Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2009, 07:10   #224
lopata
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Blaz

Wszystko szło zgodnie z planem i nic nie wskazywało na napotkanie jakichkolwiek trudności i przeszkód.Oby jednak dobra passa nie minęła.W karczmie ruch był jak zwykle o tej porze. Nadchodzący wieczór zciągał zastępy żuli i obwiesiów trwoniących pieniądze na byle bzdurach. Pojawił się również jakiś amator- muzyk brzdąkający jakąś balladę. Jednak od tych "gości" nie miał co liczyć na zapłatę. Ze swoich pokoi powychodziły również panie, które cieszące się większym zainteresowaniem omamiały swoich darczyńców dotykiem i pocałunkami. Raz po raz dało się słyszę gromki śmiech innych ludzi, którzy dostrzegli jak omotany klient takiej pani właśnie stracił cały swój trzos. Dla nich było ważne, że sami nie stracilipieniędzy, a krzywda ludzka była dla nich tutaj jedną z wielu rozrywek. Były tu też zapasy na rękę krasnoludów z oprychami wielkimi jak dęby, gra w kości przy udzialezwykłych laików i wprawnych oszustów malutkiej rasy. Jednym zdaniem karczma tętniła życiem. Karczmarz okazał się bogobojny pomimo całej swojej hardości i nieczułości na wiele rzeczy. Widząc dokument i pieczęć zląkł się jeszcze bardziej w pełni popierając Twoje słowa. Zapytany o Podleśną 12 rzucił tylko w kogoś przekleństwem by tamten dał mu spokój ze spóźnionym piwem, gdyż ma waszniejsze sprawy.
-To dziwni ludzie. Co u nich ostatnio się działo, nie wiem. Ludzie niechętnie o nim gadają.- Tu rozejrzał się na boki i nachylił się do ciebie.- Są przeklęci przez samego Imperatora. Zaraza toczy tą rodzinę od pokoleń i ryzykiem jest kontaktowanie się w ogóle z nimi. A ten co tu został, najmłodszy? Żyje bardzo długo. Dłużej niż zwykły człek mógłby. Chyba z pięć pokoleń to już będzie. Tak. Niech wielki mag nie kiwa tak głową. To święta prawda. No tu jest klucz do pokoju, to mnie choć naraża na stratę zarobku mogę odstąpić, ale jadło mnie kosztowało trochępracy i pieniędzy. Nie mogę tak oddać. Mogę za to zejść z ceny aby Was nie rozgniewać, ale nie dam za darmo. Jeden srebrnik za dwie kolacje, śniadania i kolację to chyba dobra cena?

* * *


Scoiatael

To co ustaliliście z magiem mgliście wyglądało jednak nie miałeś innego pomysłu więc przystałeś na jego propozycję. Ulokowałeś się przy świątyni i zająłeś pozycję do obserwacji. Mniej więcej do północy przyglądałeś się jak ludzie dopóki było coś widać handlowali i kręcili się w tę i z powrotem. Gdy zrobiło się dość ciemno, zaczęto chodzić i zapalać lampy przez jegomości w wafenach z herbem miasta. W pewnym momencie podeszła do Ciebie kapłanka pytając.
-Czy czegoś potrzebujesz przybyszu? Z tego co widzę siedzisz już tu dość długo a nie wszedłeś jeszcze nawet dobrze do środka. Czy grozi ci jakieś niebezpieczeństwo?

* * *


Grunzin, Pieter Hood

Wrzucone członki nieumarłego do ognia zajęły się jak spróchniałe drewno i spaliły się błyskawicznie. Kiedy cała nerwowa atmosfera i adrenalina opadły a wszyscy usiedli w pokoju gościnnym aby odetchnąć. Po chwili ogólnego milczenia pierwszy odezwał się Pieter.
-Co więcej chcecie wiedzieć? To co miałem Wam do przekazania to zostału już powiedziane. A jeśli chodzi wam o tego potwora to nie mam pojęcia skąd się tam wziął. Mam dwa podejrzenia ale oby to drugie było prawdziwsze. Po pierwsze mógł to być nasz wróg, który wysłał tutaj swojego agenta, a więc wie już gdzie jest drugi tom. Po drugie mogła być to zogniskowana moc księgi, która w połączeniu z czarami ochronnymi rzuconymi na tamto pomieszczenie spowodowało taki rezultat. Jednak jeśli to nie był przypadek to księga wbrew wszelkim moim staraniom nie jest już bezpieczna w tym miejscu i musi opuścić stolicę. Wtedy to wy ją weźmiecie i ruszycie na poszukiwanie pozostałych dwóch tomów. Teraz proponuje wam udać się na spoczynek a jutro ruszyć po włócznię. Wszelkie zakupy jakich chcecie dokanać ja zrobię więc podajcie swoją listę rzeczy. Od razu mówię, że nie będę spełniał wygórowanych zachcianek. Podajcie mi listę niezbędnych do zadania rzeczy. Zgodnie z umową ja opłacę ekwipunek.

* * *


Kerwyn Sedilay

Msza powoli się kończyła a ludzie zaczynali opuszczać świątynię. Nie śpiesząc się Bergith wstała i ruszyła w stronę wielkiego pomnika bogini. Oddając jej wszelkie honory i cześć dało się z bliska zauważyć jak obserwuje całą okolicę szukając potencjalnych szpiegów.
-Co do tych najemników nie wiem jeszcze nic. W tym pomieszczeniu są dopiero od jednego góra dwóch dni. Jeden z nich to człowiek i był ubrany w szaty kapłana wędrownego. Jednak łuk i miecz oraz jego umiejętności cichego chodzenia wskazują raczej, że to kamuflaż. Drugiego nie widziałam. Usłyszałam tylko jego głos zza drzwi. Był dość chłopięcy więc mógł to być jakiś szczeniak lub halfling. Przy łóżkach widziałam sprzęty kogoś trzeciego. Wyglądały jak jakiegoś tropiciela. Duży plecak i zawiniątko materiału.- Odchodząc od monumentu powoli ruszyła w stronę wyjścia zmuszając cię do tego samego.-Jeśli chodzi o tyły budynku można by było podejrzeć go dyskretnie z jednego z magazynów. Jest tam dość duża liczba brudnych okien. Do jutra rana powinni nam dorobić klucze, ewentualnie ktoś nam go otworzy zanim zdobędą kopię. Postaraj się dziś jeszcze poobserwować dom a ja idę dopełnić reszty i zdać raport naszej przełożonej. Do zobaczenia wieczorem.- Uśmiechnęła się filuternie i zarzucając włosy do tyłu ruszyła zalotnym krokiem w głąb ulicy ginąc w tłumie.

* * *


Gunter

W karczmie za dnia panował względny spokój. Karczmarz wyciągał raczej jednego ze swoich stałych bywalców. Zwykłego opija pewnie wywaliłby za drzwi trzymając jak najdalej od siebie. Kiedy posadził tamtego na zewnętrznej ławce by tam spał i nie szpecił wewnętrznego ładu ruszył za ladę by szyścić pinty cynowe. Spluwając do środka i kawałkiem oberwanego materiału energicznie wycierał z kurzu i resztek trunków. Kiwnął głową na powitanie i uśmiechnął się w zawodowy sposób.
-Witam szanownego Pana, sługę naszego patrona. Co Pana sprowadza w moje skromne progi?- Słysząc z kolei pytania jego wzrok i uśmiech zmętniały i zbladły.- Jest Pan jedną z wielu osób, które pytają o tamtych mieszkańców. Co takiego się dzieje, że wszyscy ostatnio pytają o Ottona? Może tak. Ja powiem co wiem a Wielki sługa Sigmara powie mi co wie. Rozumiesz Panie, że karczmarz żyje z tego, że ma różne informacje. A niby skąd ma je brać kiedy cały czas siedzi tutaj? No właśnie od osób najlepiej zaznajomionych z problemem.- Odkładając na chwilę robotę podsunął sobie i tobie krzesło byście mogli usiąść naprzeciw siebie i porozmawiać.-A więc tak. Dwa dni temu zaczęły pojawiać się tam dziwne rzeczy. Magi pełno wszędzie było ale nie tej dobrej ale tej zakazanej. Dwójka wędrowców musiała się z tamtąd wynosić w pośpiechu a właściciel zniknął. Dom stoi w pustostanie i nikt nie odważył się jeszcze spalić siedliska demonów. Po tej nocy gdy czerwone światła błyskały z okien a donośne i przeraźliwe dzwięki zagłuszały nawet dzwon świąteczny z rana w stronę wschodnią uciekli owi przybysze. Krasnolud i człowiek w pośpiechu opuścili miasto udając się pewnie do Talabheinu. Gospodarz wyszedł z domu i rozpłynął się jak mgła o poranku. Władze już... Zamknięte. Przyjdź za godzinę.- Karczmarz musiał przerwać by odesłać klienta przybyłego do karczmy i mógł znowu wrócić do opowieści.-Władze już dopełniają formalności by wejść do środka, zabrać co cenniejsze rzeczy i je sprzedać a reszte spalić lub wyświęcić z klątwy i też sprzedać. To tyle co ja wiem. A teraz chciałbym wiedzieć czemu tyle osób się interesuje tym człowiekiem i jaką skrywa tajemnicę. Co on takiego miał lub ma, że od tygodni znajdzie się ktoś kto zapyta o Podleśną 12?
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline