Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2009, 22:08   #32
Mroczusia
 
Mroczusia's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodze
Madlen weszła do namiotu i siadła na pierwszej lepszej, drewnianej ławce z brzegu. Nawet gdyby wstęp nie był darmowy, o ile reszta grupy nie miała by nic przeciwko obejrzała by to całe przedstawienie. Zwierzęta o których istnieniu nie miała pojęcia fascynowały ją najbardziej. Nie który jakby już wcześniej widziała, jednak nie mogła sprecyzować kiedy i gdzie. Wielkie, szare stworzenia z gigantycznymi uszami wywarły na niej nie małe wrażenie. Potężne, jednak nie agresywne. Wyglądały tak spokojnie, kiedy stały w rzędzie i machały długaśnymi trąbami. Dziewczyna oparła głowę na rękach i wpatrywała się w nie dalej. Nawet nie spostrzegła kiedy miejsca dookoła areny zapełniły się widzami. Dziewczyna spojrzała na kompanów, jakby upewniając się czy jeszcze tu są, jednak oni byli nie mniej zadziwieni tym całym cyrkiem niż ona.
Nie dość tego, następnie na arenie pojawili sie ludzie, którzy wykonywali cudowne akrobacje wysoko nad ziemią. Nigdy nie widziała kogoś kto trudniłby się takim zawodem. Jedyne co jej przychodziło na myśl to aktorzy, jednak nie mogła to być trupa aktorska gdyż nie słyszała, by ktoś wypowiadał jakiekolwiek kwestie, ani nie widziała tu pantominy. Cyrkowcy.., tak właśnie mówili na nich inni. Widocznie nie byli tu po raz pierwszy.


Przedstawienie się skończyło i wszyscy zaczęli się powoli odchodzić. Grupa wybrała na miejsce noclegu jakiś zajazd. Madlen podążała za nimi ze spuszczoną głową, ciągle jeszcze będąc myślami z utalentowanymi ludźmi i pięknymi zwierzętami. Taki świat chciałaby widzieć zawsze, kolorowy, szczęśliwy i nie mający problemów, jednak musiała wrócić do rzeczywistości.

Dziewczyna zamknęła oczy i myślami powędrowała do chatki starca. Zapamiętała ją taką jaką lubiła najbardziej. Przytulnie, lecz skromnie urządzoną z zasuszonymi ziołami i kominkiem w którym palił się ogień. Z Eraldem przy drewnianym stole mieszającym jakieś mikstury i podśpiewującym jakieś stare pieśni, których już nikt nie pamiętał. Jednak najbardziej kochała przeglądać stare, zakurzone zwoje i grube, oprawione w skórę księgi. Tak... to właśnie w jednej z nich, gdy była mała natrafiła na szkic tego stwora, który najbardziej przykuł jej uwagę.... Wspomnienia przerwało jej jednak dręczące uczucie duszności. Wstała i podeszła do okna by je otworzyć. szarpnęła za klamkę, jednak drewniana rama nie chciała odpuścić. Ponownie za nią pociągnęła jednak nawet nie drgnęła.Obróciła się w stronę drzwi i wstrzymała oddech, jakby sprawdzając czy nikogo nie obudziła. Gdy upewniła się, że nikt nie zmierza w jej kierunku ponownie zabrała się do otwierania.Zdenerwowana szarpnęła po raz ostatni, na szczęście rama popuściła. Przyjemny chłód nocy dostał się do małego pokoiku. Cykada wypełniła natomiast głuchą ciszę która w nim panowała. Przysunęła sobie drewniane krzesło, usiadła na nim i położyła głowę na parapecie. Nie przyjemnie śmierdział piwem wsiąkniętym w drewno, jednak był to jedynie drobny szczegół, który nie mógł przeszkodzić jej w rozkoszowaniu się wszechogarniającą ciemnością.
Około dwie godziny później zasnęła wciąż oparta o drewniane okno.

Obudziła się wraz ze wschodem słońca. Przetarła oczy, przeciągnęła się i ziewnęła. Kark bolał ją niemiłosiernie, jednak uśmiechnęła się tylko do siebie, zamknęła okno i przysiadła jeszcze na chwilę, mając nadzieję, że zdoła jeszcze zasnąć.

Przed ratuszem zebrało się już trochę osób. Za pewne były to inne drużyny, czekające na swoich przywódców. Z D12 byli na szczęście wszyscy. Słońce raziło naprawdę okropnie. Z niektórych już lał się pot Ochyda... - Pomyślała i przetarła czoło jakby sprawdzając czy nie straszy podobnym widokiem. Było naprawdę gorąco, miała ochotę przykucnąć, jednak postanowiła że wytrzyma do końca. Po chwili jednak nie mogąc ustać wyjęła z torby bukłak z wodą i zaczerpnęła łyka. Woda... o.. mogłabym oddać wszystko za kąpiel w zimnym jeziorze

Za każdym razem gdy otwierały się drzwi, spoglądała w nie z nadzieją, że pojawi się w nich Sonnilon, jednak musiała trochę poczekać. Kiedy nastąpiła już ta chwila słońce było centralnie nad głowami wszystkich. Madlen przegarnęła włosy i spojrzała na kompana, wyczekując aż coś powie. Nie miała ochoty zabierać głosu, chciała żeby jak najszybciej ruszyć w trasę. Trasę... o ludzie... na pieszo ?! Pięknie, mogłaś pomyśleć o tym troszkę wcześniej, jednak i tak za wiele by to nie dało, bo na konia cie nie stać... Nie mówiąc już nic o utrzymaniu zwierzęcia...Mogłabym go ukraść, jednak ta opcja odpada, chyba że trafię na jakiegoś przy bramie miasta... Rozglądnęła się zdesperowanym wzrokiem, jakby błagając by na placu stała choćby najgorsza szkapa z tabliczka "Weź mnie za darmo", jednak nic takiego nie znalazła.
 
Mroczusia jest offline