Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2009, 17:09   #24
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Było jej tak ciepło, tak dobrze… Bezpiecznie niczym w czułych objęciach matki. We śnie błądziła po korytarzach swojej dawnej uczelni szukając czegoś rozpaczliwie. Miała wrażenie, że coś zgubiła a teraz nie potrafi tego odnaleźć. Mijała puste i ciche sale wykładowe. Zbudziła śpiące echa w wielkiej auli, na której kiedyś wraz z kółkiem teatralnym jej przyjaciele wystawiali sztuki Williama Szekspira, Byrona i wielu innych. Słońce wpadało do wnętrza skośnymi smugami. Co dziwne, Nasarin wcale nie czuła ich ciepła. Czuła tylko kurz i dym. Jednak nie niepokoiło jej to. Wróciła na pusty korytarz.
- Pora wstawać, Nasarin – dobiegł ją cichy szept. Zaskoczona rozejrzała się, ale nigdzie nikogo nie zauważyła. Spojrzała wstecz, przez wąskie okienka w drzwiach auli. Nie było tam już słonecznego dnia – panowała tam księżycowa noc. Nasarin rozejrzała się po skąpanym w półmroku korytarzu. Teraz to wszystko – znajome korytarze i sale - wydawało jej się upiorne. Jakby powykręcane. Coś na kształt jakiegoś koszmarnego snu.
- Prawie zaspałaś – szept rozległ się z boku, jakby osoba mówiąca stała tuż obok niej. Odwróciła się gwałtownie. I zobaczyła lekko uchylone drzwi. Stała teraz w wąskim, ciemnym korytarzu. Spod drzwi sączyło się światło w kolorze ciepłego złota. Malutki, wąski prostokącik uchylonych drzwi.
- Nie mam wiele czasu – dobiegł ją dziewczęcy głos. Kogoś jej przypominał. Tylko kogo?
- Rzeczywistość ze snu jakim żyliśmy zamieniła się w coś, czego pojąć nie jest łatwo. Przeszłość nie będzie miała znaczenia, ale wiedz, że nie mam do ciebie żalu. Musisz zrozumieć, Nasarin, że to co zaraz zrobię może być dla mnie jedyną szansą.
Przebudziła się. Otworzyła ciężkie niczym z ołowiu powieki. Rozejrzała się nieprzytomnie po pokoju. Wszystko było tak jak to zapamiętała. Odruchowo spojrzała na ścianę ze zdjęciami. W ostatniej ramce widziała samą siebie, lezącą pośród gruzu i ceramicznych skrup. Odwróciła się by zlokalizować źródło głosu. Tak znajomego i bliskiego jej głosu. Głosu, który zwykle słyszała w słuchawce telefonu.
- Effie? – spytała podnosząc się z fotela. Stanęła twarzą w twarz z tą dziewczyną. Klęczała nad zapalonymi świeczkami. W żaden sposób nie przypominała Effie.
Zjawisko wyciągnęło rękę do jednej ze świeczek. Zgasiło jedną z nich. Do Nasarin doleciał zapach wosku i dymu. Gdy uniosła głowę dziewczyny już nie było.
- Podążaj za mną...
„Tylko gdzie?” – pomyślała z przekąsem. Rozejrzała się po pustym już pokoju. Nic nie wskazywało jej, gdzie ma iść. Odwróciła się i wyszła z pokoju, po czym przeszła przez pogrążony w półmroku korytarz. Zdziwiona popchnęła je i ruszyła dalej. Nic się nie zmieniło. Dom wciąż stał na skraju zielonego oceanu, a konary gruszy wciąż falowały pod naporem zawodzącego wiatru.
Jednak coś ją pchało dalej. Nie tutaj powinna być. Gdzieś indziej.
Ale to gdzieś indziej mogło być strasznie daleko. Albo bardzo blisko. Nasarin ruszyła przed siebie. Kiedyś tam dojdzie, prawda? Wiatr zaczął zawodzić jeszcze bardziej. Od drzewa oderwało się kilka liści i popłynęło w jej stronę. Osłoniła ręką oczy, zamykając je odruchowo.

***

Czuła na plecach zimno, a w nozdrzach – ciężki zapach ziemi. Przez chwilę myślała, że wróciła do tej piwnicy pod ruinami, ale czuła na twarzy ciepłe promienie słoneczne. Otworzyła ostrożnie oczy, obrazy rozmazywały się.
Wokoło rosły drzewa. Wysokie, strzeliste. Intensywnie zielone. Z miejsca, gdzie się znajdowała, miała widok na całą zieloną dolinę. Na jej dnie ujrzała miasto. Było niewyraźne, jakby widziane przez szkło. Na oko było duże, luźno zabudowane, ale okolone murem obronnym.
- Witaj, Nasarin. Jak podróż? – usłyszała za sobą głos. Nie należał do Effie, tego była pewna. Był wesoły, jakby jego posiadacz bardzo cieszył się z jej obecności.
- Jaka podróż? – spytała lekko rozkojarzona. Nie potrafiła oderwać wzroku od majaczącego w oddali miasta. Zastanowiła się przez chwilę.
- W porządku – stwierdziła obojętnie, odwracając się do swojego rozmówcy. Z trudem oderwała wzrok od tego fascynującego widoku. – Gdzie jesteśmy? I kim ty jesteś?
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline