Franz spojrzał podejrzliwie na Kastora kiedy ten zawiadomił drużynę o rozdzieleniu się. Choć rozumiał, że gospodarz niejako wymusił ich pomoc to nie uważał decyzji Schwarza była najlepsza z możliwych. Tak czy inaczej skinął głową, nie wyrażając otwarcie swego sprzeciwu. Rozsądny czy nie rozkaz pozostaje rozkazem.
Sarkając pod nosem mężczyzna wraz z resztą towarzyszy udał się do wydzielonej chaty. Nie zważając na nikogo uwalił się w jednym z rogów, gdzie zdawało się być odrobinę cieplej, po czym założywszy ręce za głową wbił oczy w powałę starając się jak najszybciej zasnąć.
Jednak mimo zmęczenia i szczerych chęci sen nie nadchodził. Wkrótce w pomieszczeniu zapadał cisza a Franz nadal leżał z na wpół przymkniętymi oczyma, wpatrzony w sobie tylko znany punkt. Dzień był długi i dał mężczyźnie wiele do myślenia. Dowiedział się trochę o swych kompanach oraz o samych Norsmenach. Tutejsi mieszkańcy żyli jak cywilizowani, normalni ludzi, choć z pozoru wydawali się nieco szorstcy i grubiańscy. Takie chłodne obchodzenie się z obcymi zrzucić trzeba było na karb miejsca w jakim żyją. Nawet przebywając tu tak krótko Franz był w stanie powiedzieć, że okolica jest niebezpieczna i dzika. Tutaj wyznawcy Chaosu działali o wiele bardziej otwarcie, prawdopodobnie dlatego, bo nie było komu ukrócić ich ohydnych praktyk.
Franz w zamyśleniu odbiegł myślami na moment od spraw doczesnych wracając do pierwszych lat swego życia. Miłe wspomnienia przywołały na jego usta uśmiech, który po chwili zniknął starty kolejnym wspomnieniem. Mężczyzna z irytacją pokręcił lekko głową odpędzając jakby nieprzyjemne myśli. Przez chwilę jeszcze leżał bez ruchu, po czym wreszcie pogrążył się w głębokim śnie.
Ranek przyniósł ze sobą nieprzyjemną pobudkę i wychłodzone ciało. Humor niezbyt mu dopisywał toteż na oświadczenie, ze krasnoludzka twierdza została zaatakowana skrzywił się wyraźnie i mruknął coś pod nosem. Przygotowania nie zajęły mu zbyt wiele czasu. Poprosił tylko Halldora o cokolwiek do wypchania butów. Czego jak czego ale swoich stóp nie miał zamiaru tracić z powodu odmrożeń, więc ścinki skór pozostałe z szycia ubrań przyjął z niejaką wdzięcznością.
Bezwietrzny poranek w opinii Franza był co najmniej paskudny, a największym z jego mankamentów był lekki choć irytujący ból głowy związany zapewne z wczorajszą ucztą. Wieść, ze Schwarz zostaje na miejscu by negocjować coś z Jarlem nie wywołała u niego większego zdziwienia. Można by wręcz powiedzieć, że spodziewał się czegoś podobnego i decyzję tą przyjął ze wzruszeniem ramion. W milczeniu czekał na wymarsz. |