Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2009, 18:25   #16
Kutak
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Walka... Och, na boga, jak on nie lubił tych starć! Kiedyś - owszem, nie były one sensem jego życia jak wielu z jego kamratów, ale stanowiły miły przerywnik, sprawdzian możliwości, sporą dawkę adrenaliny. Z czasem jednak jego ego przestało potrzebować kolejnych trupów, sam zaś zagłębiał się coraz bardziej w spokojne, nawigacyjne zajęcia - logiczna matematyka i potrzebująca cierpliwości technika zdecydowanie kłóciły się z walką - i wygrały w bitwie o jego serce. Później zaś problemy z dłonią całkowicie odrzuciły go szermierki, tego, co zawsze dawało największą satysfakcję wojownikom. Cóż, trudno - od tego byli po prostu inni ludzie.

Tak samo więc i tym razem, zacisnął tylko dłoń na kolbie jednego z pistoletów przy pasie i zaczął obserwować bitwę, która trwała w najlepsze. Znał już trochę Higginsa, wiedział, czego może spodziewać się po jego wyprawach, ale... No cóż, ta zdawała się być jeszcze bardziej szalona niż poprzednie. Chociaż nie, słyszał kiedyś, zresztą chyba od samego Jacka, że raz zwerbował tłum ludzi na wyprawę, później dopiero chcąc odbijać angielski statek. Tu przynajmniej odbijali swój. I nie na pełnym morzu...

Odwrócił się w lewo. Tak, tego się spodziewał. Ktoś w końcu go dostrzegł. Nawet nie byle kto. Mauo, ogromny murzyn, jego wieloletni sługa, którego po tym, gdy jego kucharka powiła czarnoskóre dziecko, zdecydował się odsprzedać, jak później słyszał - w bardzo złe ręce. Nawet teraz Nibblins z podziwem spojrzał na atletyczne ciało murzyna. Gdyby nie ten kolor skóry, a może po prostu gdyby nie te czasy - z pewnością byłby traktowany niczym półbóg. Był całkiem inteligentny (jak na niewolnika, rzecz jasna - po prostu potrafił mówić po angielsku), naprawdę silny, doskonale walczył. A teraz miał zamiar rzucić się na swego dawnego, kalekiego i niemłodego już pana.

- Spokojnie, tylko spokojnie... - odezwał się Johnatan, gdy jego przeciwnik wydostał się już ze zbitego, walczącego ze sobą tłumu i zmierzał, powoli unosząc przy tym szablę, w kierunku swej potencjalnej ofiary.

- Nie ma spokojnie! Koniec spokojnie! - wywrzeszczał Mauo

"Cóż, chyba przeceniałem jego inteligencję... Ale to może i plus?", pomyślał.

- Będziemy walczyć. Ale jak panowie, nie jak chłopi. Bo na to zasługujesz, prawda?

- Taaak! - krzyknął niewolnik. Widać nawigator trafił w dobry punkt.

- Dobrze. Podejdź do mnie na dystans dwóch metrów. Potem mi się ukłoń, jestem starszy. Ja odwzajemnię ukłon, dobędziemy broni i staniemy do pojedynku... Zgoda?

Mauo nawet nic nie odpowiedział. Podszedł, ukłonił się naprawdę nisko, a gdy podniósł głowę, zobaczył lufę pistoletu dokładnie między swoimi oczami. Nie zdążył nawet krzyknąć, chociaż miał na to ochotę. A może i krzyknął? Strzał mógł w końcu zagłuszyć jego głos...

Johnatan wrócił do obserwowania starcia, odchodząc na parę kroków, by krew wylewająca się z resztek głowy nie ubrudziła jego butów.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline