nadzieję, że w najbliższej okazji ktoś obije mu za to buźkę. Choć… czy musiał czekać?
- A ja se myślę, że królewicz Mesto wolałby, żeby go ktoś obsłużył i poprowadził czerwonym dywanem do samego króla na audiencję, tfu!- stwierdził, spluwając pod nogi czarodziejowi… prosto na podłogę.
- Przepraszam, ale siem wkurzył. My tu spełniamy obowiązek wobec klanu… państwa… tej… ludzkości, znaczy się!- wręcz wykrzyknął, gdy znalazł odpowiednie słowo- a ten tu…
Gusin zmełł w ustach przekleństwo, patrząc tylko spode łba na towarzysza zabójczym wzrokiem.
- Oczywiście, nie pogardzę też nagrodą, o ile nie uznam, iż jest zbyt duża- wyznał na koniec. Był klasycznym krasnoludem i kochał się w błysku złota, ale pojmał zaledwie jednego członka Ognistych, a i to na spółkę z trójką innych mężczyzn. Nie miał zamiaru przyjąć dużej ilości złota. Godziłoby to w jego honor…
Ostatnio edytowane przez Kaworu : 22-04-2009 o 14:52.
|