Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2009, 09:22   #202
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Julian klęczał przy dziewczynie, potrząsając nią lekko.

Chłopakowi było jej żal. Leżała tu na tej zimnej ziemi, przykryta zaledwie skrawkiem materiału, nie mając nic na sobie. W dodatku została pogryziona przez wampira, zapewne nie pierwszy raz, sądząc po wyrazie jej twarzy, gdy wbijał w nią swe kły.

-Ładna sztuka, prawda? –zapytał z dumą w głosie uśmiechnięty od ucha do ucha Diabełek, krzyżując ręce na piersi. –Gdyby jeszcze miała skrzydła… –dodał z wyraźnym żalem. –To moja Towarzyszka. Dobra z niej dziewczynka. Ma na imię Doroty. Wiesz, że to ludzka kobieta, pełnej krwi? Ty też jesteś człowiekiem, prawda maleńki?

Julian nie odpowiedział, z trudnością zmusił się nawet do tego, by kiwnąć głową. Biedaczka miała imię, pochodziła z Ziemi, była człowiekiem, tak jak on. Ale to on mógł decydować o jej życiu i śmierci, to on mógł wykorzystać ją i innych Towarzyszy tak, jak chciał. Mógł zrobić z nimi wszystko, był im panem. Na samą myśl zakręciło mu się w głowie.

To nieludzkie! Nie mieli prawa trzymać jej tu na uwięzi jak jakieś zwierzę, pić z niej, jakby była jakimś dzbankiem, a potem odłożyć na bok i zapomnieć. W dodatku była „pełnej krwi”. Zupełnie, jakby Diabeł widział w niej jakiegoś konia arabskiego.

Ale umysł Juliana był zajęty rozważaniem jeszcze jednego problemu.

Jak Ci wszyscy ludzie odnosiliby się do Białej Róży, gdybyśmy nie byli Stadem?

Bał się tej myśli. Bał się tego, że mógłby być posiłkiem Horacego zamiast jego przyjacielem. Bał się tego, że Diabeł, zamiast przytulić go i pocieszyć, mógłby go uprowadzić i zniewolić. Wydawało to się tak nierealne, by zarówno Horacy, jak i Diabeł byli niemili. Ale…

Przecież od Doroty różnił go tylko tatuaż. Tylko mały kawałek kolorowej skóry na piersi decydował o tym, jak będzie traktowany, jak inni będą się do niego odnosić, jak traktować. Wystarczyło, żeby przybył do Thagortu w nieodpowiedniej chwili, a byłby niewolnikiem.

Może ze względu na to powinien się odwrócić od wszystkich Stad?

W międzyczasie Diabeł chwycił dość obleśnie Dorotę za pupę, w dość nieprzyjemny sposób ją budząc. Biedactwo podskoczyło, zakrywając się kawałkiem materiału. Julian odwrócił taktownie wzrok, udając, że nie ma przed sobą nagiej kobiety.

Diabeł jednak nie wyglądał na przejętego tą sytuacją. Nazwał Dorotę „Perełką”, co trochę pocieszyło Juliana. Przynajmniej on traktował ją jak żywą istotę. Widać było, że naprawdę mu zależało na Dorocie, nawet, jeśli miał ją za zwierzątko, a nie inną istotę czującą.

Następne słowa jednak bardzo zmartwiły blondyna. „Horacemu można ufać. Nie zniszczyłby niczyjej własności”

Ach, wiec to tak?! Piękny, mądry, wspaniały, nieomylny, litościwy Horacy! Czemu na niego krzyczysz, Julianie? Przecież ludzie też jedzą mięso, to nic dziwnego! Czemu nie będziesz krzyczał na ludzi?!

Girra kłamał. Horacy nie wyssał całej krwi z dziewczyny tylko i wyłącznie dlatego, że należała do kogoś. Nie było w tym ani trochę litości, ani krzty ludzkiego odruchu. Powstrzymał się przed przyjemnością tylko z obawy o to, by Diabeł nie zaczął się kłócić o swoja własność.

A Julian chciał już się z nim pogodzić. Głupek, głupek, głupek!

Chłopak wyraźnie zadrżał, słysząc słowa skrzydlatego. Na szczęści, nikt nie zwrócił na to uwagi, a nawet jeśli, to zachował spostrzeżenia dla siebie. Na szczęście, zdążył ochłonąć, gdy Diabeł w końcu zwrócił na niego swą uwagę.

– Ja idę się odświeżyć. Idziesz ze mną?- spytał z zachęcającym uśmiechem.

- Ojjj…- odparł blondyn z swym typowym rumieńcem.

Czuł się zobowiązany zostać z Dorotą. Była biedna, pogryziona, na pewno potrzebowała jego pomocy i towarzystwa. Może nie potrafił przywrócić utraconej krwi, ale mógł podnieść ją na duchu, porozmawiać jak Ziemianin z Ziemianką, jak człowiek z człowiekiem. Wiedział, że powinien zostać z nią i wesprzeć ją na duchu.

Tylko…

Dorota miała na sobie zaledwie jakąś płachtę materiału, którą się zakrywała. A Julian był nastoletnim chłopakiem. Nie wypadało mu zostać z nią. Obydwoje czuliby nieskrępowani. Zresztą, pewnie chciała mieć tą chwilę spokoju dla siebie i odpocząć. Nie potrzebowała obecności Juliana. Diabeł traktował ją dobrze.

- No cóż… mogę pójść…- stwierdził z wahaniem. I tak nie mógł nic zrobić dla kobiety. Mimo to, postanowił cos zrobić. Dalej czuł nieodpowiedzialny za tą całą sytuację, która miała miejsce w Altance.

- Dorotko?- zwrócił się przyjaźnie do kobiety- Naprawdę mi przykro, że to się stało. Gdybyś kiedyś miała problem, jakikolwiek problem, to przyjdź do mnie, dobrze?- spytał, uśmiechając się nieśmiało. Nie był pewny, czy będzie kiedykolwiek mógł pomóc kobiecie, ani nawet tego, czy powinien mówić to, co mówił. Mogły z tego wyniknąć kłopoty, gdyby nie potrafił jednak pomóc Towarzyszce. Wtedy miałaby prawo poczuć się zraniona i oszukana.

Ale potrzebowała tych słów, potrzebowała ciepła i zrozumienia kogoś, kto miałby te wszystkie Stada głęboko w nosie.

- To my pójdziemy się wykąpać i nie będzie nas przez jakiś czas, wiec Ty się nie stresuj, spokojnie zjedz sobie czekoladę, odpocznij, zrelaksuj- uspokoił dziewczynę, odchodząc z Diabłem.
 
Kaworu jest offline