Asael bawiła się swoim znaleziskiem. Antyki zawsze budziły w niej ciekawość. Z krzaków nieopodal dobiegł czyjś głos. Obcy głos. Nie spodobał się jej ton tej wypowiedzi. Brakowało kogoś, Bartel zniknął w czasie gdy ona bawiła się kuszą. Pewnie spotkał tajemniczego nieznajomego. Asael była za nawiązywaniem przyjaznych stosunków z miejscowymi, oni jednak najwyraźniej nie mieli podobnych zamiarów co do jej towarzyszów. Na wszelki wypadek zgarnęła spokojnym ruchem szablę, tę poselską. Ta przynajmniej wyglądała na ostrą i funkcjonalną. Trzymała ostrze sztychem w dół, póki co w postawie pokojowej, ale czujnej. W swoim bardzo elokwentnym stanie wolała nie brać się za dyplomację. Wolała też nie atakować pierwsza. Nie ma sensu. może ktoś po prostu przeżył tę masakrę i ukrywał się w krzakach? Może ktoś przypadkiem wziął ją i towarzyszów za sprawców masakry? Trochę inaczej wyobrażała sobie pierwszy kontakt, ale tak to bywa, kiedy pakuje się nochal w nie swoje sprawy. Przeszukiwanie miejsc naznaczonych śmiercią zawsze niesie za sobą pewne ryzyko.
Kazała sokołowi okrążyć okolicę i rozejrzeć się za ludźmi, ilu jest tych żywych wokół. Sama przypięła sobie do pasa pochwę szabli, schowała póki co ostrze i czujnie ruszyła tam skąd dobiegł głos, gotowa dobyć broni.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |