Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2009, 14:54   #118
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko Tatro upadł na podłogę pod ścianą, pierwszy zareagował Feliks wyjmując swój pistolet na proch.
Szermierz był zdeterminowany by strzelić wilkołakowi w łeb – nic prostszego: wycelować i nacisnąć spust.

Rozległo się głośne „kling”, po którym Feliks rzucił broń ze złością na ziemię. Znów się zacięła.

Następny zareagował Keith, który rzucił na wilkołaka czar oszołomienia wyzbywając się jednocześnie całej energii, którą miał w sobie. Energia poszybowała w kierunku stwora, jednak ten ją zauważył i schylił się. Czar trafił w ścianę za nim i rozproszył się.

W następnej chwili Vanya skoczyła i odepchnęła Dantlana na bok zajmując jednocześnie jego miejsce i przyjmując na siebie impet ataku wilkołaka, który już skakał. Elfka planowała zadać mocne pchnięcie mieczem w brzuch, a następnie wycofać się. Zaatakowała, jednak jej miecz został zbyty na bok przez wielką łapę wilkołaka.
Cofnęła się, lecz… nie miała gdzie! Stała już pod ścianą! Zaskoczona wytrzeszczyła oczy.

Wilkołak natychmiast to wykorzystał, przyszpilając ją do ściany i orząc ramię szponem. Obficie pociekła krew, elfka krzyknęła.

W międzyczasie na plecy stwora zakradł się Lenard zamierzając zadać cios od tyłu. Wyczuwając idealny moment, wziął zamach i zaatakował, kiedy wilkołak zajmował się Vanyą. Co mogło pójść nie tak?

Właściwie wszystko. Wilkołak błyskawicznie odwrócił się w bok i ruszył ku Dantlanowi, zaś zaskoczony Lenard celowo stracił równowagę, by nie przebić mieczami Vanyi na wylot!

Jednak nie wszystko poszło źle. W prawie tym samym momencie Lis uwolnił swój czar i kilka białych dysków suchego lodu zmaterializowało się tuż przed nim natychmiast lecąc na wilkołaka i wbijając się w różne części jego ciała.

Stwór zaczął się szarpać i warczeć dziko, próbując uwolnić się od dysków, które ograniczały mu ruchy. W tym samym czasie Keith i Feliks zaatakowali stwora od tyłu.

Mogło się wydawać, że wbite ostrza ułatwiały im zadanie, lecz tak nie było. Od atakującego wilkołaka, gorszy był tylko wilkołak wykonujący niesprecyzowane ruchy na wszystkie strony.

Keith zaszedł go od prawej i zaczął wykonywać zamach, jednak prawie natychmiast został zbyty przez łapę wilkołaka, która przypadkiem tam „przelatywała”. Wojownik poleciał do tyłu – w kierunku komina, by wylądować pod jednym z foteli. Dostał w brzuch i z trudem powstrzymywał teraz odruch wymiotny.

Zaś Feliks… czuł się dziwnie. Wszystko widział jako nieco rozmazany obraz, to jasne. Jednak teraz… było to coś więcej. Jakby wszystkie zmysły, wspomagane przez otępienie alkoholem, pomagały mu znaleźć idealną okazję do ataku i uniku.

Dzięki zataczaniu się uniknął nogi wilkołaka, zaś nagły i niekontrolowany skok w przód uchronił go od tej samej łapy, która przed chwilą powaliła Keitha. Wykonał też zamaszyste cięcie mieczem – jedno, drugie, trzecie…

Po kilku chwilach całe plecy wilkołaka były już czerwone od jego własnej krwi. Wtedy Vaelen rzucił swój czar – kulę śmierci, która powodowała obumieranie i rozkład tkanek, w które trafiła. W skrajnych wypadkach powodowała śmierć.

Jednocześnie z czarodziejem do walki włączyły się krasnoludy – Patro zdążył przeładować kuszę i strzelić w wilkołaka – o dziwo tym razem poczuł bełt wbijający się w jego bok. Kotraf i Zahreg rzucili się na bestię ze swoją bronią nie bacząc na dzikie ruchy, jakie wykonywał wilkołak, zaś Halg podbiegł do regału z książkami, gdzie leżała jego kula.

Wszystko to spowodowało wielki chaos w małym pomieszczeniu – widać było tylko to, że czarna kula energii Vaelena chybiła celu i trafiła w sufit.

Całą sytuację zrewolucjonizował Dantlan gromadząc przy sobie wszystkie pozostałe w pomieszczeniu owoce – zielone jabłko, banana, wiśnie i pietruszkę. Następnie rzucił je wszystkie na przedmioty odpowiadające im kolorem.

Początkowo nikt nawet nie zauważył, że czarodziej cokolwiek zrobił, jednak to się szybko zmieniło.

Gdy tylko jakiś owoc styknął się z „jego” przedmiotem – natychmiast w niego wsiąkał, a ów przedmiot zaczynał jasno świecić swoim kolorem. Chaos wokół wilkołaka trwał jeszcze chwilę, bo wtedy zaczęło się dziać.

Po kolei z każdego przedmiotu wystrzeliwał promień czystej energii – od regału wiśniowy, od żyrandola żółty, od komody zielony i ze ścian cztery białe, by trafić w wilkołaka.

Wszyscy natychmiast od niego odstąpili, zaś stwór zaczął jeszcze bardziej się rzucać i ryczeć. Stopniowo wypełniały go kolory wszystkich strumieni, jakie go oplotły, a ryk stawał się nie do zniesienia – Dantlan, który był fizycznie najsłabszy, zatkał sobie czym prędzej uszy, jednak mimo to padł na kolana z bólu.

W międzyczasie Averre i Honogurai skończyli sprawdzać Tatra stwierdziwszy, że krasnolud nie żyje, zaś kapłanka uzdrowiła złamane żebro zabójcy. Wtedy Honogurai, zdeterminowany walczyć z wilkołakiem, odwrócił się i ruszył na niego.

Jednak za późno zauważył co się dzieje – zszokowany nie zauważył stolika przed sobą i uderzył w niego nogą, jednocześnie uderzając twarzą w blat. Ledwo pozbył się jednego bólu, już nabawił się kolejnego – teraz ucierpiała jego prawa noga i nos, który był najprawdopodobniej złamany.

Wilkołak zaś dochodził do krytycznego stadium – kolory wypełniły go już w całości i nagle całe pomieszczenie wypełniła jasność, która zresztą po chwili ustąpiła ukazując na miejscu wilkołaka… rudego kota, który bezczelnie zaczął lizać sobie łapkę.

Z chaosu walki wyniknęło natomiast kilka nieprzyjemnych konsekwencji, do których zaliczały się złamana ręka Kotrafa i poszarpane ręce Vanyi oraz Zahrega.

Jednak oprócz powrotu wilkołaka do poprzedniego stanu, zmieniło się coś jeszcze. To, że pomarańczowa ściana zniknęła, odkryła jako pierwsza Vanya, bo się o nią opierała i teraz wylądowała na plecach.

Za ścianą zaś było niewielkie pomieszczenie, z którego dobiegał donośny hałas – jakby… huczenie. Można to było porównać do wielkich krasnoludzkich kuźni wewnątrz wielkich fortec, gdzie dziesiątki pieców i młotów pracowały obok siebie, jednak tutaj cały taki hałas zlewał się w jedno i był nieco cichszy.

Pomieszczenie samo w sobie miało tak samo białe ściany, jak to w którym walczyliście z wilkołakiem, oraz stosunkowo niewielkie – najwyżej dziesięć na dziesięć stóp.

W środku pomieszczenia zaś stał powód hałasu – wysokie na co najmniej siedem stóp urządzenie, które bardzo szybko się obracało – tak szybko, że ledwie mogliście dostrzec, że w całości składa się ze stalowych, grubych na pół cala krat. Kraty miały kształt okrągłej piramidy schodkowej – podstawa każdej warstwy była okręgiem, a nie kwadratem jak w normalnej piramidzie.

W środku kręcącej się z zawrotną szybkością znajdowała się zaś… świecąca kula energii.


Energia ulatywała z niej cały czas i nieprzerwanie leciała przez sufit, który w gruncie rzeczy był wysoki na jakieś dziesięć stóp – lecz w miejscu wylotu energii z kuli była dziura, która prawdopodobnie wylatywała na powierzchnię, do miasta Sarrin.

Fioletowy kolor kuli i wystrzeliwanej energii kazał wam sądzić, że to właśnie to jest przyczyną magicznej mgły i wszystkich waszych problemów. Jednak jak ją usunąć?

Kraty wirowały tak szybko, że nie mogliście nawet marzyć o ich zatrzymaniu, zaś kula była tak niewyobrażalnie potężnym źródłem magicznym, że samo zbliżanie się do niej mogło być niebezpieczne – słyszeliście legendy o takich przedmiotach – o świecących źródłach magicznych, które miały niewyobrażalną moc. Jednak żeby jej użyć, potrzeba też było niewyobrażalnych zdolności.

Nawet Dantlan, który niewątpliwie był zdolnym czarodziejem, mógł jedynie marzyć o użyciu tej kuli.
Jednak żeby w mieście zapanował spokój, najpewniej trzeba było tą kulę energii usunąć, a przynajmniej wytrącić z rytmu wysyłania energii przez otwór. Tylko jak to zrobić?
 
Gettor jest offline