Ziemia rok 2347 Bartael
Przekradałeś się między drzewami. Wygląda na to, że się uda, Twój przeciwnik patrzył się w drugą stronę. Byłeś już blisko, tylko kilka kroków... Już tylko dwa kroki i będziesz mógł go ogłuszyć. Już jest na wyciągnięcie ręki... Nieznajomy musiał Ciebie usłyszeć, tak jak kucał tak się odwrócił i kopnął Ciebie w rzepkę, a przynajmniej miał taki zamiar. Odruch uratował Twoją nogę przed złamaniem. Lekko ugiąłeś nogę i odwróciłeś ją bokiem. Zachwiałeś się, Twój przeciwnik poderwał się i odskoczył do tyłu. Mogłeś przyjrzeć mu się uważnie.
Był naprawdę wysoki, miał dobre dwa metry wzrostu, szczupłość jeszcze bardziej podkreślała wzrost. Pod kaftanem miał chyba metalowe płytki a przy pasie tasak. Jego czarne włosy, dziwnie przylizane. Te włosy... Przypominały Ci sierść psa.
-Spokojnie, powinniśmy sobie pomagać. Nas jest tu tak mało...
Na koniec wyszczerzył się w uśmiechu, słońce odbiło się na białych kłach. Krótkim ruchem ręki zaczesał kilka niesfornych kosmyków za spiczaste ucho.
Wszyscy po za Bartelem
Podczas radosnego szabrowania trupów usłyszeliście jakiś głos z lasu:
-Spokojnie, powinniśmy sobie pomagać. Nas jest tu tak mało... Ziemia rok 2234
Młody, jasnowłosy mężczyzna ze złością zatrzasnął za sobą drzwi.
-Dlaczego! Dlaczego mi się nic nie udaje! Dlaczego ludzie mnie nie lubią!
Koślawy stolik kolebał się od uderzeń pięści. Po twarzy mężczyzny pobiegły dwie łzy. Wyrzuty pozostały bez odpowiedzi, przynajmniej z początku.
-Bo jesteś nieudacznikiem. Nie potrafisz oszukać siebie a chcesz ludzi.
Tristan odwrócił się gwałtownie. Kto go znalazł? Ktoś na niego nasłał zabójcę?
Tajemniczy gość był mężczyzną, może lepiej byłoby go nazwać chłopcem? Raczej drobnej budowy, ewidentnie dbał o wygląd, włosy miał czyste i rozczesane.
-Spokojnie, uspokój się. Jestem przyjacielem.
-Kim jesteś?
-Mówiłem już przyjacielem.
-I mam do ciebie mówić „przyjacielu”.
-Po co ten sarkazm.
Czarnowłosy miał irytujący głos, jak on mógł mówić z takim spokojem? Nieznajomy ciągnął dalej.
-Kiedyś mówiono na mnie Samael, inni wołali na mnie anioł śmierci.
Tristan pobladł cofnął się dwa kroki od rozmówcy.
-Anioł?
Głos miał cichy, bardzo cichy mimo to Samael dosłyszał.
-Inaczej posłaniec.
-Po co tu przybyłeś?
-Żeby pomóc przyjacielowi.
-I co zmusisz ludzi, żeby mnie lubili?
-Tak.
Cisza trwała dobrą minutę.
-Ty nie żartujesz...
-Nie.
-Co mam ci za to oddać? Duszę?
-Mylisz mnie z tymi z dołu, ja nie potrzebuje duszy. Nie chce nic, spełnię Twoje życzenie za darmo i bezinteresownie. Zgadzasz się.
Tristan się długo nie zastanawiał, taka okazja zdarza się tylko raz w życiu.
-Tak.
Samael tylko się uśmiechnął.
Ziemia rok 2250 -Samaelu!
-Nie krzycz słyszę Ciebie. Co chcesz?
-Ja się starzeje.
-To normalne u ludzi.
-Nie chce się starzeć.
-A ja chce latać.
-Ale to nie możliwe.
Samael uśmiechnął się, tak jakoś dziwnie.
-A skąd wiesz, że nieśmiertelność jest możliwa?
-Bo Twój wygląd się nie zmienia.
-Bystry jesteś. Dobrze, mogę sprawić, że nie będziesz się starzał. Ziemia rok 2345 -Samaelu!
-Coś o mnie zapomniałeś... Dobra, nie owijajmy w bawełnę, nie mam na to czasu. Czego znów pragniesz.
-Śmierci.
Uśmiech Samaela nie wróżył niczego dobrego.
-Odmawiam.
-Ale dlaczego?
-Bo mi kiedyś tego odmówiono.
Tristana zatkało, patrzył jak tajemniczego człowieka otaczają czarne mgły. Gdy się rozwiały Samaela już nie było.