Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2009, 20:42   #11
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
- Coś do picia tak? - zapytał zaskoczony nieco śmiałością grupy dowódca, lecz mimo to że był to człek surowy to jednak pochodzący od szlachty i znający zasady odpowiedniego zachowania.

Halvundrar podszedł do komody, która swoją surowością i topornością pasowała idealnie do wszystkiego co znajdowało się w tym budynku. Otworzył ciemne, drewniane drzwiczki i wyciągnął otwartą już wcześniej butelkę i cztery pucharki.

- Proszę bardzo... najlepszy bezalkoholowy napój - rzekł stawiając flaszkę na stole - Chociaż śmiem twierdzić, że nie o to wam chodziło, ale budynek straży nie jest przydrożną tawerną.

Powinno być dla wszystkich dość jasną sprawą, że ten człowiek jest na służbie, tak jak i wszyscy, którzy tutaj pracowali, prócz pensjonariuszy rzecz jasna, ale oni raczej mieli większe zmartwienia niźli brak alkoholu w tym miejscu. Halvundrar popatrzył rozbawiony po zadziwionych minach poszukiwaczy przygód patrzących z odrobiną podejrzliwości na zaproponowany im trunek, będąc raczej przyzwyczajonym do typowych piwo-podobnych popłuczyn, których jedynym atutem jest, że potrafią nieźle rąbnąć w 'czapkę' układając na matce ziemi każdego, który nie zna umiaru.

- Chyba żeście nie myśleli, że od strażnika na służbie dostaniecie Rivengut co? Ha! - zaśmiał się dowódca.

- Co do współpracy mości magu - nasza współpraca polegać będzie na tym, że jak kogoś złapiecie to możeta go przyprowadzić, jak nie to znajdzie się kto inny. Szczerze wątpię, żebyście mogli dokonać czegokolwiek więcej niż dobrze wyszkoleni strażnicy, ale powiem wam to samo co wszystkim innym wam podobnym - za każdą głowę dostaniecie 100sz każdy, za tego cośta go przyprowadzili 200sz bo to kawał skurwysyna.

Nie przeciągając za wiele sprawy, jako że obecna ekipa wolała 'konkrety' - dowódca wyciągnął z pancernej szafki małe, lniane woreczki brzęczące monetami i wręczył po trzy każdemu z was.

- W każdej jest sto sztuk złota - zakończył, a wy zadowoleni i nie mający nic więcej tutaj do roboty czując, że rozmowa została zakończona, a praca opłacona, wyszliście ze strażnicy z postanowieniem wydania części wypłaty na należne wam po pracy i podróży przyjemności. Było późne popołudnie i słońce powoli chyliło się już ku horyzontowi, a w Suzail życie nocą kwitło w wielu tawernach i knajpach, których standard wygód jak i gości wahał się w szerokim zakresie w zależności od tego na co kogo było stać.

Was stać było na dostojną miejscówkę jednak przemyślawszy sprawę doszliście do wniosku, że wbijanie w zbrojach bądź to innych roboczych strojach do najprzedniejszych lokali byłoby uznane co najmniej za nietakt, jeśli nie policzek dla właściciela i biesiadujących gości - wybraliście się do Przybramia do jednej z tawern, gdzie wam podobni zatrzymywali się po podróży i w poszukiwaniu zajęcia. Gospoda nosząca mało oryginalną nazwę 'Przybramie' pochodziła z wyższego standardu niższej pułki - nie było tam wygód zbędnych, ale wszystkie który potrzebne mogły być po ciężkiej podróży można tam było znaleźć. Alkoholu duży wybór, co było dość istotną sprawą pośród poszukiwaczy, mimo że większość i tak zadowalała się najtańszym piwem. Jedyną bolączką jej bolączką był brak pokoi gościnnych, przez co po kolacji czekało was jeszcze poszukiwanie noclegu.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline  
Stary 28-04-2009, 01:59   #12
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Kiedy Halvundrar wyjął napój i go rozlał, mówiąc że to najlepszy bezalkoholowy, Mesto zignorował go zabierają puchar i kosztując.
Halvundrar Jednak nie dawał spokoju i chciał najwyraźniej dopiec głupkom z zewnątrz więc dodał jeszcze próbując być ironicznym.
- Chyba żeście nie myśleli, że od strażnika na służbie dostaniecie Rivengut co? Ha! - po czym się zaśmiał.
Po raz kolejny zrobił tylko łyka i odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Nie spodziewaliśmy niczego innego, dokładnie to miałem na myśli. Widać, że źle nas oceniłeś sądząc, że trafiłeś na zapijaczonych awanturników, którzy mieli szczęście. Twój pech zacny Halvundrarze - upił z kielicha robiąc przy tym gest w stronę dowódcy, jakby pił jego zdrowie. Szczerze liczył, że odpłacił tym za jego żarty i uciął to co zaczął dowódca. Tamten chyba zrozumiał, i mówił dalej już o Ognistych nożach.

Kiedy wręczył im woreczki z monetami, Mesto uśmiechnął się, schował dwie do plecaka, i warząc trzecią w ręce powiedział.
- Pomyliłeś się w obliczeniach, czy za tego jak go pięknie określiłeś skurwiela dostajemy dwieście ekstra? -
Po usłyszeniu odpowiedzi, albo schował pieniądze do plecaka, albo oddał sakiewkę. Wstał i ruszył do wyjścia, odwrócił się jednak i dodał jeszcze.
- Aha, znowu się pomyliłeś. Twierdzisz, że nie możemy dokonać więcej, niż dobrze wyszkoleni strażnicy? A ilu ci strażnicy złapali jak do tej pory? Bo z tego co niesie plotka, to albo nie macie tu dobrze wyszkolonych strażników, albo my jesteśmy lepsi. - uśmiechnął się ironicznie - Zostaniemy parę dni w mieście, jakby co to na pewno nas znajdziesz. - Wyszedł naciągając kaptur na głowę.


Po wyjściu odebrał swojego konia i prowadząc go za uzdę ruszył do karczmy, chciał odwiedzić, jakąś z tych lepszy, gdzie mógłby zjeść i wypić coś na poziomie i gdzie po kolacji czekała by na niego balia z gorąca wodą, ale jak to zwykle bywa, gdy podróżuje się w towarzystwie tych co to lubią się zapocić w zbrojach, nie zawsze można się pokazać w dobrym lokalu. Wybrali więc najlepszy na jakich ich ogólny wygląd pozwalał.
Nazywał się "Przybramie", nazwa jakże oryginalna i dobitna, właściwie poza podobnymi do nich poszukiwaczami złota nie było innych gości.
Lokal okazał się przestronnym wnętrzem, z okrągłymi stolikami dla czterech lub sześciu osób, po prawej był kominek a po lewej scena, pomiędzy nimi zaś stoliki. Wystrój nie powalał, ale było to miejsce gdzie faktycznie można wydać zarobione pieniądze, sugerował to duży wybór alkoholi za barem i zapach dobrego jedzenia, dobywający się z kuchni. Drewniana podłoga była wytarta, a krzesła porządne, co sugerowało, że niema tu zbyt dużo bójek, szkoda było by dobry krzeseł. przez salę między stolikami krzątały się dwie kelnerki, a za barem stał karczmarz.
Mesto ruszył wprost do stolika, znajdującego się na uboczu, z dobrym widokiem na drzwi. Wybrał dla siebie też takie miejsce, aby widzieć kto wchodzi, a gdy siadał skinął na kelnerkę i zaczął zamawiać.
- Dobre wino, powiedz karczmarzowi, że potrafię takie rozpoznać, najlepiej lekko słodkie, nie za mocne, może coś z regionów Verplintalar lub tamtejszych okolic. Do tego pieczone ziemniaki i pieczonego kurczaka, potem może jakieś dobre sery i coś co karczmarz poleca na przekąskę, może coś z ryb albo innych darów morza. Tylko po kolei, bo nie przyszliśmy tu żreć, ale dobrze spędzić czas. Przydałby się jeszcze jakiś bard, albo ktoś tym podobny aby wprowadził odrobinę rozrywki. Przyślij tu też chłopaka na posyłki będę miał dla niego małą robotę. - podał jej pięć złotych monet, to powinno zapewnić mu szybka obsługę i to, że jego prośby będą wykonywane szybko i skutecznie. Widząc zdumienie na twarzy kelnerki, pomyślał, że pewnie nie zarabia tyle przez miesiąc więc dla lepszego efektu dodał - to nie jest zaliczka, to tak na początek, dla polepszenia współpracy, zadbaj abyśmy nie mieli powodów do narzekania, a będzie ich więcej. Będę też potrzebował aby znaleźć nam jakiś porządny lokal na nocleg, najlepiej taki, w którym można wziąć gorącą kąpiel. - Poczekał aż reszta też coś zamówi i kiedy kelnerka odeszła powiedział.
- Powiedzmy, że mamy teraz kilka możliwości, albo możemy wyjechać i szukać roboty gdzieś dalej, albo możemy poczekać kilka dni, aż dostojny dowódca sam się do nas zgłosi, albo możemy złapać jeszcze ze dwóch tych pajaców i pokazać mu, że faktycznie jesteśmy lepsi od jego "dobrze wyszkolonych ludzi ze straży" - ostatnie słowa wypowiedział z rozbawieniem - Ogólnie to długo nie możemy pozostać bezczynni w tym mieście, bo jak już wspomniałem, wykrzykiwaliście na środku ulicy czego ostatnio dokonaliśmy. Nawet jeśli nie było tam nikogo z Ognistych noży, to z pewnościom ktoś, zacznie zaraz plotki o złapaniu jednego z nich, co zostanie powiązane zaraz z nami. -

Kiedy kelnerka wróciła z winem najpierw przyjrzał się etykiecie i pieczęci winnicy, rozpoznał jedną z winnic na wschód od Verplintalar, rocznik także odpowiedni jak dla tego rodzaju wina. Choć wcześniej nie pił win z tej konkretnej winnicy, uznał jednak, że wina z tamtego regionu odpowiadają w większym stopniu temu co zamawiał, a nie liczył na zbyt duży wybór, i tak był mile zaskoczony, że mieli coś z regionu Aglarond. Wyjął korek i zbliżając go do nosa delikatnie powąchał, Zapach miał lekką sugestię słodyczy i dziwny zapach, którego Mesto w tej chwili nie zidentyfikował. Nalał wina do jednego z kielichów, tu postanowił zapamiętać, aby dorzucić coś ekstra dla karczmarza, że dał mu szklane kielichy i że były dwa, gdy kielich był już w połowie pełny, podniósł go lekko do światła i przechylając sprawdzał czy wino jest odpowiednio oleiste, faktycznie po brzegach kielicha ściekało dość leniwie. Wreszcie powąchał wino w kielichu, zamykając przy tym oczy. Odstawił kielich na tacę, nalał połowę wina do drugie i wypił nieduży łyk.
- Możesz powiedzieć karczmarzowi, że jestem zadowolony, i że on także będzie kiedy przyjdzie do płacenia. Niech przygotuje mi jeszcze, ze dwie butelki tego wina lub jeśli to jedyna butelka, niech wybierze coś podobnego, zdam się wtedy na jego gust, pokazał już, że wie co dobre. - Większość ludzi, gdy widziała po raz pierwszy jak de'Estevaro kosztował win była albo rozbawiona, albo zaszokowana. On jednak nie przejmował się tym zbytnio, uczynił z tego rytuał, tyko on i kapitan Visquero, znali prawdziwe znaczenie tej czynności. Gdy ktoś pytał, po co to robi,Mesto potrafił przez długi czas wyjaśniać jak dochodzi do powstawania wina i jak wiele czynników ma wpływ na jego smak, barwę, zapach i jakość. Większość nie wytrzymywała tego wykładu i tylko nieliczni mogli dotrzeć do końca, aby poznać jego prawdziwe znaczenie.

Kiedy pojawił się chłopak na posyłki Mesto odstawił kielich i patrząc w oczy chłopca powiedział.
- Przed stajnią czeka mój koń, dowiedz się od kelnerki, jaki lokal wybrała dla nas na nocleg i zaprowadź tam konia, powiedz właścicielowi, że Mesto de'Estevaro i trójka jego towarzyszy zatrzyma się u niego na kilka dni. Zadbaj aby nas oczekiwał - podał chłopakowi pięć srebrnych monet, uśmiechnął się w duchu widząc jak chłopak szybko chowa monety z błyskiem w oku, to także powinno, zapewnić że będzie oczekiwany na noclegu jako przyjezdny wariat sypiący złotem na lewo i prawo. - Aha, pilnuj konia, odpowiadasz teraz za niego, zadbaj żeby go dobrze nakarmili i wyczesali, a zasłużysz na moją wdzięczność. - powiedział, za odchodzącym chłopcem.

Kiedy przyniesiono jedzenie, zabrał się za jedzenie i dalsze rozmowy. Miał nadzieję, że reszta wniesie też jakieś pomysły na dalsze dni.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 28-04-2009 o 02:19.
deMaus jest offline  
Stary 06-05-2009, 15:06   #13
 
homeosapiens's Avatar
 
Reputacja: 1 homeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetny
Gordron wyszedł, następnie kręcąc lekko głową. Miał zamiar wycisnąć wszystko co się dało ze strażników w zamian za pomoc. Nie chciał umierać, a z magicznymi duperelami szanse na śmierć zawsze się zmniejszały.

Pokręcił głową, pobiegł chwilkę, przeskoczył przechodnia, który zagradzał drogę do sklepu. Przypomniało mu się, że nie mają nikogo, kto by potrafił leczyć, a to nigdy nie wróży dobrze. Młoda, nawet dość interesująca dziewczyna, po ubraniu można by rzec, że z Waterdeep, obsługiwała sklep.
-Dzień dobry. Poproszę sześć eliksirów leczenia lekkich ran i ładny uśmiech.
Człowiek z północy wyszczerzył się w uśmiechu.
-Proszę eliksiry, tego drugiego dzisiaj nie ma w sprzedaży.
Mina mu troszkę zrzedła, ale co tam.

Tym sposobem pozbył sie pieniędzy na nocleg. Trzeba było liczyć na kolegów. W końcu to, co kupił nie przyda się tylko jemu...

Na szczęście Emesto zadbał o wszystko i Gordon mógł się zabrać do jedzenia bez zaprzątania sobie głowy głupotami.

-Co tam myślita o tym wszystkim? Mnie się to wydaje ryzykowne i zyskowne... Czyli głupio-mądre, zależnie od tego, czy zarobimy, czy też żywotem przyjdzie nam zapłacić.

Po czym wziął udko kurczaka i obgryzł je do kości jednym ruchem szczęk, mieląc mięso w buzi jeszcze chwilę spojrzał się na towarzyszy.
 
homeosapiens jest offline  
Stary 06-05-2009, 16:22   #14
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Gusin zaczynał mieć powoli dosyć tego, co robił Mesto. Zachowywał się jak jakiś szczeniak, a nie czarodziej, jakim podobno był. Rozpieszczony do granic możliwości, przyzwyczajony do tego, że wszyscy robią coś za niego, na jego rozkaz.

Krasnolud nawet nie skosztował soku, jakim uraczył ich dowódca. Grzecznie odmówił gestem. Nie wypadało wybrzydzać, skoro został poczęstowany, ale nie miał w zwyczaju brać do ust niczego, co nie miało w sobie choć odrobiny alkoholu, chyba, że była to zwykła woda.

Z zadowoleniem przyjął swoją działkę pieniędzy. Monety zabrzmiały miło w torebce, gdy nimi potrząsnął. Lubił ten dźwięk jak żaden inny. Chyba tylko krzyk przeciwnika rozpłatanego celnym ciosem mógł się temu równać. Pieniądze i bitwa, dwie największe przyjemności krasnoluda. Teraz, miał je obie na wyciągnięcie ręki. No, może na tą drugą musiał zaczekać…

Wojownik pozwolił sobie zignorować słowa dowódcy. Uważał się za znacznie lepszego od strażnika. Po pierwsze, władał bronią znacznie lepiej. Po drugie, miał większe doświadczenie bojowe. Najważniejsze jednak było to, że nie robił tego co robił dla pieniędzy. Dla niego była to słodka mieszanka przyjemności, obowiązku i ryzyka. Jakiekolwiek miał powody, by być poszukiwaczem przygód, dla niego nie był to jedynie zawód. Dla niego to była czysta esencja jego życia, a nie coś, co się kończy punktualnie o szesnastej każdego dnia.

Zaraz po wyjściu z budynku skierował się milczący za resztą towarzyszy. Tylko po zmarszczonym czole i nerwowo gładzonych wąsach można było poznać, że krasnolud gorączkowo nad czymś rozmyśla. Stan ten utrzymał się dość długo.

Ich sytuacja była nieciekawa. Nie mieli żadnej ochrony przed Ognistymi Nożami, a te mogły już wiedzieć, co się stało. Gusin nie miał nic przeciwko potyczce, ale na ubitej ziemi, z koniem pomiędzy nogami, galopującym na przeciwnika większego od samego Horderheka. Ale czekać w łóżku, oczekiwać w nocy skrytobójczego ataku? Jakby to wyglądało, gdyby zginął z poderżniętym gardłem, podczas snu, jak starzec? Przyniósłby hańbę nie tylko sobie, ale i swemu klanowi. A przecież wyruszył po to, by ocalić jego honor.

Jak Gusin nie cierpiał skrytobójców…

Kiedy jednak zasiadł do stołu, jego twarz rozjaśniła się w typowym, krasnoludzkim uśmiechu, zwiastującym dobrą zabawę.

- A ja sem myśliwa, żeśmy dobrą robotę dziś zrobili, no! I wiem ja, kurde, jak to uczcić!- krzyknął, wyciągając z plecaka trzy duże butle mocnego, krasnoludzkiego piwa.

- Kto z nas ma słabszy łeb, ten wypierdek gobliński! Pijta ze mną!- ryknął, otwierając swoją butelkę i łapczywie się do niej dobierając, pociągając spory łyk i ścierając złote krople płynu z brody.

Bo w sumie prosty chłop z niego był.
 
Kaworu jest offline  
Stary 06-05-2009, 18:20   #15
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Kto z nas ma słabszy łeb, ten wypierdek gobliński! Pijta ze mną!- ryknął Gusin, otwierając swoją butelkę i łapczywie się do niej dobierając, pociągając spory łyk i ścierając złote krople płynu z brody.
- Uznaj w takim razie mnie za przegranego. - odpowiedział nieco chłodniej, naprawdę miał nadzieję, że reszta pomoże w podjęciu decyzji. Gusin uznał, że dlatego iż każdy tępak w tym mieście, który dostarczy członka Ognistych Noży do straży dostanie złoto, to równoznaczne, że oni mają dobrą robotę. To nie jest robota dla nich, oni przecież powinni być poproszeni przez straż o zajęcie się tą sprawą. Jeszcze głupiej odezwał się Gordron co to ma znaczyć głupio mądre, ryzykowne i zyskowne. Czyżby chciał zostać bardem w przyszłości, że próbuje rymy tworzyć. Caraewn milczał, i to chyba było coś co najbardziej zaniepokoiło Mesta. Najbardziej liczył, na jego zdanie jako osoby inteligentnej i wykształconej, miał też nadzieję, że Gusin także wniesie co nieco doświadczenia i pomysłów w tę sprawę, ale ten wolał się skupić na żłopaniu.
- Skoro tylko tyle macie do powiedzenia to wybaczcie, ale pora zasięgnąć języka, skoro mamy na nich polować. - Dokończył posiłek w milczeniu, dopił wino, a to co zostało, zakorkował i schował do plecaka, podszedł do karczmarza odebrać dwie butelki które zamówił.
- Doskonałe wino, panie karczmarzu. Ile za cały posiłek, razem z winami? -
Chowając butelki do plecaka, dał karczmarzowi o dziesięć złotych monet więcej niż zażądał. Mesto wiedział, że po rozmowie z kelnerką karczmarz już sobie podniósł cenny, ale co tam liczy się wrażenie.
- Wybaczcie też moim towarzyszom, że swoje piwo piją, ale Gusin ma bardzo stare przyzwyczajenia. Jutro zjawimy się na obiad, może jakaś dziczyzna, i dobre czerwone wino. Ufam już w twój gust, więc zaskocz mnie czymś z regionów Waterdeep. - odwrócił się aby wyjść, ale zatrzymał się jeszcze, podszedł ponownie do baru i dodał. - Jakby ktoś o nas pytał to nie wiesz nic. No chyba, że będą zagrażać twojemu życiu lub zaoferują dużo złota - dodał z uśmiechem - Wtedy powiedz im, że będziemy jutro na obiedzie, ale dobrze ci radzę, żebyś nie mówił tego jeśli nie musisz. Prawdopodobnie nikt o nas nie zapyta, ale gdyby, to będą to ludzie, którzy z natury nie wierzą w pierwszą wersję. - Podszedł jeszcze do kelnerki i zapytał o drogę do gospody, którą wybrała, a następnie tam ruszył.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 06-05-2009 o 20:31.
deMaus jest offline  
Stary 07-05-2009, 23:37   #16
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Gordron i zakupy...

Po wyjściu ze strażnicy kompani rozmawiali chwilę ze sobą zastanawiając się gdzie by się tu zahaczyć na jakiś posiłek i na nocleg, a zważywszy na ich wygląd - nawet pomimo brzęczącej sakiewki nie nadawali się raczej do pierwszorzędnych lokali. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że najlepiej będzie wybrać się do jakieś tawerny nie grzeszącej luksusem, ale jednocześnie potrafiącej zaoferować coś na co godzi się rozsupływać otrzymane przed chwilą sakiewki z monetami. Kiedy tak gadali napatoczyli się na małą tawernę o jakże oryginalnej nazwie "Przybramie" i korzystając z okazji postanowili, że ta będzie równie dobra jak każda inna. Gordron oznajmił wszystkim, że wybiera się jeszcze na zakupy, a zważywszy na późną już bądź co bądź porę musiał się wyjątkowo spieszyć, żeby udało mu się złapać jakiegokolwiek sklepikarza, który nie przekręcił jeszcze klucza w drzwiach swojego sklepu.

Gordron był już kiedyś w Suzail przejazdem i miał pewne pojęcie co do tego, gdzie może zakupić potrzebne mu rzeczy, nawet o tej godzinie - Zielarnia Melasy była tym gdzie pędem udał się wojownik. Jak się okazało nie było potrzeby do zbytniego pośpiechu, bo zielarnia okazała się czynna do późna i jedyne co trzeba było zrobić to pociągnąć za sznurek wiszący przy drzwiach, któremu wtórował głośny dzwonek wewnątrz. Po kilku minutach w okienku pojawiła się młoda, blond dziewczyna, całkiem jak na gust Gordrona atrakcyjna. Nie było jednak czasu na zbytnie spoufalanie się, gdyż kobieta będąca, sądząc po wieku, zapewne uczennicą starszej zielarki nie miała zbyt tęgiej miny.

- Dzień dobry. Poproszę sześć eliksirów leczenia lekkich ran i ładny uśmiech.

Kobieta spojrzała na spoconego po krótkim biegu i przybrudzonego po podróży wojownika z lekką pogardą w oczach po czym zniknęła pomiędzy pułkami, a po niecałej minucie wróciła niosąc zamówione eliksiry.

- Proszę eliksiry, tego drugiego dzisiaj nie ma w sprzedaży - rzekła chłodno podając mu zakorkowane flaszki i odbierając sporą zapłatę, a gdy wyszedł zamykając za nim z trzaskiem okienko, powodując, że wojownik zaczął się zastanawiać czy był to jeden z tych dni kiedy lepiej się do kobiet nie odzywać, czy po prostu jego osobisty urok wyzwalał takie wojownicze reakcje...

Zlewając w zasadzie sprawę i nie myśląc o niej zbyt wiele, schował flaszki do podręcznej torby i udał się do gospody, w której czekali pozostali towarzysze.


~*~


Paręnaście minut później w rzeczonej wcześniej tawernie...

Kelnerka słuchała Mesto początkowo ze znudzeniem jednak im dłużej go słuchała tym bardziej rozwierały jej się usta, a oczy niedługo niemal wyskoczyłyby z czaszki. Co do jej znudzenia robotą... można powiedzieć, że prysnęło jak bańka mydlana, która nadziała się na kolec. Kobieta najwyraźniej nie nawykłą do tego typu manier i takiego zamówienia stałą chwilę osłupiała nie wiedząc za bardzo co ma zrobić, a minę miała taką jakby zaraz miała się rozpłakać, że kolejny pijany biesiadnik zamierza robić sobie z niej podśmiechujki. Jakkolwiek kelnera nie byłaby zaskoczona i cokolwiek by sobie o Mesto myślała to jej światopogląd rąbnął w ziemię, a później przekręcił się o 180 stopni, gdy do jej dłoni powędrowało pięć złotych monet... Przekonawszy się, że nowy gość nie żartuje, albo przynajmniej że jest aż tak pijany, że pozbycie się dla żartów swojego tygodniowego zarobku nie stanowi dla niego problemu osłupiałej dziewczynie przywrócone zostało trzeźwe myślenie to też sięgnęła do kieszeni po wymiętolony kawałek papieru i ołówek, i zaczęła skrupulatnie notować zamówienie prosząc kilkukrotnie jegomościa o powtórzenie i sadząc przy tym niemałe ukłony. Spisawszy wszystko dokładnie i upewniwszy się czy Mesto nie pragnie niczego więcej poszła chwiejnym krokiem do kontuaru, za którym stał mały, niski i niewywrotny człowiek o rumianej twarzy acz hardym spojrzeniu. Szepnęła mu parę słów a z miny gospodarza można odczytać zaskoczenie co najmniej równe oszołomieniu kelnerki. Zmarszczył brwi, a gdy kelnerka wskazała mu stolik przy którym siedział niebywały gość, ukłonił się i zniknął za drzwiami za kontuarem szybciej niż koliber macha skrzydłami. I powiedziałby kto, że pieniądze nie czynią cudów - a jednak samo wyobrażenie rachunku jaki przyjdzie zapłacić zamawiającemu wyzwolił w pulchnym właścicielu przybytku niespożyte pokłady energii, które pozwoliły jego nogom ruszać się niczym wyścigowy koń na padoku.

Niedługo później do stolika ponownie przyszła kelnerka, która nadal nie potrafiła ukryć zaskoczenia, gapiąc się na Mesto bardziej niż pozwalałaby na to przyzwoitość, niosąc ze sobą dużą, zakurzoną butelkę.

- Gospodarz mówi, że to najlepsze co ma... że na pewno Panu zasmakuje.

Zaskoczenie kelnerki powiększyło się jeszcze bardziej na widok sposobu w jaki jegomość zabrał się do wina. Z pewnością była nawykła raczej pośpiesznego odkorkowania butelki i wychylenia całej jej zawartości przez szyjkę prosto do gardłą - stali goście zwykle nie cackali się zbytnio z degustacją. Stali goście zresztą prędzej poszliby na ilość i siłę, a nie w jakość zakupionego trunku i samo to stanowiło już dla tej kobiety rzecz niebywałą. Zdarzali się co prawda czasem tacy jak Mesto jednak najwyraźniej ostatni był tutaj jeszcze zanim dziewczyna zaczęła w tym miejscu pracować.

- Możesz powiedzieć karczmarzowi, że jestem zadowolony, i że on także będzie kiedy przyjdzie do płacenia. Niech przygotuje mi jeszcze, ze dwie butelki tego wina lub jeśli to jedyna butelka, niech wybierze coś podobnego, zdam się wtedy na jego gust, pokazał już, że wie co dobre.

- Ttta-tak jest Panie... - zajęczała blondyneczka po czym czmychnęła ponownie w stronę kontuaru tym razem również znikając za drzwiami, zza których szef tego przybytku nie zdążył jeszcze wyjść.

Mesto nie zdążył wychylić jeszcze nawet połowy swojego kielicha kiedy przy stoliku zjawił się drobny, milczący chłopak w lekko przybrudzonej kamizelce, obcisłych bryczesach i znoszonych, bardziej praktycznych i zdatnych do pracy, niźli ozdobnych butach. Malec nie odzywał się nie chcąc przeszkadzać tajemniczemu pracodawcy i czekał, aż jegomość sam go zobaczy. Mesto odstawił delikatnie szklany kielich i patrząc głęboko w brązowe oczy piegatego chłopaka powiedział:

- Przed stajnią czeka mój koń, dowiedz się od kelnerki, jaki lokal wybrała dla nas na nocleg i zaprowadź tam konia, powiedz właścicielowi, że Mesto de'Estevaro i trójka jego towarzyszy zatrzyma się u niego na kilka dni. Zadbaj aby nas oczekiwał.

Podobnie jak na kelnerkę i na gospodarza - złoto dane chłopakowi na zachętę zadziałało jak jakiś pobudzający narkotyk - chłopak szybko schował monety do kieszeni swoich pasiastych spodni z błyskiem w oku licząc swój zarobek.

- Aha, pilnuj konia, odpowiadasz teraz za niego, zadbaj żeby go dobrze nakarmili i wyczesali, a zasłużysz na moją wdzięczność. - powiedział, za odchodzącym chłopcem choć trudno było powiedzieć czy młodzik zdążył go jeszcze usłyszeć, gdyż pobudzony niebywale przez małą fortunę, którą zarobił tego wieczora za prozaicznie prostą czynność, malec niemal wybiegł z budynku tratując przy tym niemal wchodzącego właśnie mężczyznę z blizną na twarzy i wywołując tym samym jego głośny, nienależący do najpoprawniejszych politycznie protest.

Na jadło nie trzeba było długo czekać - zostało przyniesione przez trzy kelnerki, które zaniedbywały w ten sposób pozostałych gości - aż sam gospodarz przyszedł zapytać czy aby wszystko jest w najlepszym porządku, zostawiając za sobą nieobsadzony kontuar i, ku niezadowoleniu czekających przy ladzie na piwo gości, beczki ze złocistym trunkiem.


Wydawało się, że cała obsługa gospody została zaprzężona do pracy dla Mesto i Gusina, co wywoływało wyraz zadowolenia na twarzy czarodzieja i lekko strapioną minę wyrażającą zakłopotanie krasnoludzkiego wojownika. Mesto zrobił zdecydowanie wrażenie tego wieczoru, jednak zrobił tego wieczoru dokładnie to samo za co łajał wcześniej swoich towarzyszy - oczy wielu gości gospody były zwrócone na nich. Gdyby Mesto był bardem to zrobiłby jak najlepszą rzecz ściągając na siebie uwagę gawiedzi, jednak jak na kogoś kto zapolował na nocne maski autoreklama byłą raczej mizernym pomysłem, przynajmniej w przypadku gdy chciało się nie przyciągać zbyt dużej uwagi to swojej przepełnionej sakiewki. Po takim 'wejściu' można było być niemal pewnym, że przynajmniej kilka osób będzie o tym paplać na prawo i lewo, a przekazane w ten sposób opowieści niechybnie trafić mogły nocną porą w niewłaściwe uszy.

Bądź co bądź - jedzenie było na prawdę smaczne a sposób jego podania również mógłby konkurować z lepszymi nawet lokalami, więc trzeba było korzystać z luksusów, za który przyjdzie w końcu zapłacić.

Gusin znając już czarodzieja od jakiegoś czasu i jako, że w przeciwieństwo do świeżo poznanego Caraewna, zdążył poznać już jego nawyki i dziwactwa - nie dziwił się wielce jego rozrzutności i choć nie pochwalał tego, zachowywał milczenie aby bez skrupułów móc spijać śmietankę po wystąpieniu towarzysza i korzystać z jego zamówienia.

- A ja sem myśliwa, żeśmy dobrą robotę dziś zrobili, no! I wiem ja, kurde, jak to uczcić!- krzyknął rozwiązując supeł przy plecaku i wyciągając z towarzyszącej mu w ostatnich podróżach torby, trzy duże butle mocnego, krasnoludzkiego piwa.

- Kto z nas ma słabszy łeb, ten wypierdek gobliński! Pijta ze mną!- ryknął, otwierając swoją butelkę i łapczywie się do niej dobierając. Pociągnął spory łyk tak, że kropelki złotego płynu o cudownym, głębokim chmielowym zapachu rozlały się po jego brodzie. Gusin, jak zresztą większość krasnoludów prostym był chłopem i, gdy nie skrępowany etykietą przesiadywał z towarzystwem w knajpie, pokazywał swoje iście dla jego rasy charakterystyczne usposobienie.

Wtedy też dołączył do nich Gordron dzwoniąc flaszeczkami ukrytymi w torbie.

- Odrobina magii przyda się nam wszystkim - powiedział szczerząc się do kompanów i sięgając już po tłuściutkie, opieczone na złocisty kolor udko kurczaka i obgryzając je szybciej niż zdołałby wymruczeć długie 'mmmmhhm' dając wyraz zadowoleniu z darmowego posiłku. Wyglądało na to, że tego wieczora wszyscy postanowili skorzystać z rozrzutności Mesto, gdyż nawet małomówny Caraewn zabrał się do jedzenia i bicia na koszt Aglarondczyka.

Nikomu nie była nawet w myśl przejmować się takimi drobiazgami jak Ogniste Noże, albo dalszym planem na życie skoro tego wieczoru mogli poczuć się jak szlachta, w ich rozumieniu tego słowa...


~*~


W drodze do gospody...

Skończywszy posiłek czy raczej trafniej określając ten wieczór - biesiadę i uregulowawszy rachunki z gospodarzem składając mu przy tym obietnicę rychłego powrotu oraz instruując co do ewentualnych następstw ich wizyty, drużyna opuściła gospodę o wymownej, mało oryginalnej nazwie 'Przybranie' pozostawiając karczmarza borykanego mieszaniną radości z zaprawdę godziwego zarobku i zarazem zmartwionego sugestiami czarodzieja, co do ewentualnych pytań o jego dobrych klientów. On był prostym biznesmenem co to prowadzi niewielki, średnio-dochodowy przybytek jakich pełno w mieście takim jak Suzail to też narażanie się komukolwiek było mu wyjątkowo nie w smak. W każdym razie drużyna została gorąco pożegnana z szerokimi uśmiechami na twarzy obsługi i pod uważnym okiem reszty karczemnego towarzystwa. Pora była już późna, a księżyc zdążył już wzejść wysoko na niebo lecz na szczęście do wynajętej dla nich przez chłopaka na posyłki gospody było zaledwie kilka przecznic to też nie zapowiadało się na zbyt długi spacer. Noc nie była zbyt ciemna jednak w mieście, na uliczkach otoczonych ze wszystkich stron budynkami przysłaniającymi światło gwiazd i nawet samej Selune, każdy zakamarek stwarzał cienie, a każdy gobelin rzucał długi cień. Miasto było czyste, zadbane i podobno nawet każda ulica w mieście byłą nawet idealnie wybrukowana, tak by nie było na niej nierówności. Wszystko było jak na koronne miasto przystało i w tak ciepły, przyjemny wieczór po doskonałym jedzeniu byłoby na prawdę urokliwe gdyby nie widmo Ognistych Noży grasujących nocami po jego kątach. O ile okolice przylegające bezpośrednio do królewskiego smoczego dworu i do bogatej dzielnicy Suzail było całkiem bezpieczne, jako że było prawie non stop patrolowane przez oddziały Purpurowych Smoków i Straży Miejskiej, o tyle aktywność złodziejskiej gildii w Dokach czy Przybramiu była znacznie wyższa i jeśli nie było się pewnym swoich umiejętności, bądź nie było brzydką dziewką z pryszczatą twarzą, albo spłukanym z pieniędzy biedakiem - lepiej było nie wybierać się nocną porą w mniejsze uliczki.

Chcąc skrócić sobie odrobinę drogę Gordron poprowadził ich 'skrótem' przez mniejsze, ale biegnące prostszą drogą uliczki, bardziej ocienione niż główne trakty za to skracające drogę. Miał chłopina dobre zamiary chcąc ulżyć zmęczonym ciałom kompanii doprowadzając ich szybciej do upragnionych bali z wodą i łóżek. Skąd mógł wiedzieć, że ich zabawa w straż nie umknęła uwadze Ognistych Noży... Cienie przylegające do ścian budynków wokół nich zadrgały i poruszyły się, po to by chwilę później wynurzył się z nich chudy człowieczek o spiczastym nosie i małych złośliwych oczkach szczerząc się do nich podrzucając jednocześnie mały sztylet. Za nim wyszedł z kąta bardziej barczysty mężczyzna mający, sądząc po posturze robić za fizycznego. Skąd Gordron skąd mógł wiedzieć, że rozrzutność Mesta sprowadziła na nich większą uwagę niż powinna? Cóż... wiedziałby o tym każdy rozsądny człowiek i powinni wiedzieć o tym również Ci poszukiwacze przygód, którzy cenili sobie własne życie. Tym razem jednak nie wiedzieli - w końcu nie panoszyli się za bardzo po dzielnicach będących pod kontrolą gildii, więc nie sądzili aby jedno aresztowanie mogło rozsławić ich w szeregach zabójców. Ku ich szczęściu, jak się miało okazać, było to jednak całkiem nieoczekiwane spotkanie.

- Aaah witajcie drodzy podróżnicy. Stójcie, musicie odpowiedzieć na kilka pytań - rzekł ten mniejszy mierząc was wzrokiem od góry do dołu - Jesteśmy yyy agentami celnymi - dopowiedział mały człowiek wyglądem przypominający lisa i wywołując tym stwierdzeniem chichot mięśniaka za nim.

- Naszym obowiązkiem jest dbać by podróżni przybywający do królewskiego miasta posiadali odpowiednie papiery na posiadaną przez siebie broń i wyposażenie. Jak sami widzicie musimy zatem rzucić okiem na to co macie ze sobą i odpowiednio to... hmm... zaklasyfikować - oznajmił 'lis'.

Za sobą usłyszeliście ciche szuranie dwóch kolejnych par butów oznajmiające, że wasza współpraca jest wysoce wskazana. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że to spotkanie było najprawdopodobniej całkowicie przypadkowym napadem rabunkowym, a nie zaplanowaną egzekucją, a więc mieliście w zanadrzu pewien element zaskoczenia, jako że zbiry nie wiedziały za bardzo z kim mają do czynienia.



________________

Wszyscy macie oczywiście full hp. Rozkład przedstawia się następująco:
1. Caraewn
2. Gordron
3. Gusin
4. Mesto

Przeciwnicy:
a - 'lis'
b - mięśniak
c, d - pozostałe zbiry
 
Cosm0 jest offline  
Stary 08-05-2009, 02:14   #17
 
homeosapiens's Avatar
 
Reputacja: 1 homeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetny
-Ha, zapewne uda się wam nas okraść! Uzbrojonych po zęby i gotowych na wszystko... Gratuluję pomysłu.

Gordron od razu ruszył na tego pierwszego. Wyskoczył przed przeciwnikiem z dość dużą lekkością jak na człeka w pełnej zbroi i opadł na niego zadając miażdżący cios. Nie zdążył spojrzeć, ale nie przypuszczał by wiele zostało z przeciwnika...

Olbrzymi miecz najprawdopodobniej rozpruł go na dwie części...
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 08-05-2009 o 14:41.
homeosapiens jest offline  
Stary 08-05-2009, 09:35   #18
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Zanim mózg napadu skończył jeszcze mówić, Mesto uznając, że dokonał w karczmie tego co zamierzał. Przerwał lisowatemu i sam powiedział.
- Posłuchaj mnie pajacu, mamy tu interes, być może do was być może do kogoś znacznie ważniejszego. Tak czy tak pożałujesz że nas zaczepiliście. Ale jeśli natychmiast wyślesz resztę mięsa, i odpowiesz na moje pytania, to może nie spotka cię nic innego poza nakazaniem spierdalania. - To powiedziawszy dobył rapiera, w prawą dłoń, a w lewej koncentrując się, stworzył kulę ognia, gotową do rzutu. - To co pajacu? Poddacie się grzecznie, czy zaryzykujecie atak, a teraz po przyjacielsku ostrzegę was, że reszta nie jest tak miła i cierpliwa jak ja. -
 
deMaus jest offline  
Stary 09-05-2009, 00:26   #19
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Gusin patrzył z pogardą na lisa. Nie cierpiał takich knypków- małych, śliskich, pozbawionych honoru. Gdyby nie miał za sobą tego mięśniaka, to nie byłby taki twardy. Splunął z odrazą, mierząc przeciwników wzrokiem. Miał ochotę coś powiedzieć, gdy usłyszał za swoimi plecami ruch. Odwrócił się powoli.

Stali tam dwaj przeciwnicy. Dwaj! Twarz krasnoluda rozpromieniła się, gdy ich ujrzał. Prawdziwi mężczyźni, bitni, tacy, których pokonanie nie byłoby dla niego dyshonorem. Zważył w rękach broń, nie mogąc się doczekać nadchodzącego pojedynku.

- Ja ich wezmę, a wy się zajmijcie, tym no… kurde lisem!- wykrzyknął, rzucając się do boju.

Miał ochotę w końcu ubrudzić ostrze.

B5 i atak na wojowników.
 
Kaworu jest offline  
Stary 11-05-2009, 20:25   #20
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Towarzysze nie zamierzali najwyraźniej nawet próbować rozwiązać zaistniałej sytuacji pokojowo - wszyscy nastawieni walecznie do każdego Ognistego Noża, pragnąc pokazać temu nadętemu kapitanowi straży miejskiej pełny wymiar własnych kompetencji, aż rwali się do walki nie bacząc na fakt, że taka porywczość może nie wyjść im na dobre. Być może tym razem mieli do czynienia zaledwie z płotkami przestępczego półświatka, być może byli to zaledwie mizerni, pospolici złodzieje, którzy strojąc groźne miny okradali bezbronnych mieszczuchów, być może nie był to oddział egzekucyjny składający się z wyśmienitych zabójców, jednak tak było tym razem... przyszłość miała jednak nauczyć ową czwórkę pokory, przyszłość która miała wyjść im na przeciw szybciej niż miałoby im się wydawać.

Nie tracąc czasu na zbędne rozmowy czy negocjacje wszyscy kompani, jak jeden mąż, rzucili się na przeciwników wywołując przy tym wyraźną konsternację na twarzach zbirów, którzy w mgnieniu oka musieli dokonać wyboru 'walka czy ucieczka'. Jakakolwiek nie byłaby ich decyzja - trwałą ona zbyt długo, gdyż zanim którykolwiek z nich zdążył się odwrócić i zacząć intensywnie przebierać nogami w nadziei uratowania skóry - szaleńczy i wściekły atak poszukiwaczy przygód zredukował ich możliwość wyboru do 'desperackiej próby obrony własnego dupska'.

Najbardziej skory do bitki okazał się Caraewn, który zanim jeszcze do wszystkich dotarło, że będą się tłuc - wymamrotał kilka sylab w znanym powszechnie czarodziejom języku przywołując wokół siebie delikatnie błękitną strefę mocy, mającą chronić go przed zabłąkanym ostrzem zbirów.

Gordron nie mógł zostać dłużnym... nie będzie go przecież w chwale uprzedzał jakiś mag - on jest wojownikiem!, on ma miecz! i on jest wściekły i rządny krwi idiotów, którzy stanęli im na drodze! Z lwim rykiem dobywającym się z niepozornego gardła, Gordron rzucił się niczym pantera na najbliższego bandytę wyskakując w powietrze i biorąc tęgi zamach, który miał rozłupać czaszkę 'Lisa' na dwie połówki, a za nią całą resztę ciała. Nim ofiara tego niesamowitego ataku zdołała zorientować się co się dzieje i dobyć własnego miecza - ostrze wojownika wbiło się w czubek głowy zbója i zagłębiło w jej wnętrzu tryskając przy tym fontanną krwi i resztek mózgu na twarz Gordrona. Ostrze cięło 'Lisa' jak nóż kuchenny masło i zatrzymało się dopiero na wysokości mostka. Krew była wszędzie - gorąca posoka ściekała zarówno po trupie, jak i po atakującym Gordronie a jej zapach wypełnił uliczkę tak, iż receptory zapachu i smaku wampira, który przypadkiem znalazłby się opodal zapewne oszalałyby z zachwytu. 'Lis' zginął nim zdążył nawet pomyśleć o tym, że nie ma go już na tym świecie... Gordron wyrwał z trzęsącego się truchła miecz i spojrzał na stojącego kawałek dalej osiłka, który tak szczerzył się podczas przemowy swojego protegowanego. Wyraz jego twarzy zmienił się z bezczelnego i głupawego uśmiechu w przerażoną maskę. Zbir nie czekając na dalszy rozwój wypadków obrócił się na pięcie i zaczął uciekać. Los nie uśmiechnął się jednak wystarczająco szeroko tej nocy niestety również do niego... zanim jeszcze zdołał skręcić za róg dopadły cztery pociski żywej palącej energii, które opuściły dłoń Mesto wypalając mu w plecach pokaźną dziurę i przewracając biegnącego zbira na twarz. Osiłek miał na swoje szczęście całkiem niezłe zdrowie to też mimo, że obolały od upadku i poparzony od magii, podniósł się i z krzykiem uciekł dalej skręcając za róg.

Gusin spostrzegłszy jeszcze przed walką dwójkę bitnych typów stojących nieopodal niego, aż cały rozpromienił się z radości. Dla niego nie stało tam dwóch Ognistych Noży - on widział tylko dwa rosłe, czekające na lanie worki treningowe niemal prowokujące go do działania. Większości krasnoludów nie trzeba wielkiej zachęty do bitki, a Gusin nie był tutaj żadnym wyjątkiem pośród swojej rasy to też gdy tylko usłyszał za sobą odgłosy walki rzucił się z radością na najbliższego sobie wroga - rosłego mężczyznę o krzywym nosie i wrednym uśmiechu, trzymającego w swoich dłoniach paskudną pałkę nabitą gwoździami... Gusin włożył całe swoje uradowane serce w zamach wymierzony zbirowi. Krzywonosy miał niezły refleks i gdyby miał go jeszcze choć odrobinę lepszy to niemal uszedłby z tego pierwszego starcia bez szwanku. Ostrze toporu krasnoluda zdołało zahaczyć odskakującego zbira w bok przecinając jego skórznię i wywołując grymas przejmującego bólu na twarzy trafionego. Stal toporu rozjarzyła się do czerwoności paląc jeszcze dodatkowo ranę krzywonosego i niemal pozbawiając go przytomności. Twarda była jednak z niego sztuka i udało mu się zachować na tyle przytomności, że brocząc posoką odsunął się, a ostrze zachwyconego Gusina wysunęło z ranny i zatoczywszy koło spadło na zbira ponownie mając zamiar zakończyć jego żywot lecz tym razem cios nie był już tak szybki i rozjarzona do czerwoności ognia broń Gusina grzmotnęła w kamienną ziemię sypiąc iskrami i przenosząc bolesne drgania po rękojeści aż do ręki krasnoluda. Zaangażowawszy całą swoją uwagę w swój atak Gusin nie zauważył początkowo zataczającego w jego stronę łuk sztyletu towarzysza 'krzywonosego' i dopiero ukłucie poniżej zbroi, w okolicy biodra przypomniało Gusinowi, iż jest jeszcze jeden przeciwnik akurat w porę by zobaczyć kolejne dwa nadchodzące z tej samej strony zamachy pokrwawionym już jego własną krwią sztyletu. Krasnolud poczuł kolejne ukłucie, tym razem w ramieniu, które zaczęło promieniować bólem i obudziło go z bitewnego letargu. Czas był dla niego by zacząć brać tą walkę odrobinę bardziej na serio i albo pokazać im szybciej kto tutaj ma więcej do gadania, albo wycofać się i stanąć w zwartej grupie...

 
Cosm0 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172