Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2009, 20:35   #210
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Julian wszedł do basenu.

Ciepła woda obmyła jego ciało, sprawiając przyjemność. Zanurzył się aż po pachy, po części po to, by zwiększyć rozkosz, umyć się, ale też dlatego, że chciał się choć trochę zakryć.

Gdy ciepły płyn otulił go, zdał sobie sprawę z tego, jak był zmęczony. Przez cały wczorajszy dzień gdzieś biegali, i jedyną chwilą wytchnienia był czas spędzony w Azylu i Altance. Ale kąpiel błotna trwała krótko, a Altanka stała się miejscem sporów, kłótni i zwady. A także zawodu. Julian zawiódł się w niej na wszystkich. Na innych ludziach z własnego Stada, którzy pozwalali na nieludzkie traktowanie Towarzyszy, ale najbardziej zawiódł się na Horacym. Po kim jak po kim, ale po nim spodziewał się czegoś innego.

A potem rozpętało się piekło. Dopiero teraz Julian miał kolejną krótką chwilkę odpoczynku.

Mimo to, nie mógł się zrelaksować. W głębi duszy miał wyrzuty sumienia. Nie potrafił sam odnaleźć swojego Stada, które mogło teraz przeżywać naprawdę najgorsze katusze. Spodziewał się, że smok to picuś w porównaniu z innymi wściekłymi mieszkańcami Thagortu. W czasie, gdy Dominika, Aleksandra, Reynold i inni szukali drogi ucieczki z tego chaosu, on sobie siedział w jeziorku z diabłem.

Westchnął. Z pewnością nie o to chodziło w idei braterstwa, której starał się być żywym przykładem.

Jednakże, cos jeszcze nie pozwalało mu odpocząć. Grzeszne, a jednocześnie podniecające malowidła z jaskiń ciągle do niego powracały, a zwłaszcza jedno z nich, przedstawiające dwójkę mężczyzn. Co gorsza, im usilniej starał się wyrzucić ten obraz z pamięci, tym bardziej stawał on się wyraźny przed jego zamkniętymi oczami.

- Hej Julianie. Ciągle się zadręczasz? Może mi się tylko wydaje, ale cały czas jesteś strasznie spięty Maleńki. Chodź, usiądź tu przy mnie.

Diabeł przysunął się bliżej Juliana, po czym objął go i przysunął bliżej siebie. Blondyn znalazł się na kamiennym siedzisku, tuż przy skrzydlatym. Mężczyzna objął go swym silnym, ciepłym ramieniem. Ich policzki praktycznie się zetknęły, pozwalając Julianowi oglądać obraz samego siebie w oczach diabła.

Pięknych, błyszczących, czułych, czarnych niczym nocne niebo.

Diabeł, korzystając z tego, że chłopak się zapatrzył, zjechał dłonią w stronę jego bioder, a drugą ręką odgarnął czuprynkę z czoła blondyna. Ten swoim zwyczajem zarumienił się, w jednej chwili stając się czerwony na twarzy. Mimo wszystko jednak, nie wyrwał się z uścisku. Musiał przyznać, że był przyjemny.

- Cały jesteś zakurzony i podrapany biedactwo- stwierdził diabeł, nabierając wody i obmywając nią ciało blondyna. Jej strużki spłynęły po szyi i torsie chłopaka, a palce rozmazały czarny ślad na policzku Juliana, tylko po to, by zaraz oderwać się od jego twarzy i zaczerpnąć kolejnej porcji płynu.

- Trzeba zmyć z ciebie ten cały pył i bród. Połóż się- nakazał delikatnie diabeł, stanowczym ruchem ramienia wymuszając na Julianie zmianę pozycji. Chłopak oparł się plecami o umięśniony tors mężczyzny. Cienkie strużki wody spływały z głowy Juliana, gdy diabeł mył ją swoimi szerokimi dłońmi. Nawet nie sądził, że miał na sobie tyle białego pyłu, pamiątki po czymś, co kiedyś było Altanką.

Nim Julian się zorientował, leżał, a jego głowa opierała się o nogi diabła. Czarne, hipnotyzujące oczy skrzydlatego patrzyły na niego w ten przyjemny, czuły sposób.

- Maleńki czy Ty się mnie boisz? Nie chcesz, żebym Cię dotykał, prawda…? Chyba rozumiem. Przepraszam cię, nie chciałem, żebyś tak to odebrał- stwierdził nagle, wychodząc z jeziorka. Chłopak zamrugał zdziwiony. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co się działo. Natychmiastowo się zarumienił, gdy dotarły do jego świadomości zdarzenia, które miały miejsce.

Mimo to z żalem patrzył na odchodzącego diabła.

Wkrótce zjawiła się wezwana Dorota. Blondyn zanurzył się pod samą brodę w zbiorniku, marząc, by się nie zbliżała. Było jednak na odwrót. Diabeł polecił jej spędzić trochę czasu z chłopakiem. Ku jego zgrozie, rozebrała się i weszła do jeziorka.

Julian odwrócił wzrok, zmieszany, gdy znalazła się obok niego. Sytuacja była nieciekawa. Obydwoje byli w zbliżonym wieku, obydwoje nadzy, przeciwnej płci. Chłopak wolał nie myśleć, co się mogło wydarzyć. Nie chciał się też zastanawiać nad powodami diabła, którego w tej chwili najchętniej chwyciłby i utopił w zbiorniku. Jak mógł go tak zostawić, z nagą kobietą, która w dodatku miała mu usługiwać!? Co on przez to rozumiał!?

- Czy mogę Cię Panie prosić, żebyś zechciał usiąść- szepnęła dziewczyna nieśmiało- Rozmasuję Ci ramiona, jeśli pozwolisz. Oliwa pomoże zagoić te paskudne zadrapania.

Julian zarumienił się. Jakby tego wszystkiego było mało, został nazwany „panem”. Świetnie, jak dalej będzie na to pozwalał to stanie się łowcą niewolników. Miał strasznego moralnego kaca, nie wspominając o tym, że naga kobieta właśnie zaczęła rozmasowywać mu olejek na plecach.

Jej dotyk był przyjemny, to blondyn musiał przyznać. Co prawda, mogła mieć nieco większe dłonie i skupić się na silnym wcieraniu płynu zamiast do delikatnie rozprowadzać, ale i tak było dobrze.

- Nie gniewaj się na mnie Panie. Naprawdę jesteś człowiekiem? Człowiekiem ze Stada?- odważyła się zapytać drżącym głosem.

- Tak, jestem człowiekiem- odpowiedział przyjaznym głosem- Ale jestem Julian, a nie żaden pan. Jesteśmy w zbliżonym wieku Doroto i naprawdę nie musimy się zachowywać jak jacyś… Thagortcycy- stwierdził, ostatnie słowo wypowiadając z pogardą. Następnie odwrócił się, patrząc Dorocie prosto w oczy.

- Doroto…? Powiedz, jak Cię tu traktują? To okropne, co się tu dzieje. Towarzysze są zwykłymi niewolnikami, którym można zrobić wszystko. A Stada patrzą na mnie jak na wariata, gdy próbuję im powiedzieć, że tak nie można.

Chłopak objął przyjacielsko dziewczynę, starając się wczuć w jej sytuację. Była źródłem krwi dla wampira, niewolnicą, osobą pozbawiona praw. Co za ironia, ze przybyła tu ze świata, w którym ideały demokracji i humanizmu były podstawą większości społeczeństw. Blondyn, choć był w Stadzie, cierpiał okropne katusze, patrząc na ten chlew, którym był system kastowy Thagortu. A co miała powiedzieć ona, stojąca na samym dole tej piramidy?

- Przepraszam za Horacego. Powinien ugryźć mnie, a nie Ciebie. Wybacz, to wszystko moja wina…
 
Kaworu jest offline