Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2009, 01:59   #12
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Kiedy Halvundrar wyjął napój i go rozlał, mówiąc że to najlepszy bezalkoholowy, Mesto zignorował go zabierają puchar i kosztując.
Halvundrar Jednak nie dawał spokoju i chciał najwyraźniej dopiec głupkom z zewnątrz więc dodał jeszcze próbując być ironicznym.
- Chyba żeście nie myśleli, że od strażnika na służbie dostaniecie Rivengut co? Ha! - po czym się zaśmiał.
Po raz kolejny zrobił tylko łyka i odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Nie spodziewaliśmy niczego innego, dokładnie to miałem na myśli. Widać, że źle nas oceniłeś sądząc, że trafiłeś na zapijaczonych awanturników, którzy mieli szczęście. Twój pech zacny Halvundrarze - upił z kielicha robiąc przy tym gest w stronę dowódcy, jakby pił jego zdrowie. Szczerze liczył, że odpłacił tym za jego żarty i uciął to co zaczął dowódca. Tamten chyba zrozumiał, i mówił dalej już o Ognistych nożach.

Kiedy wręczył im woreczki z monetami, Mesto uśmiechnął się, schował dwie do plecaka, i warząc trzecią w ręce powiedział.
- Pomyliłeś się w obliczeniach, czy za tego jak go pięknie określiłeś skurwiela dostajemy dwieście ekstra? -
Po usłyszeniu odpowiedzi, albo schował pieniądze do plecaka, albo oddał sakiewkę. Wstał i ruszył do wyjścia, odwrócił się jednak i dodał jeszcze.
- Aha, znowu się pomyliłeś. Twierdzisz, że nie możemy dokonać więcej, niż dobrze wyszkoleni strażnicy? A ilu ci strażnicy złapali jak do tej pory? Bo z tego co niesie plotka, to albo nie macie tu dobrze wyszkolonych strażników, albo my jesteśmy lepsi. - uśmiechnął się ironicznie - Zostaniemy parę dni w mieście, jakby co to na pewno nas znajdziesz. - Wyszedł naciągając kaptur na głowę.


Po wyjściu odebrał swojego konia i prowadząc go za uzdę ruszył do karczmy, chciał odwiedzić, jakąś z tych lepszy, gdzie mógłby zjeść i wypić coś na poziomie i gdzie po kolacji czekała by na niego balia z gorąca wodą, ale jak to zwykle bywa, gdy podróżuje się w towarzystwie tych co to lubią się zapocić w zbrojach, nie zawsze można się pokazać w dobrym lokalu. Wybrali więc najlepszy na jakich ich ogólny wygląd pozwalał.
Nazywał się "Przybramie", nazwa jakże oryginalna i dobitna, właściwie poza podobnymi do nich poszukiwaczami złota nie było innych gości.
Lokal okazał się przestronnym wnętrzem, z okrągłymi stolikami dla czterech lub sześciu osób, po prawej był kominek a po lewej scena, pomiędzy nimi zaś stoliki. Wystrój nie powalał, ale było to miejsce gdzie faktycznie można wydać zarobione pieniądze, sugerował to duży wybór alkoholi za barem i zapach dobrego jedzenia, dobywający się z kuchni. Drewniana podłoga była wytarta, a krzesła porządne, co sugerowało, że niema tu zbyt dużo bójek, szkoda było by dobry krzeseł. przez salę między stolikami krzątały się dwie kelnerki, a za barem stał karczmarz.
Mesto ruszył wprost do stolika, znajdującego się na uboczu, z dobrym widokiem na drzwi. Wybrał dla siebie też takie miejsce, aby widzieć kto wchodzi, a gdy siadał skinął na kelnerkę i zaczął zamawiać.
- Dobre wino, powiedz karczmarzowi, że potrafię takie rozpoznać, najlepiej lekko słodkie, nie za mocne, może coś z regionów Verplintalar lub tamtejszych okolic. Do tego pieczone ziemniaki i pieczonego kurczaka, potem może jakieś dobre sery i coś co karczmarz poleca na przekąskę, może coś z ryb albo innych darów morza. Tylko po kolei, bo nie przyszliśmy tu żreć, ale dobrze spędzić czas. Przydałby się jeszcze jakiś bard, albo ktoś tym podobny aby wprowadził odrobinę rozrywki. Przyślij tu też chłopaka na posyłki będę miał dla niego małą robotę. - podał jej pięć złotych monet, to powinno zapewnić mu szybka obsługę i to, że jego prośby będą wykonywane szybko i skutecznie. Widząc zdumienie na twarzy kelnerki, pomyślał, że pewnie nie zarabia tyle przez miesiąc więc dla lepszego efektu dodał - to nie jest zaliczka, to tak na początek, dla polepszenia współpracy, zadbaj abyśmy nie mieli powodów do narzekania, a będzie ich więcej. Będę też potrzebował aby znaleźć nam jakiś porządny lokal na nocleg, najlepiej taki, w którym można wziąć gorącą kąpiel. - Poczekał aż reszta też coś zamówi i kiedy kelnerka odeszła powiedział.
- Powiedzmy, że mamy teraz kilka możliwości, albo możemy wyjechać i szukać roboty gdzieś dalej, albo możemy poczekać kilka dni, aż dostojny dowódca sam się do nas zgłosi, albo możemy złapać jeszcze ze dwóch tych pajaców i pokazać mu, że faktycznie jesteśmy lepsi od jego "dobrze wyszkolonych ludzi ze straży" - ostatnie słowa wypowiedział z rozbawieniem - Ogólnie to długo nie możemy pozostać bezczynni w tym mieście, bo jak już wspomniałem, wykrzykiwaliście na środku ulicy czego ostatnio dokonaliśmy. Nawet jeśli nie było tam nikogo z Ognistych noży, to z pewnościom ktoś, zacznie zaraz plotki o złapaniu jednego z nich, co zostanie powiązane zaraz z nami. -

Kiedy kelnerka wróciła z winem najpierw przyjrzał się etykiecie i pieczęci winnicy, rozpoznał jedną z winnic na wschód od Verplintalar, rocznik także odpowiedni jak dla tego rodzaju wina. Choć wcześniej nie pił win z tej konkretnej winnicy, uznał jednak, że wina z tamtego regionu odpowiadają w większym stopniu temu co zamawiał, a nie liczył na zbyt duży wybór, i tak był mile zaskoczony, że mieli coś z regionu Aglarond. Wyjął korek i zbliżając go do nosa delikatnie powąchał, Zapach miał lekką sugestię słodyczy i dziwny zapach, którego Mesto w tej chwili nie zidentyfikował. Nalał wina do jednego z kielichów, tu postanowił zapamiętać, aby dorzucić coś ekstra dla karczmarza, że dał mu szklane kielichy i że były dwa, gdy kielich był już w połowie pełny, podniósł go lekko do światła i przechylając sprawdzał czy wino jest odpowiednio oleiste, faktycznie po brzegach kielicha ściekało dość leniwie. Wreszcie powąchał wino w kielichu, zamykając przy tym oczy. Odstawił kielich na tacę, nalał połowę wina do drugie i wypił nieduży łyk.
- Możesz powiedzieć karczmarzowi, że jestem zadowolony, i że on także będzie kiedy przyjdzie do płacenia. Niech przygotuje mi jeszcze, ze dwie butelki tego wina lub jeśli to jedyna butelka, niech wybierze coś podobnego, zdam się wtedy na jego gust, pokazał już, że wie co dobre. - Większość ludzi, gdy widziała po raz pierwszy jak de'Estevaro kosztował win była albo rozbawiona, albo zaszokowana. On jednak nie przejmował się tym zbytnio, uczynił z tego rytuał, tyko on i kapitan Visquero, znali prawdziwe znaczenie tej czynności. Gdy ktoś pytał, po co to robi,Mesto potrafił przez długi czas wyjaśniać jak dochodzi do powstawania wina i jak wiele czynników ma wpływ na jego smak, barwę, zapach i jakość. Większość nie wytrzymywała tego wykładu i tylko nieliczni mogli dotrzeć do końca, aby poznać jego prawdziwe znaczenie.

Kiedy pojawił się chłopak na posyłki Mesto odstawił kielich i patrząc w oczy chłopca powiedział.
- Przed stajnią czeka mój koń, dowiedz się od kelnerki, jaki lokal wybrała dla nas na nocleg i zaprowadź tam konia, powiedz właścicielowi, że Mesto de'Estevaro i trójka jego towarzyszy zatrzyma się u niego na kilka dni. Zadbaj aby nas oczekiwał - podał chłopakowi pięć srebrnych monet, uśmiechnął się w duchu widząc jak chłopak szybko chowa monety z błyskiem w oku, to także powinno, zapewnić że będzie oczekiwany na noclegu jako przyjezdny wariat sypiący złotem na lewo i prawo. - Aha, pilnuj konia, odpowiadasz teraz za niego, zadbaj żeby go dobrze nakarmili i wyczesali, a zasłużysz na moją wdzięczność. - powiedział, za odchodzącym chłopcem.

Kiedy przyniesiono jedzenie, zabrał się za jedzenie i dalsze rozmowy. Miał nadzieję, że reszta wniesie też jakieś pomysły na dalsze dni.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 28-04-2009 o 02:19.
deMaus jest offline