Faraon przybrał srogi wyraz twarzy, wnet przyklasnął zadowolony wielce. -Znajcie mą szczodrość!
Przed oczyma mignęła ci zadowolona warz Asmodeusza, gdzieś w oddali trwał poklask tłumu, poruszenie i kilku szlachetnych młodzieńców którzy aż rwali się na nauki sztuk tajemnych. Lecz dla Ciebie było co inne ważne. Cichy jęk z podarku archanioła mieszał się z miękkim, przygasłym światłem wywnętrza Ciebie i jeszcze czymś, brzemieniem. -Mogę wybrać spośród tu obecnych dziewięciu cznió?
Rzucił w eter Asmodeusz i zrazu otrzymał przytaknięcie faraona. Jego ciepły oddech ruszył w Twoja stronę wraz z jego szeptanymi słowami. -Zamę się ściemami. Tymczasem Ty rozejrzyj się wokół i zaplanuj coś. Jutro ważny dzień.
Gwiazda od Uzjela ciążyła niezwykle jakby chciała uciec w trzewia ziemi niczym Lewiatan który skrył się w oceanach tak i ona pragnęła już nie czuć tego cierpienia, otworzyć trzewia ziemi i zniknąwszy w wieczności. Wnet wyszliście z sali Faraona, archanioł skierował się bocznym korytarzem z młodzieńcami, tymczasem w oddali rozmawiał z gwardzistą mężczyzna którego spotkałeś podczas częstowania dzieci. Wielce zasmucony wsłuchiwał się w w gruby głos zbrojnego. Trzask kości podczas zaciskanych w jego jaźń pieści zdołal przebić się w Twe zmysły.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |