Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2009, 15:27   #21
Buzon
 
Buzon's Avatar
 
Reputacja: 1 Buzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie coś
Madlen i Goran
Unikając walki uciekliście z karczmy. Droga nie była trudna, gdyż Wasi nowi towarzysze oczyścili Wam dojście do drzwi. Wybiegliście. Przed karczmą leżały już trzy obezwładnione ciała. Próbowaliście się przebić przez tłum gapiów, kiedy usłyszeliście dźwięk pękającego okna. Odruchowo spojrzeliście w tamtą stronę. Z okna na pierwszym piętrze wyleciał Elf. Wylądował on na plecach. Próbował się jeszcze podnieść ale nie dał rady i położył się na ziemi. W oknie ujrzeliście twarz swojego towarzysza Sonnillona, chyba Jego, gdyż natychmiast obrócił się i zniknął z pola widzenia. Po dłuższej chwili udało Wam się stanąć za tłumem gapiów. Z daleka zauważyliście jak nadbiega straż. Madlen, szybko. Podeślicie do karczmy od strony zachodniej. Znajdowało się tam małe okienko. Madlen spokojnie dawała radę obserwować co się działo wewnątrz. Od czasu do czasu na jej twarzy było widać niesmak. Gorion pełnił rolę strażnika.

Mores i Sonnillon
Wbiliście się do środka. Koło Was przebiegła kobieta i człowiek. Przepuściliście ich bo rozpoznaliście w nich członków waszej drużyny. Na dzień dobry powitał Was Grimr. Sonnillon chwycił krzesło stojący przy najbliższym stoliku. Okazja do jego pierwszego użycią nadeszła bardzo szybko. Człowiek ubrany na czerwono dusił innego człowieka. Stali oboje przy ścianie. Sonnillon nie mógł się oprzeć i z całej siły uderzył krzesłem w plecy 'czerwonego' człowieka. Tamten uderzył głową o ścianę i osunął się po niej. Człowiek, który był duszony podziękował Tobie za pomoc. Nieszczęsny nie wiedział jednak, że ty miałeś inne plany. Nim tamten zdążył podnieść się z kolan oberwał z twojego kolana. Mores, który osłaniał twoje plecy zniknął w grupie pijaków. Teraz pozostałeś Sam na placu boju.
Mores osłaniałeś plecy Sonnillona. Pod rękę wpadł ci jako pierwszy Elf. Nie musiał długo czekać na Twój cios. Wymierzyłeś mu nie prostego lecz podbródkowego. Osunął się on na stół. Z lewa niespodziewanie nadeszło kopnięcie. Pozbawiło Cię ono tchu. Kiedy udało się Tobie złapać oddech. Chwyciłeś najbliższego człowieka za fraki i rzuciłeś nim w tłum po czym sam się na niego rzuciłeś. Zapomniałeś o towarzyszu. Teraz rządziła Tobą chęć zemsty. kiedy skończyłeś okładać człowieka, oberwałeś w plecy...krzesłem. Upadłeś nieprzytomny na ziemię.
Sonnilon zauważyłeś jak Mores obrywa krzesłem w plecy. Ostatnio ta broń jest często tutaj używana. W szale bitwy dotarłeś aż pod same schody. Również na nich trwały walki. Wyrwałeś belkę tworzącą poręcz i ruszyłeś ku górze atakując każdego kto ci podszedł pod zasięg twojego ataku. Będąc na górze wbiłeś się w grupkę walczących.Twoją ofiarą stał się Elf. Wyszarpałeś go z grupki. Następnie poniewierałeś nim jak psem po ścianach. Kiedy splunął ci krwią w twarz nie wytrzymałeś. Chwyciłeś bydlaka za ubrania i biegłeś z nim prosto na okno. Kiedy go wyrzuciłeś Rozejrzałeś się szybko po okolicy. Kątem oka spostrzegłeś strażników. Obróciłeś się na pięcie. Przy okazji uderzyłeś jakiegoś Orka z łokcia w twarz. Zrzuciłeś ze schodów trzy nieznane ci osoby. Mores zaczął się budzić. Podbiegłeś do niego pomogłeś mu się podnieść. Wzrokiem namierzyłeś swoich towarzyszy po czym wskazałeś głową na tył karczmy. Grimr zrozumiał o co chodzi i szybko podązył za wami. Kiedy podążaliście ku tylnemu wyjściu zauważyłeś ciało swojego towarzysza Silvana. Kazałeś Grimrowi aby go podniósł i dalej ruszyliście ku drodze do wolności.
Grimr
Znalazłeś miejsce, które było chwilowo bezpieczne. Zbierałeś energię aby obdarzyć swoim podarunkiem wszystkich zgromadzonych, albo raczej większość. Kiedy doszedłeś do ostatniego słowa inkantacji szybko zauważyłeś efekt. Sześciu humanoidów upadło na ziemię. Rozbawiło Cię to, że o cih ciała potykali się awanturnicy. Jeden z nich miał takiego pecha że jego czoło "odwiedziło" kant stołu. Pośród bijących się zauważyłeś jak twój towarzysz Sonnillon trzyma słabego Moresa. Pokazał Ci głową na tylnie wyjście z karczmy. Ruszyłeś za nim. Po drodze znaleźliście ciało elfa z waszej drużyny. Sonnillon kazał je podnieść. Uczyniłeś to co kazałi ruszyłeś dalej za nim.
Silvan
Chwyciłeś butelkę po winie. Uderzyłeś nią w głowę dwumetrowego Orka. Kiedy obrócił się w Twoją stronę zrozumiałeś, że atak na niego to był błąd. Wiedząc co się zaraz stanie zamknąłeś oczy. Poczułeś tylko jak twoje nogi odrywają się od podłoża. Przez chwilę czułeś się jakbyś potrafił latać. Nie myliłeś się. Leciałeś niestety z lądowaniem było gorzej. Odbiłeś się od stołu i wylądowałeś na ziemi tracąc przytomność.
Wszyscy
Spotkaliście się na tyłach karczmy. Dokonaliście szybkiej wymiany spojrzeń i jak najszybciej oddaliliście się od karczmy. Powędrowaliście do rzeki, która płynęła 30 metrów za miastem. Tam opatrzyliście rany. Po wymianie słów jaka między Wami wynikła zostaliście zmuszeni do wybrania nowego kapitana. Wiecie, że jest godzina 10.00. I dobrze by było opracować jakiś plan działania...
 
__________________
" Przyjaciel, który wie za dużo staje się bardziej niebezpieczny niż wróg, który nie wie nic."
GG 3797824

Ostatnio edytowane przez Buzon : 22-04-2009 o 16:05.
Buzon jest offline